sobota, 27 kwietnia 2013

Z Taeminem jest nas trzech: Szkielety



Szkielety 




Estoy torturado!- tylko tak Taemin skomentował ich morską umowę, wznosząc oczy do nieba z pełną żalu ekspresją. Minho w ramach moralnego zadośćuczynienia zobowiązał się do wzięcia łopaty i wybrania się do ogrodu, w którym zakopano trupa Jinkiego, na młodszy łaskawie przystał. Pierwsza próba okazała się nieudana, grób pusty, pot poszedł na marne. Taemin zaprowadził go na zachodnie obrzeżach miasta, gdzie wszystko zdawało się zieleńsze, asfalty miały jeszcze bardziej wyblakłą od słońca barwę, a życie płynęło nieco sennie. Prawdę mówiąc miejsce to przypominało północne Dongsoo, gdzie mieszkał tata jego chłopaka, ale tutaj było zdecydowanie zieleniej i prawie wszyscy tutejsi chodzili w szerokich kapeluszach niczym bohaterowie rolniczych rycin. Jakaś starsza pani spytała ich, czy nie kupiliby trochę warzyw z jej ogrodu, ale odmówili, niosąc już swoje pobrzękujące butelki z mlekiem. Nieśli też jeszcze jedną rzecz- łopatę. Taemin zdziwił się bardzo, widząc w rękach hyunga przedmiot owinięty żółtą wstążką, ale ten wyjaśnił mu szybko cały sens symboliczny prezentu i młodszy zakochał się w tej idei. Poszli kopać. Lee Jinkiemu ponad miesiąc wcześniej odłączono telefon i trudno było nawet stwierdzić, czy w ogóle to zauważył. Odpowiedział tylko na list wysłany mu przez przyjaciela, jak zwykle ładnie i wylewnie, ale kartka papieru nie mogła oddać rzeczywistego stanu. Człowiek z tłustymi włosami, ubrany jedynie w bawełniane majtki i popijający co kilka zdań także umiałby sklecić piękne frazy, jeśli miałby talent oczywiście.


Jinki miał. Mógłby zostać i poetą i pisarzem i lekarzem. Został 'ogrodnikiem', który częściej podlewa swoją biedną wątrobę niż ogródek, choć jakiś cudem udawało mu się wysupłać ze swoich dochodów życie na pewnym poziomie. Podobno pracował też jako nauczyciel w szkole podstawowej, ale Taemin nie umiał uwierzyć w taki cud, by ktokolwiek zatrudnił go na dłużej...Sprawia dobre wrażenie, ale prędzej czy później ktoś wyczuje ten zabójczy, kwaśny zapach. Albo zdziwi go przedłużająca się nieobecność. Szli zupełnie w ciemno, nie wiedząc, co zastaną- wrak człowieka, czy może scenę jak ze starej kreskówki- szczerzący się szkielet z butelką w kościstej dłoni. 


- Jeśli będzie pijany, po prostu przy nim posiedzimy i ja się pomodlę. 


- Pomodlisz się- powtórzył Minho, przenosząc łopatę z jednej ręki do drugiej.- Do kogo?



Taemin spojrzał na niego przeciągle, jakby oceniając. Jego hyung zaś nie bardzo pojmował, jak to się stało, że do tej pory o to nie zapytał. Możliwe, że temat ich rozmowy zawsze odchodził od wiary, choćby nie wiadomo, jak był jej blisko, dopiero tego dnia nastał ten odpowiedni moment. Wystarczająco dobry, by zapytać o rzecz w zasadzie fundamentalną. Przez głowę Minho przeszedł obrazek srebrnego krzyżyka na szyi Daisy, na której wspomnienie trochę za mocno uderzył łopatą w betonową płytę. Jego chłopak skrzywił się, ale odpowiedział w końcu. 



- Do szczęścia, do energii- tak brzmiała jego odpowiedź.- A ty, hyung? Będziesz mi towarzyszył, czy może pogadasz z kimś innym?



Odpowiedział, że może mu towarzyszyć. Nie miało to dla niego kompletnego znaczenia, skoro jego rodzice i tak różnili się między sobą wyznaniami, zaprowadzając w domu religijny nieład,  w rezultacie którego odrzucił wszystko. Temat wierzeń był rozległy, ciekawy do dyskusji i byłoby to temat rzeka, ale...Jinki. Zdawali się iść do miejsca pracy, skupieni tylko i wyłącznie na niej, a to była tylko przerwa na małą pogaduszkę. Odwiedzali Jinkiego także z potrzeby sprawdzenia, czy wszystko w porządku. Stwierdzenie samo w sobie było ironiczne, bo nic nie mogło być 'w porządku', gdy leżałeś twarzą w ziemi, ale przynajmniej mogło być 'stabilnie'. Poza tym, Minho sekretnie odnajdywał w odkopywaniu metaforycznego trupa pewną satysfakcję wobec Daisy. Jeśli zadała sobie taki trud, by ukryć go przed nim i zwrócić uwagę na kogoś innego, to on z przyjemnością miał zamiar odkopać truchło. Oczywiście grał przed nią w jej grę, udawał niezdecydowanego, czasem dawał znaki, że może jednak Lewy jest tym pierwotnym...tylko po to, by zobaczyć cień jakby trwogi na twarzy kobiety. Obrzydliwy, zły i nieprzyzwoity dla kobiety nazywającej siebie matką cień. Przedstawienie miało trwać.


- Dobra, musimy tam wejść tak czy siak...-  kilkanaście minut potem Taemin pociągał za dzwonek przy drzwiach. 



- Jasne, mógł coś sobie zrobić. 



Może też nie żyć. Tego jednak Minho nie zamierzał powiedzieć, choćby był tego pewien jak niczego innego w życiu. Oczy Taemina jasno mówiły, że nie przyjmuje takiej opcji do wiadomości. Młodszy pociągnął znowu. Sam domek był bardzo skromny, biały, ale brudny od ziemi, jakby wynurzył się z nie jakiś czas temu. Wszędzie rosły wysokie trawy, nieokiełznane krzaczki, a na drewnianym podeście leżały porozrzucane kalosze. Konewka stała smętnie niedaleko ścieżki na ogród, zardzewiała i brudna. Wszystko krzyczało, że chyba naprawdę właściciel 'poszedł w tan' może nawet kilka dni temu. Obraz rysunkowego szkieletu z butelką w szponach pasował tam idealnie. Coś załomotało w środku, Taemin odsunął się z zaskoczeniem, cofając się potknął o leżącego bezwładnie węża ogrodowego i wpadł na Minho. Ten ledwo go utrzymał, nie będąc przygotowanym, ale gdy drzwi się rozsunęły, młodszy trzymany był mocnym uchwytem za ramię. Łopata upadła hałaśliwie na ziemię. Zamiast kościotrupa, w progu stała kobieta z włosami w ciasnym koku, ubrana w różowy fartuszek.


- Co mi tak dzwonicie jak opętani?- spytała, biorąc się pod boki.


Wyjaśnili szybko, że przyszli odwiedzić Lee Jinkiego, jeśli to możliwe.


- Przechodzi przez magiel mojej córki i wyjdzie biały jak niedzielna koszula- zapowiedziała kobieta twardym tonem.- Chlanie się skończyło.Teraz zmykać mi stąd natychmiast.


Jinki nie wspomniał w liście, że jego była terapeutka nie zapomniała o nim zupełnie. Wyciągnęła go z domu, postanowiła leczyć- możliwe, że mężczyzna zwyczajnie wstydził przyznać się swojemu młodszemu przyjacielowi, że w jego życiu pojawiła się jakaś silna kobieta, która przetrzepała mu skórę. Taemin wyraził opinię, iż osobiście nigdy nie zaufałby mu do końca, bo Jinki zawsze będzie chciał wrócić do alkoholu. Miał mocną głowę, nie działał na niego jak na innych, a dodawał odwagi i błyskotliwości. Inną sprawą było, że uzależnił od siebie. Wrócili z niczym, zabierając łopatę i po drodze wypijając jedną butelkę mleka na pół. Czasem świat traci swoją hierarchię, jeśli można to tak określić. Chodzi o sytuacje, gdy tym, których zawsze stawia się na szarym końcu i zostawia się na stracenie, odmienia się los i przestają odstawać. Wtedy zaburza się obraz naszego świata, bo ten stały, niższy i odosobniony element życiowych wyrzutków zaczyna znikać, tak jak wieczna tragiczna figura genialnego, utalentowanego pijaka Jinkiego nagle zniknęła ze świadomości Taemina, bez słowa, tchórzliwie nie wspominana w liście przemiana zaszła bez jego wiedzy. Twojemu przyjacielowi życie uśmiechnęło się pełną gębą, tylko czy doceni ten uśmiech?



