wtorek, 2 kwietnia 2013

Z Taeminem jest nas trzech: Film

Dużo dużo dużo sekretów na jednej rolce. 



Film




W dzień po nagraniu filmu, który był zarazem ostatnim dniem czerwca, nie zrobił z nim kompletnie nic. Mechanicznie odłożył rolkę z podpisem 29.06.83 do pudełka bez wieka. Potem nastał ranek pierwszego dnia lipca, a on tak samo zwyczajnie jak zawsze obudził się z poranną erekcją, z którą w przypływie bezmyślnej głupawki przywitał się jak ze starym kumplem. Chwilę potem złapał się na tym, że właściwie miał ochotę pozbyć się jej myśląc o Taeminie. Wszystko przez ten cholerny film, który razem nagrali, film i kadzidła. Problem, poza natury moralnej oczywiście, polegał na tym, że nawet nie wiedział, o którym konkretnie miałby myśleć, bo obaj wydawali mu się pociągający na swój sposób. Kolejny głos w jego głowie podkreślał zrzędliwym tonem, że przecież ciało, tyłek i te gorące usta są wspólne, więc w czym ma cholerny problem, by myśleć o Taeminie-ciele, zamiast o którymś konkretnym? To ma nawet sens, przyznał niechętnie Minho.


Czasem jednak człowiek chciałby zatopić się w dobrej, pieprznej fantazji. Zwyczajnie jest to bardziej przyjemne, niż miętolenie interesu i zakończenie równie szybko, jak się zaczęło. Może miło by było, gdybyśmy przyporządkowali im jakieś jeszcze milsze cechy, prawda? (wystarczy sobie wyobrazić, jak żenujące będzie spotkanie Taemina twarzą w twarz po takich myślach, Choi, po prostu przestań, on jest twoim pacjentem a ty jego lekarzem, lekarze nie myślą tak, przestań durniu). Może Lewy chciałby ci obciągnąć, na pewno chciałby, potem wszystko spłynęłoby mu po spuchniętej dolnej wardze i brodzie, bo jest małym niegrzecznym brudaskiem. Co jednak z Prawym, którego sekrety trzymasz na rolce taśmy filmowej opisanej niewinnie tylko datą? Powinno być tam napisane 'Soft porn'. Pewnie już sobie to wymazałeś z pamięci, by potem móc wrócić do tego i na nowo zadziała jak porządna dawka hery czy czegoś podobnego. Jednak Prawy, oj to jest dopiero bestia, tacy są najgorsi, jeszcze nie mają wielkiego doświadczenia, czytają Szekspira i 'Dumię i uprzedzenie', a jednak wiedzą, że potrafią wziąć twojego kut...Plusk zimnej wody prawie go otrzeźwił, prawie, bo ten głosik, łudząco podobny do głosu Kapitana, wciąż szemrał mu gdzieś w głowie. Zignorował go jednak, nie wiedząc, jak spojrzy w oczy Taeminowi ani, czy za chwilę faktycznie nie będzie podążał za tym nieprzyjemnym, obrzydliwym nawoływaniem.

- Piętnaście minut, a ja tu czekam- Minseok zastukał palcami w zegarek.- Waliłeś konia czy co? 


- Nie- odpowiedział zgodnie z prawdą Minho, mijając go i czując się trochę dumnym, że tym jednym razem moralność z pomocą braku ciepłej wody wygrała. 



Treść filmu i rozmowa ogółem zdawała mu się źle zapamiętanym snem i po porannym (z przymusu) zimnym prysznicu nie pamiętał wiele. Trening zdawał się wybawieniem od jego umysłowego marazmu, podczas którego wszystko robił automatycznie. Podczas treningu dawał z siebie wszystko, wraz z potem pozbywając się nadmiaru trosk. Gdy w głowie szumiało mu od adrenaliny i wycieńczenia, nie miał czasu na nic innego niż szybka analiza możliwości rzutu bądź wyminięcia przeciwnika. Zupełnie inaczej niż w jego dorywczej pracy, gdzie sam już czworokąt składający się z lady, półek i sterty kartonów zdawał się być 'klatką na myśli'. Ale trening był dobry. Coś wzięło sobie jednak za cel, by dzień ten nie był zwyczajny i już w szatni spotkał się z dziwną sytuacją, gdy jego dwóch kolegów okazało się znać, a przynajmniej kojarzyć Taemina.


- Czyli stawiacie, że jeszcze nie?


- Nie powiedziałby 'cipka' na głos, raz próbowaliśmy- zdanie to wywołało zbiorowy rechot.


Minho lubił swoich kolegów, nawet, jeśli ci czasem zmuszali innych do wypowiadania na głos takich słów jak 'cipka' bądź zastanawiali się, kto z ofiar losu mógł ewentualnie przejść inicjację seksualną. 


- A nasz Yun? Dziewica?


- Bez dwóch zdań, Lee Taemin biega szybciej od niego.


I zaśmiali się znowu. Minho spojrzał na nich przelotnie, nadal szukając w torbie koszulki. Widocznie musiał się przesłyszeć, za dużo wcześniej myślał o filmie, potem prawie ulżył sobie z tym imieniem w głowie, ostatecznie wszystko zlało mu się w mglistą całość. Taemin, Taemin, ciągle Taemin mnożony razy dwa. Samego Yuna, przedmiotu rozmowy, nie było, zawsze przychodził późno, a gdy go nie było, koledzy lubili sobie czasem z niego kpić, oczywiście w dość 'przyjacielski' sposób. Jeśli gdziekolwiek ten biedny chłopak miał choćby dobrych znajomych, to właśnie tutaj. Wszędzie indziej był sam lub bezlitośnie wyśmiewany prosto w twarz.


- Ta Lee też taka zdzikowana jak nasz Yun?


- To jest koleś, jego były kolega. Jest pojebany, nie dziki. Teraz przyjaźni się z Minho, więc nic już nie mówię - powiedział znacząco Janghae, patrząc w stronę wymienionego kolegi.- Może ktoś mu zaaplikował jakieś psychotropy i mu się polepszyło.


