.
Tak jakoś mi się wydaje, że nie mam ochoty wychodzić z tego świata ani na sekundę...
Mężczyzna po północy odkopuje Zaginionego Przyjaciela
Kim
Kibum nie był moim przyjacielem- druga strona potwierdziła
słowa blondyna tonem pozbawionym emocji- a nawet jeśli był,
to na pewno nie takim od serca. Tae mówił o nim w sposób
w jaki opowiada się o znajomościach z podstawówki, z tą
różnicą, że relacja tych dwóch sięgała może
trzy metry głębiej niż ów przykład. Temat Kibuma nie miał
jednak zostać zgłębiony i osobą, o której rozmawiali potem
pod wiatą przystanku, był ojciec chłopaka. Dzień był wietrzny,
wyjątkowo pechowy dla pani De Laine, która była nauczycielką
gry na pianinie. Nie cierpiała sytuacji, gdy zamiast jej ulubionego
ucznia przychodził ten drugi, jedno ciało, a jednak osobowości i
(co najgorsze) zdolności zupełnie różne. Nie mogła wciąć
na ten czas innego ucznia, a jednak dwie godziny z tym beztalenciem z
pięknymi dłońmi były niezaprzeczalną stratą czasu. Pożegnali
się przedwcześnie, ona z pulsującą migreną, on z policzkami
piekącymi od denerwujących uwag w rodzaju 'nie mam pojęcia, jak
to możliwe, że z dłońmi artysty grasz jak chłop orzący pole'.
Minho poprawił mu dzień, czekając już pod wiatą przystanku numer
ostatni na obrzeżach miasta. Pani De Laine, Koreanka o francuskich
korzeniach, mieszkała w miejscu, gdzie komunikacja zaglądała
wyjątkowo rzadko.
Chłopak
miał na sobie swoją żółtą kurtkę z bykiem na plecach,
której Prawy podobno nie założyłby choćby go
szantażowano, bo była w pewien sposób
wulgarna. Minho uważał, że kurtka pasuje do charakteru Lewego, w
całej tej ostrej żółci. Wiatr dął w blaszaną konstrukcję
przystanku, a chłopak mówił o tym, że bardzo chciałby
mieszkać z tatą, ale niestety pani kurator jest *pindą* i nie
rozumie, nic nie rozumie, bo tata jest naprawdę kochany. Najmilsza
osoba na całym świecie. Może przypomina trochę
rozgotowany kisiel, ale kisiel jest dobry, no powiedz że nie? Minho
uznał, że faktycznie, pan Lee mógłby zostać porównany
do kisielu- był flegmatyczny, łagodny, ale dobry. Potem nie
nastąpiła seria sielankowych wspomnień w rodzaju 'a wtedy
jeździliśmy na ryby'- Tae mówił bardzo ogólnie,
można by nawet powiedzieć, że chaotycznie. Następnie stwierdził,
że jego matka zwyczajnie próbuje nim manipulować i spytał,
czy Minho o tym wie. Patrzył na niego przenikliwie.
-
Co masz na myśli?- spytał starszy, składając ręce na piersi i
opierając się o blaszaną ścianę.- Manipulować to duże słowo.
-
Dlaczego więc nie wspomniała o moim prawdziwym
przyjacielu?
-
Prawdziwym?
Sytuacja
zaczynała się robić ciekawa. Wyglądało to mniej więcej jak
urywek jakiegoś tandetnego horroru, gdzie wszystko zaczyna wychodzić
na jaw, a w ogrodzie spoczywają zwłoki twojej ukochanej
,,zaginionej” siostrzyczki. Co tym razem było tą 'siostrzyczką'?
Zamordowany i zakopany „prawdziwy przyjaciel”? Może Daisy lubiła
ukrywać niewygodne rzeczy, może miała więcej takich 'zaginionych'
siostrzyczek'?
Patrzyli
tak na siebie, wiatr nie przestawał wiać, buda się chwiała,
kurtki szeleściły, a w mózgu Minho przetaczała się burza.
Przede wszystkim poczuł się wyjątkowo nieswojo z myślą, że ktoś
wodzi go za nos, w dodatku ONA- to, że była nieprzyjemną kobietą
wiedział, ale że manipulantką? Po chwili takich intensywnych myśli
zapytał w końcu, dlaczego nie wspomniała o tym pogrzebanym
Prawdziwym Przyjacielu. Musiał być jakiś konkretny powód,
dla którego nie w smak jej było, gdyby to jego Minhi poznał.
-
Bo chleje- wyjaśnił obojętnie chłopak, patrząc już nie na
niego, ale dalej, na pustą drogę.- Gdyby nie to, że jest non-stop
skacowany od pewnego czasu, pewnie już byś go poznał. No i on boi
się mojej matki, a ona dała mu na mnie szlaban.
Minho
najpierw parsknął śmiechem, bo określenia jego chłopaka były
absolutnie zabawne, zawsze, a jednak...po chwili się opanował i
uśmiech zniknął jak za dotknięciem różdżki. To nie było
śmieszne, ani trochę. Jeśli twój przyjaciel pije, to nigdy
nie powinno być zabawne nawet, jeśli mówisz o tym w taki
sposób. Tae oderwał wzrok od drogi i także się uśmiechnął,
jakby chcąc powiedzieć, że nie, nie musi zachowywać grobowej
powagi.
-
Też się czasem śmiałem, gdy zasypiał na grządkach twarzą w
ziemię- powiedział, a coś tańczyło w jego oczach, zwyczajna
wrodzona zdolność do zwalczania sarkazmem niemiłych wspomnień.-
Był moim najlepszym przyjacielem Teraz już
wiesz, dlaczego napisała ci o Kibumie, a nie o nim?
Ponieważ...tak
chciała budować spojrzenie Minho na tą sprawę. Olśnienie spadło
nagle, było nieprzyjemne i ciężkie, zleciało niczym ołów
na dno żołądka i tam się zagnieździło. Kobieta twierdziła, że
Kibum to 'jedyny przyjaciel' jej synów, a wybrała go,
ponieważ ten czuł sympatię do Prawego i nawinie wierzyła, że
chłopak nazwie siebie jego przyjacielem. Tymczasem Lewy poinformował
go o swoim przyjacielu, który mógł powiedzieć coś o
wiele prawdziwszego, ale ona nie wspomniała o nim
słowa...Uświadomienie zbliżało się z impetem sunącego po
szynach ciężkiego, stalowego pociągu pełnego węgla. Miał
wrażenie, że ten mały kamyczek kopnięty przez Lewego uruchomił
lawinę, a pociąg zbliża się, zbliża, a jego ładunek i siła
może się okazać większa niż tylko 'bo jest manipulantką'.
Najgorszy był fakt, że...sama myśl, dlaczego miałaby nim
manipulować przy użyciu fałszywych i zakopanych przyjaciół...była
obrzydliwa. Dozgonnie obrzydliwa, niczym klejące się wydzieliny
naszego ciała. Minho poczuł się brudny i spojrzał z
niedowierzaniem w oczy swojego chłopaka, tego 'złośliwego
kretyna', który wiedział to wszystko doskonale i który
był mądrzejszy niż niejedna osoba, która wygłaszała o nim
opinię.