- Naprawdę został nauczycielem w podstawówce- poinformował go dwa dni potem chłopak, czytając list.- Myślałem, że to bujda, bo wiesz...nauczyciel śmierdzi jak beka z rumem...kto by go wziął na dłużej? 


- Czego uczy? - spytał Minho, próbując też coś przeczytać. 


Leżeli w cieniu wielkiego drzewa w ogrodzie Minho, schronieni przed słońcem. Po dwóch nieprzyjemnych i wietrznych tygodniach wróciło ciepłe lato, pieszcząc ich twarze promieniami. Ogród państwa Choi zdawał się być bezpieczniejszym miejscem od kiedy ojciec przestał kręcić się po domu niczym węszący, kulawy pies-tropiciel, a na pewno było to przytulniejsze miejsce od apartamentu, gdzie obecność Daisy emanowała z każdej ściany i plakatu. Taemin wczytał się w list i poinformował go, że 'wymaglowany' Jinki uczy przyrody dzieciaki w szkole podstawowej. Z listu wynikało, że powoli staje na nogi i spanie pod stołem czy śpiewanie na cały głos hitów Beatlesów należy do przeszłości. Romansu z panią od uzależnień nie było, wniosek był wysunięty przez nich zbyt szybko i zbyt entuzjastycznie, zresztą kobieta była przeraźliwie chuda i taka straszna trochę, jak miał stwierdzić Jinki w pierwszej rozmowie w cztery oczy od czasu długiej rozłąki przyjaciół. Minho niezwykle cieszył się, że udało im się 'odkopać przyjaciela', nawet, jeśli nie mieli żadnego wkładu w jego trzeźwienie. Nie chodziło o to, tylko o sam fakt dodania go z powrotem do życia braci, wcześniej usuniętego przez matkę. Cokolwiek by nie powiedzieć o sile buntu Lewego, wciąż nie mógł poradzić nic na upartość Jinkiego, który nie chciał 'niszczyć mu życia' i zgadzał się z zakazem matki, samemu blokując dostęp do siebie przed swoimi młodszymi przyjaciółmi. Teraz jednak, jako trzeźwy nauczyciel...nie miał nic przeciw. Minho nie spotkał go jednak w cztery oczy, a sama myśl o konfrontacji i wywoływała w nim dziwne uczucie, bo z jednej strony wiedział o nim wszystko, słyszał historie o tym, jak leżał w samych majtkach w ogrodzie, a z drugiej strony wiedział o jego mądrym obliczu, przenikliwym spojrzeniu ...i jak miałby spojrzeć w oczy Jinkiego Filozofa, zapominając o Jinkim Moczymordzie?


Zresztą, miał inne sprawy na głowie. Daisy. Cóż by ona jednak zrobiła, gdyby dowiedziała się o odnowionej przyjaźni z tym pijakiem? Dostałaby apopleksji, tak powiedział Lewy, naśladując ładne słowo z głupiej książki brata. Minho zgodził się z nim bez chwili zastanowienia.




W bardzo upalny dzień wybrali się w miejsce niedaleko wiaduktu, gdzie przy rzece jakiś wytrwały starszy mężczyzna próbował łowić ryby. Rzeka przecinała miasto na pół, oddzielając ich miejsca zamieszkania i jednocześnie będąc miejscem spotkań. Most dla pojazdów był żelazny i stary, ale lubili na nim stać i wpatrywać się w mętną wodę. Tego dnia jednak postali nie dłużej niż piętnaście minut, zmęczeni upałem i mający dość przejeżdżających ciężarówek. W tamtym tygodniu odbywał się festyn, więc różnego rodzaju transportowe kolosy wciąż i wciąż wzniecały kurz. Minęli rybaka, skręcili w lasek i szli w miejsce, które Minho doskonale znał ze swoich dziecięcych zabaw. Właściwie nawet jako dorosły nie znał właściwego określenia obiektu- kiedyś nazywał to po prostu szkieletem. Prawdopodobnie była to porzucona budowa, o której nie pamiętali już nawet jej właściciele. Rzeczywiście przypominało to szkielet składający się z solidnie wyglądających metalowych szyn układających się w sześcian z kilkoma poziomami. Czy wyglądało to bezpiecznie czy niebezpiecznie, tego stwierdzić nie można, gdyż, jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Twoja mama dostałaby zawału na widok małego ciebie wdrapującego się na szczyt, zaś twój starszy kuzyn zagwizdałby z zachwytu.


- Tylko nie wchodzimy na najwyższe, nie będzie czego zbierać. 


- Dobrze, tatuśku- zaśmiał się młodszy, dmuchając na swoją ciemną grzywkę prostych włosów.
- Ale podobało ci się to, co? Tatuśku. Może powinienem tak do ciebie mówić? Podnieca cię to?


- Chyba dostajesz udaru od tego słońca...


Potem Lewy wdrapał się na pierwszy szczebel zwinnie jak wiewiórka. Minho z lekkim uśmiechem podążył za nim, z łatwością wspinając się jeszcze wyżej, pozwalając całemu swojemu dziewiętnastoletniemu jestestwu poczuć się jak dzieciak z poobijanymi kolanami. Młodszy stał już na wysokości pierwszego piętra szkieletu, wyraźnie odbijający się ze swoją białą koszulką z logiem Coca-Coli na tle ciemnych drzew i metalu.


Balansował rękami jak artysta w cyrku, idąc dalej wzdłuż szczebla.


- Myślisz, że mógłbym się przestraszyć Kapitana, gdyby wrócił?


Ciekawe pytanie.


- Możliwe, że trochę tak- starszy obserwował go uważnie, podążając równoległym szlakiem, jednak w pewnej odległości.


Nie miał pojęcia, skąd takie pytanie, ale może dla Lewego było ważne. Może czasem myślał, że ten Kapitan byłby dla niego interesującą partią, może byłby ostrzejszy niż ten spokojny, kochany Minho, który jest idealny dla Prawego. Uważał takie myśli za śmieszne, ale czasem poważniej zastanawiał się, czy aby nie wydaje się zbyt zrównoważony dla tej żywej bomby, jaką był Lewy. Może był z nim, bo po prostu tak się ułożyło albo uległ sugestii?
Troszkę nieprzyjemna myśl. Troszkę.


- Co mógłby mi zrobić? -spytał Tae, nieświadomy, jakie rozważania wywołał w swoim towarzyszu.- Zgwałcić?


- Brzmisz, jakbyś co najmniej rozważał, że mogłoby ci się to podobać- zauważył Minho, zatrzymując się w połowie jednego ze szczebli szkieletu.- Ale muszę cię rozczarować.


Tae spytał, dlaczegóż to, a Minho z niejaką przyjemnością zapewnił go, że Kapitan był heteroseksualny i raczej nie posunąłby się do czegoś takiego. Jeśli już, mógłby na przykład złapać go za włosy i przytrzasnąć głowę ramą od okna. Na to młodszy przystanął, obracając głowę i wpatrując się przez niego chwilę z rozszerzonymi oczami. Poczuł coś w rodzaju triumfu, że przynajmniej raz go zaskoczył, sprawił, że zaniemówił przez jakąś 'niesamowitą historię'. Zazwyczaj to Prawy sypał takimi, dotyczącymi Lewego, jak z rękawa. Chłopak dopytał się, komu zrobił to Kapitan, a potem stwierdził, że chyba jednak nie chciałby jego powrotu.

Minho czytał książkę, w której mężczyzna po piętnastu latach bez siostry bliźniaczki nagle usłyszał ją w głowie. Malował właśnie półkę, gdy znajomy, prawie zapomniany głos w jego głowie powiedział mu, że oliwkowy w żadnym razie nie pasuje do żółtego. Fikcja literacka czy nie, nigdy nie chciałby, by taki powrót przydarzył się jemu. Na samą myśl o ponownym usłyszeniu głosu Kapitana lub obudzeniu się z uczuciem, że jeszcze niedawno ciało nie należało do niego, na samą taką myśl oblewał go zimny pot. Poza tym, co jego brat mógłby zrobić Taeminowi, gdyby go wtedy spotkał? Zabawne, Minho nie pomyślał w pierwszej kolejności o mamie, która jako sprawczyni śmierci Kapitana, mogłaby zostać jego ofiarą. Mógł wziąć jej głowę i uderzyć ramą okna, z każdym uderzeniem powtarzając, że jest obrzydliwą dzieciobójczynią. Nie, Minho wcale o tym nie pomyślał, bo jego priorytetem był w tamtej chwili...i już zawsze, Taemin.


- W sumie taki powrót byłby cholernie straszny, jak z horroru. Dawno już nie masz braciszka, a on wraca jak jakiś zombie.


- No nie gadaj, Sherlocku...- parsknął Minho.


- Przyznaję ci rację, doceń to. Ja się niczego nie boję.