Minho na chwilę zmroziło. Taemin i Yun się znali...Jang sobie z nich kpi...'były kolega'...psychotropy...nawet przemknęło mu przez głowę wspomnienie 'Opowieści o szklance', ale zaraz o tym zapomniał. Zapanowała chwila ciszy, po której Janghae, wciąż mrużąc oczy, zapytał, czy Minho i Taemin znają się bliżej. I skąd, tak w ogóle, on zna takiego *bardzo nieładne słowo*. Choi zastanowił się, jakie pułapki mogą kryć się w tym pytaniu, jak wiele wiedzą jego koledzy i jakie mają zdanie. O tym ostatnim dowiedział się, gdy Jang znowu nazwał Taemina 'pojebanym', upewniając się, czy jego hyung aby na pewno wie, kto przychodzi na jego treningi. Nie mieli szans rozwinąć rozmowy, bo Yun wybrał ten moment, by wtoczyć się do szatni. Zaległa cisza.


Potem nie dane mu było ochłonąć po dziwnej sytuacji w szatni, bo zauważył kolejną rzecz: Yun wpatrywał się w niego nieustannie, coraz bardziej natarczywie. Chłopak był od niego rok młodszy, ale prawie dorównywał mu wzrostem, był przy tym typem misia. Mimo swoich problemów z występami publicznymi i czasowymi paranojami, był świetnym graczem, doskonale zgrywającym się z kolegami. Gdyby ktoś był odważny, mógłby stwierdzić, że w pewnym sensie z wyglądu on i Minho wykazywali pewne podobieństwo, oczywiście poza oczami, które u młodszego były wąskimi szparkami. W każdym razie Yun zdawał się obserwować każdy jego ruch, a dodatkowo, czego Minho już nie wiedział, obserwował go także w chwilach, gdy Taemin przychodził do niego po treningu. Minho dopiero teraz zdawał się tak naprawdę zauważyć te natarczywe spojrzenia, jakby informacja pochodząca z wulgarnych ust Janghae otrzeźwiła go. Były kolega. Czy 'były' to słowo-klucz?

Gdyby nie ważniejsze sprawy, jak na przykład problem Taeminów, Minho pewnie pogadałby z nim po treningu, ale czas zdawał się uciekać. Pani Daisy wysłała do niego list, w którym poprosiła o trochę zwięzłej opinii na temat tego, jak układa się ich relacja, co zaobserwował i właściwie, jak to się stało, że nagle jej syn nie chce jej non-stop doprowadzać do szału. Pochwaliła go tak entuzjastycznie, że zrobiło mu się trochę głupio, bo naprawdę nie spodziewał się, że ma aż taki wpływ na ‘Lewego’. Mówiła oczywiście też o Prawym, ale ten zawsze był lepiej nastawiony do świata, jednak od czasu poznania Minho zdarza mu się powracać do pisania no i przede wszystkim, nuci pod nosem. (ani ona ani Minho nie mogli oczywiście wiedzieć, a przy najmniej mieć stuprocentowej pewności, że obaj bracia są po prostu szaleńczo zakochani i obaj w swoich głowach planują całe swoje życie spędzić z tym wysokim, dziwnym, mądrym, przystojnym, zabawnym człowiekiem).

Yun zaś…upomniał się o swoje pierwszy, gdy po treningu wszyscy rozeszli się szybko, bo wieczorem organizowana była impreza, a większość , która nadal chodziła do szkoły i tak nie miała zajęć dodatkowych. Wszyscy wyszli, tylko nie Minho (który planował wieczorem zadzwonić do Taemina, leżąc przy radiu i głaszcząc łeb psa) oraz Yun, który nie wiadomo, co chciał robić. Choi wyszedł z pryszniców, wycierając włosy ręcznikiem, mając na sobie tylko świeże szorty. Yun czekał już na niego przy szafkach, stojąc sztywno jak jakiś nieporadny morderca. Minho nie przestał suszyć włosów, ale spojrzał pytająco.

- L-lepiej z nim nie g-gadaj…Wiem, co mówię, Minho-hyung.

- Hm? Z kim?- oczywiście nie zrozumiał, bo raczej nie miał na myśli nikogo z drużyny- Masz na myśli któregoś z chłopaków?

- Nie- odpowiedział szybko, uciekając oczami i wyglądając na zdenerwowanego.

- Yun, spokojnie. Nie denerwuj się.

Prawdę mówiąc nie czuł się kompetentny do uspokajania swojego rozchwianego emocjonalnie kolegi, ale chyba nieco więcej wiedział o problemach z samym sobą niż przeciętny chłopak w jego wieku. Może sobie poradzi. Przestał wycierać włosy i odrzucił ręcznik na ławkę, obserwując kolegę przez chwilę, aż w końcu kontynuując ubieranie. Nie będzie się zachowywał, jakby się go obawiał.

- Mówię o...o Taeminie.

To szczególne imię zabrzmiało jak odgłos gongu w ciszy szatni. Minho obrócił głowę i spojrzał podejrzliwie na Yuna, który dalej stał tak samo sztywno, już ubrany w bluzę i z torbą na ramieniu. Specjalnie został, żeby go ostrzec, tylko przed czym? Może faktycznie jego przeczucia, że Prawy coś ukrywa, były właściwie…? Tak niewiele zdawał się pamiętać z ich rozmowy….Wszystko zdawało się tak absurdalne, że nawet prawdopodobne. Możliwe, że Yun chodził do klasy z Taeminem, może dał mu się we znaki i teraz chce go ostrzec, że ich znajomość może się skończyć źle. Może nawet znają się z jakiś sesji terapeutycznych, bo niewątpliwie obaj kiedyś musieli na coś takiego uczęszczać. Nagle pomyślał o elektrowstrząsach i przez chwilę miał ochotę zadzwonić z pytaniem, czy coś tak okropnego nigdy go nie spotkało. Zamiast tego narzucił koszulkę, zaraz potem szarą bluzę bez zamka i odwrócił się w kierunku kolegi.

- O co chodzi?

- O-o nic. Po prostu nie gadaj z nim- powtórzył Yun, pochylając głowę. - Jesteś fajnym kolegą, dlatego ci to mówię. Widzę go tutaj często i n-nie chciałbym, żebyś potem żałował. No i nie chcę go tu widzieć.

Zapadła chwila ciszy, podczas której Minho jedynie spojrzał prosto w ciemne oczy towarzysza, zarzucił torbę na ramię i rzucił krótko:

- Poproszę, żeby tu nie przychodził. Dzięki za radę.