-
Tak, hyung, tak- użył tego zwrotu głównie po to, by wsączyć
w swoją wypowiedź jeszcze więcej sarkazmu.- Robi to tylko dlatego,
żeby nie czuć się potem winną.
-
Bo gdy ja orzeknę źle, nie będzie to jej winą- dokończył Minho,
czując, jak zaczyna mu się robić sucho w ustach.- Jeśli
pozwoliłbym na zabicie niewłaściwego z was i...
-
I powiedziałbyś, jak ona chce...czyli, że Taemin jest pierwszy...i
jeśli odwaliłby kitę, bo to nie byłaby prawda...wtedy winny
byłbyś ty, Minho. Teraz rozumiesz doskonale, dlaczego podsunęła
ci Kibuma. Myślała, że ci na mnie nagada, ale nie ma suka pojęcia,
że on jest najszczerszą osobą, jaką tylko możesz sobie wyśnić
w koszmarach.
Siedzieli
tak chwilę, dopóki młodszy nie przysunął się i nie
przystawił głowy do głowy swojego chłopaka. Żółta kurtka
zaszeleściła w kontakcie z granatową należącą do Minho, a
starszy nie wykonał żadnego ruchu, by pogłębić ta chwilę
czułości. Wystarczyło tylko zetknięcie głowami, jakby w ten
sposób telepatycznie przekazywali sobie wszystkie informacje i
szczegóły misternego planu manipulacji, jaką zaplanowała
Daisy. Autobus przyjechał spóźniony, prawie pusty. Nie
należał do głównej komunikacji miejskiej, był jednym z
tych żółtych, bez automatycznych drzwi i z szarymi
siedzeniami w środku. Minho zapytał o więcej informacji na temat
Zakopanego Przyjaciela dopiero, gdy ułożył sobie już wszystko w
głowie. Pociąg trafił go z imponująca siłą, ale nie zmiażdżył
całkowicie, dzięki czemu zdołał się pozbierać, nie bez brudu i
szram oczywiście, ale jednak...wciąż żył. Całe szczęście jak
na człowieka, który właśnie dowiedział się, że miał być
znieczuleniem dla planującej morderstwo matki, czuł się dość
dobrze. Tymczasem Taemin spojrzał na niego badawczo, jakby cały
czas oceniając jego reakcje.
-
Nazywa się Jinki, jest ode mnie sześć albo siedem lat starszy-
powiedział w końcu, bezmyślnie stukając w brudną szybę
autobusu.- Jego rodzice to znani neurochirurdzy, znałem go z mojej
dzielnicy...no ale co z tego, że był kasiasty, jak zawsze lubił
dawać sobie w planik. Na imprezach był jak automat, potrafił stać
wyprostowany i ciągnąć. Stał tak i ciągnął szklana za szklaną.
Nic po nim nie było widać. Mocny łeb. Rozumiesz jednak, że wtedy
moja matka tylko chichotała z niego z koleżankami, ale wtedy był
jeszcze dla niej okej? Póki sobie żył w tym ich pałacu...
Przestał
być okej, gdy wyprowadził się z domu i zaczął żyć na swój
własny rachunek. Oczywiście był zdolny, studiował,
ale miał też pewne dodatkowe zainteresowanie. Tae bawił się z
nim, gdy był mały, rozmawiał z nim na filozoficzne tematy, gdy
podrósł oraz odwiedzał go, gdy Jinki najczęściej
przyjmował go ze spoconą twarzą albo w samych majtkach. Podobno,
jeśli miał na sobie tylko wełniane majtki, wtedy był naprawdę
pijany. Jeśli ubrany był normalnie, to można było być pewnym o
procentach w jego krwi, ale nie dawał po sobie poznać, zawsze był
wesoły, miał całkiem dobre przemyślenia, przydatne rady oraz
kiepskie żarty. Uwielbiał czytać książki, literaturę mógłby
cytować obudzony w środku nocy i to właśnie on zaraził Prawego pięknem słów.
Niestety, wspomniane dodatkowe zainteresowanie nieco zmieniło jego życiową drogę. Matka na tym etapie przestała przyzwalać na przyjaźń
jej synów z tym moczymordą, który tylko mącił mu w
głowie i pewnie zamierzał wpędzić w nałóg alkoholowy. Na
nic zdawało się błaganie Prawego (który także przyjaźnił
się z mężczyzną), że Jinki jest niezwykle mądry, czyta książki,
których nawet on nie rozumie, na nic zdawało się krzyczenie
Lewego...zabroniła i już. Przyszła do mężczyzny w swojej
garsonce w prążki, dała adres klinki i powiedziała, że ma
odprawiać jej syna z kwitkiem i żadnych kontaktów,
panie Lee, bo zawiadomię policję. Oczywiście na niewiele zdała
się jej interwencja, w końcu czy kiedykolwiek bracia się nią
przejmowali? Jedyny efekt, jaki odniosła, to półroczna,
chwilowo udana kuracja Jinkiego. Mężczyzna owszem, pojechał do
ośrodka, ale dwa miesiące potem wrócił do swoich
przyzwyczajeń, nierzadko lądując twarzą w ziemi na swojej działce
bądź czytając 'Hamleta' swoim roślinkom.
-
Najmądrzejsza osoba, jaką znam- powiedział Tae, tym razem stukając
w miękkie siedzenie naprzeciw.- Cholera, spotkałbym się teraz z
nim, zaprowadziłbym cię do niego gdybym miał pewność, że akurat
nie zalał się w trupa.
Minho
także poznałby owego gentlemana, gdyby miał taką pewność. Nie
wiedział, czy widok zmarnowanego, skacowanego człowieka jest
najlepszym dla niego w sytuacji, gdy dopiero co przeżył wewnętrzne
zdarzenie z pociągiem pełnym metaforycznego węgla. Wyobraził
sobie przez chwilę, jak to by było, gdyby jego ojciec pił.
Zdecydowanie gorzej, patrząc obiektywnie, jednak on nie wiedział,
jaka sytuacja mogłaby by być gorsza od takiej, w której twój
ojciec odgrywa rolę zgorzkniałego komendanta, który złość
z powodu nieotrzymania medalu wylewa na rekrutach. Spojrzał na twarz
swojego chłopaka, delikatną i ładną twarz z łagodnymi rysami,
perłowymi ustami i jasnymi w chłodnym świetle tego dnia oczami.
Dlaczego ten chłopak zawsze wybierał trudniejszą drogę? Dlaczego
zawsze stawał okoniem, rozbijając matce szklankę na głowie,
ubierając się wbrew zasadom, farbujący włosy, upierający się,
by mieć za przyjaciela pijaka i moczymordę. Prawy także kochał
Jinkiego, ale zostawmy Prawego, on przecież nie buntuje się...cały
czas, jak jego brat. Minho podziwiał tego chłopaka i czuł się
coraz bardziej dumny, że ktoś taki jest jego. Był tak
bardzo dumny z nich obu, że pocałował go krótko w policzek.