Powiedział to takim pewnym siebie tonem, że Minho prawie uwierzył. Miał ochotę złapać jego twarz mocno i pocałować brutalnie, odprawić swego rodzaju pokaz dominacji. Niestety, chłopak postanowił wspiąć się wyżej po konstrukcji, najwyraźniej chcąc pokazać, że faktycznie 'niczego się nie boi', a zwłaszcza starych, metalowych konstrukcji. Starszy bez namysłu złapał się wyższego szczebla i wdrapał się na niego bez problemu, podążając za młodszym, w razie, gdyby musiał mu pomóc. Może, jeśli byłby Supermanem, może wtedy mógłby mu pomóc w razie wypadku, bo dzieliły ich mniej więcej trzy metry. Nie martwił się jednak o to, ufając, że nic się nie stanie. Jego chłopak stanął i spojrzał w niebo, które zaczynało się wyłaniać zza drzew. Szkielet stał w cieniu wielkich jesionów, ale nie były tak wysokie jak jego najwyższe szczeble, do których się zbliżali. Tutaj było na powrót gorąco. 


- Powiem ci szczerze, że nie chciałbym robić tego z nim. Chciałem zobaczyć twoją reakcję. Nadal utrzymuję, że pozwoliłbym na to tylko tobie...


- Och- podsumował to wszystko starszy, jednym susem przeskakując bliżej, na ten sam szczebel.


- Tak, och. Mam nadzieję, że wyślesz mnie na księżyc- wskazał gdzieś w niebo, stojąc nieco za mało rozważnie jak na te prawie sześć metrów od ziemi, na jakich się znaleźli.- Mam bardzo wysokie wymagania jak na prawiczka, wiesz?


- Dobrze dobrze, jeszcze zobaczymy- zaśmiał się Minho, kręcąc głową. - Na pewno się zdziwisz.


- Obym!


Minho zapytał, jaka będzie kara za rozczarowanie, na co młodszy jedynie zacytował Królową z pewnej opowieści: skrócić o głowę! Znaleźli się na tym samym szczeblu, chłopak zbliżył się do niego, obejmując go w pasie obiema rękami i całując mocno. Pocałunki z Lewym wciąż były mocne, gwałtowne, ale mimo wszystko pełne skrywanej czułości. Zupełnie jak pies biegnący na spotkanie dawno niewidzianego pana, skacze chaotycznie i sieje zniszczenie, ale pod tym wszystkim kryje się nieopisana radość. Całowali się tak w ten upalny dzień, wdychając powietrze przez nosy i uśmiechając się tak, że aż bolały ich policzki. Tyle metrów nad ziemią, zupełnie, jakby jechali windą do nieba i nie liczyła się Daisy, nie liczyło się morze, bo ta chwila też była dobra. Potem się rozłączyli, młodszy wdrapał się jeszcze wyżej, trochę ospale, w jakiś mechaniczny sposób. Ukucnął, patrząc w dól i zasłaniając w ten sposób gęstymi włosami swoją dziwnie suchą twarz. Minho zachęcił go do zejścia niżej i dosłownie sekundę przed zdarzeniem pomyślał, że to dziwne, bo Taemin zawsze dużo się pocił. Był gorący dzień...coś było nie tak.



Lee Taemin parsknął głupim śmiechem, zanim skoczył na ziemię z wysokości prawie dziewięciu metrów


.

.

.


Minho nie zapamiętał tego w przejrzysty sposób, bardziej jako źle nagrany film. Pamiętał swoje zaskoczone sapnięcie, szarpnięcie, głuchy odgłos metalu, białą koszulkę, ten nienaturalny śmiech. Stał jak sparaliżowany, samemu prawie zsuwając się ze swojego szczebla. Czuł się jak w psychodelicznym przedstawieniu, w jakim musiał brać udział- brakowało tylko pretensjonalnej, głośnej muzyki i przesadnie stylizowanego głosu narratora. Główny bohater leżał bokiem na dole, z głową wspartą o ramię, nogą pod dziwacznym kątem. Uśmiechał się, jakby nadal był w zbyt wielkim szoku, by zrozumieć, co się właściwie stało. Skoczył, nie 'spadł'. Jakby zarżał kpiąco na prośbę o zejście na niższy szczebel i zrobił to z przekory. Przedstawienie trwało w najlepsze, pretensjonalna muzyka nie cichła.


Tymczasem on tam leżał, z bielą bluzki odznaczającą się na trawie. Szczęśliwie nie było słychać żadnego głuchego uderzenia czaszki o metal. Minho zaczął schodzić na dół, czując się ociężały i zesztywniały, jakby dopiero co obudził się ze śpiączki. Też prawie zeskoczył, panika zatruwała jego żyły, ale coś zaczęło pompować z jego mózgu uspokajające fale. Zupełnie jak szum morza. Nie spytał, dlaczego to zrobił, patrzył tylko w wciąż otwarte, błyszczące jakby gorączką oczy i ostrożnie dotknął jego głowy, jakby spodziewając się usłyszeć trzask. Czoło było zupełnie suche i gorące. Działy się jednak o wiele gorsze rzeczy- przez głowę przeszło mu tak wiele możliwości, tak wiele rzeczy, które mógł wtedy schrzanić, jeśli tylko kręgi zostały naruszone. Czas na zastanawianie nie został mu dany, trzeba było działać, zwłaszcza, że Taemin przekręcił się lekko w bok, jakby chcąc pokazać, że nic z tych rzeczy, jeśli coś sobie złamałem, to tylko nogi. Nadal miał ten dziwaczny wyraz twarzy, jakby ze szczyptą zadowolenia, wariackiego zadowolenia. Minho oblał zimny pot na te widok. Chłopak podniósł się ospale, a starszy bez słowa kazał mu objąć się za szyję i wziął go na plecy.


- Trochę boli- młodszy powiedział tylko to, gdy byli już blisko drogi.



Dostał udaru słonecznego, nie czuł nudności, zawrotów głowy? Nie, a przynajmniej nic takiego nie powiedział, był tylko...suchy. Dopiero po namyśle Minho skojarzył też jego lekko szkliste oczy, może cieplejszą skórę, ale absolutnie nie wysunął wtedy żadnych wniosków. Chłopak nie był czerwony, nie mamrotał, mówił całkiem składnie. Miał ogromne szczęście, że wylądował w ten sposób i trawa musiała być miękka...chyba rozumie pan, czym mogło się to skończyć. Wózkiem lub śmiercią. Minho sam nie mógł uwierzyć w to, co wydarzyło się niespełna godzinę wcześniej. Stał oparty o ścianę, tępo wpatrując się w głąb korytarza i czując, że trochę kręci mu się w głowie. Lekarz zbadał go, by wykluczyć udar, a on przez cały czas widział tylko, jak jego młodszy chłopak kuca na szczeblu szkieletu, śmieje się nienaturalnie i zeskakuje. Zrobił to przez wpływ promieni czy może miał inny powód? Jaki jednak...przecież nawet nie zrobił sobie krzywdy, bo ewentualnie złamana noga to żadna krzywda w porównaniu z tym co mógł sobie zrobić. Złamać kręgosłup, zginąć. Gdyby 'nie miał szczęścia'. Minho nawet nie bał się, że Daisy oskarży go o nieupilnowanie jej złotego chłopca, o niefrasobliwość, o idiotyzm, o to, ze dziewiętnaście lat ma chyba tylko na papierku, skoro robi coś takiego, skoro zabiera go w takie miejsca...

Nie zjawiła się jednak, bo chłopak zapytany o imię i nazwisko rodziców, powiedział, że jego mama nie żyje i przyjechać może tylko tata. Minho zgodził się z tą wersją, stojąc w progu i nie widząc nic, bo jego chłopaka zasłaniał mu parawan. Wiedział tylko, że faktycznie złamał nogę. Kiedy lekarze zostawili go samego, by zawiadomić ojca, zająć się nogą i ochłodzeniem organizmu, najmłodszemu Choi nagle zachciało się śmiać. Histerycznie. Przecież właśnie wystawili się jak naiwne sarenki na pożarcie smoka, teraz Daisy może ich zjeść w całości. Dość mam tego wszystkiego, Lewy na pewno skoczył, żeby dokuczyć mnie i swojemu bratu! Teraz albo odejdzie albo odejdą obaj, dla ich świętego spokoju! Jezu Chryste, chroń ich dusze! Przecież tak powinna teraz zrobić! Cokolwiek sprawiło, że promienie skupiły się na biednej głowie Taemina, to coś chciało zamącić w ich życiu i chyba się udało.


- Z czego się cieszysz?- spytał potem Minho, siedząc na białym stołku przy łóżku Tae.


- Z bardzo wielu powodów- odpowiedział, podnosząc niewysoko poharataną przez gąszcze rękę i wystawiając jeden palec.- Po pierwsze, mogłem powiedzieć, że moja matka nie żyje. To było piękne.