Oczywiście nie przejął się nią w ogóle, wnioskując, ze ten opóźniony w rozwoju dzieciak po prostu zbyt przestraszył się zmienności charakterów Taemina i być może nie był odporny na ostre kolce Lewego. Oczami wyobraźni zobaczył mini-film, w którym jednego dnia Prawy zapewnia, że twoja fryzura od garnka nie jest taka zła, jest nawet słodka, a drugiego dnia Lewy bezlitośnie równa chłopaka z ziemią, wyglądasz jak kmiot i kretyn, może doprowadza go do płaczu. Zobaczył rzęsiste łzy na pulchnej twarzy Yuna.

- Ale…

- Do jutra.

Sam nie wiedział, czemu nagle zdenerwował go ten ich drużynowy idiota. Oczywiście słowo to nie pasowało do niego w żadnym razie, gdy grał, ale ktoś nie znający go w ogóle, mógłby go spokojnie tak nazwać. Minho szedł szybko, z ręką w kieszeni i nie przejmując się niczym, jego myśli znowu zaprzątnięte Taeminem. Co takiego zrobił temu misiakowi, że teraz ten ostrzega go przed…czymś? Też powinien się obawiać uświadomić sobie, że to nie ma sensu? Co z tego, że obaj byli odrzutkami, jeśli Tae nie umie funkcjonować z drugą osobą, a to on będzie tym, któremu dane zostanie ciało na pełen etat? Po parunastu metrach przebytych szybkim krokiem uspokoił się nieco, zwalniając i dochodząc do wniosku, że chyba musi w końcu obejrzeć film, który nagrał dwa dni temu,w wieczór pachnący pomarańczą i przepełniony wyznaniami. 




Gdyby wpadł na pomysł puszczenia dźwięków medytacyjnych, efektu upojenia stałoby się zadość. Projektor wyświetlał na ścianie obraz chłopaka siedzącego naprzeciwko niskiego stolika. Oczywiście był to Taemin, czekający na pytanie, zanurzony w nikłym dymie kadzideł o zapachu pomarańczy. Minho zadał je w końcu, jego głos wyłonił się z maszyny jako spokojny i prawie przypominający ten należący do doktorów w filmach. Głęboki i bez najmniejszego drgnięcia mutacyjnego. Głos spytał o to, jaki stosunek miał do Taemina brat. Nie, jak zwykle, co on czuje, tylko o osąd na temat uczuć drugiego. Chłopak na obrazie nie odrywał wzroku od swojego terapeuty, ale milczał. Smuga dymu z kadzidełek przesunęła się wolno niedaleko jego twarzy.

Pies (szary husky z dwukolorowymi oczami, którymi zachwycał się każdy gość) leżał w drugim kącie pokoju, nastawiając ucho.


- Myślę, że jest bardzo sfrustrowany, że wszyscy zdają się go nie cierpieć - powiedział w końcu Taemin, zaczesując włosy do tyłu. - Tymczasem chodzi tylko o to, że ja zawsze umiałem się hamować, a on nie. Dlatego miał wielu wrogów.


Jego twarz bez grzywki była intrygująca, Minho zdecydowanie chciał ją widzieć częściej. Miał taką szansę tylko przez chwilę, bo miękkie kosmyki opadły z powrotem na czoło.


- Czyli uważasz, że nie zasługuje na taką ocenę?


- Nie zasługuje. To najsłodsza osoba, jaką możesz spotkać. Byle komu może wydawać się gruboskórny, ale tak naprawdę ma miękkie wnętrze. Jest jak rak. Myślę, że ktoś taki jak ty to zauważył. Na pewno zauważyłeś, hyung.


Owszem, prawdopodobnie już od samego początku. Obaj Minho, i ten zamknięty na taśmie i ten realny, poczuli się mile połechtani uznaniem ich za osoby, którym pewnych rzeczy nie trzeba tłumaczyć. Obraz zniknął na chwilę, by pojawić się znowu, lekko jaśniejszy.


- Co stało się z twoim starszym bratem, Taseunem? Też był jego wrogiem?


Podobno sytuacja z Taesunem była podkoloryzowana przez matkę. Owszem, Lewy niezbyt za nim przepadał, może dlatego, że hyung nie ukrywał zniecierpliwienia nieznośnym charakterem. Trudno oczekiwać wielkiej cierpliwości po starszym, buzującym swoimi hormonami bracie, który musi poradzić sobie nie dość, że z samym sobą, to jeszcze z *dwoma* braćmi. Prawy przyczynił się do pogłębiającego konfliktu, zabierając pieniądze i praktycznie dając Taesunowi gotową możliwość ataku na 'Lewego' brata, bo kogo najłatwiej było oskarżyć? Oczywiście nieprawdą i wymysłem było, że hyung uciekł- po prostu praca na wybrzeżu wydawała mu się bardziej obiecująca niż zostanie w 'domu wariatów' i poszukiwanie roboty w mieście. Ucieczka czy nie ucieczka, na pewno żyło mu się szczęśliwiej w jego nadmorskiej budce niż w tym bogatym, pełnym napięć apartamencie. Przez wyjazdem, a miał szczęście żegnać się z Prawym, dał Taeminowi małą, śliczną szklaną rybkę.


- Twoja mama dużo rzeczy tak wyolbrzymia?


- Moja mama ma ogromne problemy ze swoją przeszłością, hyung- wyjaśnił chłopak, znowu kładąc rękę na czole i zaczesując włosy do tyłu. - Była uwielbiana, teraz...pamiętają ją tylko starsi. Nazywali ją Daisy i tak się przyjęło. Zawsze była gwiazdą.


- Jest jedynaczką?


- Tak, a jej rodzice byli właścicielami teatru. Pochodzę, jeśli mogę to tak nazwać, z dobrych sfer. Ze strony mamy oczywiście. Jak wyobrażasz sobie mojego tatę, hyung?


