Myślę, że...w tym rozdziale jest pewna rzecz, którą trzeba sobie dopowiedzieć. Nie oceniam, czy jest to subtelna aluzja, czy rzuceniem workiem cementu w oczy czytelnika, mam tylko nadzieję, że każdy posili się o swoją interpretację owego zakończenia. Zapraszam...na pożegnanie z czarno-białymi wężami.
"Telefon do mamy"
Kibum siedział w fotelu wyjątkowo zadowolony, obserwując siedzącą przed nim redaktorkę zza wachlarzyka z piór. Kobieta oceniała jego prace, jej wzrok przesuwał się po niemożliwie kolorowych projektach, a on intuicyjnie wczuwał jej aprobatę. Jedna z jej cienkich brwi była uniesiona, z tego, co usłyszał od jej asystentki, to był dobry znak. Nie bał się odrzucenia- jego projekty były wybitne, mówiąc nieskromnie, ale szczerze. Jonghyun co prawda wyrzucał mu, że wie, skąd czerpał inspirację, ale on bynajmniej nie przejmował się docinkami człowieka, którego pracą kiedyś było wyginanie się w dresie z ortalionu. Kobieta spojrzała na niego z błyskiem w oku, przesuwając palcem po próbce materiału i stukając czubkiem obcasa w biurko. Podobno także dobry znak dla aspirującego projektanta. Nie przesadziłby chyba mówiąc, że kariera, życie w stylu glamour i rzeki szampana stały przed nim otworem.
-Skąd pomysł na takie indiańskie klimaty? - spytała kobieta, zatrzymując się na kartce z sukienką z frędzlami- Dlaczego sądzisz, że mogłoby mnie to zainteresować?
Wie pani, pani Jung, pomysł wziął się od takiego demona, który znalazł się w naszym wielkim mieście i nie potrafił ubrać się jak normalny człowiek, ale odkryłem coś w jego koszmarnym stylu i proszę bardzo, teraz jestem modowym innowatorem. Kochaj mnie!
Kibum zamyślił się chwilę, dając sobie chwilę na udawanie, że tak naprawdę nie wie, co go do tego tchnęło. Nonszalancko powachlował się swoim wachlarzem dla podkreślenia. Oczywiście, jego inspiracją był Taemin, który narzucał na siebie wszystkie kolory świata, a jak jeszcze były na czymś wełnianym, to już w ogóle nie było mowy o niewłożeniu. Jego pierwsza kolekcja była swego rodzaju ukłonem, dość chłodnym i niepełnym, ale wciąż ukłonem w stronę tajemniczego znajomego sprzed kilku miesięcy. Fakt, że Key zrobił z większości jego ubrań sukienki, rozgrzeszał go w jego oczach- w końcu Taemin sukienek nie nosił, więc technicznie nic mu nie zabrał. Niewinny? Niewinny.
-Po prostu miałem ochotę na coś ciepłego, niezobowiązującego…- powiedział w końcu chłopak, znowu wachlując się powoli- Wybrałem Indian i te kolorowe klimaty, piórka, wzory, trójkąty.
I posłał jej czarujący uśmiech.
Minął rok, potem kolejny. Postanowiono zaprezentować jego kolekcję na pokazie wschodzących talentów, co spotkało się z dużym entuzjazmem, a potem, przechadzając się po galerii handlowej stwierdził, że widział co najmniej kilka dziewczyn ubranych w stylu Taemina, tfu, w stylu kolekcji Kibuma. Nie pozwoliło mu to wtedy zrezygnować z przyziemnej pracy, ale przynajmniej dostał lepszą: asystenta-stylistę w magazynie mody- tam gdzie kiedyś podziwiał pięknych panów, a teraz mógł widzieć ich na żywo i pudrować im nosy oraz naoliwiać torsy. Nawet się z nimi czasem umawiać.
Jego wąż miał się świetnie i był swoistą atrakcją dla każdego, kto tylko chciał go odwiedzić (dla siedmioletnich bliźniaków z naprzeciwka także). Zrezygnował z częstego zapraszania do siebie Jonghyuna, bo wiedział, że skończy się to tępym wgapianiem chłopaka w terrarium, jakby siedział tam Taemin. To nie był przyjemny widok. Wkrótce też mali bliźniacy przestali odwiedzać go z powodu węża, więc mógł swobodnie postawić sobie porządny barek na mnóstwo nowych trunków...A stało się tak nie dlatego, że dzieciakom znudził się egzotyczny gad, powodem była przeprowadzka Kibuma do pierwszego, własnego i niewątpliwie dostatecznie luksusowego domu domu. Praca projektanta zaczynała obradzać pierwszymi owocami.
Dopiero w jesień czwartego roku Kibum zaczął odczuwać drgnienia dawnej aury, która tak go przerażała. Za każdym razem jednak ignorował to uczucie, sadząc, że lepiej będzie przemilczeć to także przed Jonghyunem, by nie robić mu nadziei. Chłopak podobno przymierzał się do jakiś oświadczyn, więc czemu burzyć mu ułożone na nowo, kruche jak dom z papieru życie...? Bo nie było prawdziwe- to słyszał złośliwie w głowie, ale zawsze ignorował ten głos rozsądku. Osobiście zastanawiało go też, cóż mogą robić ci dwaj, ale wiedział, że nawet hyung nie odpowie mu na to pytanie. Gdyby tylko umiał pisać powieści, spisałby być może ich historię, a potem zostałby spalony na stosie za opowieści o gejowskich diabłach, bo przecież to tak podwójnie niedorzeczne i grzeszne. Drugą Rowling by nie został.
-Dzień dobry, jestem Lee Jinki i od dzisiaj ja będę twoim lekarzem prowadzącym- powiedział miły głos dobiegający od progu sali.
Cóż, Kibum nie wiedział, czy pozostawiać realistą, czy może uwierzyć, że istnieje coś takiego jak karma i kara. Czy złamał nogę zupełnie przypadkowo, czy może to Taemin postanowił jakoś zemścić się za zdobicie sławy jako projektant jego kosztem, kosztem jego własnych pomysłów? Nie, przecież to nie były żadne pomysły, tylko przypadkowe narzucanie na siebie szmatek! Miał ochotę zawyć ze wściekłości, leżąc tak na tym łóżku z nogą w gipsie, słuchając gadającego bzdury Jonghyuna, czytając szpitalne komiksy i jednocześnie bezradnie myśląc, że być może była to naprawdę nauczka. Bo kto w normalny i nienadprzyrodzony sposób łamie nogę schodząc z wybiegu, wpadając na szklane stoliki i roztrzaskując je? Nawet mówili o nim w telewizji.
Może następnym razem, gdy znowu coś ‘ukradnie’, zostanie zabity w brutalny sposób albo krzyż spadnie z jakiegoś kościoła, przebijając mu gardło? Gdy powiedział to Jjongowi, on wcale nie pomógł, mówiąc, że to byłoby możliwe, bo Taemin nie miał oporów, by czasem robić takie rzeczy, ale z drugiej strony nie miał powodu, bo podobno lubił Key. Dał mu węża…Dlaczego więc??
-Kibum? Muszę cię trochę zmaltretować pytaniami.
Spojrzał w bok i zobaczył dość wysokiego faceta w stroju lekarza, nieco pyzatego faceta, ale uroczego i z pewnością nienajgorszego w klasyfikacji ‘przystojnych’. Chociaż tyle. Key dmuchnął na swoją różową grzywkę i przyjrzał się mężczyźnie bliżej, rozpoznając w nim faceta w tanim garniturze jedzącego czasem obiady w jego McDonald’sie. No ładnie, lekarz, a takie przyzwyczajenia? Jeszcze te tłuste kurczaki z sosami…W każdym razie znajomy-nieznajomy stanął obok łóżka i zaczął wypytywać o różne rzeczy, a potem mrugnął jeszcze, że ‘oni się chyba znają’. I rzucił nieśmiesznym żartem, na który Kibum co prawda spojrzał na niego jak na kretyna, ale nieco poprawił mu nastrój.
Spodobali się sobie.
Rozmawiało im się naprawdę dobrze, Onew (bo tak lubił być nazywany) może i opowiadał kiepskie żarty, ale przynajmniej akceptował charakter Kibuma. Bo warto dodać, że zaczęli spotykać się także po opuszczeniu szpitala, a sam lekarz żałował, że jego nowy przyjaciel nie pracuje w Macu, bo wtedy przynajmniej widzieliby się codziennie. Czasem zachowywał się jednak niepokojąco i Kibum w nieco zamglonym wzroku odnajdywał podobieństwo do spojrzeń jego dwóch adoratorów-prezentów od Taemina, co w połączeniu z niedawnym powrotem aury było niepokojące. Mimo wszystko jednak zignorował to wszystko i zrzucił na karb tego, że Lee Jinki był po prostu dziwakiem. Potem wszystko to znikło z wąskich oczu mężczyzny, zastępując to po prostu…zakochaniem. A może jednak ów złamana noga była faktycznie bardziej przewrotnym prezentem, niż absurdalną karą?
-Twój chłopak wpycha tam sobie skarpetę czy co…?- zapytał Jjong pewnego razu, gdy uroczy lekarz zniknął w toalecie jego mieszkania- To wygląda jak ziemniak.
Kibum ułożył się wygodnie na fotelu, uśmiechając się leniwie. Oprócz oczywiście grubości ‘ziemniaka’ Jinkiego, jak z brazylijskich romansów w ich sypialni nie było, ale techniki zawsze można się nauczyć, prawda? Mają dużo czasu. Zdecydowanie ważniejsze było to, że Key po raz pierwszy zaczynał się zakochiwać i o dziwo, podobało mu się to. I gdyby tylko miał szansę, to wycałowałby Taemina za sprowadzenie na niego takiej ‘kary’ i danie mu takiego prezentu. A złamana noga? Cóż, być może to właśnie była kara za odrzucenie pierwszych prezentów.
Key i tak nie żałował.
Siedem lat później.
-Słucham?
-Um, cześć mamo.
-A cóż to się stało, że mój synek dzwoni?
„Mama” nigdy nie było dla niego wyjątkowym słowem, nie było też pierwszym ani nawet jednym z pierwszych jakie się nauczył - zwyczajnie nie miało dla niego znaczenia takiego jak dla innych dzieci. Nawet te wychowane bez ‘mam’ znały magię tego słowa, a dla Jonghyuna znaczyło tyle co…dwie sylaby. Ma-ma. Mógłby zaryzykować stwierdzeniem, że słowo ‘Taemin’ znaczyło dla niego tyle co ‘rodzic’, mama i tata, czyli coś więcej, jaśniało w jego umyśle na stale i zdecydowanie głębiej niż ‘mama’. Mówiąc tak do niego nie czuł, jakby zbytnio spoufalał się z ‘rodzicem’, tak samo jak mówiąc ‘mama’, nie pokazywał nierozerwalnej więzi między sobą a kobietą, która wydała go na świat. Mama, pani, nauczycielka, niania- wszystko to samo, wszystko bez znaczenia. Jonghyun uśmiechnął się na dźwięk telewizora w słuchawce i na miły głos pani Kim, podsuwając parującą jeszcze, ciepłą herbatę bliżej siebie.Porozmawia teraz z mamą.
Czuł podniecenie, właściwie od rana. Żołądek skręcał mu się w dziwnym uczuciu (jak jakiemuś nastolatkowi), a codzienne bóle głowy, które miewał od miesiąca albo dłużej, których przyczyny bał się dowieść u lekarza (mimo namów Kibuma) zdawały się jakby stępieć, zmaleć i naprawdę nie zwracał już na nie uwagi. Wiele razy wcześniej zgniatał w umyśle swoje nadzieje, że Taemin po niego wróci, a robił to wszystko chcąc po prostu żyć normalnie. Owszem, żył, zapominał, ale…ten dzień był inny. Jonghyun przeczesał nieułożone włosy i oparł się o ścianę.
-Myślałem, żeby nazbierać na ten remont- kłamał, kłamał perfidnie, przecież dzisiejszy dzień zdawał się być jakąś granicą dotychczasowej wegetacji po którym nie będzie żadnego remontu- Kafelki pękają.
-A myślałeś, żeby wreszcie znaleźć kogoś, kto by ci je pomógł szorować, prawie trzydziestoletni kawalerze?- zaśmiała się jego mama, znowu wracając do aluzji na temat przyszłej synowej- Na pierścionek zbierać nie musisz, masz po babci. Tamtego pechowego nie używaj.
Tak, miała na myśli ten, który dał swojej byłej narzeczonej i który wziął od niej z powrotem siedem miesięcy po zaręczynach. Jonghyun nawet nie parsknął z irytacją na wracanie do kwestii jego kawalerstwa, tylko przesunął dłonią po oczach, zamykając je i czując, że tak naprawdę jest potwornie zmęczony, ale podniecenie nie pozwala mu odespać nieprzespanej nocy. Właśnie leżąc tak w nocy pomyślał, że powinien zadzwonić do mamy, przed stanięciem na ‘granicznej linii’, jak nazywał potencjalne wydarzenie, jakie miało stać się nadchodzącego dnia. Może Taemin zostawił mu w spuściźnie jakąś moc przewidywania i jeszcze dziś, na przykład o dwudziestej drugiej piętnaście, Kim Jonghyun przekręci się na atak ślepej kiszki. Dlaczego nie?
-Kibum przysłał mi przepiękną sukienkę, mówił ci? Sam uszył, sam projektował, chłopak cudo!
Mama zrzuciła na niego pocisk o sporym kalibrze, przypominając mu o pewnej sprawie w tej radosnej, pełnej nadziei na śmierć chwili. Kibum. To była osoba, której było mu szkoda najbardziej i najboleśniej gryzło go za niego sumienie. Bo to nie tak, że Jonghyun to typ samobójcy, wręcz przeciwnie! Naturalnie, Kim Jonghyun to typ wesołka, który idzie przez życie i nie przejmuje się porażkami, wspina się po murach, gdy wyrzucą go drzwiami, wróci oknem. To prawda, ale…ten Jonghyun odszedł wraz ze swoim rodzicem, zostawiając go szarym, smutnym od wewnątrz i żyjącym w zdawać by się mogło, ciągle zimnym świecie. Czyż nie zaczął palić, może dwa lata temu? Kibum ze swoim gaszeniem petów na spodniach trochę zdołał go opamiętać, ale chęć zapalenie zawsze gdzieś tkwiła w jego głowie.
Ale…nie dziś. Dzisiaj był dzień dotknięcia linii granicznej, nieważne, czy dzień ten trwać miał dwadzieścia cztery godziny, czy tak długo, aż nie zaśnie…czyli trochę więcej. Jonghyun zaśmiał się bezmyślnie z żartu mamy, jak zawsze w ciągu tych lat i napił się herbaty, nawet siorbiąc złośliwie, by pokazać, że nadal jest tym niewychowanym i w gruncie rzeczy zabawnym Jonghyunem.
-Tak, to wpadnij do taty w piątek, on ci z tym pomoże. Pa.
-Pa, mamo.
Uznał to za dobrą rozmowę pożegnalną, a czuł się, jakby rozmawiał z ciocią, chyba po raz pierwszy czując aż tak cyniczny dystans. Tak, cyniczny. Słowo ‘mamo’ ostatni raz wypowiedział z niemal szyderczym uśmieszkiem, jakby powstrzymując się od syknięcia, że nie, nie uważam cię za mamę w takim sensie, w jakim ty się widzisz. Dla Sodam i owszem nią jesteś, ale nie dla mnie. Zaraz opuściło go to szyderstwo, cynizm został, ale przytłumiony przez uczucie spokoju i tępego bólu głowy, który nagle powrócił. Mężczyzna wstał, zostawiając niedopitą herbatę i bezmyślnie wychodząc z kuchni. Otworzył drzwi szafy, jakby spodziewając się zastać tam Taemina (absurd absurdem, ale nie zdziwiłby się aż tak), potem kopiąc bez złości w niski stolik, aż w końcu stając przy drzwiach i otwierając je. Zimno wdarło się do mieszkania, otuliło jego ubrane tylko w dresy i t-shirt ciało, ale on po prostu patrzył się na ośnieżoną ulicę, a wiatr rozwiewał mu włosy. Może stał tam nawet pięć minut, aż w końcu zamknął drzwi i usiadł na ziemi. Głowa bolała go przez chwilę niemiłosiernie, a potem wszystko ustało. Uśmiechnął się.
Poczeka tutaj, jak dziecko czekające na świętego Mikołaja. Dzień przekroczenia granicy- w końcu Taemin się mylił, zawsze się mylił. Z dniem, kiedy zabrał go wózka, Jonghyun przestał należeć do tego świata i zostawienie go tu było…okrutne. Ale to już koniec.
~
Kibum pamiętał, że zasnął na kanapie, a potem przyśnił mu się wielki, czarny wilk. Wilk nie rzucił się na niego, tylko trącił nosem butelkę z whisky i gdy butelka niechcący zatoczyła się i spadła, dźwięk był niesamowicie realny. Wilk spojrzał na niego i powiedział ‘chodź, Kibum, ty stary pijaku’ i wybiegł z mieszkania. Key nie obraził się na nazwanie go starym pijakiem, nie spojrzał też na leżącego obok, ubranego w piżamę z Mupetów Jinkiego. Po prostu wstał, narzucił kraciastą koszulę, spodnie od piżamy i zwykłe trampki. To w końcu był tylko sen, zaraz obudzi się obok swojego dużego kochanego „męża” i będzie dobrze.
Wiatr rozwiewał mu włosy, gdy szedł tak ośnieżoną ulicą, w trampkach i chyba wtedy zaczął rozumieć, że to nie sen. Czuł jednak, że zimno nie jest tak dotkliwe jak powinno i kobieta krzycząca na niego z drugiej strony ulicy (żeby założył coś, wariat jeden) nie zainteresowała go ani trochę. Szedł dalej, patrząc na ślady wilka, które, mimo, że jego samego nie widział, były dość wyraźne. Potem, gdy szedł już wzdłuż torów tramwajowych i dalej, po posypanym piaskiem chodniku i po schodach, wiedział, gdzie kieruje go to wszystko. Drzwi z piórkiem, otwarte szeroko. Najpierw strach przeszył go jak ostra szpila, ale zaraz dziwny spokój spłynął po nim łagodną falą.
Skoro to Taemin, chyba nic mu nie groziło?
-H-halo? – zawołał, stając w progu i otulając się koszulą.
Przecież chciał się tylko przywitać po tych kilku…siedmiu, prawie ośmiu latach. A może chce go naprawdę za coś ukarać? Może zabić Jonghyuna i zabrać jego duszę, przy okazji też Kibuma? Falę takich bzdurnych myśli przerwał ruch czarnego, puszystego ogona. Musiał przestać zachowywać się jak nastolatek, miał już prawie trzy dekady życia za sobą. Kibum ruszył do przodu, idąc powoli przez dobrze mu znany, szary przedsionek, którym niegdyś (prawie dziesięć lat temu) przechodził po raz pierwszy, by ujrzeć Taemina z wężową przepaską. Tym razem ujrzał go leżącego na spleśniałym zapewne materacu, wtulonego w wielkie cielsko wilka, jak jakaś królowa leżąca na swoim lamparcie. Nie zmienił się nic, może poza tym, że jego policzki zdawał się być bardziej rumiane a oczy mniej podkrążone. Długie włosy opadały mu w miękkich, brązowych kaskadach, z tyłu wzięte w luźny kok.
-M-mam rozumieć, że ten bydlak to Choi?- spytał niepewnie Kibum, wskazując na wilka, który wbijał w niego spokojne, żółte ślepia.
-I nic się nie zmieniłeś- powiedział prawie z czułością Taemin, głaszcząc futro zwierzęcia- Jestem…wzruszony.
Wcale tak nie wyglądał, ale fakt faktem, że jego oczy świeciły w ciemności pokoju, być może radością ze spotkania. Może przyszedł zapytać, co z jego wężem? Otóż ma się dobrze, miło że pytasz, wczoraj dostał dorodną tłustą mysz i pewnie do teraz oblizuje się swoim języczkiem. Mój chłopak się go boi ale i tak wiem, że go kocha, jak ja. Drgnął, gdy Taemin wyprostował się bardziej, nie odrywając od niego wzroku i trzymając dłoń na głowie wilka. Minho, bo to z pewnością był Minho, liznął go szybko i zapewne czule jęzorem. Taemin niespodziewanie wskazał łagodnym gestem na Kibuma, żeby ten usiadł. Już miał zapytać, gdzie niby ma to zrobić, ale wtedy zauważył poduszkę.
Taemin zaczął opowiadać, siedząc w tym mroku. Przez te lata, gdy byli przywiązani do Seula, w ten czy inny sposób, świat się zmienił. Przynajmniej z ich punktu widzenia. Słuchając tego Kibum nie czuł się, jakby miał przed sobą leśnych dziadków, którzy narzekają na zdegradowaną młodzież- sposób, w jaki Taemin z lekkim żalem mówił o tych zmianach wywoływał w nim pewien szacunek i smutek. Siedział po prostu, z lekko uchylonymi ustami, nie myśląc o swoich Mediolanach, Paryżach i innych zakupowych stolicach, bo z ust jego niezwykłego znajomego mógł usłyszeć o innym typie magii niż tej pochodzącej z tkanin i metek. Mówił o górach.
-Dlatego wróciliście…? Bo nie ma już dla was miejsca?
-Nie bądź niepoważny- wykpił od razu Taemin, kręcąc głową- Chcieliśmy wrócić, zanim będziesz stary, swoje biedne włosy zafarbujesz stale na różowo.
Kibum znowu osłupiał na chwilę, ale zaraz przełknął ślinę- czy Taemin potrafił w ogóle przepowiadać przyszłość, czy może tak łatwo było zgadnąć, jak skończy Kim Kibum? Stawiał jednak na to drugie, bo czysto logicznie uważał, że nikt nie powinien mieć wglądu w przyszłość, nawet takie diabły. Prawda...? Z resztą, to co usłyszał, nie było najgorsze- przynajmniej wiadomo, że będzie miał pieniądze na tą różową farbę.
-To nie jedyny powód, prawda? – zapytał ostrożnie, myśląc o Jonghyunie- Mogę wiedzieć?
-Tak, chodzi o Jonghyuna- powiedział z lekkim uśmiechem Taemin.
To nie był dobry uśmiech....nie, źle powiedziane. Nie był dobry dla Kibuma, ale trudno oceniać, czy kryło się za nim coś gorszego, niż nieśmiało podejrzewał.
Kiwnął jednak bezmyślnie głową- przecież chciał, żeby jego przyjaciel był szczęśliwy. Może i miał jakąś dziewczynę, nawet raz narzeczoną ale tak naprawdę nigdy nie widział go szczęśliwego w pełni, jak kiedyś bywało. Wiedział, że jego życie musi być puste i jednocześnie było mu też przykro, że sam nie umie zapełnić luki związanej z odejściem Taemina. Poza tymi trywialnymi rzeczami mężczyzna miał też swoje śpiewanie, w barach i tak dalej, czarował ludzi swoim głosem, ale coś nie pozwalało cieszyć się z tego, jak powinien Niech teraz…..Taemin jakoś to zrekompensuje. Nie miał pojęcia, jak, ale bał się też szukać odpowiedzi w ciemnych oczach osoby przed nim- nie wiedział, co może tam znaleźć.
Nagle Key przypomniał sobie o czymś niezwiązanym z Jonghyunem, ale z czymś, co najpewniej nadal spało w jego sypialni.
-Właściwie…dziękuję ci za prezent….- powiedział cicho- Myślałem jednak, że to będzie znowu jakiś goły przystojniak…
-Nauczyłeś mnie, że ludzie zawsze odrzucą to, czego podświadomie najbardziej pragną. Ale tylko podświadomie..i to jest problem- odpowiedział kąśliwie Taemin, uśmiechając się w charakterystyczny sposób- Teraz chciałem dać ci coś więcej, niż twoja perwersyjna, podskórna fantazja...
-Dobra, wystarczy. Wiem, że on nie jest ze mną dla mnie, ale..
-Jest- Taemin zamachał palcem w geście zaprzeczenia - Był tobą zainteresowany od kiedy cię zobaczył. Ja nigdy nie ingeruję w miłość, jedynie jej pomogłem.
Key aż zarumienił się lekko, patrząc w ciemnie oczy Taemina. Może już się nie bał, ale nadal czuł się skonfundowany natłokiem informacji i wątpliwościami. Zdusił w sobie pełną nadziei myśl ‘to naprawdę jest miłość? Serio serio?’ i uśmiechnął się tylko. Zaraz jednak uśmiech zgasł, ponieważ było jedno pytanie, na które odpowiedź musiał jednak otrzymać, żeby być spokojnym do ich następnego spotkania, kiedy będzie zafarbowany na różowo i stary.
-Dlaczego to wszystko robisz?
-Bo mogę- odpowiedział Taemin krótko i zwyczajnie- I już ci mówiłem, że jesteś wyjątkowy.
Czy Minho uśmiechnął się tym swoim wilczym pyskiem? Kto wie.
Jakiś czas później Kibum wracał ośnieżoną ulicą w trampkach i uśmiechał się lekko sam do siebie. Jonghyun znajdzie swoje ukojenie, będzie szczęśliwy i razem będą znowu dwójką najlepszych przyjaciół…Choć w ten grudniowy poranek Kibum nie miał pojęcia, że już nigdy nie zobaczy swojego ukochanego hyunga…skąd mógł to wiedzieć? Kibum nie spieszył się wcale, mimo, że pewnie Onew umierał ze strachu, gdzie on się w ogóle podział. Key to nie obchodziło, bo przecież jasnym było, że nic mu się nie stanie.
Był przecież wyjątkowy.
.
Aż mi się płakać chce myśląc, że to już koniec.. :x
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny, jak zwykle ~
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale coś mi podpowiada, że Jonghyun popełnił samobójstwo [?]
Nieważne. Całe opowiadanie było po prostu magiczne. Mam nadzieję, że niedługo zaczniesz pisać coś nowego ~
Pozdrawiam ;)
Samobójstwo chyba nie, ale tak też można to widzieć..:] Śmierć niewątpliwie ma z tym wiele wspólnego. Tak, niedługo, ale na razie jednak odpoczynek....dziękuję ci także, że tutaj trwałaś przy tym ff^^
UsuńBezzz.... nie potrafię powstrzymać łez.. Jonghyun umarł, a Kibum będzie stary i różowy.
OdpowiedzUsuńAle co to było? Rekompensata za to że Jonghyun dał szczęście Taeminowi? Że w pewnym stopniu zapełnił pustkę gdy Minho nie było? Dlatego go zabił?
Wybacz, ale nie rozumiem i nie chce rozumieć bo będę jeszcze bardziej płakać.
Cieszę się że 2min spotkali się z Kibumem, bo to był miły wątek. I cieszy mnie że Key jest z Onew, to było słodkie tak samo jak miłość węża.
Muszę ci się przyznać, że jak przeczytałam iż jest nowy ostatni rozdział zaczęłam niepohamowanie szlochać. Bałam się dzisiejszego dnia i nie chciałam by nastąpił... Mam nadzieję że szybko uzbierasz siły na nowe opowiadanie.
Hwaiting~ Będę tęsknić za tym wyczekiwaniem rozdziałów.
Twoja Kasumi Kuno która nie umie powstrzymać tych łez... Saranghaeyo ♥
Zabił...przyznam szczerze, że masz nieco inną...bardziej okrutną interpretację, ale to dobrze. Na pewno śmierć jest w to zamieszana,może to po prostu był koniec czasu Jonghyuna, a Taemin uznał, że powinien zaopiekować się nim wcześniej. A może i nawet skrócił jego cierpienia...? Niemniej chyba taka była najlepsza droga w jego mniemaniu... Hmm, tak, zawsze miałam jakaś taką sympatię do onkey <3
UsuńDziękuje ci bardzo za to że zawsze tu byłaś i niejednokrotnie poprawiałaś mi humor T^T Jesteś cudowna, naprawdę...
Więc... on mu pomógł? Yhymmm, to rzuca inne światło na tą sprawę.
UsuńI to Ty jesteś cudowna! Wytrzymujesz z moimi dziwnymi komentarzami i nawet odpisujesz, ja na twoim miejscu bym te moje komentarze zignorowała.
Twoje opowiadania wnoszą wiele do mojego wyimaginowanego świata i czytając je czuję szczęście. Nie licząc wątków przy których płacze choć i tak są dobre.
Póki co odpoczywaj i myśl nad czymś nowym, bo umrę jak nie będę czytać~ ♥
"nawet odpisujesz, ja na twoim miejscu bym te moje komentarze zignorowała." - nie pleć bzdur! UHHH. Nawet nie mogę tego skomentować, naprawdę...byłaś jedną z tych wyjątkowych, które wymieniłam na początku w moich podziękach w notce :] nie wiem, czy zaglądałaś XD
UsuńZaglądałam i takie OMAMO ♥_♥
UsuńMi ciężko komentować rozdziały... zbyt cudowne i czasem brak słów~
-,,Kibum zamyślił się chwilę, dając sobie chwilę na udawanie, że tak naprawdę nie wie, co go do tego tchnęło" - chyba powinno być inaczej, żeby pozbyć się powtórzenia - dając sobie czas
OdpowiedzUsuń-,,Mimo wszystko jednak zignorował to wszystko i zrzucił na karb tego, że Lee Jinki był po prostu dziwakiem." - prawdopodobnie miało być - rzucił na karb to
-,,Z dniem, kiedy zabrał go wózka, Jonghyun przestał należeć do tego świata i zostawienie go tu było…okrutne." - zjadłaś literkę - zabrał go z wózka
Już wiem, że na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie tego dobrze pojąć. Muszę kiedyś powrócić do tego rozdziału (a może całego opowiadania?) i dobrze je zrozumieć.
Jakoś tak odnoszę wrażenie, że zachowanie Tae było troszeczkę... pochopne? Nie musiał zaprowadzać Jjonga nad przepaść... a może musiał? Sama nie wiem...
Normalnie oczy mi się szklą i robi mi się tak strasznie smutno, że to już koniec. Tak trudno w to uwierzyć, tak trudno się z tym pogodzić. Siedzę i ubolewam.
Nie mogę się doczekać kolejnych twoich arcydzieł. Będę ich wyczekiwała z niecierpliwością, a ,,Czarno-białe węże" to już chyba na zawsze zostaną ze mną, a jeśli nie na bardzo długo, to przynajmniej na baaaardzo długo. Dziękuję ci za to z całego serca.
Każdy koniec zapowiada początek czegoś nowego. Coraz to nowsze twoje opowiadania są lepsze i lepsze. Zastanawiam się - co stworzysz następne? Da się napisać coś lepszego? Obstawiam, że miło mnie zaskoczysz. Będę czekała.
Pozdrawiam ;3
Myślę, że miał swoje powody i ja rozumiem, dlaczego to zrobił...pochopne i kapryśne było wzięcie Jonghyuna jako zabawki, ale samo to, że go zostawił..hmm...Jak tak mylę nad twoimi słowami o nowym początku to robi mi się nieco lepiej, fakt, zawsze jest coś nowego...ale i tak mi niesamowicie przykro. Coś mi się w środku ściska.
UsuńDziękuję ci za te miłe słowa i...mam nadzieję, że nie rozczaruję cię tym pomysłem, jaki siedzi mi następny w głowie. Cóż, w porównaniu z wężami jest dość zwyczajny....ale nieważne.
Dziękuję.
W sumie, to masz rację. Z resztą... nikt nie zna i nie rozumie swojego opowiadania lepiej od autorki ;)
UsuńZwyczajne? Hmmm.. Liczy się wykonanie, a sądząc po tym, jak piszesz... Będzie co czytać :D
Pozdrawiam ;3
Hej...
OdpowiedzUsuńWybacz mi, że przez dłuższy czas mnie nie było. Nie miała czasu na pisanie opowiadań, a co dopiero czytanie innych, ale teraz znów jestem, więc chcę cie poinformować, że zaczynam czytać to opowiadanie od nowa.
Byłam tam chyba na 4 czy 5 części, ale na pewno już zapomniałam co tam było. Życz mi szczęścia.
~Hira!
Życzę ci wiele szczęścia i mam nadzieję, że ci się spodoba...a faktycznie, pamiętam twój nick :) Cieszę się, że wróciłaś.
UsuńAż ryczę :(
OdpowiedzUsuńSzkoda że to koniec .
Pierwszy raz nie ma zastrzeżeń odnośnie zakończenia ( nawet pomimo faktu że święcie byłam przekontana że zakończysz tę historię JongKey a nie paringiem Onew i Key ale to nie.zmienia faktu że zakończenie jest idealne ) . W sumie fajnie że nie jest to tasiemiec który nie ma końca ale . . . ale to nie zmienia to faktu że jest mi strasznie przykro że to koniec .
Chce ci podziękować że to pisałaś .
Życzę szczęścia.w pisaniu kolejnych opowiadań .
Szczęścia .
~Naomi~
Rany, głupi net, raz jest, raz go nie ma :C
OdpowiedzUsuńAlbo i nie, jest cudowny, bo mogłam to przeczytać! I w końcu mam chwilę na skomentowanie.
Pierwsza myśl: Mwo?! Już koniec? :CC Jak to, aaaaaa, to było... niesamowite!
Cieszę się, że Kibum ułożył sobie życie, genialny projektant ^^ (PS stary i różowy? haha <3) i że spotkał Onew, lubię bardzo ten pairing. Cudowne, że dostał to wszystko od Taemina. I jego spotkanie z nim... piękne. To, że powrócił, żeby porozmawiać.
Ale Jong?! Ż-że co? Odgoń od siebie te myśli D: Jako, że końcówka nie jest w pełni narzucona, pozwolę sobie na własną interpretację. NIE umarł. Mogłoby być tak, że spotkał Taemina i postanowił odejść gdzieś w nieznane? Prawda? :c Albo, kto wie, Min zabrał go ze sobą koniec końców? Kto wie... o rany.
Możesz być dumna z tego utworu. Dopracowana fabuła, z aurą tajemniczości, przyciągająca i ciekawiąca czytelnika. Przyjemnie, intrygująco napisane, z rozwijaniem odpowiednio wątków, odkrywaniem kolejnych rąbków tajemnic...
Dziękuję ci za to opowiadanie. Dałaś mi trochę do myślenia, bo mimo, że sama trochę piszę, to jednak gdy wymyślę coś sama, bardzo szybko tracę zapał i chęci. Kiedy następnym razem coś wpadnie mi do głowy, przysiądę do pisania, i pomyślę sobie o tobie - bo dałaś radę wyprodukować z głowy coś tak wspaniałego i nie poddałaś się <3
Życzę szybkiej regeneracji weny i pomysłów ^^ Hwaiting!
O mamo. O jeju. Mimo, że jestem na feryjnym wyjeździe i praktycznie nie wchodzę na neta z oczywistych względów, to jednak sprawdziłam pocztę, zobaczyłam co napisałaś i teraz oto korzystam z faktu, że moja przyjaciółka śpi. By ci odpowiedzieć, bo...uh.
UsuńOnkey wywołuje we mnie podobne uczucia co gify z jakimiś królikami i kotami^^ Hmm, wiesz, nie trzeba od razu zakładać tej śmierci! W sumie ja tam się cieszę jednak, że napisałam niejednoznaczne zakończenie i sama widzę to w słodko- gorzki sposób. Czasem myślę, że mogłabym napisać drabble dotyczące co stało się potem, ale ...sama nie wiem. Może lepiej jest to tak zakończyć.
Teraz do ostatnich akapitów twojej opinii...dopracowana fabuła- a zaskakujące jest, że zaczynając miałam jedną koncepcję- Taemin, wąż, zdziwiony Kibum. I nic więcej! Więc cieszę się, że moja tworzona z biegiem drogi fabuła wyszła w taki, a nie inny sposób. No regrets. I chyba najbardziej cieszę się, że mogłam komuś pomóc....wiesz, ja sama kiedyś nazywałam się 'specjalistką od one-shotów'. Czyli nic dłuższego, takie tam...a teraz? Mam nadzieję, że moje opowiadanie podbuduje i zachęci cię wystarczająco, gdyż sama nie umiem zachęcać...:D święta nie jestem!
Liczę na ciebie! I dziękuję z całego serca.
mruu, teraz oprócz mnie i Kibum dobrze wie jak Taemin umie inspirować ;3
OdpowiedzUsuńtak się teraz zastanawiam czy to możliwe żeby stać się hmm tym czymś co Taemin? i czy Jonghyun się tym stał? xd" tylko nie odpowiadaj, nie chce wiedzieć, niech zostanie takie niedopowiedziane : 3
w tym opowiadaniu było tak mało 2mina : o Bezzz to była odmiana, nie mówię, że zła po prostu inaczej~ no i oczywiście czekam na następne opowiadanie ^^
Haha, tak on umie wyjątkowo i jestem tego przykładem^^ Cóż, ja ci odpowiadać nie będę, możesz co najwyżej zajrzeć do linku na początku notki, tam to wszystko jest.
UsuńMało 2mina...owszem,bardziej skupiłam się na fabule i relacjach pobocznych, gdyż...ile można czystego romansu? Jednak i tak musiałam pokazać ich wieczną miłość :DD Cieszę się, że zauważyłaś tą odmianę, próbowanie jest dobre.
Yeah! Przeczytałam wszystko od deski do deski tak, jak mówiłam :D Widzisz? Spełniłam obietnice. Czytałam od ósmej rano bez przerwy, a zobacz o której godzinie dodaje komentarz ^^ Teraz czas na refleksje...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest naprawę "Wow *o*". Nigdy nie czytałam "takiego"opowiadania! Rzygam tęczą! Nawet nie wiem jak opisać to co czuje! Taemin, jonghyun, key, Minho, a na koniec jeszcze Onew! Coś pięknego. Na początku myślałam, że bedzie coś między Minho, a Key, a potem między Key, a Jongiem. A tu niespodzianka...OnKey ^^
2min. Coś pięknego. Minho wilk i...i...i te sceny seksu.*o* Warto było siedzieć te 5 godzin i czytać. Boże...przesiedziałam nad tym 5 godzin. To ta gorączka (którą matka natura mnie obdarowała) tak na mnie działa.
Nie wiem co mam ci jeszcze napisać. Nie da się opisać emocji w komentarzu, ale wiedz, że wyszło ci super :D
~Hira
Ps. Boże! 5 godzin!
Ps2. Zapraszam do mnie na www.beststory.blog4u.pl jakbyś też chciała poczytać coś przez pięć godzin.
Część :D
Przepraszam za późną odpowiedź, ale ferie i sama rozumiesz :x
UsuńOj wybacz mi że nie umiem poskładać myśli, ale w tle leci głupi serial i trudno mi zebrać słowa, jeszcze na to, co napisałaś...ok, próbujemy.
Naprawdę widziałaś tu minkey :D? Prawdę mówiąc jestem zaskoczona, ale być może troszkę za mocno podkreśliłam entuzjastyczną reakcję Key na wygląd Minho...dobrze jednak, że niespodzianka z onkey była miła.
5 godzin?? Hoho. Jeszcze z gorączką^^I nie musisz nic więcej dodawać, wystarczy mi to. Naprawdę.
I na bloga wpadnę gdy wrócę od przyjaciółki :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo prawda ff skopiowałam już dawno, ale w końcu miałam czas na przeczytanie go. Jak zaczęłam, tak nie mogłam się oderwać, bo się po prostu wciągnęłam. Znowu pokazałaś mi inny świata, inne 2min, tak różne od tych wszystkich, które już czytałam. Gatunek fantastyki ci się udał i ponownie się zachwyciłam. Co prawda nieco za mało było tutaj momentów jak 2min są razem, ale widać tak miało być. A przecież pisanie z perspektywy Jonga, czy Key jest naprawdę zabawne i fajne. Taemin – tajemniczy, ale mający w sobie to coś. Niemal czułam jego aurę, wiedzę o czymś o czym nie wiedzą inni. Jego moc i tęsknotę, połączoną z miłością i oczekiwanie na spotkanie z Minho. Właśnie – Minho – charyzmatyczny, z pierwotnymi instynktami wilka, także tęskniący, ale cierpliwie czekający na kolejny krok kochanka, zamiast iść się z nim spotkać, bo przecież już od dawna wiedział, że on wrócił, jest gdzieś obok, niemal na wyciągnięcie ręki. Ogień i woda, przeciwieństwa, które się przyciągają i w pełni uzupełniają, żyjąc i dzieląc między sobą czucie, którego nie da się opisać słowami, przez wiele tysięcy lat i tak, aż do końca świata. Moment kiedy znowu się spotkali był bardziej magiczny, niż wszystkie opisy mocy Tae razem wzięte. Było uczucie, tęsknota, złość, ale i radość, pragnienie i w końcu odnaleziony spokój. I nic się poza tym nie liczyło. W końcu przejdźmy do Jonga – dziecko Tae, młodszy od niego, wychowywany przez niego i kochający bardziej, niż własnych rodziców. Można bez żalu powiedzieć, że Jong był dzieckiem Tae. Był jego częścią i stał się też przez to w pewien sposób wyjątkowy. Odszedł na końcu, ale cóż – tak miało być. Jednak myślę, że nawet po śmierci w końcu zaznał szczęście i był nadal blisko Tae, blisko swojego mentora. Key – prawdziwa Diva z wyjątkowymi zdolnościami, o których nawet sam nie wiedział. Medium… ktoś kogo energia była tak wrażliwa na te mocniejsze, inne energie, że bez problemów wyczuwał, że Tae to nie człowiek. Bał się tego, ale też w pewien sposób… hmm, potrzebował tego? Spotkania z Tae, znajomości. W końcu dzięki niemu odnalazł szczęście. Element z wężami strasznie mi się podobał, no bo węże są fajne i jakoś tak pasują do Tae. Tak się zaczytałam, że nawet nie patrzyłam na błędy. Biorąc pod uwagę, że czytałam na Tel, to i tak był nie mogła ich poprawić, ale kompletnie je zignorowałam, bo tak wciągnęła mnie fabuła. Jednak powiem ci, że było ich sporo. Powtórzenia, szyki przestawne, literówki, czasem zjedzony jakiś wyraz, a jeszcze w innym momencie zdanie kompletnie nie mające sensu, czy nie dające się zrozumieć. Tak jak dość spory fragment, który się powtórzył zaraz pod spodem. Jednak to wypiszę ci dokładnie nieco później, na spokojnie i w wolnej chwili. Podsumowując, nie zawiodłaś mnie bezzz. Jak zawsze wywołałaś we mnie niezłe wrażenie i coraz bardziej się cieszę, że należysz do mojej Wielkiej Trójcy w pisaniu ff ^^
OdpowiedzUsuńPs. Musiałam na nowo wstawić, bo mi zmutowała tamten wcześniej i wyrazy poprzestawiały.
O mamusiu....(zawsze tak piszę jak coś mnie zaskoczy)! Chyba wyłączył mi się mózg jak zobaczyłam tyle słów....ale przeczytałam i nie mogę znaleźć nic, co mogłabym powiedzieć. Naprawdę cieszę się, że udało mi się tak to wszystko przekazać i że znowu ci się spodobało...zarówno 2min jak i temat Jonghyuna...w sumie znowu wróciłam myślami do tego wszystkiego i tęsknię. A znikome ilości 2min były w pewnym sensie zamierzone, sama rozumiesz, chciałam skupić się na fabule i wątku rozstania^^ Kurczę, nie umiem wyartykułować nic sensowniejszego żeby ci odpowiedzieć, sam fakt, że na inne komentarze pod nowym już odpowiedziałam a tutaj czekam i czekam...
UsuńWiem, jest sporo błędów...i chyba w tym rozdziale 8 coś mi się nie tak wkleiło. Nie mam pojęcia czemu, ale dobra, potem to zmienię bo teraz nie chce mi się niiiiiic. to straszne.
Kiedy po raz pierwszy trafiłam na Twojego bloga, byłam zszokowana. Nigdy nie czytałam równie wciągających i cudownych opowiadań. Twoje dzieła mają naprawdę niesamowity klimat, przenoszą mnie do zupełnie innego świata.
OdpowiedzUsuńKiedy jest mi smutno i nawet czekolada i film nie pomagają - czytam te arcydzieła i zapominam o otaczającym mnie świecie.
Największy wpływ miało na mnie właśnie to opowiadanie - ,,Czarno-białe węże''. Przeżywałam wszystko razem z bohaterami i z napięciem oczekiwałam na nowy rozdział. Wylałam przy tym hektolitry łez, nie przespałam setek nocy.
Gdy je zakończyłaś - nie mogłam się otrząsnąć bardzo długi czas. Poczułam, jakby umarł mi ktoś z rodziny. Często budziłam się w nocy z płaczem, bo martwiłam się o bohaterów. O Kibuma, Jonghyuna, Minho i Taemina. Zastanawiałam się, jak to się wszystko potoczyło, zupełnie jakby to była prawdziwa historia.
Dopiero dzisiaj, po wielu, wielu dniach jestem w stanie napisać ten komentarz, mimo, że nadal odczuwam olbrzymi dyskomfort związany z tym, że zakończyłaś już tę historię.
Czytałam wiele książek i opowiadań, ale to opowiadanie jest dziełem mojego życia. Nigdy nie przeczytam lepszego opowiadania (no chyba, że napiszesz równie dobre ^^), które będzie miało na mnie taki wpływ.
Jestem oczarowana i zakochana. Jesteś królową. Tak jak K-popowe gwiazdy niszczą listę biasów, tak ty zniszczyłaś listę moich ulubionych autorów.
Bardzo cię podziwiam i szanuję. Kocham twoje wyjątkowe opowiadania. Mam jedno marzenie - dostać twój autograf ^^
Pozdrawiam, Lee Yuri (czyli wierna fanka, która jest ninja i praktycznie wcale się nie udziela)
PS. Twoje filmiki też są cudowne *.*
Nadal nie mogę uwierzyć w to, co przeczytałam... niemożliwe. Po prostu niemożliwe, bo to tyczyło się mnie. Mimo, że otrzymuję dużo cudownych opinii to jednak ty piszesz, że wywarło to na tobie aż takie wrażenie... Takie emocje, łzy..?
UsuńZaskoczyłaś mnie niezwykle pozytywnie, ale wciąż jest to szok...zawsze w autorze jest to przeświadczenie, że ktoś zazwyczaj czyta jego pracę i zapomina :x I to jeszcze CBW, do których ostatnio zastanawiałam się, gdzie umieścić je w mojej hierarchii.
sxdesdcfdf no nie mogę.
Cieszę się, że ninja przestał być ninja i odezwałaś się. Dziękuję ci bardzo bardzo bardzo bardzo za napisanie tego wszystkiego!
Aww, nie ma za co.
UsuńPo prostu... nie mogę zapomnieć. Nigdy nie zapomnę. To jest IDEAŁ, to opowiadanie jest IDEALNE. Zbyt piękne, żeby je zapomnieć.
Też się cieszę, że przestałam być ninja :3