Potem dlatego, że Minho jest przy nim. Ostatnie zdanie wywołało falę jakiegoś ciepłego uczucia w sercu starszego, bo nie spodziewał się tego po Lewym. Prawy, owszem, często wyrażał swoje oddanie, ale ten łobuziak...nie kwapił się do podkreślania tego. Teraz jednak mówił to ze szczerością, prosto i lekko zmęczonym głosem. Zapytał, czy choć przez chwilę myślał, że zależy mu na nim mniej niż Prawemu. Minho przyznał otwarcie, że tak pomyślał, nawet rozważał wyższość Kapitana w kwestii bycia z Lewym. Ten zaśmiał się słabo, zmęczony wrażeniami dnia, upałem i wszystkim innym. Jego tata wyszedł do bufetu po kawę dla siebie, wcześniej obejmując go i pytając o samopoczucie kilkanaście razy (potem Taemin miał powiedzieć, że pierwszy raz widział w nim tyle emocji na raz i widok był doprawdy przedni). Żegnając się Tae poprosił, by hyung w ramach przeprosin kupił jego bratu jakiś zeszyt ćwiczeń dla zaawansowanych w  języku hiszpańskim, żeby się nie nudził w szpitalu- oczywiście z dedykacją od skruszonego bliźniaka. 


Minho nie mógł spać w szpitalu, ale do domu wrócił w zasadzie tylko po to, by siedzieć kilka godzin w kuchni przy zgaszonym świetle i gapić się na ściany jak psychopata  Kątem oka widział nawet mamę przechodzącą w nocy w kierunku toalety i drgającą na jego widok- musiał naprawdę wyglądać dość niepokojąco, jego włosy były zupełnie rozczochrane. Gdy tylko nastał świt, wyszedł z domu, postanawiając nawet koczować pod tym diabelnym szpitalem i czekać.

Jego chłopak miał dostać wypis pod koniec tygodnia, a tymczasem piękna pogoda popsuła się znowu. Zupełnie, jakby słońce przyszło tylko z rozkazu przeznaczenia i tylko po to, by spowodować udar w pewnej głowie. I roztrzaskać kość w prawej nodze.



Daisy musiała dostać mocny policzek w twarz po tym, jak jej własny syn oświadczył, że woli przenieść się do ojca w czasie rekonwalescencji- mówił to z pełnym przekonaniem i bez widocznych wyrzutów sumienia. Musiało zaboleć...a gdy coś cię boli, dobrze jest znaleźć winnego. Pewnie dlatego stała teraz pod ich domem, dzwoniąc w dzwonek do drzwi- cóż miała zrobić innego w sytuacji, gdy wszystko odbywało się zgodnie z prawem i wolą jej dziecka? Tylko oskarżyć odpowiedzialną osobę trzecią. Minho zobaczył ją z okna, a właściwie jej srebrnego Hyundaia Excela. Teraz, po dwóch zignorowanych listach i telefonach, przyjechała do jego domu i zapewne żądała wyjaśnień. Nie dziwił jej się akurat w tej kwestii. Tylko, co miał jej napisać, powiedzieć? Że chce jej synów tak bardzo, że nie może sobie wyobrazić, że którykolwiek z nich miałby odejść a tym bardziej, że miałby pozwolić na jego...zabójstwo, porzucając eufemizmy. Jeśli chodziło o tłumaczenie z wypadku, to kompletnie nie wiedział, co mógłby jeszcze dodać w tej sprawie. Sam sobie wyrzucał, że nie kazał mu włożyć czapki, mógł wiedzieć, że jest taki wrażliwy....mógł nie zabierać go na szkielet...dlaczego miałby zrzucać sobie na sumienie jeszcze jej oskarżenia? Stało się- chłopak zrobił to na własną odpowiedzialność  wlazł na górę, skoczył i pokutował w gipsie. Minho mógł tylko zgadywać, jaki stosunek miała do tego wypadku Daisy- mógł jedynie starać się powstrzymywać mocno sugerowane mu przez uczucia opcje, że była jedynie 'wściekła', 'zła' lub targała nią jakąś inna negatywna emocja, zamiast być zwyczajne zmartwioną. Miał okazję się dowiedzieć. 


Może też tak naprawdę była wiedźmą i to były jej paskudne czary. Jeśli Lewy zrzucił ją z drabinki i potraktował szklanką, to ona zrzuciła mu na głowę udar i zrzuciła ze szczebla żelaznego szkieletu.


Jego mama krzyczała do drzwi, że zaraz otworzy, zaraz otworzy. Minho podbiegł do barierki schodów i syknął na nią, by spojrzała w górę. Zadarła głowę, a on dał jej znak, żeby nie mówiła na razie, że jest w domu. Jej twarz stężała w wyrazie dezaprobaty, ale zgodziła się milcząco, rozwiązując fartuch i pochodząc do drzwi. Pani Jung-Lee stała przed nią w skromnym sweterku i niemal młodzieżowej spódniczce w kratę i widać było, nawet z tej odległości, że jej uśmiech jest nerwowy. Nie wyglądała jednak...na wściekłą. Minho słuchał z bezpiecznego miejsca, opierając się o ścianę i ignorując psa, który podszedł i zamerdał radośnie ogonem na jego widok. Niech tylko nie zacznie szczekać, on tu musi dokonać operacji na miarę agenta. 


- Minho nie może teraz do pani zejść- powiedziała jego mama, kłaniając się z szacunkiem.- Coś się stało?


- Nie szkodzi, na razie możemy porozmawiać same- odparła Daisy, wyglądając dość miło.- Właściwie przychodzę także do pani. 


- Wiem, że Taemin uległ wypadkowi i jest mi bardzo...


- Tak, wiem, mi też jest bardzo przykro. Przepraszam za impertynencję  ale pani syn niestety nie tylko tym popisał się przede mną w ostatnich dniach...choć nasza umowa była inna. 


- Ach tak?


Mama stała tyłem, więc nie widział jej ekspresji, ale pewnie była zaskoczona. Pani Lee zaczęła rozmowę od powiedzenia, że czekała już naprawdę długo na jakiś efekt, a jak do tej pory rezultatu nie widać. Zgodziła się zapoznać ich dzieci nie dlatego, żeby umawiały się potem po kątach i wymyślały sobie nie wiadomo jaką miłość, ale po to, by ten starszy i doświadczony w ich 'chorobie' pomógł młodym podjąć właściwą decyzję- o pozbyciu się 'niepotrzebnego'. Jego mama słuchała tego ze spokojem, ale wyczuwał, że zaczyna coś w niej pękać. Nieważne, coś się działo, zawsze stała po jego stronie. Gdy powiedział jej, że jest z Taeminem, też była po jego stronie i nie oceniała go, tak, jak w zasadzie powinna. Tymczasem Minho miał ochotę znowu zerknąć na dół, by zobaczyć tą w gruncie rzeczy zagadkową osobę. Zagadkową dlatego, iż patrząc na nią nie widzimy nic prócz eterycznej kobiety...osoby pozornie ciepłej, może nieco naiwnej (to te pyzate policzki, które Taemin po niej odziedziczył) ale współczującej. Tymczasem Daisy owszem współczuła swoim dzieciom, ale wciąż parła do przodu ze swoim postanowieniem 'uratowania ich'.


Nagle go olśniło. Wyjrzał zza swojej ściany, odsuwając łeb psa chcącego akurat dać mu mokrego buziaka. Spojrzał na nią, jak obciąga sweterek w dół. Nie była potworem, zimnokrwistym diabłem gotowym położyć życie jej własnego dziecka na szali. Nie robiła tego z okrutnym wyrachowaniem i świadomością, jaką krzywdę wyrządza chłopcu.


Daisy była po prostu...głupia.


W zależności od tego, jak każdy postrzega 'głupotę', można by nazwać jej osobę w różny sposób. Ktoś wcale nie użyłby tego słowa słysząc, jak chwali dzieła Szekspira. Sprawia wrażenie oczytanej, dobrze wychowanej kobiety i owszem, miała wszystkie predyspozycje by taką być. Dobry dom, wspaniali rodzice, sztuka tuż za progiem, artystka...ale (nie znał nawet jej prawdziwego imienia) panna Jung musiała urodzić się jako osoba o dość skromnym ilorazie zwykłej inteligencji. Brak jej było elastyczności w pojmowaniu pewnych zjawisk, tej elastyczności, jaka posiadał 'człowiek ze zwykłego ludu', pan Lee. Świat zbudowany był dla niej z czarno-białych elementów i powinien układać się pod jej żądanie, a jeśli coś wymykało się spod kontroli- było automatycznie złe (choć można było wciąż temu współczuć i próbować pomóc). Jej mąż ją znudził, starszy syn zostawił, młodszy nie chce 'wyleczyć się' z choroby- wszystko przeciw niej. A ona była głupia, za co być może nie powinno się jej winić, tylko spokojnie wszystko tłumaczyć. Kilka razy. Młotkiem. 