Pytanie było proste. Tylko, czy Minho kiedykolwiek wcześniej wyobrażał sobie jego ojca? Z początku oczywiście miał mglisty pogląd, niezarysowaną sylwetkę mężczyzny w eleganckiej kamizelce, materiałowych spodniach i eleganckich butach, z okularami w drogich oprawkach. Z pewnością ktoś także z wyższej półki, ktoś, komu nie jest na rękę zajmowanie się rozhisteryzowaną żoną, nawet, jeśli jest taką ślicznotką. Tym bardziej, jeśli rozhisteryzowana żona ciągnie za sobą jeszcze bardziej rozhisteryzowane dziecko. Wyobrażał sobie, że mężczyzna najpierw wpłacał duże sumy na lekarzy, aż poddał się, kupił domek za miastem i znalazł nową, młodą żonę.


- Mój tata jest człowiekiem bardzo skromnym- przyznał w końcu Taemin, widząc, że jego rozmówca nie ma pojęcia, co powiedzieć. - Zajmował się oświetleniem podczas jej występów. Tak, był przystojny, ale to wciąż mezalians, a one są piękne tylko w literaturze.


I uśmiechnął się uśmiechem osoby, która czyta o mezaliansach i wcale nie wstydzi się, że jest osiemnastoletnim chłopakiem, któremu jedynymi dozwolonymi lektorami zdają się być horrory.


- Wiesz, jak to musiało wyglądać, gdy przedstawiała swojemu otoczeniu jej męża? On jest tylko...zupełnie jak...gruba koleżanka dla ładnej dziewczyny. Poprawiacz samooceny. Innego powodu dla ich małżeństwa nie widzę.


- Może chciała zaszaleć z kimś spoza towarzystwa.


Chłopak uśmiechnął się szczerze. Nagle spoważniał, kręcąc się, jakby było mu niewygodnie, aż w końcu przerwał krótkie milczenie.


- Chciałbyś wiedzieć, dlaczego mama tak naprawdę nie znosi Tae?



Oczywiście, że chciał. Nawet słuchając tego już drugi raz, Minho czuł obrzydliwe dreszcze. Historia była aż nieprawdopodobna.



,,Opowieść o szklance"

Matka była wściekła, stała w progu domu jak rozjuszony byk, z policzkami piekącymi, rozpiętą garsonką i wciąż eleganckim kokiem. 'Chodź tutaj natychmiast, przeklęty bachorze!' - bachor, tak go wtedy nazwała, bo uciekał przed nią, chował się jak złośliwa małpa za tamtym fotelem. Jej mąż znowu narobił kłopotu samym faktem, że istniał, swoją ciastowatą twarzą i łagodnym usposobieniem obiecywał temu łobuzowi gruszki na wierzbie. Taemin popełnił jeden znaczący błąd, gdy postanowił faktycznie wyjść zza fotela i pobiec do drabinki. Zapomniał o swoich śliskich skarpetkach, przez które poślizgnął się, stracił kilka sekund, a mama zdążyła go przez to złapać za nogi, gdy wchodził na antresolę. Piął się jednak wyżej, w rozpaczliwej walce o swoją godność, w złośliwej satysfakcji, że jeśli już tam wejdzie, będzie nie do dosięgnięcia dla niej, wtedy może przyjedzie tata. Słyszał brzdąkanie jej bransoletki. Gdy był na górze, dostrzegł pustą szklankę. Wszystko trwało chwilę, mama zdawała się groźnym potworem z czarno-białej kreskówki, szklanka była bombą, a on musiał uratować świat, musiał wejść na swoją antresolę i pokonać potwora. Zrzucił bombę- trzask!- bomba trafiła idealnie- trzask szkła uderzającego o ziemię- bomba wybuchła! Odwrócił się całkiem na drabince, czując zwolnienie uchwytu na swoich nogach i zobaczył mamę z wolna osuwającą się na ziemię, jak szmaciana pacynka wujka. Upadła z głuchym tąpnięciem, oczkiem w pończosze, formując małą kałużę krwi na idealnie błyszczących panelach. Taemin, ten zły okropny przerażający Taemin spojrzał na dół, widząc już nie pokonanego potwora, ale matkę z resztkami szkła we włosach. Wtedy Taseun wszedł do środka i zastygł w przerażeniu.



Prawie zamordował swoją matkę, huczało w głowie obu Minho i tego nagranego i tego prawdziwego. A teraz ona chce zabić jego i co na to powiesz? Przez chwilę miał ochotę powiedzieć jej na przekór, że to Lewy jest tym pierwszym....jak by zareagowała? Zbladłaby? Zrezygnowała? Wyrzuciła by syna z domu po przeprowadzeniu oddzielenia? Brakowałoby jej, jak jej 'Dobry synek' gra na pianinie? Prawy patrzył na niego z pewnym smutkiem, a starszy podświadomie wyczuwał, że nie smuci się z powodu mamy, szkoda mu po prostu brata. Jeśli miał wątpliwości, jak głęboka była więź braci, to właśnie miał odpowiedź.


- Może wrócimy teraz do waszego tematu...? Dlaczego Tae mówi, że jesteś w pewnych sprawach 'gorszy'? Co ma na myśli?


- Chodzi ci to, że czasem sugeruje, że jestem puszczalski i tym podobne?


- Chyba tak, chyba też i o to.


- Ponieważ ja już robiłem to z chłopakiem, a on nie- odparł prosto Taemin.


Uprawiał już z kimś seks.


- Dobrze, on co prawda czuł poranne skutki i to jego bolało siedzenie, ale rozumiesz, nie on *mentalnie* stracił dziewictwo. Czuł się ,,wykołowany”.


Sama myśl, że Taemin zbliżył się już z jakimś chłopakiem w tak intymny sposób sprawiła, że coś opadło w żołądku Minho. Odrzucił jednak wszelkie myśli. I tak nie był święty, też nie mógł mu oddać niczego 'po raz pierwszy', więc nie miał prawa się boczyć, tym bardziej, że nawet nie powiedzieli sobie nic oficjalnie, a mina Taemina wskazywała, że poczuł się winny. Upojenie zapachem kadzideł chyba na chwilę opadło, bo chłopak miał rozszerzone oczy i wyglądał, jakby zaraz miał wybąkać to okropne 'Chyba nie jesteś zły, że ja już nie jestem...?”. Oczywiście, że nie był zły. To naprawdę nic nie znaczyło, bo nie chodzi o to, by być pierwszym, tylko najlepszym i najważniejszym, prawda?


- To jak z piciem. Mógłbym wypić cały dzban wódki, ale to on może obudzić się z pękającą głową. I się obudził.


- Rozumiem.


- Lubię seks.


Minho pamiętał, że automatycznie rozszerzyły mu się oczy, w sekundowym zaskoczeniu na taką otwartość, ale i tak usilnie zapewnił samego siebie, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. Mieli być ze sobą szczerzy.


-To raczej naturalne- odparł luźno.


- Robiłem to tylko raz, ale już wiem, że mi się podoba i nie boję się bólu- zapewnił, patrząc mu w oczy i akurat w tym momencie na obrazie wyświetlanym prze projektor pojawiło się techniczne zakłócenie. - Dlatego on nazywa mnie...wiesz jak. Po prostu się przekomarza. Wie, że jeśli nie ty, to nikt inny....ups.


Zapadła cisza ciężka jak ołów, Minho doskonale pamiętał swoją reakcję- spojrzenie prosto w oczy chłopaka i stężenie wszystkich mięśni twarzy. Czy to mogło oznaczać, że...Lewy ma nadzieje na coś więcej? A mówiąc dokładniej, obaj okazali się mieć tą samą nadzieję? Chociaż popełnił błąd: Lewy chciał, nie miał nadzieję. Prawy wyglądał na lekko zakłopotanego, ale z drugiej strony, jakby wcale mu się to nie wymsknęło. Powiedział to naumyślnie.


Poza tym, seks. Gdzieś w dole brzucha Minho skręciło mu się parę wnętrzności i kilka obrazów przemknęło mu przez głowę, nawet podczas oglądania tego po raz kolejny. Zrzędliwy głos w jego głowie miał rację. Taemin patrzył na niego z projektora, z włosami nie do końca opadniętymi na twarz, dlatego łatwo było go sobie wyobrazić leżącego pod nim, ze skórą zroszoną potem, z rozchylonymi ustami i proszącego o więcej. Hyung. Coś podświadomie mówiło mu, że kochanie się (przede wszystkim różnica w określeniu tego) z Taeminem byłoby inne niż wszystkie stosunki, jakie odbył w życiu i byłoby tak idealnie nieperfekcyjnie, jak w tym beznadziejnym wyobrażeniu. Żaba na obrazie poruszyła się gwałtownie, ale nie zapiszczała ani nie zeskoczyła ze stołu.


- Czy teraz zapytasz mnie, jak często to sobie robię?


- Nie miałem zamiaru, ale jeśli chcesz- Minho był zbyt wytrenowany przez lata obcowania z Kapitanem, by bać się tematów seksualności- Możesz mi o tym opowiedzieć.


Sam Taemin zaś wyglądał na zaskoczonego takim spokojny odzewem. Zapewne całe życie tępiony był przez wszechobecną świętoszkowatość. Minho nie mógł tego zobaczyć na obrazie, ale wiedział, że w tym momencie uśmiechnął się zachęcająco i konsternacja na twarzy Taemina ustąpiła także lekkiemu uśmiechowi. Młodszy wyglądał, jakby właściwie ta zachęcająca odpowiedź wybiła go z rytmu, bo jak to tak, ktoś nagle reaguje zwyczajnie i co ja mam teraz powiedzieć? Chłopak znowu zaczesał włosy i spojrzał prosto w projektor.


- Fantazjuję dość często, nawet regularnie.


- Jak często?


- Wieczorami. Czasem w nocy, gdy nie mogę spać...mam bezsenność- wyjaśnił, zagryzając wargę w pauzie między kolejnym wyznaniem.


W miarę oglądania tego filmu i przypominania sobie całej rozmowy, Minho miał wrażenie, że właśnie obala wszelkie mity narosłe w rodzinie Lee. Jak do cholery, matka mogła być tak ślepa, myśląc, że jej synowie są jak czarny i biały kwadrat, każdy ma tylko swoje określone cechy i broń boże, jak Prawy mógłby robić coś złego, oczywiście, że Lewy kradnie pieniądze i wpycha swoje ohydne łapska w spodnie od piżamy, myśli brudne myśli o niewinnych chłopcach. Tak naprawdę bracia byli jak symbol yin i yang, w każdym była cząstka białego i cząstka czarnego. Lewy zaskakiwał bezpośredniością, zaś Prawy potrzebował czasu, by wyjawić komuś swoją prawdziwą, wilczą naturę.


- Nie umiałbym powiedzieć ci, o czym myślę, ale mógłbym ci kiedyś pokazać- po tym stwierdzeniu Taemina, zapadła chwilowa cisza.- Chciałbym...nie wiem, czy powinienem to teraz mówić. W sumie mieliśmy rozmawiać psychologicznie.


- Seks jest sprawą także psychologiczną- odpowiedział z pewną dozą nonszalancji Minho, najwidoczniej podchwytując już całkiem klimat.


Mówił o swoich seksualnych, niespełnionych pragnieniach zupełnie lekko i tak ładnie, jakby znowu opowiadał mu dzieje II wojny światowej lub perypetie jednej z dynastii chińskich, jakby zamiast każdego 'seks' mówił 'stulecie' lub jakby w miejsce 'we mnie', wskakiwało niewinne 'na południu'. Obraz zachwiał się parę razy, dopóki młodszy nie spytał, czy jego hyung nie ma jeszcze jakiś pytań dotyczących brata, choć nie wie, czy zdoła odpowiedzieć- na takie tematy raczej nie rozmawiają.


- Nie musisz o nim mówić. Chyba i tak będę musiał już iść.



- Nie zostajesz na noc?


Po tym przepełnionym żalem i zaskoczeniem pytaniu nastąpiło już tylko pożegnanie, a potem obraz na ścianie, zamglony od kadzideł, zgasł. Pies wyszedł, ale Minho nie zwracał na to uwagi, skupiony na własnych myślach. Złożył ręce na piersi, wpatrując się w pustą ścianę i błądząc od tematu seksu do matki Taemina. Prawdę mówiąc nie wiedział, czy podjął dobrą decyzję, stawiając między nimi stół- dystans sprawił, że Taemin powiedział dużo, może za dużo? Może teraz żałuje, czuje się zakłopotany, że wyjawił tak intymne szczegóły swojego życia i dodatkowo jeszcze zdradził coś związanego ze swoim bratem? Zwłaszcza tą makabryczną historię? (a co, jeśli Yunowi też rozbił coś na głowie). Przynajmniej z tej rozmowy dowiedział się, że jego rosnące na sile uczucie jest odwzajemnione, przynajmniej w przypadku Lewego. To akurat nietrudno było zgadnąć po jego zachowaniu, lecz Prawy...Prawy był zagadką. Bez fałszywej skromności, oceniając tylko po faktach, raczej podobał się chłopakowi fizycznie, ale co dalej? Podziw w oczach...oddanie...a może Minho tylko to sobie dopowiadał? Niewątpliwie, Taemin był trudną zagadką.


Po dwunastej w nocy Taemin zadzwonił (stało się to nawykiem także dla Prawego, który chyba uznał, że za wiele dzieje się za jego plecami), jak zwykle od pewnego czasu, pytając hyunga, czy aby nie obejrzał filmu, bo ma taki dziwny głos. Przez chwilę Minho był niemal podniecony, że chłopak pokaże mu, o czym fantazjuje (godzina była odpowiednia), ale musiał się rozczarować. Podobno rozmowy przez telefon leczyły bezsenność Tae skuteczniej niż chwile przyjemności.




- Jesteś homoseksualistą?- ojciec przywitał go w kuchni, trzymając laskę w dłoni, a drugą rękę kładąc bezwładnie na stoliku.


Minho na początku zesztywniał takim nagłym atakiem, ale po chwili opanował się i znowu spojrzał na ojca tak samo, jak od paru lat. Może kiedyś się go bał, ale teraz raczej facet nie miałby z nim szans, zresztą, był już całkiem dorosły i w perspektywie miał przeprowadzkę (tylko 'rehabilitacja' po Kapitanie i teraz sprawa z Taeminem odsuwały jego plany w czasie), więc nie czuł zagrożenia. Szkoda, że tak trudno było mu pamiętać czasy, gdy tata był po prostu silny, był wspaniały, jak superbohater. Wypadek zniszczył nie tylko jego gnaty, jak mówiła mama. Minho wszedł dalej do kuchni, zuchwale pociągając łyka wody ze szklanej butelki i spoglądając prosto w oczy ojca.


Szkoda, że nie zwrócił uwagi, że ojciec nie powiedział 'pedałem', tylko 'homoseksualistą'.


- Tak.


W kuchni słychać było tylko szum pralki i przelewanie się płynu w butelce. Czuł się trochę jak wtedy, na boisku, gdy Taemin siedział na trybunach, a on stał na niższym rzędzie, jednak wciąż był taki wysoki, taki fajny. Z tą różnicą, że wtedy można było porównać tą sytuację do samca prężącego się przed samicą, a teraz czuł się bardziej jak wilk przy zagonionym w kąt starym dzikiem. Jego siedzący na taborecie ojciec zdawał się być taki stary, ale jednak wciąż dzik, wciąż silny i niedający się łatwo pogryźć wilkowi. Mężczyzna nie odrywał od niego wzroku, mierzyli się tak przez chwilę i wszystko było taką totalną abstrakcją, bo może jeszcze dwa lata temu ojciec uderzyłby go tą laską czy zagroził wyrzuceniem z domu.


- Myślałem, że spotykałeś się z tą terapeutką.


- Kiedyś- odpowiedział od razu Minho, wzruszając ramionami.- Czy romans z kobietą oznacza, że nie mogę być...pedałem, tato?


Dziwił się swojej bezczelności, ale możliwe, że Lewy w pewien sposób tak na niego wpływał. Bardziej jego sposób myślenia: skoro u kogoś jest i tak gorszy, to dlaczego miałby nie mówić tego, co myśli...nie obchodziła go jego reputacja. Jaką reputację miał Minho przed ojcem? Mina mężczyzny nie mówiła właściwie wiele, nie było na niej furii i może to wywołało małe wyrzuty sumienia w jego synu, bo przecież wychowano go na uprzejmego, dobrodusznego człowieka, a on robił takie świństwo. Gdy więc ojciec poprosił go o spoczęcie na krześle naprzeciw, ten zrobił to bez sprzeciwu. Sytuacja przybrała intrygujący obrót.


- Dlaczego pytasz...? Podsłuchiwałeś, prawda? - nie użył agresywnego tonu, to było zwykłe pytanie.


- Musiałem- odpowiedział ojciec, niespodziewanie biorąc postawioną przez Minho butelkę i odsuwając ją od nich.- To uświadomiło mnie, jak wiele dzieje się za moimi plecami w tej rodzinie.


- Jak myślisz, dlaczego tak jest?- to pytanie było już agresywniejsze, zwłaszcza z wyzywającym wzrokiem. - Gdybyśmy ci powiedzieli, nigdy byś się nie zgodził. Chodzi tylko o pomoc.


Zaczynał się na powrót irytować. Ojciec wyglądał za to na spokojnego, chyba nie miał ochoty na kłótnię. Powiedział, że zaczął coś podejrzewać i jedynym sposobem, by sprawdzić, czy ma rację, były takie metody jak podnoszenie słuchawki i słuchanie. Początkowo był oczywiście wściekły, jednak pigułki od lekarza pomogły mu nie zareagować 'jak zwykle'. Na wieść o tym, że jego ojciec chodzi do psychologa, nerwy Minho opadły jak za dotknięciem różdżki, bo stawiało to wszystko w zupełnie innym świetle. Owszem, wiedział, że ojcu jest trudno żyć z czymś takim, że musiał z aktywnego, kochającego swój sport człowieka zmienić się w pół kalekę, a wszystko przez ten beznadziejny wypadek. Wszystko przez ten feralny skręt, feralne drzewa, feralny wtorek na zimowisku. Minho rozluźnił ramiona, o których nawet nie wyczuł, jak bardzo napięte są w agresywnej postawie.


- Tak, Minho, każdemu było kurewsko ciężko. Wyżywałem się na was, a jak już poprawiła się sytuacja z tobą i twoim bratem, zacząłem chodzić do lekarza. Pomagał mi.


- Dlaczego nic nam nie powiedziałeś?- spytał Minho, patrząc mu w oczy. - Pozwoliłeś nam myśleć, że podoba ci się bycie takim chujem. Niszczenie mi połowy dzieciństwa.


Jeśli ojciec był szczery, to i on będzie. Mężczyzna milczał, chyba samemu nie znajdując odpowiedzi na te pytania. Gdzieś tam za mgłą zmęczenia Minho mógł dojrzeć w nim swojego starego tatę, który brał go na barana, zabierał do parku rozrywki, uczył grać w piłkę i grał w gry razem z Minseokiem. Prawdę mówiąc, przez swoje zajmowanie się dochodzeniem do siebie i potem Taeminem, nie bardzo zauważył, że jego tata odmłodniał wizualnie, twarz mu pojaśniała, jego ruchy były energiczniejsze. Z rutyny jednak i przyzwyczajenia do widzenia tylko zmęczonej twarzy, do dogryzania mamie, nie zauważył zmiany. Pokręcił głową i to była jego odpowiedź na te wszystkie wyznania. Przynajmniej wiedział już, że jego ojciec nie był aż tak bezmyślnie okrutny, jak zdawać by się mogło. I może jego 'kręgosłup moralny' nie został złamany do końca, może nadal ich kochał i może nawet zdolny byłby zabrać ich za miasto, gdyby nie noga oczywiście.


- Jaki jest właściwie cel tej rozmowy...?


- Chciałem spytać, czy jesteś w związku z tym chłopakiem, którego leczysz.


- Nie leczę go.


Oczywiście, że mógł wysnuć takie wnioski. Dla ojca to zawsze była choroba, nieważne, ile razy powtarzało mu się, że, do jasnej cholery, to po prostu wypadek. Nadal to jego synek, jego Minho. Ojciec, po usłyszeniu takiej odpowiedzi, najpierw popatrzył na niego długo, po czym kiwnął głową z cichym 'przepraszam'. Wszystko było tak abstrakcyjne, że Minho chciało się uszczypnąć samego siebie by sprawdzić, czy na pewno nie śni. Może to te kadzidła, które znowu wdychał, kiedy Tae odwiedził go pod nieobecność rodziców i zapalił w ich pokoju. Tym razem o zapachu kwiatu róży.


- Więc jesteś z nim w związku czy nie?


- Nie jestem, ale go lubię- przyznał szczerze. - Dlaczego cię to interesuje...tato? Przecież wiem, że nie chciałbyś, żebym był...


- To nieistotne na tym etapie, Minho. Zbyt wiele czasu spędziłem na dyrygowaniu, teraz chciałbym go po prostu poznać. Tyle.


Gdy potem Minho siedział na podłodze swojego pokoju, nie bardzo umiał zrozumieć, co zaszło. Czy ojciec właśnie przeszedł najcudowniejsza przemianę, spotykaną tylko w książkach, czy może miał w tym jakiś ukryty interes? Może pewnej nocy zobaczył światło, wytoczył się z łóżka, pokuśtykał do kuchni i zastał tam Matkę Bożą, mówiąca do niego, by wreszcie wziął się cholera jasna w garść, bo cierpią wszyscy, włącznie z nim. Gdyby jednak to wcale nie była Matka Boska, to kto lub co? Nie wierzył w samoistną przemianę ojca, coś musiało się stać. Może mama zagroziła rozwodem, może miał jakieś guzki, które wykryte szybko nie uaktywniły się, przez co liznął smak śmierci, ale wciąż miał czas na zmianę swojego życia. Może umierał?


Minho poczuł wtedy przemożną chęć zadzwonienia do Taemina i porozmawiania, o czymkolwiek. Powiedzenia mu, że skoro ojciec sugeruje, że są parą, to może niech będą razem. Są wyrzutkami, wszyscy troje, niech będą razem, może niech zaproponuje to temu, który odbierze słuchawkę, szczęśliwa loteria na bycie życiową miłością Choi Minho, proszę zgłaszać się pilnie! Szybko odgonił te myśli, bojąc się, że rozmowa zabrnęłaby za bardzo w tematy rodzinne, ale przecież sam Taemin miał wystarczająco dużo problemów z własną...Wtedy zadzwonił telefon.


Minho uśmiechnął się. Może przeznaczenie wiedziało, co robi.




.

12 komentarzy:

  1. Kobieto... niszczysz mi psychike (pominmy, że nikłą). To jest jedno z najlepszych, najbardziej kreatywnych opowiadań, jakie ostatnio czytuje *.* Prawda, że początkowo się gubiłam (teraz też mi się zdaża) ale staram się ogarniać ;) po tym rozdziale skrzętnie zbieram szczękę i wszystkie zęby. Właśnie wkładam wszystko na miejsce (łącznie z oczami, które wyszły mi z orbit) >.< TEGO się po Prawym nie spodziewałam! Totalny szok! I te poranne rozmyślania Minho (zakrztusiłam się czekoladowym jajkiem, jak to czytałam) ;) Kurczę nawet nie potrafię sobie wyobrazić co się będzie dalej działo (i z którym prześpi się Minho >.<)!
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za te kłopoty z częściami ciała ale nie żałuję :D Miło jest zaskakiwać czytelnika. Hah, myślę, że takie szokowanie ludzi jest bardzo bliskie Prawemu, także wszystko poszło zgodnie z jego planem :]

      Usuń
  2. Żal mi siebie, bo jestem takim giwnem i nie wiem jak to sensownie skomentować, więc będzie bez sensu. Ale to dlatego, że dziś dostałam 2 cudowne party (Twój i Alice), że nie wiem co pisać. Bezzz, ja nie wiem, nie rozumiem, kocham bardzo. okok. Serio to dla mniebzawiele i ten kom będzie takim śmieciem, że możesz go usunąć, bo asdsadsaa To jest tak genialne i tak piękne i nie wiem kogo kocham i ten film i ten Taemin i ten Minho i to opowiadanie i moje rozdygotane emocje. Skręcałam się cały rozdział i będę się skręcać do następnego parta. Tak. Giwno to ja ........ Przepraszam Bezzz wiedz, że kocham Ciebie i Twoje opowiadani i tego Minho i obu Taeminów i dlatego tak reaguje i wql kończe bo to bez sensu. Pisz, a ja będę przy tym zdychać. :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam 'giwnem' (rozśmieszyło), zawsze odwalasz porządną robotę, więc bądź sobie rozstrojona ile chcesz. To miłe, że udaje się czasem z czytelnika wydobyć takie chaotyczne zdania, to świadczy, że jakiś efekt został osiągnięty^^ Obojętność największym wrogiem...
      Dziękuję za tyle miłości <3

      Usuń
  3. A mnie nie zryłaś psychiki tym rozdziałem :P Byłam na niego tak mentalnie przygotowana, że przyjęłam go (że tak powiem) "na klatę".
    Ta rozmowa (albo raczej film), łał... No naprawdę fascynujące. Nie spodziewałam się czegoś takiego po tym nieśmiałym i grzecznym Taeminie, a tutaj takie rzeczy! Gratuluję Minho, że potrafił być taki opanowany.
    Rozmówki Taeminów z Minho to taki fajny nawyk xD Po prostu następny rozdział to będzie jakaś wielka bomba (przynajmniej w moim odczuciu). Normalnie nie mogę się doczekać... I teraz już całkowicie będzie ich razem trzech. Chyba. Bo tak w sumie to tylko ty wiesz na tym etapie co będzie się działo dalej. Ajj... Ale mnie zżera ciekawość. Genialne, po prostu genialne!
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jakby to było w realnym życiu, gdyby taki aniołek wyjechał z takimi sekretami. Wtedy efekt byłby jeszcze lepszy ^^ Cóż, hmmm, mam kłopoty z trzymaniem gęby na kłódkę, dlatego nic na temat przyszłości bohaterów nie mówię i wycofuję się!
      Dziękuję i również pozdrawiam :]

      Usuń
  4. A więc takie rzeczy skrywał ten Prawy diabełek... Ahaha, ich rozmowa zabrnęła bardzo daleko, w ciekawe rejony. Bardzo ciekawe.
    I ta sprawa z Yunem. Jak Taeminowie zaleźli mu za skórę, że aż tak się boi, hm... zobaczymy wkrótce mam nadzieję ^^
    Zaskoczyła mnie przemiana ojca Minho. To bardzo dobrze, mam nadzieję, że ich relacje będą tylko lepsze (i że ojciec jednak nie umiera i to było przez objawienie xD)

    Naprawdę lubię twoje opisy, porównania, nawiązania, bardzo ubogacasz tym opowiadanie, co czyni go jeszcze (o ile to możliwe) lepszym. Kocham i podziwiam, genialna Bezzz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na Yuna i tatę M :D no cóż mogę powiedzieć, wszystko się okaże, dlatego muszę uciąć temat. Cieszę się, że lubisz moje opisy! Staram się, by były jak najbarwniejsze i by ukazywały rzeczywistość w dość drobiazgowy sposób. Dziękuję~

      Usuń
  5. Już piątek; nadal zastanawiam się, co napisać. Sceny z tego rozdziału ciągle przewijają się przed moimi oczami. Zadziwiające, jak wiele jest niedomówień między ludźmi i każdy żyje z własnym przekonaniem, a gdy zaczynają ze sobą rozmawiać, wszystko wydaje się być całkiem inne, bo nagle relacje na linii Minho – ojciec nabrały nowego kształtu, kilka słów od Yuna rzuciło nowe światło na postać Taemina, a do tego wyznania zapisane na taśmie pobudzają myśli. Hmm. I chyba zaraz po przeczytaniu, a właściwie to po zdaniu "Nie umiałbym powiedzieć ci, o czym myślę, ale mógłbym ci kiedyś pokazać", nawiedziła mnie myśl, która zasugerowała, że podczas stosunku 2min Taemin odzyska swoją jedność, będzie po prostu Lee Taeminem. I aż krzyknęłam w myślach: "Tak! To będzie to! Moment łączący wszystko!" A potem stwierdziłam, że jednak trochę mnie poniosło. xD
    Czekam, by dowiedzieć się, co przeznaczenie zaplanowało. ;)
    p.s. Nocne rozmowy telefoniczne przypomniały mi o piosence Kavinsky - Nightcall . Tak jakoś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanotowałam w myślach, że przewijały ci się sceny stąd, to miła świadomość^^ Hmm, jak wspominałam, nikt nie jest albo zły albo dobry, każdy ma swoje powody, by zachowywać się w pewien sposób. Trochę mi nawet szkoda tej postaci ojca, w sumie jak ktoś ma choleryczny charakter, to uziemienie jest najgorszą rzeczą ;] Hah, ciekawa koncepcja! Obudziła w mojej głowie dość ciekawą wizję, gdy bracia zlewają się w jedno i Minho może usłyszeć głosy obu, gdy proszą o więcej i mówią mu, czego pragną. Szkoda tylko, że to mało wykonalne...jeden może uwielbiać szczypanie w tyłek, a drugiego będzie to drażnić ;] (przykład przypadkowy, żeby nie było).
      Sprawdzę piosenkę jak tylko będę w nastroju do słuchania, na razie wystarcza mi cisza. Ech, jeszcze szkoła zabiera mi trochę dnia jutro...

      Usuń
  6. A zatem; najpierw mam wielką przyjemność przywitać koleżankę po fachu z wielkim żalem, że dopiero teraz pisze ten komentarz, po prawe pół roku ;_;
    Jestem wielką fanką twoich ficków. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jesteś dla mnie inspiracją, gdyż gdy tylko mam kryzys, włączam sobie Czarno-Białe Węże, WAGs and... Boyfriend, albo Spytaj Lady_TaeTae (moje ukochane ficki ^^) i od razu mi lepiej. Twój styl jest taki inny, zaskakujący i zachwycający. Nie mam nigdy żadnych zastrzeżeń, to aż nieprawdopodobne... Ale tak jest. Naprawdę gratuluję dobrej roboty ^^
    Co do samego ficka, jak każde twoje dzieło ma w sobie tą podniecająca nutkę tajemniczości, którą tak uwielbiam *-* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i życzę wszystkiego dobrego ^^

    ~Yesiek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Także miło mi cię powitać :D 'Fanka' - to słowo budzi we mnie zdumienie i niedowierzanie- ale niezwykle pozytywne. Zdziwiłam się także, że wymieniłaś WAGs...zawsze wydawało mi się takim michałkiem, a jednak je wyróżniłaś:] Dziękuję!
    Życzę ci za te miłe słowa równie miłego...końca dnia. I poniedziałku.

    OdpowiedzUsuń