Brązowe oczy spojrzały na niego z błyskiem, a żółty
trampek nadepnął mu na stopę.
-
Nie w autobusie, hyung- sparodiował swojego brata, uśmiechając się
jednak bardzo szeroko.
Ktoś
z pasażerów powiedział w nieznanym kontekście 'kosz', przypominając Minho o pewnej
sprawie. Do tej pory starał się unikać sytuacji, w których
Taemin miałby zbliżać się do hali sportowej imienia Kim-Haejuka,
jednak samo 'bycie parą' zobowiązuje przynajmniej do
poinformowania, że za kilka dni gra się ważny mecz.
-
Gramy w czwartek z czerwonymi.
-
Zapraszasz mnie na swój mecz?- wystrzelił jak z rakiety Tae,
otwierając szeroko oczy- Wow...wreszcie czuję, że mam faceta
sportowca! Brawo, Choi, wreszcie ci się zebrało!
Zaczął
bić mu brawo, a kilka obecnych w autobusie osób obejrzało
się do tyłu, mały chłopiec nawet klasnął w dłonie parę razy.
Minho starał się zachować neutralny wyraz twarzy, ale w sytuacji,
gdy jego chłopak darł się na pół autobusu, było to
naturalnie niezwykle trudną sztuką. Może zasłużył. Może
faktycznie powinien bardziej dać mu do odczucia, że 'ma faceta
sportowca'.
Po kilku żenujących sekundach zrobił głupią minę i
podrapał się po głowie.
-
Super- podsumował jego chłopak i uśmiechnął się mocno, bez
obnażania zębów.- Jeśli Taemin się wtarabani, możesz mu
ode mnie sprzedać kopa. Albo niech go nie wpuszczą, bez zaproszenia
wypad. Ja mam zaproszenie OD MOJEGO CHŁOPAKA. BO MÓJ CHŁOPAK
GRA W DRUŻYNIE. Jaki masz numer?
- Ok, Trzy.
Minho
nie spodziewał się, że miłość to uczucie chwilami tak bardzo
fizyczne, że aż bolą cię policzki i ciepło rozchodzi się po
ciele.
Kilka
dni później, czwartek.
Lewy
znowu miał pecha.
Taemin
kopnął piętą szeleszczące pudełko, ale nie na tyle szybko, by
jego hyung tego nie zauważył. Był znowu ciepły, ale wciąż
wietrzny dzień, za ponad godzinę odbywał się mecz. Taemin 'wtarabanił się'
bezczelnie, ale Minho nie kopnął go w tyłek, tylko lekko go w tę
część ciała uszczypnął- nieco przeraził go błysk w oku
Prawego, bynajmniej nie świadczący o niezadowoleniu z takiego
dokuczania. Wspięli się na antresolę i nawet mimo ciągłego
uważania na to, by nie uszkodzić sobie głowy o niski strop, Minho
zauważył ten szybki ruch. Zanim jego chłopak zdołał zareagować,
schylił się i wyciągnął pudełko z rogu, w jaki zostało
zapędzone. Krzykliwe 'Kkum' oraz hasło reklamowe 'Zaśniesz jak
niemowlak' odznaczały się na granatowym tle gdzieniegdzie
ozdobionym gwiazdkami. Spojrzał znad opakowania na Taemina, który
spoglądał na niego ze swojej pozycji na materacu wielkimi, błyszczącymi oczami. Nie kryło się w nich jednak poczucie winy, a powinno.
Minho
zdawał sobie doskonale sprawę, czym jest bezsenność. Kiedyś
także ją miał, to normalne, gdy ma się współlokatora i
nie chce się oddać swojej autonomii. Zwłaszcza, gdy zaczynasz
słyszeć cichy, dochodzący jakby z końca korytarza głos. Autor
jakieś biografii nazwał to kiedyś fazą 'powitania', kiedy mięśnie
wiotczeją, jeszcze nie śpisz, słyszysz odgłosy otoczenia, ale
głos twojego brata czy siostry dociera do ciebie jak źle nastrojone
radio. Żeby jednak dojść do tego stanu, musisz namęczyć się
trochę i poprzewracać z boku na bok, bo oczy są szeroko otwarte,
jakby twój duch nie chciał rozstawać się z ciałem i witać
nowego gospodarza. Jeśli zaś chodzi o sam sen, to bliźniacy
potrafią spać długo. Nie mają jednak snów, ponieważ w
czasie braku zwiększonej aktywności jednego ośrodka, dwa mogą się
ze sobą porozumiewać i odbywa się prawdziwa 'rozmowa w głowie'.
Niejeden psycholog dałby się pokroić, by móc wysłuchać
czegoś takiego. Minho wiedział to wszystko, ale nic nie tłumaczyło
tabletek nasennych. Jako (aha, oczywiście) jego lekarz, musiał wybić mu z
głowy takie praktyki..lub zwyczajnie zabronić, już jako chłopak.
-
Nie powinieneś...
-
Hyung, miej do mnie trochę zaufania- odparł spokojnie chłopak,
nadal nie zmieniając wyrazu twarzy.- Mam i miałem lepsze sposoby na
bezsenność.
-
Fajnie, więc dlaczego to tam skopałeś? - spytał ironicznie,
unosząc brew- Niewinny by tak nie zrobił.
-
Spanikowałem, że tak właśnie możesz pomyśleć, doktorze- wywrócił oczami, poprawiając swoją koszulkę z bohaterami 'Kubusia Puchatka'- Mama mi je kupuje, a ja sobie rozkruszam a proszku jakoś się zawsze pozbędę.
Minho
spojrzał mu w oczy, upewniając się, że na pewno nie kłamie, ale
potem uznał, że to głupie podejrzenie. Zazwyczaj i tak rozmawiali
do późna, więc jeśli cokolwiek usypiało chłopaka, to nie
tabletki, tylko jego głos lub jakiś bardzo nudny temat. W ramach
'przeprosin' chłopak pociągnął go za sznurki bluzy, naciągając
je do granic możliwości i powodując, że Minho praktycznie wtoczył
się w jego objęcia. Szamotali się chwilę, próbując
znaleźć dobrą pozycję dla kogoś wysokiego na takiej małej
powierzchni, ale w końcu się udało. Minho siedział na ziemi z
plecami opartymi o młodszego. Zapatrzył się przez chwilę na mapę
świata wisząca na ścianie, nawet nie orientując się, że jego
myśli odpływają w jakiegoś nowe rejony, na przykład zastanawiał
się, czy w Indiach nadal są tygrysy albo czy nie odważałby się
przeczytać 'Księgi 1000 i jednej nocy' mimo, że to byłoby trochę
uciążliwe...Taemin przeczesywał mu włosy palcami, mówiąc
coś bez sensu. O dziwno nie pomyślał o gorącym temacie ostatnich
dni, Jinkim.