- Prosiłam pani syna o przekonanie mojego do właściwej decyzji, a nie o...- powiedziała po raz kolejny, wzdychając głośno.- Proszę mi wybaczyć moje zdenerwowanie, ale po tym, co dzisiaj zobaczyłam w rzeczach mojego przebywającego w szpitalu syna nie jestem w stanie nie zareagować. To zaszło troszkę za daleko. 


- Co pani zobaczyła? -spytała spokojnie jego mama, ściągając fartuch i zawieszając go sobie przez ramię.


- Najpierw zauważyłam zużyte kartki w moim Polaroidzie- przyznała.- A potem zdjęcia, jak się całują.


Minho zamarł. Faktycznie, przed wypadkiem zrobili sobie dwie sesje, jedną z Taeminem, drugą z Tae. Dla porównania, na pamiątkę, dla zabawy. Część zdjęć miał przy sobie on, część jego chłopak i chyba najwyraźniej krył je w nie dość bezpiecznym miejscu. Warto jednak było zabrać ten Polaroid aż dwa razy, by zobaczyć drobne, pozornie niezauważalne różnice takie jak inne wygięcie ust, to, jak mocno każdy z nich przymykał oczy i który uśmiechał się szerzej podczas złączenia warg. Lewy. Prawy zawsze starał się poprawiać swoją technikę, dlatego jego chłopak nie raz pozostawał pod wrażeniem jego rozwijających się umiejętności. Sama myśl o tych pocałunkach sprawiała, że w biednych wnętrznościach Minho kotłowało się przyjemnie. Teraz jednak nie było czasu na wspominanie czułości, musiał na wprędce wymyślić cokolwiek. Całowałem pani synów po to, by stwierdzić, który z nich jest prawdziwy. Wie pani, tak najlepiej ocenia się człowieka. Po namyśle stwierdzam, że potrzeba więcej pocałunków, by być pewnym. Proszę dać mi jeszcze jakieś siedemdziesiąt lat, dobrze? Może wieczność?


- Dlaczego właściwie nie pozwoli pani po prostu im żyć?


- Pozwolić im żyć...We...trójkę, tak?- spytała trochę piskliwym głosem.- Po pierwsze, nie ma mowy, by mój syn był z mężczyzną, choć oczywiście rozumiem jego nastoletnią potrzebę buntu i eksperymentu. To zupełnie jak moje małżeństwo i teraz wiem, że moja mama miała rację. (dodała szybko, tak cicho, że Minho niemal nie usłyszał). Jeśli zaś chodzi o bliźniaka...Naprawdę pani się wydaje, że to zadziała? 


- Jest pani zupełnie jak mój mąż - zauważyła jego mama, wzdychając głośno.- Poza tym, obawiam się, że już trochę za późno na wtrącanie się w życie pani syna...skoro ma już osiemnaście lat.


- Nigdy nie jest za późno,  by być dobrą matką- powiedziała niemal wierząc w to Daisy.- Liczyłam na to, że pani syn jakoś przekona Taemina do zmiany zdania...bo nie chciałam, by to się źle skończyło. A właśnie szykuje się taki zły koniec. 


- Co dokładnie ma pani na myśli?


Minho uśmiechnął się do siebie w tak kpiący sposób, że aż sam się sobie zdziwił. Zero złości, zero strachu...tylko kpina. Może odrobina współczucia. Daisy nie mogła zrobić im nic, kompletnie nic...teoretycznie oczywiście. Teoretycznie jej syn był pełnoletni, mógł sam decydować o sobie i tak długo, jak jeden z braci nie zacznie skalpować ludzi lub podkładać bomby, tak długo nie można się go pozbyć bez woli drugiego nosiciela. Adrenalina spowodowana kontaktem z czystą głupotą zaczęła jednak wpływać do jego żył mocnymi dawkami, a żeby rozładować nieco napięcie, chwycił piłkę do tenisa leżącą na ziemi i cisnął nią w okno. Roleta zatrzęsła się, wydając piskliwy odgłos, a na dole przez chwile ucichły wszelkie głosy. Minho niemal nonszalancko przeczesał włosy, odsuwając się od ściany i idąc w głąb swojego pokoju, czując się po raz pierwszy zupełnie pewien, że nawet wypadek Taemina w niczym im nie przeszkodzi- przecież ojciec chłopaka już zapowiedział, że weźmie go do siebie. Całe zachowanie Daisy było jak ostatnie podrygi zdychającej ryby. Może zaczynała rozumieć, że przegrała...na swój sposób oczywiście, czując się tą skrzywdzoną. Może Taseun nie uciekł przez swojego nieznośnego, młodszego brata, może uciekł przez nią. Minho nie zastanawiał się nad tym dłużej, po prostu otworzył okno, przerzucając przez nie nogi i wyskakując na trawnik. Szczęśliwie, nie musiał się nawet krzywić, miał wprawę w wszelkiego rodzaju skokach. Nie dostał także udaru, choć miał ochotę skakać z równie absurdalnym śmiechem na ustach. 


Zignorował zdziwioną minę ojca, który siedział przy stoliku w ogrodzie, słuchając radia. Mężczyzna świecił nagim, obłożonym małym sadełkiem brzuchem, wyglądając tak rożnie od siebie samego sprzed niespełna miesiąca- jakby zwymiotował całą swoją żółć. Jego syn zasalutował mu w połowie ogrodu, stojąc tak chwilę z kretyńskim uśmiechem i pozwalając wiatrowi szarpać swoimi dresami. Pan Choi miał zabawną minę, ale nic nie powiedział. Minho tymczasem smakował swoją metaforę zdechłej ryby, dochodząc do słusznego wniosku, że nawet, jeśli faktycznie..Daisy nie ma szans i ona sama to wie, dlatego jest taka rozpaczliwa w swoich oskarżeniach...nawet jeśli tak było, to ucieczka zdawała się konieczna. Czuł, ze obaj muszą zmienić sos, w jakim pławili się przez lata. Miasto, domy, wszystko. Gdy wyskoczył za płot, zaczął już biec, coraz szybciej i szybciej. Dużo biegał z Taeminem, ale ten bieg był inny- szybki, wyczerpujący, wariacki. Śmiać zaczął się w połowie, a śmiech ten był krewniakiem owego niezdrowego rechotu towarzyszącemu skokowi Taemina. Ryba zdychała, rzucała się, ale co ich to obchodziło- nic im nie zrobi. Choć najlepiej będzie odsunąć się od niej na bezpieczną odległość. 


Głupia ryba. Głupia Daisy. 


Minho zatrzymał się dopiero przy wejściu do lasu, oparł plecami o drzewo i dyszał przez dłuższą chwilę, dając odpocząć organizmowi. Śmiech zatrząsł jego ciałem jeszcze kilka razy, aż w końcu i to ustąpiło. 





.

25 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie dzisiaj swoją przenikliwością. Nie wiem czemu, ale do tej pory wyobrażałam sobie Ciebie jako małe słodkie stworzonko bazgrzące sobie coś tam na wordzie i robiące screeny ze swoich simsów (zawsze mam banana na twarzy jak zaglądam na twojego pudelka <3).
    Jeżeli chodzi o opowiadanie- ta część bardzo mi się podobała. Upadek Taemina był taki dziwaczny, przez chwile zaczęłam podejrzewać, że może ma jakieś żabie geny (frogaemin XDD), wiesz ta jego śliska ropucha, a potem nagła suchość skóry XDDDDDDDDDDDD. Omona wiem, zajebisty ze mnie sherlock XD. W sumie trochę zaczynam się martwić o tą naszą cudną trójeczkę. Daisy może wydawać się nie groźna, ale według mnie może tu jeszcze sporo zamieszać. Właściwie zastanawia mnie jedna rzecz- skoro Minho obiecał namiętną noc swoim chłopakom to znaczy, że zrobi to z nimi dwa razy? No bo w sumie lewy nie będzie chciał być tym, który obudzi się rano, prawy raczej też nie chciałby się temu przyglądać biernie, skoro sam jest taki trochę niewyżyty?^^
    Mam nadzieję, że wena będzie Ci dopisywać i cóż... miłego weekendu majowego słoneczko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe słodkie stworzonko??? Jestem odrobinkę skonfundowana i nie wiem, czy bycie słodkim stworzonkiem jest dobre czy złe o.o Błagam o interpretacyjną wskazówkę. Że infantylna?
      Hmmm, może coś tam od Minho żabiego dostał podczas pewnej wizyty w domku^^ Kontynuując dalej ten temat, to podejrzewam, że miał na myśli pierwszy raz zrobić to z Tae, a potem...potem tak często, jak każdy z osobna będzie miał w ogóle ochotę. I możliwości.
      Ja też Ci życzę miłego weekendu i mam nadzieję, że tu wrócisz mi wyjaśnić troszkę to stworzonko ._.
      PS to nie są Simsy, tylko Second Life :D dzięki za przypomnienie, już dawno miałam usunąć ten syf, który tylko moja przyjaciółka może zrozumieć (razem gramy) i którego nie umiałam zablokować inaczej ;/ blogger mnie czasem nie lubi :/

      Usuń
    2. Głuptasku wszystko pomieszałaś. Nie miałam na myśli nic złego, więc jak najbardziej w pozytywnym znaczeniu. Hmmm... powiedziałabym raczej, że beztroska^^.
      Omona myślisz, że wymiana śliny albo innych płynów z Minho może wpływać na użabienie Taemina? Właśnie się tak zastanawiałam, czy gdyby w Minho nagle obudził się kapitan to pokochałby Taemina? Wiem, że kapitan jest heteroseksualny, ale skoro uczucia Taeminów są tak spójne to może obie osobowości w jednym umyśle mają coś więcej wspólnego niż ciało (serce)? Może podświadomie kapitan też czułby do niego sympatie albo jakiś jej przejaw? Jak sądzisz?
      Ej no łaj to usuwasz? Te obrazki były świetne hahahaha~ Second Life? To jakieś mmo?



      Usuń
    3. Ok, w takim razie jestem spokojna^^ w sumie masz w tym względzie rację- problemy zostawiam w realnym życiu, piszę po to, by się od nich uwolnić. Dlatego papa angstowi.
      Haha, myślę, że to możliwe, zwłaszcza tych innych płynów^^ Jeśli chodzi o Kapitana, nie ma zielonego pojęcia (choć jestem skłonna powiedzieć, że raczej by go nie pokochał). Miłość siedzi w mózgu (rozbierając ją z pięknych słów...) i jak mówisz każdy miał swoją osobowość, co za tym idzie inne upodobania i oczekiwania...poważnie wątpię. Tae i Taemin pozornie się różnią, ale jak widać ich relacja jest dużo lepsza niż między bliźniakami Choi, więc...zgadzają się pewnie co do gustu, nie ma w tej kwestii konfliktu. Wracając do Kapitana...raczej nie. Choć może i by się dogadali jakoś, zwłaszcza z Lewym :D (znowu tutaj jest też takie niebezpieczeństwo, że Tae szybko potrafi kogoś objechać). Nie należy także zapominać, że nie wiadomo, na co wyrósłby Kapitan...jak by się zmienił...ten temat to taka ślepa uliczka XD
      Second Life to świat online (nie znam się na terminach, może to i MMO^^)w którym sobie jestem z moją przyjaciółką :] Siebie tam nie stwarzam, wystarczy mi realne życie, dlatego gramy jako Tae i Minho/ Tae i jego fikcyjny przyjaciel, taki fanfik na żywo. A usuwam bo to dla mnie siara :x
      http://secondlife.com/whatis/?lang=en-US

      Usuń
  2. bardzo się cieszę, że Indie wracają do twojej głowy, bo sama jestem totalnie zakochana <3 jestem strasznie ciekawa jaki masz pomysl na zakonczenie tego opowiadania, na tym się skupiam, myślę sobie, że teraz czekają mnie tylko przyjemne sceny 2minowe, a ty mi tutaj robisz taka scene.. lewy jest szalony xd. wgl to wydaje mi się, że Min mało pokazuje to jak kocha Taeminy (?) niby wielka miłość, ale jakoś tego nie czuje.. może to przez to jak przedstawiasz ich i ich miłość jako nieśmiertelna, idk :c albo może to poprostu jego charakter tutaj.. poprostu to uczucie do nich jest takie naturalne dla Min, że nie przedstawia tego jako coś ogromnie wyjątkowego. albo to dopiero początek XD oh już wymyśliłam tyle opcji XD" no i znowu widze twoje niebanalne, niepowtarzalne pomysły, cudowny świat przedstawiony. Dziewczyno co ty masz w głowie, kocham twoją wyobraźnie i ogarnianie jej. jakbym ja tak chciała to musiałabym uporządkować moje rozbicie, szalejące tysiąc myśli w głowie.. nie to nie możliwe XD" jak ty to robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę ci zrobić mały wywód :D? Zacznijmy od tego, że jakoś tak nienawidzę słownych deklaracji miłości...dlatego 'Kocham cię' odpada, zwłaszcza z ust Minho. To, że w boys bandzie dano mu taką funkcję a nie inną nie czyni go od razu takim fuj fuj tandeciarzem :D Poza tym, staram się opisywać realcję, która przetrwa...moim subiektywnym zdaniem nastoletnia realcja typu 'misiaczku-żabciu daj się przytulić' nie przetrwa zbyt długo...ale to tylko ja i mój światopogląd. Napisałaś jednak ważne słowo, mianowicie 'nie pokazuje'...a to co innego. Naprawdę? Przyznam ci, że widzę ich związek jako tak paradoksalnie dojrzały (oni sami są tylko troszkę dojrzali, przez swoje choroby...ale ich związek ma znamiona dojrzałego), że nie potrzeba wielkich czynów. Dojrzały związek to taki, gdzie zaufanie jest podporą i nie trzeba nic pokazywać, a z nastoletnich pierdół są pocałunki i inne czułości. Poza tym, dobrze napisałaś- to jest dla nich naturalne. Też obawiam się, że podświadomie siedzi ci w głowie końcówka CBW, gdzie oni się kochali jak szaleni^^ Tylko, że tam się nie widzieli 22 lata ._. Masz też rację w charakterze Minho, chłopak nie jest najwylewniejszą osobą zarówno tutaj jak i w rl. Zmartwiło mnie to 'ja tego nie czuję' :c w sumie muszę winić sama siebie, bo ja to czuję mocno, ale to przez pisanie. Także masz rację w dwóch punktach, choć znowu nie do końca ;P To jest dla niego naturalne, ale zarówno wyjątkowe. Zaleźli się i...kliknęło. Jakby ktoś przyłożył trzy puzzle...nie ma fajerwerków, ale wszystko jest nagle all right. Mam nadzieję, że zauważysz te drobne oznaki miłości, bo ona tam jest :c
      Ależ się rozpisałam...wybacz, musiałam obronić mojego kochanego Min. Sądzę, że gdybym pisała z punktu widzenia Tae, to byłoby dużo więcej takich love you itd.
      W mojej głowie jest mały bałagan...ale daję radę, na razie :D Cieszę się, że owocuje to czymś takim chociaż...dziękuję ci bardzo za odezwanie się :] Zawsze miło cię tu widzieć.

      Usuń
    2. Oczywiście, że zauważam miłość, jak to tak bez miłości w 2minie? <3 No właśnie Minho przyjął to tak 'bez fajerwerków'. Taemina nie było, Taemin jest, nadal wszystko po staremu XD" nie chodzi mi o wyznania, oh-oh, żabciu itdd tylko może powinnaś bardziej przedstawić to ''ponad progowe" (nie wiem jak to nazwać serio XDD) kochanie Tae. Chociaż jakby nie patrzeć to Minho właśnie nie jest wylewny no i jest facetem. Zgadzam się, więc że jakbyś pisała z punktu Taemina to było by tego więcej~ oni chyba tak już mają~ Ale wiesz ja tu się już czepiam o szczegóły, naprawdę ^^;; może nawet tylko ja to tak odbieram, więc się nie przejmuj :3
      ja nie umiem się bardziej uporządkować niż tumblr.. zazdroszczę ci że umiesz tak pięknie pisać :c

      Usuń
    3. Teraz rozumiem już zupełnie o co ci chodzi :] choć osobiście czuję się troszkę usprawiedliwiona, bo nie opisałam 1. spotkania Taemina i Minho po 'wejściu w związek', więc mogło się coś tam dziać miłego. Faktycznie, scena w lesie jest mało czuła, ale starałam się przemycić tą radość w trzymaniu się za ręce i świetle, jakie promieniowało z obu postaci w mojej głowie :D No i jak mówiłam i jak uznał Minho, przejście w związek to tylko etap, oni byli razem od kiedy się spotkały ich oczy. Tak tak, chodzi też o to bycie facetem...nie sądzę też, by on w ogóle UMIAŁ pokazywać te emocje- nigdy nie był w prawdziwym związku, wzoru w postaci ojca kochającego mamę też nie miał. Jest poza tym członkiem innej kultury niż nasza ._. Rozumiem jednak, że chodzi ci o coś innego niż banalne okazywanie miłości, więc nie ma między nami jakiegoś wielkiego nieporozumienia :] niestety, mam tylko tą swoją wizję i staram się nią podążać, może potem się rozwinie. Widome jest tylko to, że każdemu z osobna na kolejnym bardzo zależy, niezależnie od tego, czy to pokazują.
      BTW, jak się nazywasz na tumblu? Bo coś mi się pokręciło...ty jesteś lovelastsforever?