-
Jaki miałeś sposób na bezsenność, zanim mnie poznałeś? -
spytał Minho, jakby w ich rozmowie wcale nie było przerwy na
tygrysy i księgi.
-
Śpiewałem, żebyś przyszedł.
-
Hm?
Chłopak
zaczął się kiwać , ale szybko okazało się, że to tylko
wybijanie rytmu piosenki, która zapewne wciąż była żywa w
jego głowie. Half past twelve; And I'm
watching the late show in my flat all alone; How I hate to spend the
evening on my own- śpiewał, tonem, w którym krył się powstrzymywany
śmiech, z ładnie brzmiącym akcentem. Minho zaśmiał się za niego,
poddając się rytmowi ciała swojego chłopaka, który kiwał
nim równie entuzjastycznie jak samym sobą. Starszy nawet nie
zauważył, że od pięciu minut powinien się zbierać, jeśli chce
zdążyć na tramwaj. Taemin zajął go jednak lepiej niż
rzeczywistość, kontynuując.
- Gimme gimme gimme a man after midnight! ; Won't somebody help me chase the
shadows away!- to śpiewał, unosząc ręce wysoko i machając nimi -
Gimme gimme gimme a man after midnight!; Take me through the darkness
to the break of the day!
- Piętnaście po drugiej!?
Bliźniacy
mieli czasem sporo wspólnego.
Faktycznie,
pięć minut potem jechali już razem, to znaczy Minho jechał, a
Taemin siedział na bagażniku, obejmujący go luźno. Wiatr na szczęście nie był duży, dlatego rozmawiali z
łatwością- gdy potem wspomina się takie chwile, zawsze myśli
się, że dla nich warto żyć. Minho nigdy w życiu nie czuł się
tak optymistycznie nastawiony do wszystkiego jak w tym właśnie
okresie, w czasie zakochania powoli przekwitającego i zamieniającego
się w prawdziwą miłość. Taemin zdawał się czuć to samo, a
bicie jego serca jakby wybijało rytm także w ciele starszego. Było
dobrze, tak dobrze.
Dodatkowy
czas można spożytkować różnie. Oni całowali się za halą,
wcale nie zauważając, że ktoś do nich podszedł. Na ich szczęście
lub nieszczęście nie był to trener, tylko Yun. Chłopak wpatrywał
się w nich wielkimi oczami, nie czyniąc żadnego ruchu, by przerwać
im ich małe randes vous. Minho trzymał rękę na ścianie tuż przy
głowie Taemina, który mruczał co jaki czas z przyjemności,
zawsze twierdząc, że *ich* chłopak jest absolutnym mistrzem
całowania, tak samo zresztą sądził Lewy. Tymczasem Yun stał
jeszcze dwie minuty, nie wykonując żadnego ruchu i dopiero gdy para
rozłączyła się, prawie podskoczyli. Wszyscy troje. Minho uniósł
brwi, nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację, a Taemin oblizał
spuchnięte usta, wbijając wzrok w dość dobrze mu znaną
osobę.
-
O co chodzi, Yun?- spytał Minho, czując się bardzo niezręcznie,
że ktokolwiek widział go w takiej sytuacji jak wymiana czułości
ze swoim chłopakiem.- Zaczynamy dopiero za piętnaście trzecia...
Chłopak
nie powiedział nic i to jeszcze bardziej zagęściło atmosferę.
Stali wszyscy troje, aż w końcu Taemin złapał delikatnie ramię
Minho i odciągnął go, wymijając trzeciego powolnym, jakby
prowokującym krokiem. Nie pytał, o co chodzi, po prostu dał się
prowadzić za róg, aż pod drzwi hali, gdzie zebrało się już
trochę ludzi. Tam brązowowłosy przystanął, znowu oblizując usta
i uciekając wzrokiem. Niecący natrafił na Yuna, który
przywędrował za nimi aż tutaj, zatrzymując się przy rogu i dalej
obserwując ich, z ekspresją jelenia czekającego na śmierć pod
kołami ciężarówki. Minho wbił w swojego chłopaka pytające
spojrzenie, aż w końcu Prawy odwzajemnił je i powiedział,
dlaczego zaistniała taka dziwaczna sytuacja. Oczy jego hyunga prawie
wyszły z orbit.
-
To był on?
-
Tak- potwierdził młodszy, jego usta zadrgały w parodii uśmiechu.-
Nie najgorszy- tutaj zrobił pauzę, upewniając się, że jego chłopak
zrozumiał podwójne znaczenie tegoż przymiotnika.- Ale
kompletnie bez zrozumienia sytuacji. Znałem go z ośrodka, a zawsze był taki przymilny, więc
pomyślałem, że mógłbym go wykorzystać do...eksperymentu. Mam nadzieję,
że nie narobię ci kłopotów.
-
Raczej nie, o ile on mnie kiedyś nie potnie- powiedział ni to
żartem, ni to poważnie Minho, drapiąc się po głowie.-
Zaskoczyłeś mnie, Minnie.
-
Nazwałeś mnie Minnie!- rozpromienił się chłopak, jakby właśnie
przed chwilą nie przyznał się, że to właśnie z Yunem uprawiał
seks .- Tata zawsze tak do mnie mówi...Ty tak ładnie to
wypowiadasz.
Minho
wywrócił oczami i przeczesał włosy Taemina, wplatając w
nie palce i czule dotykając kciukiem jego policzka. Nie był zły o
jego przeszłość, po prostu niesamowicie skołowała go ta
wiadomość. Przynajmniej teraz wiedział, dlaczego Yun ostrzegał go
przed Taeminem...biedak nie wiedział, że dla niego taki gwałt nie
byłby w żadnym razie traumatycznym przeczuciem. Minho wypuścił powietrze z ust, zastanawiając się, czy
coś dziwniejszego od dowiedzenia się, że Yun uprawiał z kimś
seks, z jego własnym chłopakiem na dodatek, może się w ogóle
zdarzyć. Jeśli wydawało mu się, że jego poprzednie życie było
szalone, to widać, że nie znał wtedy jeszcze braci Lee.
Mecz
był dobry, a jeśli Minho miał obawy, że zacznie się peszyć pod
spojrzeniem swojego chłopaka, to mylił się. Był właściwie tak zajęty samą
grą, że spojrzał w stronę widowni raz, może dwa, co potem Taemin
skomentował jedynie tym, że bycie ze sportowcem wcale nie wygląda
tak, jak się to przedstawia w filmach. Żadnego faworyzowania, jakby
cię po prostu nie było na tej widowni. Yun zabłysnął jak zwykle,
ale podczas przerw nie cieszył się sukcesami, tylko wpatrywał się w niego nieustannie wielkimi
oczami. Minho tylko raz zaprzątnął sobie tym głowę, między
jednym potężnym łykiem wody a drugim. Był dużym chłopcem,
raczej by sobie poradził nawet, gdyby jego chłopak miał niecne
plany. Byłby hipokrytą, twierdząc, że nie ma podobnych. Zostawili
jego temat aż do nocy, kiedy niewinnie leżeli pod jedną kołdrą
na materacu Minho, postukując się co jakiś czas udami czy
kolanami. W każdym razie to pod cienką warstwą ciemności Taemin
opowiedział o wszystkim po raz pierwszy komukolwiek poza swoim
bratem.
Yun
cierpiał z powodu chronicznej nieśmiałości, której nabawił
się z nie do końca jasnych, ale na pewno poważnych powodów-
cokolwiek ją powodowało, chłopak zawsze stał na marginesie każdej
społeczności. Dzieciak całe życie miał pecha, aż w końcu jego
bezzębny los uśmiechnął się do swojego wyrzutka i dał mu coś w
prezencie. Mając dziewięć lat, trafił do tworu zwanego ,,domem pomocy” o wdzięcznej
nazwie Kolorowy Fortepian. Grał tam na
instrumentach, mówił pod nosem wierszyki, aż w końcu
wydobyli z jego nieciekawej osobowości choć jeden talent-
koszykarski. Taemin uczęszczał do tego 'domu pomocy' odkąd
skończył trzynaście lat i upatrzył go z tylko sobie znanych powodów. W przeciągu ich znajomości Taemin mógł
wypowiedzieć siedem milionów czterysta dwadzieścia pięć
tysięcy słów, zaś Yun...może dwieście. Nie
przeszkadzało im to jednak siedzieć ze sobą na przerwach w szkole, Yun mógł
odbijać piłkę czy bawić się zamkiem od bluzy, a jego towarzysz
mógł nawijać, czytać złote sentencje na głos czy zastanawiać
się nad ważnymi aspektami życia. W wieku szesnastu lat Taemin
zainteresował się seksem na tyle poważnie, że postanowił
zastosować swoją wiedzę w praktyce. Yun zdawał się doskonałym, milczącym kompanem, choć królik doświadczalny przeraził się, mówiąc delikatnie.
Minho wpatrywał się w sufit, nie czując nic poza lekkim wrażeniem,
że coś jest nie w porządku, ale taka reakcja akurat nie dziwi-
opis sytuacji, w której prawie upośledzony umysłowo chłopak
jest ujeżdżany jak ospały ogier przez swojego atrakcyjnego
fizycznie kolegę w magazynie na materace gimnastyczne...budzi dziwne
uczucia. Właściwie trudno jest cokolwiek powiedzieć w takiej
sytuacji ani zrozumieć Taemina, bo jednocześnie, owszem, Yun był
łatwym i milczącym obiektem badań seksualności, ale na Boga
żywego, Taemin mógł mieć na dobrą sprawę kogoś o wiele
lepszego! Wybrał jednak jego, mały składzik i pełną,
nieco cyniczną kontrolę nad Yunem.
Ten
przyznał, że moralnie postąpił bardzo źle, ale nie umie żałować
czegoś, co dało mu tak wiele do myślenia i co stało się tak
dawno. Minho milczał, ale wewnętrznie zgadzał się z nim w pewnym
sensie i nie oceniał. Każdy ma swoje grzeszki, każdy ma swoją
szklankę na głowie matki i każdy ma swojego Yuna. Siedemnastoletni
Minho pieprzący swoją terapeutkę na jej rozklekotanym fotelu także
nie zasługiwał na medal.
Ktoś,
najpewniej dorosły już mężczyzna, opuścił domek na drzewie w
głębi lasu. Drabinę (oryginalna spróchniała niemal
całkowicie) musieli przynieść sami, co nie nastręczyło wielu
trudności- Lewy miał dużo zabawy przez sam fakt, iż musieli iść
prosto i w pewnej odległości, niemal do siebie krzycząc. Farba
odpadła z większości okiennic, ale podłoga i ściany domku stały
pewnie, musiał wykonać go jakiś porządny tata. W tym miejscu
Taemin postawił kolejny krok w drodze odkrywania seksualności (po
zapoznaniu się z przyjemnością, jaką dawały dłuższe i nieco
grubsze jiż jego własne palce Minho) i swoją ciepłą dłoń zamienił na usta.
Wiedzieli,
że seks nie będzie odgrywał największej roli w ich związku, ale
akurat Taemin został obdarzony niezwykłą wręcz inteligencją
seksualną, jeśli można użyć takiego terminu. Minho słyszał o
inteligencji emocjonalnej, która oznaczała, że człowiek
obdarzony wysokim jej ilorazem rozpoznaje uczucia w innych i sam
dobrze swoje rozumie, umie także przeżywać więcej niż
przeciętniak. Taemin zdecydowanie posiadał takie cechy, ale jeśli
chodzi o seksualność...musiał być także i w tej kwestii
inteligenty! Ciekawość, chęć do eksperymentów,
brak wycofania i niepokoju spowodowanego widmem bólu...Przecież
dla niego nie miało to większego znaczenia, jeśli w negatywnych
odczuciach można znaleźć przyjemność i jeśli to właśnie one
są droga, jaką musimy pokonać, by trafić do siódmego i
dalszego nieba. Czasem napominał nawet, że mógłby łaskawiej spojrzeć na możliwość głębszego i poważnego studiowania seksuologii. Szczerze mówiąc, Minho zorientował się, że
zachowywał się nieco nie w porządku nie prostując mylnego
przekonania Taemina, iż teraz uważa go za 'perwersyjną dziwkę'.
Minho wcale tak nie uważał i dlatego wyprowadził go z tego błędu,
co zaowocowało pierwszą w życiu próbą seksu oralnego.
Warto
wspomnieć też o tym, że pocałunek po seksie oralnym wcale nie
jest obrzydliwy, a w zasadzie mówić tak mogą tylko
przewrażliwieni heterycy. To nie był pierwszy raz, gdy ktoś
sprawiał mu przyjemność w taki sposób, a oceniając
obiektywnie, nie było to ani lepsze, ani gorsze 'wykonanie' niż
wszystkie potrzebne. Może za dużo śliny, może zbyt chaotycznie,
ale w takich chwilach Minho nawet nie myślał o cholernym
obiektywizmie. Było mu po prostu diablo dobrze i w jakiś sposób
jego chłopakowi także. Wyjątkowy rodzaj seksualnego altruizmu.
Przytulił
go potem mocno, podświadomie czując, że tego właśnie potrzebował
Taemin po każdym akcie swojej seksualnej natury. Chłopak ten
przypominał staromodny zegarek, owszem, wyglądał skomplikowanie,
ale jeśli już poznało się jego mechanizmy, nie wydawał się już
taki tajemniczy.
-Dobrze
ci obciągnął?
-Bardzo
dobrze- Minho zaśmiał się, a siedzący obok niego Tae
odpowiedział uśmiechem.
Podczas
rozmów z Lewym z pewnością nauczył się bezpośredniości,
choć oczywiście sam wolał nie używać tego typu określeń. Można
to nazwać po prostu dobrym wychowaniem, w jego domu tak się nie
mówiło już. Tylko zasada 'dobrego domu' miała się nijak do
Lewego, który wywodził się, z można powiedzieć,
najlepszego domu, a wystarczy spojrzeć na powyższą wypowiedź.
Minho to jednak nie przeszkadzało, ani trochę. Wyciągnął rękę
i pogłaskał chłopaka po policzku w czułym geście, za chwilę
jednak kładąc rękę z powrotem na deskach. Siedzieli w ich domku,
tym samym, w którym kilka dni temu Prawy pierwszy raz pokazał,
jak bardzo chętnym studentem jest i w którym znowu spali na łyżeczkę, jakimś
cudem unikając wymrożenia się całkowicie w nocy. Podobno Minho
był wyjątkowo skuteczną Dużą Łyżką, bo młodszy ani razu nie
poczuł chłodu, choć jego hyung nie mógł powiedzieć tego
samego. Teraz jednak byli tutaj razem z Lewym, wcześniej postarali
się też o dekorację, czyli sznur lampek biegnący wokół
drewnianego pomieszczenia. Lampki wyglądały jak choinkowe, były po
prostu większe i jednolicie białe. Nastrój był perfekcyjny.
-Może
ja też bym mógł?- Taemin pochylił się nad swoim
chłopakiem, opierając swoje czoło o jego, muskając ustami
policzek- Obawiam się, że on znowu mnie wykołuje, a ja zostanę z
bolącym tyłkiem...
Minho
zastanawiała osoba Lewego. Mianowicie czasem wydawało mu się, że
jemu wcale nie zależy na intymnym kontakcie.
Zupełnie, jakby jego brat rozładowywał całe napięcie, jakie może
znajdować się w ciele nastolatka, a jego zainteresowanie
seksualnością i światem zmysłów było...wystarczające za
ich obu. Zabawne, bo przecież 'Lewy' oznacza grzeszny, stojący po
stronie diabła, a tymczasem wystarczało mu mokre całowanie po szyi, handjob i okazjonalnie palce- zawsze podczas takich zbliżeń chichotał, Minho szybko odkrył,
że czasem tak objawia się u niego podniecenie. Pomijając jednak
to, ich relacja zdawała się nie potrzebować niczego więcej. Nie
był nieśmiały. Po prostu na świecie i w jego chłopaku-koszykarzu,
jak nazywał go od czasu meczu, było tyle ciekawszych rzeczy niż
seks.
Dlatego
tak bardzo zdziwiło go następne pytanie.
-
Nie chciałbyś iść ze mną na całość, hyung?
Chłopak
patrzył na niego badawczo, jakby sprawdzając, co może się kryć pod taką odpowiedzią. Po chwili uśmiechnął się lekko.
-
Oczywiście, że tak. Chociaż to nie mój priorytet. I tak miałem już w sobie
twoje palce i podobało mi się.
-
Palce to nie to samo.
-
Wiem, miałem pełną wersję pewnego ranka, gdy mój braciszek pobawił się
w dżokeja z tym frajerem Yunem- odparł spokojnie Taemin.- Chciałbym
to z tobą zrobić, bo cię kocham i tylko tobie ufam. Tylko tobie bym na to pozwolił, rozumiesz? Chcę to poczuć.
-
Może poczujesz nad morzem- wymsknęło mu się to właściwie
bezmyślnie.
Młodszy
aż podniósł głowę, patrząc na niego rozszerzonymi oczami.
Jego mina jasno mówiła, że nie śmie nawet podejrzewać, że
chodzi mu właśnie o to...o ucieczkę. Owszem, mówili czasem
o tym całym morzu, zgadzali się ze sobą, ale tym razem wszystko
zabrzmiało tak...realniej. Minho nie zmienił wyrazu twarzy, jedynie
uśmiechnął się lekko, upewniając go. Możliwe, że jego chłopak
zawsze żartował i nigdy tak naprawdę nie brał wszystkiego na
poważnie, może chciał zostać, może chciał zostać dla taty, dla
szkoły, dla czegokolwiek. Takie myśli zdawały się bardzo niedojrzałe w konfrontacji z prostym, mocnym wyznaniem miłości i zaufania, jakim właśnie usłyszał.
- Będziemy
się...um...kochać...? Nad morzem- powtórzył młodszy z wolna, kiwając
głową i patrząc mu poważnie w oczy.- Jeśli znowu będzie ci się
narzucał, powiedz mu, że ma czekać do morza. Obiecaj mi to, Minho.
- Obiecuję-
i z sercem znowu wypełnionym nadzieją, uścisnął dłoń swojego
chłopaka w geście zakładu.
.
Sensowny komentarz, sensowny komentarz.. hshshshs, okokok Dobra.
OdpowiedzUsuńI znów, rozdział przeczytałam wczoraj, ale byłam takim trupem,że nie dałabym rady napisać komentarza, albo znów by wyszło coś w stylu 'ahgfhsdgujasgfugweuigfjhgfdjhgfdj super" A tego nie chciałam zostawiać.
Na początku myślałam, że tym 'prawdziwym przyjacielem' był Jjong. Serio, spanie głową w ziemi to w jego stylu [wybacz Jj], ale jednak mądrala mi do niego nie pasuje... Więc w sumie Onew ok.
Tae jest taki uroczy w tym swoim buntowniczym świecie. TT TT Uwielbiam jak jest taki rozentuzjazmowany. Ale ma pecha. Mehh, dlaczego. Znaczy nie mam nic przeciwko Taeminowi, ale Tae zawsze nie trafia.
No spodziewałam się, że to Yun. Ale też miałam cichą nadzieje.. No cóż. Biedny chłopak.
"Siedemnastoletni Minho pieprzący swoją terapeutkę na jej rozklekotanym fotelu także nie zasługiwał na medal." Sorry not sorry zginęłam. okokokok dlaczego.
Nigdy jakoś nie potrafię skomentować opisanych części.. intymny. Jak zwał tak zwał. Bo w sumie co mogę napisać. Ale lubię też bezpośredniość Lewego. Dogadałabym się z nim pewnie. Znaczy nie w takich kwestiach. Przyjacielem mógłby być. Życzę mu powodzenia żeby jego brat mu nie wparował. Ach, i ucieczki też im życzę. Będzie dobrze uwolnić się od matki Taeminów.
Zostawiam po sobie ten bezsensowny potok słów, życzę weny i oczywiście czekam na next.
Pozdrawiam,
Lee Juki~.
<3
Jonghyun?! Szczerze mówiąc, nawet nie pomyślałam o nim w takim kontekście...no nic, mam nadzieję, że ci nie sprzykrzyłam tego wyobrażenia za bardzo :x Nadzieję? Zastanawia mnie, jaka to nadzieja była...na kogoś bardziej ogarniętego :D?
UsuńHm, zabiłam cię tym zdaniem?
Dzisiaj niestety mój mózg nie pracuje dobrze, ale dziękuję ci bardzo za wierne odzywanie się tutaj :]
Nie oczywiście, że nie. W sumie mogłaś dać jakiekolwiek imię. No nie ważne. XD
UsuńHmm.. Nie koniecznie na kogoś bardziej ogarniętego tylko.. Jak to ująć.. Dobra, skoro nawet się przy takim czymś nie pocałowalo to musiał być ktoś nierozgarnięty. (co ja pisze xX)
Minho.. Minho... Jak się chce to można i na kozetce. Ale nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie powinnam właściwie...
Nie ma za co. TT TT
No, wreszcie się jako-tako zebrałam do skomentowania... Jestem idiotką, że zdecydowałam się tak późno zacząć czytać "Z Taeminem jest nas trzech", choć w pewnym sensie to dobrze... dla mnie. Miałam te kilka części od razu. ^^ Dlatego też wczoraj wieczorem i dzisiaj rano )konkretnie coś o 4:30, nie mogłam spać~) wisiałam na swojej biednej komórce, czytając to cudowne opowiadanie. (A jak się skończyło to zaczęłam resztę z Twojego zaplecza literackiego, w wyniku czego zostały mi tylko "Czarno-białe węże", za które i tak się pewnie wieczorem wezmę).
OdpowiedzUsuńPo prostu strasznie lubię Twój styl, bezpośredniość i niecodzienną wyobraźnię. Nawet nie przeszkadzają mi opisy miejsc, które zwykle raczej mnie irytują, bo wolę skupić się na sednie opowiadania. U Ciebie jednak nie drażnią mnie ani ociupinkę, a w szczególności nie w partówce "Słoń", którą wręcz pokochałam. Była taka subtelna, delikatna... Idealna, by na chwilę uciec od tej szarej rzeczywistości - w piękno Indii i kotów - Tygrysów.
Przechodząc jednak do obecnego opowiadania. Po pierwsze... jeszcze nigdy, naprawdę nigdy, nie czytałam tak kreatywnego opowiadania. Choć bardziej kojarzy mi się to z rozdwojeniem jaźni, niż z schizofrenią, to po przeczytaniu wszystkiego do tej pory - stwierdzenie "choroby" opuściło moją głowę. Tu chodzi o coś więcej.
Nie jestem w sumie określić, czy bardziej lubię Lewego i Prawego. Właściwie to każdy jest na swój sposób wyjątkowy, inny - choć podobny, po przecież są jednością. Czasem jedynie gubię się w tekście, nie wiedząc, czy piszesz Lewym czy Prawym. Jak używasz określenia Tae - od razu wiem, o którego chodzi, ale jak wspominasz Taemin to nie wiem, czy to tak ogólnie, czy o Prawym. Z czasem to niby samo wynika; chyba poznałam obu na tyle dobrze, by ich rozróżnić, zupełnie jak Minho.
Właśnie. Co do Minho. Cała jego rola jest nieco pokręcona, sama nie wiedziałabym, jak postąpić. Znaczy... oczywiście, że chciałabym zatrzymać obu Taeminów (jeden to cudowny chłopak, dwoje to w ogóle . C: ), tylko zastanawia mnie sprawa, jak oni sobie z tym poradzą. Nie chodzi mi o sam ich ten szalony trójkącik, bo radzą sobie świetnie (swoją drogą Minho to ma dobrze. Seks z jednym, bieganie z drugim, rozmowy z obojgiem... sielankowo). Raczej mam na myśli, jak zdołają uciec matce Taeminów. Nie rozumiem kobiety, chce zabić jednego, oni tego nie chcą, to niech może po prostu ich puści wolno. No, ale to Twoja wizja i nie będę się wrzynać. ^^
I jeeej, to zwierzątko Taemina jest urocze! Tak fajnie kumka. Wzbogaciłam mnie o wiedzę, że coś takiego w ogóle ISTNIEJE. xD
Będę powoli kończyć ten wywód, aż boję się przeczytać drugi raz ten komentarz, więc może tego nie zrobię. XD Dopowiem jeszcze, że ja również ani na chwilę nie chcę wychodzić z tego świata. Okropnie mnie wciągnął!
Naah, miałam tyle napisać jeszcze rano, a teraz wszystko wyleciało mi z głowy. Pod następnym, na którego będę czekać niecierpliwie, coś też wyskrobię. c:
Pozdrawiam!
[yoru-ni-sasayaku]
Um...zaskoczyła mnie twoja opinia niesamowicie, a zwłaszcza jej długość! Nie będę ukrywać, że jestem bardzo bardzo uradowana posiadaniem takiej wypowiedzi tutaj <3
UsuńCzyli że w takim krótkim czasie przeczytałaś tyle...wow. Jestem pełna podziwu. Ach, CBW, no to życzę miłej lektury- mam jeszcze malutki sentyment do tego opowiadania, mimo, że moim ulubionym nie jest.
Wiesz, ja też nie znoszę przesadzonych opisów, ale z drugiej strony mam bardzo żywą wyobraźnię i chcę przekazać to wszystko czytelnikowi. Dlatego staram się zgnieść opis do czegoś prostego, ale możliwie zawierającego jednak szczegóły...bo jak to tak, mają żyć w białym świecie, bez mebli, budynków, tkanin? To dodaje smaczku, choć czasem się przesadza z ta przyprawą. Ciekawe, że wspominasz o Słoniu, bo mnie akurat zebrało się na wspominki...
Jeśli chodzi o Taeminów, to wiem, że może się to gubić...staram się jak mogę wyjaśniać o którego chodzi, ale nie bardzo lubię operować Prawym i Lewym ;/. Czuję, że im tym uwłaczam.
Sprawa Daisy. Ja widzę to tak- kobiecie uciekł jeden syn, a że drugi został i 1/2 tego syna ma potencjał- zdolny i w ogóle, to chciałaby go zatrzymać jako trofeum. A jeśli umrze, to jakoś to przeboleje, jej świadomość zepchnie winę na Minho...nie jestem psychologiem, dlatego to jest kulawe, ale nie aż tak niemożliwe.
Bardzo bardzo dziękuję i również pozdrawiam!
Jak mi się zbierze to może wyjść i dłuższa, więc... szykuj się. XD
UsuńZnaczy ja już Cię znam z forum, więc trochę tam czytałam, dopiero potem odkryłam, że masz bloga... no tam chyba tylko raz u Ciebie skomentowałam, w sumie nie wiem~ przepraszam! :D
Słoń miał coś takiego ciepłego w sobie, także jak i Wiedźma. Ogółem to każde Twoje opowiadanie to całkiem inna historia, wszystkie jednak równie dobre. ^^
No tak, określenie Lewy brzmi jakoś tam obraźliwie. W sumie sam Tae tego nie lubi, prawda? :)
No to z Daisy zrobiłaś prawdziwą sucz. :D Tak czy siak - nie lubię jej. Ale przypuszczam, że bez jej postaci byłoby trochę nudno...
Wczoraj po przeczytaniu chciałam napisać sensowny komentarz, ale dziś wiem, że mi to nie wyjdzie. Wybaczysz, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już to pisałam, ale jestem pod wielkim podziwem tego jak i co piszesz. Chylę czoła przed tym, jak starannie, niezauważalnie i płynnie przemieszczasz się między wątkami. Ta twoja umiejętność jest niesamowita i nie potrafię przestać się nią ekscytować.
Nie spodziewałam się moczymordy, ale inteligentnego "prawdziwego przyjaciela" Onew. Minho się z nim spotka...? Przynajmniej tak myślę.
Teksty Lewego są tak powalające xD I jeszcze ta jego słodka zazdrość o "brata". Po prostu nie mogę :D
Wyprawa(?) nad morze... Coś czuję, że będzie zarąbiście. A przynajmniej będę trzymała za to kciuki, choć znając trochę twoją twórczość jestem w stanie stwierdzić, że moje trzymanie kciuków i tak jest zbędne :P
Pozdrawiam ;3
Wybaczenie niepotrzebne, bo wszystko jest sensowne :) Mamuniu, takie słowa zawsze działają tak samo :x staram się nieustannie pracować nad stylem, by mnie było przyjemniej tworzyć i czytelnikowi oczywiście czytać. Cieszy mnie informacja o płynności wątków, bo lubię czasem powtykać ich troszkę więcej.
UsuńTak tak tak Lewy i niewyparzona gęba <3
Dziękuję!
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że mimo wszystko Jinki jest piękny w swoim upadku. Uzależnienie od alkoholu to poważna sprawa, i och, jeśli ludzie w ten sposób próbują zabić swoją wrażliwą duszę, to wielka szkoda, wielka, ale Jinki, właściwie nie wyłapałam, co jest przyczyną wlewania przez niego procentów w gardło, ale mimo wszystko zamiłowanie do literatury u niego pozostało i jest w tym coś wzruszającego, ale jednocześnie tragicznego, bo czy można w pełni rozumieć i odbierać słowa, gdy jest się w jakimś stopniu znieczulonym? Ale spodobało mi się, że i Lewy i Prawy poczuli do niego sympatię i bronili przed matką. Tutaj mogłabym zrozumieć jej pewne obawy, co do tej znajomości, ale tak naprawdę Jinki nie był groźnym człowiekiem, a alkohol nie wywoływał u niego agresji i chyba tyle dobrego w tym całym nieszczęściu.
OdpowiedzUsuńDaisy z każdym rozdziałem traci w oczach, i jak widzę po komentarzach, nie tylko u mnie. ;) Kibicuję, aby chłopakom udało się uciec nad morze. Zwłaszcza, że Minho złożył taką poważną obietnicę. Zastanawiam się, czy odbędzie się jakieś kuszenie ze strony „Prawego Taemina”. ;> Ale zapewne jak to się dalej potoczy, dowiem się w następnych rozdziałach.
Pozdrawiam ciepło. :)
Starałam się, by wyszło właśnie coś takiego- on zdecydowanie nie kojarzy mi się z osobą agresywną...wręcz przeciwnie. Nawet jako wrak miały w sobie to małe świecące coś, co go odróżnia. wrażliwość. Pomysł na jego uzależnienie wzięłam z wypowiedzi prawdziwej Key o piciu Jinkiego, także nie czuję się zbytnio winna, że mu to zrobiłam :x a przyczyna...cóż, przyznam szczerze, że nie zagłębiałam się w to i wątpię, czy zostanie to wyjaśnione. Minho raczej się nie dowie, a przecież to wszystko, całą historię znamy z jego głowy.
UsuńDziękuję za opinię i także pozdrawiam :]
Spóźniony komentarz, przepraszam, ale miałam egzaminy gimbazjalne i teraz znalazłam czas, żeby w spokoju i pełnym szczęściu przeczytać tą część.
OdpowiedzUsuńJuż po samym opisie polubiłam Jinkiego w tym wydaniu. Mimo jego stoczenia się na alkoholowe dno. Taka artystyczna, zagubiona dusza. Mam nadzieję, że go poznamy :)
Podejrzewałam, że to mógłby być właśnie Yun, po tych jego ostrzeżeniach. No cóż, biedny chłopak, ale po zetknięciu się z Prawym nie ma odwrotu, czyż nie?
Lewy jest kochany. To jak się cieszył ze swojego chłopaka-koszykarza, świetne ^^ Szkoda, że tak ciągle Prawy mu się wgryza :P
Ich własne sielskie gniazdko nad morzem, oby im się spełniło to marzenie!
Miła sceneria, taka klimatyczna i magiczna, te lampki, domek na drzewie... perfekcyjna do tych wszystkich opisanych czynności.
To jest szósta część, czyż nie? Miało być siedem, z tego co pamiętam, o nie, szkoda, że się już kończy </3
Świetna część! Naprawdę cudownie piszesz.
Pozdrawiam serdecznie.
PS WHY SO SERIOUS?! Comeback Shinee, widziałaś, co myślisz? ^^
Mam nadzieję, że poszło ci dobrze i masz jakieś ciekawe widoki na przyszłość :]
UsuńMiło słyszeć, że Jinki jest pozytywnie odbierany...o to chodziło! (równie mocno cieszę się z faktu, iż Lewy także nie jest traktowany chłodniej od brata). Jeśli zaś chodzi o ilość części, to tak jakby...opowiadanie się rozrosło. Także na pewno nie jest to przedostatnia cześć, a ile będzie- na pewno mniej niż 12 :]
Comeback...? Nie widziałam i nie zamierzam. Moja sytuacja z szajni jest dość skomplikowana, ponad rok temu zamknęłam kpopoego tumbla na 4 spusty i spaliłam za sobą mosty, słowem...zostałam z 2min, SHINee jako zespół i muzyka dla mnie NIE istnieje. Może to dziwne, ale mam ku temu swoje powody :x także wybacz mi, ale ja nic o nich nie wiem i nie mogę z tobą o tym porozmawiać :x Tak jeszcze gwoli wyjaśnienia, żeby nie wyszło to dziwnie, to siedziałam z nimi około 2 lat, a potem wyrosłam z kpopu. Tae i Minho (oraz Jinki, Kibum i Jjong) to dla mnie coś zupełnie innego, odrębnego, świetne osoby, dlatego ich zabrałam ze sobą wychodząc z fandomu <3
Pozdrawiam :)
Jakoś poszło, w miarę dobrze, dzięki ;) Cóż, żadnych widoków nie mam jak na razie, nie mam zielonego pojęcia co bym mogła w przyszłości robić ._.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że będzie więcej części! <3
O, nie wiedziałam, nie wiem jakie to były powody, ale to w sumie nieistotne :) To właściwie pokazuje, że każdy z Shinee jest bardzo ciekawą i kochaną osobistością. I że można tworzyć z nimi takie cudowne opowiadania jak twoje ^^ Dobrze, że zostawiłaś przy sobie 2min <3