      Usuń
    4. jejku to naprawdę fajne, że mogę z kimś pogadać o bardziej psychologicznej stronie milosci Minho, tzn w sumie to twoj ff i twoja postać, ale jakoś nigdy nie mam do tego okazji, a lubię poruszac takie tematy XD"
      tak, tak to ja. loveforeverlastforever. chciałam się u cb podpisywać Tsuki, ale jako że już nie mogę (bo zmieniłaś ustawienia) to muszę używać konta google, a tutaj mam tak ustawioną nazwę xd" a na forum yaoi-love miałam nazwę kpop_ciel o ile się nie mylę~ przepraszam za zamieszanie ^^;; jestem tą samą osobą, nie ma mnie dwóch, w przeciwieństwie co do Taemina :3

      Usuń
    5. Jestem zawsze chętna do takich rozmów, bo one są lepsze niż jałowe zachwycanie się 'idealnością' idola. Naprawdę. To cholernie nudne, patrzenie na wszystko jakby to była okładka magazynu i...żadnego prawdziwego człowieka. Minho jest osobą dość skomplikowaną dla mnie, dlatego pisanie z jego perspektywy jest dla mnie wyzwaniem...między innymi dlatego nie czytam już nowych ff- ludzie traktują go płasko, źle. Minho-milczek-romantyk. Blah. Moim zdaniem wszystko widać w jego oczach...on ma je niesamowite, ale nic nie ukryje. Zdecydowanie widzę go jako osobę bardziej myślącą, niż mówiącą. Podejrzewam, że T czasem może nie odczuwać tych emocji do niego kierowanych (jako że jest zodiakalnym rakiem, a my lubimy być głaskani i tuleni), ale one są...w tym opowiadaniu akurat ufam intuicji T (obu). On to po prostu wie. Mogłabym pisać o Minho i pisać...człowiek-zagadka. Niby ma swoje dziwactwa i chwile szaleństwa, ale ma to swoje drugie dno. Jednocześnie cieszę się, że wybrałam go na opowiadającego historię, bo to trzyma mnie w ryzach i nie ulegam fali chęci tworzenia czegoś zbyt emocjonalnego (muszę uważać na mój kobiecy mózg) <3 On jednak wydaje mi się bardziej hmm...opanowany. Choć nie powiem, że pozbawiony silniejszych emocji, bo widać, że on je po prostu w sobie chowa, a one tańczą pod tą czaszką. Także, jeśli miałby taką wewnętrzną falę miłości do Tae, prędzej by go przyciągnął do siebie, niż to powiedział.
      Ok, już wszystko jasne^^ jeśli chodzi o yaoilove to i tak nie mam tam konta, więc bez różnicy^^ (choć wiedziałam, że to ty ;P)

      Usuń
    6. naprawdę masz rację z tym przedstawianiem Minho, ale powiem ci że jeśli chodzi o Taemina to totalnie zmienisz jego postać w swoich ff. Tzn wnioskuje z tego co wiem o nim jako prawdziwym człowieku, jego wypowiedziach, mimice, komunikacji niewerbalnej itdd Ale to dobrze, lubię twojego Tae <3
      wiem że nie masz ;3 ktoś mi już o tym jakiś czas temu doniósł, tak tylko powiedziałam, żebyś sobie mogła skojarzyć xd" długo cię już prześladuję XD wgl to ostatnio ubolewałam czemu nie masz ask'a albo czegoś takiego, bo czasami mam mnóstwo pytań, ale szybko doszłam do wniosku że to nie w twoim stylu~
      ohh btw to nie wiem czy ci o tym napisałam w końcu ale podobał mi się fragment jak 2min biegał po lesie i Taemin się zmęczył czy coś takiego, a Min pomyślał że wygląda ładnie. (chyba tak to było) to było naprawdę super~ wtedy np poczułam że Min go bardzo kocha :3

      Usuń
    7. Wiem, jego zmieniam akurat dużo. A może właściwie tylko podkolorowuję, ale niestety, takie mam zapędy już :D Powiedzmy, że usprawiedliwiam się prawem autora do pewnego zmieniania charakteru, nie znam go przecież osobiście i nie mogę odtworzyć go takim, jakim jest. Raczej zawsze zgaduję cechy charakteru (czasem są oczywiste, jak np. niektóre u Minho), ale ja się nie znam na głębokim odczytywaniu właśnie z mimiki itd, a zawsze trzeba mieć na uwadze to, że oni sporo udają, bo są pod obstrzałem fleszy. Poza tym, piszę AU, więc...sama rozumiesz ;x
      Kiedyś już miałam formsprigna (którego i tak nigdy nie używałam), więc mogę ci go podać i możesz pytać^^ ja nie mam nic przeciw. Zwyczajnie nie uznaję bloga za odpowiednie miejsce na prywatne rzeczy, a czasem człowiek lubi sobie poopowiadać o swojej codzienności. Ciekawa jestem, jakie to mogą być pytania.
      Pamiętam :D no widzisz, czasem można coś wyłapać z tych jego rozmyślań :]

      Usuń
    8. no i dobrze, że nie odtwarzasz go takiego jaki jest, bo to mały ignorancki dupek XDD a przynajmniej na takiego wyrósł xd
      wiesz chyba formspring już nie działa, mieli go ususnąć czy coś.. sama miałam :3

      Usuń
  3. Yo, to znowu ja :3 Oczywiście będę słodzić, bo jakżeby inaczej. Całe opowiadanie jest tajemnicze, świeże, w dobrym sensie oczywiście dziwne. Rozdział oczywiście jeszcze bardziej mi namieszał w głowie (tym bardziej, że dzisiaj obejrzałam Intruza, omg...), ale też wiele wyjaśnił. Hejcę Daisy, ale to pewnie jak wszyscy.
    Będę czekać z niecierpliwością na kolejny, ofc jak zawsze. Życzę weny i wielu pomysłów~!

    Koleżanka po fachu, Yesiek.~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :D Hmm, kojarzę ten tytuł, ale chyba będę musiała przypomnieć sobie dokładniej by zrozumieć powiązanie^^
      Dziękuję bardzo :DD

      Usuń
  4. Ach, a już miałam nadzieję, że poznamy Jinkiego Filozofa! (lub Moczymordę :P) Jednak bardzo się cieszę, że ktoś próbuje postawić go do pionu.
    Kolejna wciągająca część, nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać <3
    Faktycznie, to byłoby straszne, gdyby Kapitan powrócił. Wszystko mogłoby się nieźle pokomplikować D:
    Zszokowałaś mnie tym skokiem Tae o.o To była chwila, wait, what? Taemin, co robisz? Zastanawiałam się, dlaczego on to zrobił, ale nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy :P
    Tak, Daisy jest głupia. Jestem niezmiernie zaintrygowana jak się sprawy potoczą.

    Tak czytając sobie poprzednie komentarze, to przyznam Wam rację. Ja osobiście, owszem, mogę się czasem zachwycać pięknymi zdjęciami, teledyskami, ale jak sobie pomyślę, że taka osoba naprawdę po prostu jest, całym sobą, swoim charakterem, którego cząstkę da się poznać oglądając różne show i wywiady, w dodatku bardzo pozytywnym charakterem, to cieszę się, że tacy ludzie są na świcie, których uwielbiam nie jako zespół mający koniecznie dostarczyć mi rozrywki. Człowiek, ze swoimi zaletami i wadami, a nie robot występujący na scenie non stop, idealny w każdym calu.
    I zastanowiłam się nad tym głębiej i stwierdziłam, że miłość 2min w tym opowiadaniu jest ukryta, ale wyczuwalna, w tych codziennych rzeczach, wspólnie spędzanym czasie, nad wodą, w lesie, na meczu. I to w swojej prostocie jest piękne.
    Pozdrawiam serdecznie, również życzę Tobie i czytelnikom miło spędzonej majówki ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może go jeszcze poznamy, nie martw się :3 I cóż, zrobił to chyba głownie z powodu przegrzanej główki, jak sądzę. Chyba nie ma innej opcji, aż tak szalony nie jest.
      No właśnie! To ten człowiek jest ciekawy, a nie jego obraz...z resztą, ich obrazy są tak sztuczne, że nie wiadomo, co jest prawdą- prawdziwe cechy trzeba jednak wyłapywać i to jest najciekawsze :] Dlatego trzeba akceptować ich słabości, a nie, jak niektóre bezmózgie fanki, oczekiwać i drzeć się, gdy tylko ich widzą, a oni są bardzo zmęczeni.
      Zastanawia mnie, czy tylko ja idę dzisiaj i jutro do szkoły...(właśnie wpadłam tylko napisać zapomnianą pracę)...no ale życzę miłej majówki i owszem :D

      Usuń
  5. znów komentuej milion lat po przeczytaniu. >< Wybacz, niestety internet z limitem ma swoje kaprysy. Co do rozdziału...
    Na początku serio myślałam, że Onew nie żyje... Ach te kobiety. Potrafią zmieniać życie. Chyba trochę liczyłam ma spotkabie. Chociaż nie wiem czy to nie obojętne.
    Przy skoku Tae miałam mino zawał. W sumie jak zwykle, jeśli coś się dzieje mojemu ulubieńcowi. Nawet jak to nic poważnego. Nawet jak to fikcja. Napędził strachu. Teraz wyjazd nad morze się chyba trochę odwlecze. Szkoda.
    Daisy, Daisy..... Zgadzam się z Minho. Dziękuję. Cały rozdział i się podobał i oczywiście się rozpływam. Dużo lewego więc lob. Wql było coś o Taeminie. Ok. Czytałam i byłam prawie martwa, więc wybacz. Martwa i prawie ślepa. Nie wiem co pisać... Serio, coraz mniej mm pomysłów na komentarze, bo już tyle razy wylewałam Ci mój żal i miłość, że to aż boli...
    Bardzo mnie cieszy fakt większej liczby rozdziałów. :)))))))
    Pytanie po za fic. Jak Ci się podoba "Why so serious?" i to co się u lśniących ostatnio dzieje? Co myślisz o wgm? I całym Taemanie? (god. I hate....)

    Życze weny i czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Lee Juki~.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, ok, dla mnie to bardzo miłe <3 i fajnie, że wywołałam w kimś zawał, to pierwsze takie doświadczenie...starałam się, wierz mi.
      Em...czekaj czekaj. Stop. WGM? Tae w we got married...? No to ładnie. Wiesz, ja nie widziałam tego czegoś i nie zamierzam, gdyż rok temu opuściłam tumblr, zabierając ze sobą tylko 2min (oraz 3 pozostałych z szajni), pozostając wierna mojemu otp i wyrzucając cały kpop.(powodów wiele...) Dlatego piszę tylko AU...bo band jest dla mnie balastem. I teraz piszesz mi, że on zrobił coś takiego...tzn, kazali mu, to poszedł- pewnie nie jego intencja, ale tak to jest. To jest właśnie bycie w boysbandzie. Cóż, przyznam szczerze, że niezbyt lubię Taemina jako gwiazdę. Ok, nie cierpię go. Nienawidzę. Kocham o nim pisać, lubię jego domniemaną osobowość (na podstawie czasów, gdy był nieśmiały oraz chwil, gdy jest smutny, bo nie ma Minho <3), wierzę w jego cholerną miłość do Minho, ale...jego samego jako gwiazdę NIE TRAWIĘ. JEgo wizerunku, o tak mogę powiedzieć. Zwłaszcza za udawanie kogoś, kim nie jest...no i za sodówkę, jaka mu uderzyła kiedyś. Dlatego nie zdziwiłaś mnie aż tak tą informacją, choć zabolało i to kurwesko. Właściwie weszłam tylko napisać coś na polski, widzę komentarz i jak zobaczyłam tamto to musiałam odpisać XD Absolutnie nie mam do ciebie pretensji, żebyś nie poczuła się atakowana! Ja atakuję tylko...swoje emocje XD Powinnam napisać w jakiejś stopce, że nie chcę nic o nich słyszeć...bo wystarczy mi wspomnienie. 2min jest piękne, Minho jest super, Taemin jest beznadziejny. Z resztą, z kpopu wyrosłam już dość dawno temu i nie chcę nic na jego temat mówić :c Wybacz, że tak to wyszło, po prostu znowu mnie zdenerwował ten...ten...ach, nieważne. I tak to chyba jest moje ostatnie opowiadanie z tego fandomu...
      Pewnie musi to wyglądać dziwnie, kocham 2min, ale nie cierpię kpopu...no ale ja chyba zawsze jakoś odstaję. Niestety. Mam nadzieję, że jako fanka 2min także, spróbujesz chociaż zrozumieć to na płaszczyźnie tego, jak bardzo ich razem kocham :c
      Niemniej dziękuję ci bardzo za opinię i pozdrawiam!

      Usuń
  6. Bezz... nawet nie wiesz jak teraz twój komentarz mnie zabolał *auć* chociaż nie powinnam czytać odpowiedzi na cudze pytania >_<".

    "I tak to chyba jest moje ostatnie opowiadanie z tego fandomu... "

    Wiem, że jako autorka masz wolną wolę i to raczej trudne, żeby taki egoistyczny czytelnik jak ja, który pragnie wszystko dla siebie jakoś Cię zmuszał do zmiany decyzji T^T, ale skoro napisałaś o tym to znaczy, że musisz to czuć w środku. Pisanie już nie sprawia Ci takiej przyjemności? Może powinnaś zrobić sobie małą przerwę? Hm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie opuszczam pisania, to dla mnie zbyt ważna część mego życia, zbyt to kocham :) Nigdy! Po prostu przerzucam się z fanfiction na autorskie...to będzie mój drugi raz i jestem podekscytowawana :D Oczywiście nadal związki męsko-męskie, a jak! Wszystko wyjaśnię w osobnej notce, po zakończeniu tego opowiadania...
      Poza tym, nie widzę już sensu w pisaniu o osobie, do której straciłam szacunek (Lee Taemin)...mimo, że to niby co innego, mój Tae i ten daleko, w Korei...ale sama wiesz. To rzecz ode mnie niezależna. Także wychodzę z tego fandomu do końca, ale blog zostanie, 2min w pewnym sensie też... kocham ich relację, natomiast oni osobno...nie znaczą dla mnie nic. Choć Minho nadal szanuję <3
      Gwoli wyjaśnienia, mnie też jest przykro. Ale trzeba iść dalej.

      Usuń
    2. Więc tak naprawdę skupiasz się na samym uczuciu jakie jest między nimi? Czytając twój tekst dostałam ataku śmiechu wyobrażając sobie dwóch szympansów w roli 2min- Tak, Hyuuun proszę mocniej....-. Naprawdę postacie nie mają dla Ciebie znaczenia? To w ogóle możliwe?
      W moim przypadku jest raczej odwrotnie- czytam opowiadania bo lubię SHINee, a nie dlatego że interesuje mnie tematyka męsko-męska^^". Ale oczywiście będę trzymać kciuki za twój nowy prodżekt <3.

      Usuń
    3. Nie do końca aż tak. Zwyczajnie trudno mi wyjaśnić sytuację, w której lubię ich charaktery pozasceniczne, ich relacja jest dla mnie piękna, a osobno...są mi w sumie obojętni, zwłaszcza patrząc na ich wizerunku sceniczne. Tak, to jest możliwe^^ Czasem można nie lubić artysty, ale uwielbiać jego sztukę...także ja kocham to, co między nimi jest, bo uczucia i czyny robią z nas wartościowych ludzi. Uczucie między dwoma paskudami może być piękne, choć nie twierdzę, że 2min to paskudy^^ Wątpię, byśmy się zrozumiały, ale to tylko dlatego, że inaczej patrzymy :] Może mam za dużo cech romantyka.
      Yaoi jest ze mną od dziewięciu lat, to dokładnie połowa mojego życia (ok, dopiero w lipcu ale wciąż...). Zażyłość między 2min ma dla mnie duże znaczenie, większe niż 'zajebistość' jednostki :] UGH, chyba trochę ci namotałam i wiem, że i tak nie ma to większego sensu dla osoby postronnej. Wybacz :/

      Usuń
    4. Hmmm.. może trochę rozumiem. Lubisz Minho i Taemina jako postacie wykreowane na potrzeby fikcyjnych opowiadań? W sumie i tak nie znamy ich prawdziwych charakterów, ale sądzę że chodzi Ci o tę przejaskrawione nieco wersje ich osobowości, które mogę nie mieć odzwierciedlenia w realnym świecie, tak?
      Wiesz myślę, że twoje uczucia nie są tak bardzo skomplikowane i tak naprawdę my wszyscy jak fani karmimy się fikcją w mniejszym lub większym stopniu soł nie masz za co przepraszać głuptasku~
      Więc masz około 18 lat? To i tak nie tak dużo... ja mam więcej i nie kwękam XDD, nawet nie wiesz jak czasami trudno mi się skupić na wykładach kiedy myślę o 2min to odpływam~~~~~~~~ hahahahahahahahahahahaha.
      W pewnym sensie chyba też nie lubię ich ril wersji, może nawet byłabym trochę rozczarowana po zapoznaniu się z nimi, ale fiu fiu fiu~ po prostu tego nie rozkminiam i jest git <3.

      Usuń
  7. Ten upadek Tae był niemałym zaskoczeniem. I złamana noga... W gruncie rzeczy dobrze, że tylko tyle. Zdolniacha.
    Nie mam ostatnio weny na dłuższy komentarz, więc jeszcze tylko napomknę, że Minho ma w sumie teraz spory orzech do zgryzienia. Wierzę jednak, że wraz z Taeminami się z tym uporają :)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń