czwartek, 11 kwietnia 2013

Z Taeminem jest nas trzech: Nasza trójka

Ponieważ nie ma sensu zmieniać tutaj czegokolwiek, wypuszczam mojego potworka już dzisiaj. Miałam także narysowany ala medyczny wyjaśniający,  co się dzieje w mózgu Taemina i dla porównania w normalnym, ale zapomniałam zeskanować. Postaram się pokazać jego mózg przy następnej okazji :]




Nasza trójka




- Miałeś to- ciężki oddech- naprawdę- kolejny oddech- na myśli?


Chłopak właśnie przebiegł całe miasto, by rozwiać swoją wątpliwość. Oczywiście nie masz pewności, że nie zmęczyło go te kilkaset metrów od przystanku, ale spójrz na niego, z tym maniakalnym błyskiem w oku wyważyłby drzwi piekła, gdyby od tego zależało spotkanie z tobą. Jesteś z siebie dumny, czy może właśnie trochę spanikowałeś, hm? 


Taemin praktycznie wtoczył się przed jego dom, jego twarz pobladła z wyczerpania, źrenice rozszerzone, kilka złocistobrązowych kosmyków przylepionych do policzków. Dłońmi opierał się o beton przed podestem, nogi ułożył pod rożnymi kątami na ziemi, ale zdawał się wyjątkowo skoncentrowany na swoim celu. Biegł od tramwaju, albo, co było szaloną perspektywą, przez całe miasto, zapewne niebezpiecznym skrótem przez wiadukt. Zdecydowanie nie powinno go tam być, gdy za kilkoma cienkimi ścianami znajdowała się cała rodzina Choi. Zgodnie z obietnicą mógł dzwonić o bardzo różnych porach, zaprosić hyunga na bieganie po lesie, ale warunek był jeden: nikt nie mógł ich zobaczyć. Nawet nie było ku temu konkretnego powodu, żadnego zagrożenia, już nie, ale gdyby jednak ktoś ich przyuważył, tajemniczy czar ochronny mógł prysnąć. Ich sekretne wycieczki za siedem gór i siedem lasów powinny pozostać w sferze 'drugiego dna' ich relacji, drugiego dna, którego nie znała Daisy ani jego mama. Tymczasem on jak najbardziej fizycznie był tam, o siedemnastej pięć, podczas gdy wszyscy nieproszeni potencjalni świadkowie byli w domu. 


- Kiedy miałem na myśli?- spytał głupio Minho, drapiąc się w głowę. 


- Trzynaście lat temu o trzeciej piętnaście nad ranem! - kolejny oddech, tym razem szybki i urwany- Nie rżnij głupa! 


- ...- i stali tak przez chwilę, mierząc się wzrokiem, a ciepły wiatr owiał ich spokojnym powiewem- Tak, dobra, przez telefon...


- Porozmawiajmy w drodze. Podążaj za mną, hyung- chłopak podniósł się na lekko chwiejnych nogach.- Opuśćmy to niebezpieczne miejsce. 


- Masz czelność naśladować swojego brata po takim ordynarnym wstępie...


- Ho ho ho! Jeszcze kiedyś się dasz nabrać, jestem w tym lepszy, niż ci się zdaje. 


Zdawał się odzyskać energię, promieniował nią. Minho zignorował go, prawdę mówiąc wolał zatrzymać dla siebie stwierdzenie, że zaczyna ich poznawać po tak małych i nieznaczących rzeczach jak sposób, w jaki mrużą oczy. 


Rodzicom powiedział, że musi iść do kolegi po ulotki dotyczące mieszkań w jakimś mieście, do którego chyba będzie się przeprowadzał. Popatrzyli na niego jak na idiotę, zwłaszcza brat, który już otwierał usta, by spytać, co on właściwie chce robić nad morzem, ale ojciec niespodziewanie dla wszystkich powiedział 'Daj mu spokój'. I wszyscy byli w tak głębokim szoku, że ojciec broni właśnie Minho, że faktycznie dali spokój najmłodszemu. Ten chwycił tylko swoją szarą bluzę i wyszedł na zewnątrz, zastając Taemin czekającego z uśmiechem i rozwianymi, ściemniałymi od niedawna włosami. Chłopak drapał się w ramię, jakby z odrobiną zawstydzenia, jakby dopiero uświadomił sobie, jak szaloną i bezsensowną rzecz właśnie zrobił. 


Zazwyczaj biegli osiedlem, potem albo wchodzili do lasu albo kontynuowali bieg dookoła linii drzew. Tym razem wybrali drogę przez las, idąc wolnym tempem, bo nogi młodszego zbytnio przypominały chwiejną galaretę, by zmuszać je do wysiłku. Ogółem, Tae miał nieco gorszą kondycję niż jego hyung i nie omieszkał tłumaczyć to faktem, ze Prawy jest leniwy i nie robi nic, co mogłoby naprawdę ją poprawić, a o bieganiu nie ma mowy. Prawdopodobnie gdyby ktoś chciał go wyciągnąć na taki wspólny bieg po lesie, nie zgodziłby się nigdy w życiu, chyba, że Minho miałby go nieść na baranach. Na usta starszego cisnęło się stwierdzenie, że Tae ma energii za dwóch braci. Z Lewym mogą biegać, Taemina mógłby nawet nosić na baranach przez cały las i z powrotem. Ba, nawet wokół całego cholernego globu. Jak do tej pory jednak nie musiał brać go na barana, wystarczyło, że szli powoli, a poetyckie myśli na temat wszechobecnej przyrody zapełniały głowę Prawego. 


- Czyli miałeś na myśli to, że jesteśmy razem?- spytał Tae, przeskakując nad korzeniem i zatrzymując się nagle. - Czekaj, czekaj. Odpoczywamy.


Oparł się o drzewo, chyba znowu czując słabość w nogach. Włosy przylepiły mu się do czoła, był niezwykle blady, ale wyglądał jeszcze ładniej, niż zazwyczaj. Obiektywnie rzecz biorąc oczywiście nie wyglądał ani trochę ładnie, wymęczony i biały jak ściana, przypominający kogoś, kto dopiero co wyzionął ducha, ale jak można dyskutować z umysłem osoby całkowicie zauroczonej? Od kiedy poznali się w czerwcu, jego oczy jakby pogłębiły swój kolor o ton, włosy urosły o kilka centymetrów, a skóra nabrała bardzo delikatnej opalenizny. Jakkolwiek nie chwalić jego urody, gdy na jego skórze nie było kropelki potu, tak dla Minho idealny był właśnie w tamtym momencie.  Także wtedy...zawsze. 


Starszy obserwował go, a w międzyczasie przesunął ręką po czole w swoim zwyczajowym geście. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że przecież zadano mu pytanie.


- Tak, miałem to na myśli- odpowiedział, patrząc mu prosto w oczy.- Chciałbym, żebyśmy byli razem.


- Dobrze- kiwnął głową Taemin, nie uściślając, czy jest to zgoda na 'bycie razem'. - Dobrze.


Patrzyli tak na siebie, a słońce zachodziło coraz bardziej. Minho nie widział tego fizycznie, ale wiedział, że wewnętrznie Taemin jakby rozkwita jeszcze bardziej, widział światło w brązowych oczach, mimo że chłopak wcale nie rzucił się na niego z pocałunkiem, nie oplótł mu rąk wokół szyi ani nic podobnego. Po prostu stał, z niemożliwie błyszczącymi oczami, kącikami ust uniesionymi, oparty o drzewo. W końcu Minho spojrzał na niego z uniesionymi brwiami, rozkładając ręce w geście 'No i co zamierzasz z tym zrobić?'.


- Specjalnie nie zapytałem, czy jesteśmy parą. Razem....czy masz na myśli też Taemina?- spytał, jego ekspresja była tym razem nieodgadniona. - Razem, czyli we trójkę?


Zapadła cisza, podczas której Minho analizował, czy powinien być szczery i powiedzieć, że tak, tak właśnie myślał. Przecież lepiej powiedzieć to od razu, niż robić cokolwiek za plecami Prawego bądź romansować z oboma, choć paradoksalnie, nikt nigdy by ich nie nakrył. Jeden z nich nie mógł przecież 'ich przyłapać'. Jeśli istnieje zbrodnia doskonała, to to byłby skok w bok doskonały. 


- Tak.


- Dobrze- powtórzył Taemin, znowu jaśniejąc.- I tak jestem lepszy od niego, bo to mnie zapytałeś.


I uśmiechnął się szeroko, odchodząc od drzewa i muskając dłoń Minho, jakby oferując złapanie się za ręce. Starszy z głupim uśmiechem szczęścia spowodowanego 'ustawieniem sobie życia' (tak, w jego umyśle niewątpliwie panowało już przekonanie, że on i Taemin są sobie zwyczajnie przeznaczeni) złapał go zdecydowanie za rękę, prowadząc z powrotem w stronę, z której przyszli. Zaczynało się robić coraz ciemniej, mieli trochę drogi do przebycia, więc lepiej będzie, jeśli zaczną wracać. W milczeniu przeszli kilka metrów, ich ręce złączone były nieco niezdarnym, ale mimo wszystko mocnym uściskiem, obaj nie mogli powstrzymać się od ukradkowych spojrzeń na siebie nawzajem. Serca trzepotały jak motylki. Rozłączyli w końcu ręce, uznając to za zwyczajnie niewygodne i kiczowate jak z beznadziejnych filmów. Jednak, czy tak właśnie nie zaczynało wyglądać ich życie?

Wcale nie zrobili rewolucji swoją małą unią. Przytaknęli sobie, uporządkowali nieścisłości i podpisali dokumenty, następnie je paląc, bo materialne dowody nie były im na nic potrzebne. Minho doskonale pamiętał, że porównał ich pierwsze spotkanie do zapoznawania się dzieci w piaskownicy- te nigdy nie patrzą na konwenanse, są bezpośrednie i czuję się swobodnie w swoim towarzystwie. Zupełnie jak oni, zupełnie jakby faktycznie coś postawiło ich obok siebie w konkretnym celu. Cokolwiek było tym celem, na pewno nie dane im było się rozstać czy pozostać sobie obojętnym  to z pewnością nie. Minho postawił zapytać o jeszcze jedną rzecz, mającą przecież spore znaczenie w ich 'związku'.


- Myślisz, że Taemin też tego chce...?


- On pierwszy o tym mówił, ale czekał, aż nas poprosisz- odparł zwyczajnie Tae, patrząc na niego z błyskiem w oku.- Właściwie on pierwszy mówił, że jesteś jakby specjalnie dla nas. Jakby wiesz, stworzony....zawsze powtarzam, że czyta za dużo książek.


Minho znowu się wyszczerzył, kręcąc głową, wszystko zdawało się takie proste i naturalne. Oznaczało to, że Prawy myślał podobnie jak on, czuł to samo, a Lewy zwyczajnie był w nim zakochany. Przebiegł dla niego całe miasto! I wolałby nie poddawać swojej sytuacji do analizy nikomu obcemu, mógłby mocno zdziwić się i próbować sprowadzić go na ziemię, a przecież, do cholery, tak było idealnie. Tymczasem Tae, gdy wychodzili z lasu i było już naprawdę ciemno, szczerze stwierdził, że nie ma pojęcia, jak wygląda związek i czy powinni się na przykład całować. Minho, który miał ogromną ochotę po prostu dotknąć jego policzka, spróbować jego ust i dać mu najlepszy pocałunek, na jaki było go stać z doświadczenia jego poprzednich romansów, ale...nie zrobił tego. Bo nie


- On już miał chłopaka, ja nie.


- Wiem- przerwał od razu Minho, nie mając ochoty słuchać takich rzeczy, skoro zaczęli nowy rozdział ich życia.- Nie musisz się martwić.


- Muszę...matka chce mnie zabić.


To było swego rodzaju uderzeniem obuchem w plecy i Minho aż zatrzymał się w połowie osiedlowej uliczki. Gdyby zza rogu wyjechał jakiś pijany mieszkaniec spokojnej dzielnicy, być może tak skończyłaby się ich przepiękna, ale krótka historia miłosna. Obrócił się powoli na środku jezdni i spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na chłopaka. Stał tam, w swoim przepoconym t-shitcie, całkiem świadom, że niedługo skończą się jego sny i być może niedługo jeszcze dane mu będzie 'mieć chłopaka'. Szlag, Minho prawie zapomniał o planach Daisy.


- Nie pozwolę na to.


- Naprawdę?- w głosie chłopaka nie brzmiała kpina ani nic w rodzaju 'Co ty możesz?', tylko łagodna nadzieja i może nawet wiara.


- Naprawdę. Chodź, zanim mnie coś rozjedzie...musimy cię odprowadzić do domu.


Tej nocy Taemin nie dzwonił, ale i tak wcześniej przyznał, że nie ma pojęcia, czy będzie w ogóle mógł. Minho musiał sam radzić sobie ze swoją bezsennością, oczami szeroko rozwartymi przez wydarzenia dnia. Minho poprosił Taemina o bycie razem, a kilka godzin dalej byli już 'para', tfu, trójkątem. Na koniec dostał kopniaka w czułe miejsce od życia, które postanowiło przypomnieć mu, że Taemin nie został mu zesłany z nieba, tylko podstawiony w pewnym konkretnym celu. By wyeliminować jego brata. Problem w tym, że sama myśl sprawiała, że chciało mu się wymiotować.


Nie pozwoli na to, w ten czy inny sposób.



W poniedziałek dostał aż trzy listy. Jeden dotyczył jego starania się o pracę, wynikało z niego, że przywitają go z otwartymi ramionami. Szkoda, że w międzyczasie nie zdążył pomyśleć o mieszkaniu w Busanie, za to zrobił parę innych rzeczy, jak na przykład zakochanie się w Taeminach (dwóch) oraz zmiana planów dotyczących 'kariery'. Prawdę mówiąc, głupie myśli wypowiadane do młodszego chłopaka, że może chciałby zrobić jak Taesun i wyjechać nad morze, żyć sobie w rytm fal i nie przejmować się miejskim życiem...wcale nie wydawały się tak 'głupie'. Taemin patrzył się na niego dziwnie, ale mimo wszystko stwierdził potem, że to fajny pomysł, że mogliby mieć taki domek na plaży, jak z filmów, biały i skromny, żyć tam sobie we trójkę, łowić ryby i pracować w miasteczku. Dlatego też pierwszy list powędrował do szuflady, nawet nie do końca przeczytany.


Drugi nie był w zasadzie listem, tylko liścikiem. W niebieskiej kopercie znajdowała się kartka z napisanym piórem adresem i dopiskiem: po prostu tam idź. Poznał charakter pisma, należał do Prawego. Zabawne, bo kolejną cechą odróżniającą chłopców od siebie był właśnie charakter pisma. Prawy (cóż za zaskoczenie) pisał starannie, dokładnie i elegancko, Lewy zaś nie przykładał do tego wagi i jego znaki pochylone były lekko w prawo. Minho nie wiedział, czy powinien z tej racji ufać liścikowi, bo pomimo 'łagodniejszej' natury, Prawy wciąż miał swoją mroczną stronę. Część tej strony poznał już podczas wyznania, że 'lubi seks' oraz tego, że 'fantazjuje'. Może ukrywa coś gorszego...Po zostaniu parą przybliżyli się jeszcze bardziej, a jednak wciąż było to 'ale'. 


Gdy pierwszy raz całowali się z Lewym, ten zamykał oczy tak mocno, że gdyby nie sytuacja, Minho zaśmiałby się. Pocałował go jednak czule, co zaowocowało cichym pomrukiem zadowolenia ze strony młodszego. Usta były słodkie i miękkie, sam pocałunek  niezdarny przez zbyt wielkie chęci młodszego i sam fakt, że usta Minho nieustannie gięły się w szeroki uśmiech. Całowali się długo, jakby znaleźli nowe ulubione zajęcie, próbując pogodzić jednocześnie tą ekscytację pierwszego razu i chęć śmiania się bez powodu. Udało się. Lewy rozgrzał się i pokazał, że jego zaczepny charakter ma się tylko do jego odzywek. Dwa dni później, całując szyję Prawego Minho czuł się moralnie wyśmienicie, bo w jego duszy panował spokój i to przekonanie, że wszystko jest tak, jak powinno być. Skóra smakowała tak samo, zapach był ten sam. Obaj są jego, on jest ich, dwóch braci, jedno ciało. I żaden z nich nie miał nic przeciwko. Poza tym, okazało się na przykład, że Prawy nigdy się jeszcze nie całował, tak samo jak jego wyraźnie niedoświadczony brat bliźniak. Minho był lekkim szoku.


-Wiem, robiłem już to, ale nigdy się nie całowałem- przyznał Taemin, głaszcząc opuszkami palców kark Minho- Zupełnie nieromantycznie.

- Zupełnie - zgodził się Minho, przyżekając sobie, że nigdy nie pozwoli już zwieść się pozorom. 


Poza jednak takimi flirtami, wymownymi spojrzeniami Taemina, że chciałby pokazać mu, o czym fantazjuje, nie doszło do nich do niczego poważniejszego niż handjob. Miękka dłoń Prawego okazała się wyjątkowo miła jego męskości, leniwie wykonująca cuda, za co on oczywiście zawsze starał się odwdzięczać. Coś szalenie podobało mu się w spojrzeniu Taemina, gdy chciał go 'zadowolić', w lekko rozchylonych ustach, gdy już to robił, jakby cała przyjemność kumulowała się właśnie w jego ciele. Będę miał z nim ciekawe życie...zwłaszcza jeśli chodzi o alkowę- Minho mógł tak z pewnością stwierdzić. Ich związek był dobry, z silnymi korzeniami, rosnący jak młody dąb, który kiedyś z pewnością będzie gruby i dostojny, trzeba tylko dać mu czas. Pochłonie każdą przeszkodę, dlaczego miałaby go powstrzymać stokrotka?


Trzecia korespondencja pochodziła od wspomnianej 'stokrotki', była to zwięzła wiadomość oraz także adres, tym razem jednak jasno określono, do kogo należał. Adres byłego przyjaciela Taemina, z którym dawno temu zerwał znajomość. Podobno bardzo specyficzna osoba, ale jeśli może pomóc w tym wszystkim, to może da radę. Nie po to miał spotykać się z tym chłopakiem, by odnawiać przyjaźń, broń boże- zwyczajnie można by się sporo dowiedzieć z ust osoby, która była bliska 'obiektowi badań'.


Miał dwa adresy. Najpierw postanowił skorzystać z potwierdzonego.



Chłopak zaczął spoglądać na niego nieprzychylnie, od kiedy padło między nimi imię Taemina, a rozmowa wstępna przypominała od tergo czasu stąpanie po polu minowym. Kim Kibum nosił się w ciuchach, które musiały pochodzić z lumpeksów, a Minho sam nie wiedział, skąd u niego ta wiedza. Może dlatego, że były kolorowe, markowe, a sam dom niezwykle skromny. Widocznie miał swoją fantazję i potrafił wysupłać z życia tyle szyku, na ile pozwalała mu sytuacja i możliwości. Włosy miał zafarbowane na jasny blond, w każdym uchu kolczyk, jego twarz była nieco kocia i to w pewnym sensie fascynowało Minho. Kibum przyjął go w swoim pokoju pełnym ścinek materiałów, szmatek, chust, centymetrów krawieckich, kapeluszy, agrafek, pudełek z nićmi i innych pierdół. Potem siedział dziwnie sztywno, wbijając w intruza swoje przenikliwe oczy i wyglądając trochę jak zaszczuty kocur, który w każdej chwili może rozorać ci twarz pazurami. Nie zrobił tego jednak, tylko siedział na podłodze z jasnego drewna. Możliwe  że samo imię Daisy działało na niektórych jak zapalnik  tak pocieszał się Minho. 


Zawsze taki był. On też jest skorupiakiem, który musi wyleźć ze swojej skorupy i wtedy okaże ci wiele ciepła. - miał długo potem powiedzieć Taemin, po raz pierwszy dowiadując się o tym spotkaniu.


Minho cierpliwie ignorował chłód, podświadomie wyczuwając tą skorupiaczą zasadę. Trzeba było też mu wybaczyć przez wzgląd na nieprzyjemny początek ich znajomości.  Najważniejsze zdawało się zdobycie informacji, które mogą mu pomóc w dalszym postępowaniu. Albo w tym, żeby ta głupia suka Daisy wreszcie dała mu spokój i zamknęła jadaczkę na kilka dobrych dni.


- Dobra, ale po co ci ja w takim razie?- spytał chłopak, biorąc do ręki puszkę herbatników 'Dziadka z Gór' i wyciągając ją przed siebie sztywno.


- Dziękuję, nie chcę- odważył się powiedzieć Minho, ale po szybkim, znaczącym potrząśnięciu puszką uznał, że lepiej nie odmawiać. - Dobrze, wezmę.


Zapanowała cisza przerywana jedynie nieśmiałym chrupaniem. Szczerze mówiąc Minho poczuł się jak w komiksie, bo chłopak siedzący przed nim nie mógł być realny, po prostu nie mógł. W tych swoich blond włosach, oczach kota, wystających kościach policzkowych i kolorowych ciuchach wygrzebanych nie wiadomo gdzie. Zachowujący się tak zimno, a jednak nie wyrzucający go z mieszkania i zmuszający go do zjedzenia ryżowego ciasteczka. Mierzyli się chwilę wzrokiem.


- Chciałbym dowiedzieć się o Taeminie z twojej perspektywy.


- O którym?


- Tym, który był twoim przyjacielem.


- Przyjacielem?- na jego twarzy widać było autentyczne zdziwienie.


Wtedy Minho został już zupełnie skołowany. Nie rozumiał, dlaczego został wysłany do kogoś, kto prawdopodobnie wcale nie był przyjacielem syna Daisy. Przypatrzył się twarzy kociookiego i w tej pierwszej od początku ich krótkiej znajomości emocji nie znalazł udawania. Chłopak wyglądał nawet miło, gdy się dziwił.


- Jak definiujesz 'przyjaciela'?- spytał w końcu Kibum, mrużąc oczy- Jeśli masz na myśli takich, którzy się tulą i głaszczą, to nie, nie byłem przyjacielem żadnego z nich. Byliśmy bliskimi znajomymi.


Chodzili razem do kina prawie co miesiąc, zazwyczaj wszystko finansował młodszy z chłopców. Kibum przyznał, z lekko zaczerwienionymi policzkami, że bezwstydnie korzystał z takiej oferty, ale potem i tak zawsze szył mu chustki. Podobno Taemin uwielbiał jego chusteczki i bandamki, zawsze kolorowe, wzorzyste i oryginalne. Rzeczywiście, jeśli Minho wytężyłby umysł, to gdzieś za materacem na antresoli chłopaka znajdował się sznur splątany z kolorowych chustek, a w chłodne dni jego chłopak nosił ciekawe bandamki. 'Przyjaźń' Taemina i Kibuma była niezobowiązująca, przyjemna i dla nich obu w pewien sposób oznaczała bunt wobec świata. Taemin buntował się wobec matki, która wolałaby, żeby miał normalne (bogate) towarzystwo, a Kibum buntował się przeciw swoim kolegom, którzy bali się i spychali na bok 'świra'. Słowem, lubili się, ale naprawdę nic poza tym. Jeśli chce informacji, to ich raczej nie zdobędzie, bo on znał ich obu mniej więcej po równo, choć większą sympatią Prawego, ale nic nie może powiedzieć w kwestii pierwszeństwa któregoś z braci. Trzeba spytać innego przyjaciela, którego imienia niestety nie pamiętał, a z tego co wiedział i tak nie mieszka już on w ich mieście. Albo jest niedostępny. 


- W zasadzie to nie chcę wiedzieć o tym, który jest pierwszy – przyznał zaskakująco nawet dla siebie Minho. - Jego matka...


- Głupia cipa- wtrącił Kibum, patrząc na swoje paznokcie.


- Tak. Jego matka tego ode mnie wymaga, więc niby przyszedłem cię o to wypytać.


- Um. Cieszę się, że ci się udało i dowiedziałeś się aż tyle.


I uśmiechnął się dopiero po raz drugi w czasie ich spotkania (pierwszy raz, gdy mówił o jednej chustce podarowanej przyjacielowi-wcale-nie-przyjacielowi na urodziny). Minho z przymrużeniem oka patrzył na zapewnienia o braku zażyłości z jego chłopakiem, bo prawdopodobnie Kibum należał do takich osób, które za nim nie przyznają się, że im zależy. A zwłaszcza, gdy stracą obiekt swojej atencji. Potem zaś rozmowa wtoczyła się na tematy relacji samego Minho z jego 'pacjentem', a Kibum tajemniczym instynktem od razu ich przejrzał i stwierdził, że 'pasujecie do siebie nawet, jak się was nie widzi razem'. Potem dodał, że obaj są dziwni, na co Choi nie miał już odpowiedzi. 


-Wiesz...jak mu kiedyś powiesz, że ze mną rozmawiałeś...możesz go pozdrowić. I jeśli chce, zawsze może mnie poprosić o chustkę.


-Jasne -obiecał Minho, w rzeczywistości później wspominając Taeminowi o tej rozmowie tylko raz i zapominając o chustce.



Zamknął sprawę Kibuma na solidny zamek, jednocześnie całkiem rezygnując z łudzenia się, że naprawdę chce pomóc Daisy. Napisał jednak kilka pustych i wymyślonych naprędce słów ('mówił, że Prawy częściej wspominał mu o dzieciństwie, zaś Lewy mówił o jakiś wycieczkach do parku rozrywki w Busanie, wie pani, muszę to jeszcze przemyśleć) i wysłał list. Została mu jeszcze jedna wizyta.


Dojechał wskazanym przez mamę tramwajem w dość skromną dzielnicę pełną jednorodzinnych domków w tym samym białym kolorze i z takimi samymi szarym pokryciem dachów. Chwilę stał na przystanku, nie mając pojęcia, w którą stronę iść, aż ruszył głową i zaczął rozglądać się za tablicą z nazwą ulic. Po piętnastu minutach, z pomocą sprzedawczyni z kiosku, znalazł kierunek. Dopiero idąc wzdłuż drewnianych płotów znowu czuł się nieco niepewnie, bo nie wiedział, czy będzie to jakieś wynajmowane mieszkanie, gdzie Taemin zaprosił go, by kochać się z nim (to byłoby akurat przyjemna niespodzianka), czy może czeka tam sprzedawca nerek z odpowiednim oprzyrządowaniem  Może zrobił mu kawał (to tak do niego niepodobne, ale przecież sam mówisz, że ma w sobie coś innego, niż pokazuje, jakiś cień, poza tym, to niegrzeczny mały chłopiec czytający przepiękne dzieła humanizmu, ale jest wciąż diablo niegrzeczny). Wcisnął dzwonek przy bramce domu numer 13 i czekał. W drzwiach pojawił się mężczyzna.


- W czym mogę pomóc?- spytał wesoło, w jednej ręce trzymając gazetę.


Minho zaniemówił. Kompletnie nie miał pojęcia, co powiedzieć. Tak po prostu przyszedł do czyjegoś domu, nawet nie wiedział dlaczego, po prostu tak polecił mu Taemin w jednym, krótkim liściku i on zrobił to bez zastanowienia. Był z nich dwojga starszy, prawda? Powinien najpierw był zadzwonić, zapytać o co chodzi, wyciągać z niego prawdę. Ty polazłeś, jak dureń, jak tępa ćma do światła. Mężczyzna z gazetą wyszedł za próg, jego bose stopy spoczęły na skromnej werandzie. Mógł mieć nieco ponad pięćdziesiąt lat. 


- Ma pan może coś wspólnego z Lee Taeminem?


- To mój syn- odparł tak samo wesoło mężczyzna, próbując zobaczyć go wyraźniej.- Pan z policji?


To chyba miał być delikatny żart.


Jestem chłopakiem pana syna, to znaczy obydwu z pana synów, jak do tej pory jednak nie uprawialiśmy seksu, jedynie trzymaliśmy ręce na swoich penisach, niech się pan nie martwi. Zamiast tego Minho pokłonił się z szacunkiem, jak powinien zrobić na początku, po czym przedstawił się i powiedział, że jest przyjacielem jego syna. Mężczyzna wyprostował się, jakby coś do niego doszło, po czym zaprosił go do domu bez wahania. Minho przeszedł przez ogródek tak skromny jak reszta domu, stając w progu i zdejmując buty. Dopiero teraz mógł zobaczyć, że pan Lee z wyglądu raczej nie przypominał swojego syna, który był jak żywcem zdarty z matki. Miał okrągłe okulary, był szczuplutki i żylasty, a jego ubranie raczej nie wskazywało na to, żeby był tak zamożny jak jego żona. Niebieska koszula i materiałowe spodnie. Minho pokłonił się jeszcze raz, tylko po to, by zostać poproszony o zaprzestanie, natychmiast, przecież prawie się już znają. Otóż Taemin opowiadał ojcu o Minho.


- Nie wiem tylko, dlaczego zaprowadził cię tu podstępem- powiedział pan Lee, rozlewając pachnącą herbatę do filiżanek.- Powinien chyba przedstawić cię osobiście, nie sądzisz?


- Nie wiem proszę pana, nadal mnie czymś zaskakuje- przyznał z uśmiechem, siadając na kanapie. - Więc panu też nic nie powiedział?


Nie, pan Lee jedynie został poinformowany, że jego syn ma chłopaka. Z jego relacji wynikało, że od kiedy tylko się poznali, Lewy (jego tata nazywał go po prostu Tae) opowiedział o wszystkim przez telefon, zaś Prawy (Minnie) z każdymi odwiedzinami przynosił nowe wieści, jaki to Minho-hyung nie jest mądry, zabawny i fajny, jak dobrze wpływa na Tae i że chyba wreszcie znalazł się ktoś dla nich. Stwierdzili nawet, że to chyba najlepsza decyzja ich matki, jaką kiedykolwiek podjęła w ich stosunku. Gdy mężczyzna opowiadał to wszystko, babcia Taemina i ukochana matka pana Lee spoglądała na nich ze zdjęcia stojącego na półce w okropnie kiczowatej niebieskiej ramce.

Po niej Taemin odziedziczył łukowaty, harmonijny kształt brwi.  Poza tym, była obiektywnie rzecz biorąc paskudna. 

Minho patrzył zaś na mężczyznę wpatrującego się w milczeniu przez okno, zastanawiając się nad dwoma sprawami: dlaczego kobieta taka jak Daisy poślubiła kogoś tak zwyczajnego i spokojnego oraz jak właściwie stało się, że Taemin został u niej. Przez to, że miała większe możliwości finansowe, czy przez to, że po prostu była matką? Może pan Lee, który wyglądał na potulnego baranka i zapewne nim był, nie chciał walczyć? Pewna charyzmatyczność i owszem, przejawiała się w jego gestach i słowach, ale zdecydowanie nic poza tym. Odpowiedź na pierwsze pytanie nasuwała mu już sama opinia Taemina, który sugerował , że matka związała się z ojcem dlatego, żeby poprawić sobie humor. Tymczasem małżeństwo żyjącej sukcesem kobiety z kimś tak spokojnym musiało nie wyjść...Dlatego facet poddał się, przeprowadził do samotnej matki (jak przykro mówi się o sytuacji, gdy taki krok podejmuje mężczyzna, prawda?) i został już tam po jej śmierci. 


- Pozwól, że zapytam, bo jednego nie zrozumiałem- odezwał się nagle mężczyzna, odrywając wzrok od widoku za oknem.- Dlaczego obaj mówią, że są z tobą w związku?


- Bo obaj są ze mną, proszę pana- odpowiedział najbardziej poważnie, jak umiał, mimo absurdu wypowiedzi.- Nie chcę, by pan zrozumiał mnie źle, nie oszukuję żadnego z nich, po prostu oni są...


Tata jego chłopaka patrzył pytająco, wcale nie ponaglając, ale to nie pomagało. Jak miał wytłumaczyć to komuś, skoro sam rozumiał to jedynie intuicyjnie?


- Jednością, uzupełniają się. Mam nadzieję, że mnie pan zrozumie.


Rozumiał czy nie, pan Lee jedynie znowu obrócił głowę w stronę okna i nie powiedział nic, marszcząc lekko brwi. Minho zerknął na model ryby wiszącej na ścianie- w salonie było ich kilka. Zupełnie, jakby męska cześć rodziny Lee miała dziwaczne ciągoty do morza, a on zaczynał chyba je przejmować. Możliwe, że mężczyzna dawno by już zostawił życie w mieście i wyjechał łowić ryby kutrem, gdyby nie jego syn, którego czuł moralną potrzebę wspierać. Rozmowa między nimi miała nieśpieszne tempo, ale Minho nie żałował, że tu przyszedł. Wśród tych ryb wyciszył się i sposób, w jaki pan Lee zadawał pytania, był tak zupełnie nienatarczywy i spokojny, że szczerze mówiąc, mógłby na nie odpowiadać. Opowiedział mu o Kapitanie, o przeszłości i o tym, jak wszystko się skończyło i choć mężczyzna słyszał już tę historię od syna, to jednak słuchał z takim samym zainteresowaniem. Minho nie wiedział, jaki cel miał jego chłopak w zaproszeniu go do tego domu akurat teraz, ale uznał, że pewnie dowie się niedługo. Dom opuścił wieczorem. Czy ta wizyta oznaczała, że został zaakceptowany do rodziny? To prawie jak staroświeckie odwiedzanie ojca przyszłej narzeczonej i proszenie o jej rękę. Nie miałby nic przeciwko takiemu zabiegowi, o ile tylko jego ukochany nie obraziłby się o sfeminizowanie go. Nie przejmował się tym jednak, idąc do tramwaju z szerokim uśmiechem na twarzy.


Gdzieś w głębi jego umysłu pomysł wyjazdu nad morze zdawał się tak prawdopodobny, że aż pewny. Być może wszystkie te ryby, mieczniki i inne cholerstwa tak na niego wpłynęły, że prawie słyszał szum fal i czuł zapach wody, Taemin przy jego boku, stojący na piasku i obserwujący morze. Cokolwiek nie zrobią, na pewno nie pozwoli tknąć palcem choćby jednego z braci.



.

17 komentarzy:

  1. Nie no? Jestem pierwsza? LOL :D Ale się cieszę :D No chyba, że podczas pisania ktoś mnie uprzedzi... Zobaczymy ;)
    Matko, jaki fajny rozdział. Jako tako, sądziłam, że w końcu będą razem, ale to z tym całowaniem... Uprawiał sex, ale się nie całował? Nie żebym drążyła temat, ale to co najmniej dziwne, nie romantyczne i jeszcze raz dziwne. Choć najwyraźniej, można i tak.
    Taeminowie są jednością. To zdanie (wywnioskowane z dialogu Minho z ojcem Taeminów) jest po prostu takie fajne. Gdy Minho to powiedział, normalnie aż coś mnie w serduszku tknęło. A ta głupia Daisy chce ich rozdzielić (Taeminów). Niewybaczalne, od co! Jedności nie powinno się rozdzielać. Oby ktoś jej to wyperswadował, albo przynajmniej wytłumaczył.
    Ojciec Taeminów był poniekąd zaskoczeniem. Samo to, że wiedział wszystko o Minho i to, że Taeminowie ich ze sobą spotkali. Niezły szok, naprawdę. Choć muszę przyznać, że polubiłam go :) Wydaje się być całkiem przyjemny, w przeciwieństwie do swojej byłej (teraz nie pamiętam, czy była mowa o rozwodzie...) żonie.
    Kibum! Po prostu dokładne tak samo wyobrażam sobie jego mieszkanie, jeśli całe SHINee nie mieszkałoby w jednym dormie. Szczerzyłam się jak głupia, gdy to czytałam. Oczywiście wiem, że w tym opko nie ma SHINee, ale po prostu... No musiałam to napisać, no :P
    To chyba tyle... Jestem ciekawa tego rysunku(?) o którym wspomniałaś na początku. Będę go wyczekiwała, podobnie jak następnego rozdziału :)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można można, mam nadzieję, że z biegiem czasu nieco wyjaśni się ta skomplikowana sytuacja. Może nie powinnam się wypowiadać jako stwórca, ale osobiście także go polubiłam^^ Owszem, rozwód był, jest jego byłą żoną, ale nazwisko zachowała.
      Dla mnie Kibum to dusza artystyczna, dlatego tak własnie wyobrażam sobie jego otoczenie- nawet, jeśli nie miałby takich środków, jakie ma teraz. A te mózgi dodam przy następnej notce, postanowiłam użyć grafiki z google i zrobić to w gimpie^^ Możliwe, że zrobię osobną notkę, zobaczy się.
      Pozdrawiam także :]

      Usuń
  2. haha zastanawiałam się podczas czytania czy ojcem Tae nie jest przypadkiem Onew xdd. btw wspominałam, że podoba mi się, że zostawiłaś orginalnych braci 2mina? jeśli nie to bardzo fajny zabieg ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cdfrtefd to było by niezłe, przyznam. Aż by kusiło, by tym ojcem jednak został, gdyby nie to, ze Onew ma już w mojej głowie pewną rolę w tym świecie XD Nawet się nie zorientowałam, że serio nieco go przypomina o.o
      Zazwyczaj staram się zostawiać Minseoka i Taesuna, bo uznaję za bezsensowne dodawanie wymyślonego rodzeństwa...(+ to dodaje realności) można ich ewentualnie usunąć, gdy są zbędni, jak w CBW :D

      Usuń
  3. Jesteś świetną autorką, kocham Cię~

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem postaram się by mój komentarz był bardziej rozgarniety . Chociaż nie wiem jak to wyjdzie zważywszy, na to że Twój rozdział jest pierwszy jakimkolwiek, który pojawił się od tygodnia. Jeszcze, że właściwie w momencie jadę samochodem. Xx
    To gratulacje. Chociaż takie bycie z dwoma na raz może być uciążliwe. Chociaż nie. Z takimi osobami to niemożliwe. Ciekawe co by było jakby Minho nie powiedział jednemu, że jest z drugim też, a drugiemu, że jest z pierwszym. (mój mózg. X.X) W każdy razie nie spodziewalam się, że Tae rzuci mu się na szyję.
    I teraz pytanie, z którym to zrobi. (to ja niedożywiony zboczeniec.) Tak e sumie to liczyłam, że Kibum coś powie. No cóż. Nie ma tak latwo.
    Jak wyżej, seks bez calowania? Przynajmniej w tym Minho był jego pierwszym. XD Życzę im pięknego domku na morzem.
    Nie mam pojęcia co mogłoby się teraz wydarzyć, jak się sprawy potoczą. Ale ten trójkącik jest ciekawy. ;)

    Życzę weny i oczywiście czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Lee Juki~.
    <3

    ps. Nadal nie wiem, którego wolę. Kocham obu. T^T
    ps2. Wiesz, że nadal nie doczytalam "Czarno-białych węży" ? X.X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie czytali ten rozdział w dziwnych miejscach...ja jednak wolę tradycyjne biureczko i laptopa :x
      Uciążliwe- zobaczymy jeszcze, jaki Minho wygłosi pogląd na tą sprawę, nauczony doświadczeniem XD Swoją drogą, strzelce to znaki lubiące zmiany, więc może on zniesie to inaczej niż ktoś, kto byłby zdezorientowany 2 osobami w jednym ciele ^^ (nie wiem, czy dobrze zrozumiałam zdanie poprzedzające nawias z mózgiem, ale zostawmy to własnej interpretacji XD).
      WSZYSCY TUTAJ TO ZBOCZEŃCE XD (włącznie z autorką?)
      ps2. haha, już nawet zapomniałam, że miałaś doczytać! Moim zdaniem mogłabyś spróbować, skoro to opowiadanie teraz sobie trwa...ale nie namawiam :D

      Usuń
    2. Akurat zobaczyłam go jak musiałam jechać do szpitala, a nie mogłam czekać ponad 4 godzin, więc... Chwalmy pakiet internetu w telefonie!
      Chociaż posiadanie 2 chłopaków w jednym może być.. ciekawsze. If you know what i mean......
      Chodziło mi o to jaka by była bardziej reakcja Tae, na to że Minho jest z Taemina, a Taemina, że Minho jest z Tae. Co by było jak by nie powiedział im nawzajem. (znów nie wiem co napisałam x.x)
      ps2. Chce przeczytać bardzo, ale nie wiem czemu nie potrafię. Zawsze się przywiązuje do opowiadań (jeżeli oczywiście jest do czego, a do Twoich jest) i skończenie ich to jak porzucenie dziecka asdasddaaas.........

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że nie musiałaś zostawać w szpitalu :x jeśli tak, to mam nadzieję, że szybko wyszłaś / wychodzisz.
      I think I know ;>
      Ok ok chyba rozumiem! Myślę, że byłoby im cholernie przykro, gdyby któregoś odrzucił, no ale co mogliby zrobić? Mogłoby się tak stać, gdyby któryś z nich rzeczywiście nie pasował. Ale zostawmy takie spekulacje...
      ps2. może kiedyś się zbierzesz :) wtedy chciałabym poznać twoją opinię :]

      Usuń
    4. Nie, nie. To tylko wizyty kontrolne. Właśnie przez to nie chodzę do szkoły. C:
      Racje. Skoro są we trójkę to bardzo dobrze.
      Ps2. Napewno się zabiorę. TT TT Oczywiście. Pewnie wyleję cały mój żal i miłość. xDD

      Usuń
  5. Nie ma to jak czytanie Twojego opowiadania na lekcjach <3 W końcu trzeba jakoś pożytecznie spożytkować ten czas, prawda? ^^
    Co do treści. Pierwsze zdanie i moje zboczone myśli zostały uaktywnione - musiałaś to napisać w taki sposób, prawda? ^^ Minho i Obie Strony razem? Wow, w trójkę! Świetnie, że Minho jest zdecydowany chronić chłopaków, nie pozwoli zabić żadnego. A życie nad morzem w trójkę, sielanka i łowienie ryb? Czemu nie! Przynajmniej mogliby mieć spokój, nikt by nie wypominał im życia w trójkącie :P
    Kibum jest tutaj taką świetną postacią! Uwielbiam go. Wyobrażam go sobie wśród tych wszystkich oryginalnych, niepowtarzalnych, inspirujących rzeczy <3 Też bym chciała dostać od niego taką chustkę...
    Zaintrygowałaś bardzo tym tajemniczym adresem. Dużą niespodzianką było dla mnie wprowadzenie taty 2minów (w sumie to tak można by było nazywać Lewego i Prawego, czyż nie? XD). Jak dobrze, że nie jest on jak Daisy. Ciekawe, jak to wszystko się rozwiąże. :D
    Pozdrawiam, życzę weny i miłego weekendu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, skąd ja to znam....cała 3 klasa gimnazujm przesiedzenia z drukowanymi opowiadaniami <3 teraz niestety nie ma tak łatwo, ale też się znajdzie czas.
      Naprawdę?? Tym razem zrobiłam to niechcący, choć teraz zauważam, o co chodzi :D Swoją drogą cieszę się, że zauważone zostało, że to trójkąt, bo czasem odnosiłam wrażenie, że ktoś za bardzo scalał Taeminów razem. Okej, są jednością, ale to wciąż osobne byty...także fajno, że to jednak widać. Może niepotrzebnie miałam wątpliwości :]
      Pozdrawiam i życzę przyjemnej soboty~

      Usuń
  6. Doszłam do momentu, gdy nie potrzebuję niczego więcej poza zatopieniem się w tekście i przyjęciem tego, co mnie, jako czytelniczkę, czeka. Prowadzisz los 3min tak pewnie, choć ciągle tajemniczo i nie wiadomo (przynajmniej ja nie jestem pewna), czy domek na plaży naprawdę stanie się realny, a pojawiające się postaci – genialnie wykreowany Kibum (przez chwilę było mi szkoda, że nie zrobi kolejnej chustki dla Taemina, bo Minho zapomniał o tym wspomnieć) – ubarwiają całą historię, że pozostaje mi jedynie ubolewać nad tym, że nie mogę przekręcić następnej strony… Także czekam. Zwłaszcza, że wspomniałaś w komentarzu, iż masz przeznaczoną rolę dla Onew, wiec jestem ciekawa, co tam wymyśliła Twoja bogata wyobraźnia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem szczęśliwa, że moje 'myśli z kosmosu' doprowadziły cię do takiego momentu :] Używam takiej nazwy, ponieważ pisząc tą historię, mam wrażenie, że kolejne etapy przychodzą z jakimiś falami a ja nie mam na to wpływu. Cóż, czasem tylko trzeba pogłówkować..Kibum przyszedł mi do głowy nagle, szkoda mi było go opuszczać tak szybko, ale tak powiedziały fale :x Poza tym, w życiu nie zawsze wszystko jest pefect.
      Będzie to odrobinkę...hmm...jakby to powiedzieć, by nie wzbudzić jakichś podejrzeń...? Dobra, nie mówię nic poza potwierdzeniem, że Jinki się pojawi :]

      Usuń
  7. Nie wiem jak powinnam zacząć, bo ilekroć próbuje coś napisać mam wrażenie, że albo uznasz mnie za nieudacznika albo najzwyklej w świecie się zbłaźnię.
    Już dawno chciałam Ci napisać ile znaczą dla mnie twoje opowiadania, że jesteś moją idolką i że przy tobie czuje się jak jakaś... sama nie wiem. Wiem, że to żałosne, no bo w końcu czego ja się boje? Co z tego, że uznasz mnie za „wybryk natury” - przecież nie znamy siebie nawzajem. Ale mimo wszystko ( i to chyba będzie najgłupsza część mojej wypowiedzi) chciałabym abyś myślała o mnie jak najlepiej.
    Na początku gdy koleżanka podała mi linka do Twojego bloga ( wtedy zaczynałaś pisać CBW ) ja... Ja po prostu oniemiałam. Pierwszy raz życiu czytałam coś, co w 100% przypadło mi do gustu. Każdy kolejny rozdział przeżywałam wraz z koleżanką, a ostatni rozdział CBW sprawił że przez dłuższy czas nie mogłam wchodzić na Twojego bloga. Wtedy jeszcze nie czytałam Twoich poprzednich opowiadań, ale koleżanka mi powiedziała, że są niesamowite, więc po jakimś czasie zabrałam się za resztę Twoich dzieł i po prostu słów mi zabrakło. Gdybyś wydała książkę na pewno byłabym jedną z pierwszych osób które by ją kupiły, nie zważając na nic. Kocham to jak piszesz. Dzięki Tobie przestałam bać się węży i dzięki Tobie naszło mnie na pisanie ff ( ale i tak wstyd się przyznać do tego co jak na razie „napisałam”).
    Teraz mam wrażenie, że niezbyt Ci się spodoba to, co teraz piszę. Te pochwały i ogólne słodzenie Ci, ale ja naprawdę uznaję Ciebie za kogoś... kogoś co najmniej o statusie boga. Czasem mam wrażenie, że nie powinnam czytać Twojego bloga, że nie jestem go godna właściwie rzecz ujmując. Nie chcę, byś uznała, że się Ciebie boję albo żebyś pomyślała że mam Ciebie za jakiegoś potwora czy wiedźmę. Ja po prostu czytałam Twoje wypowiedzi na tumblrze o anonimach i no wiesz, początkowo miałam plan by napisać komentarz właśnie z anonima. Tam miałam ochotę wyrzucić z siebie wszystko, co sądzę o Twoich opowiadaniach, napisać, że ja w 100% uzależniłam się od nich. Kiedyś czytałam różne blogi, lepsze i gorsze - na każdym z nich pisałam otwarcie, co sądzę zawsze starając się, by pisać o tych pozytywnych stronach ale teraz... Teraz czytam tylko i wyłącznie Twojego bloga, a nawet nie napisałam jednego dennego komentarza typu „Wow! Jesteś genialna :3” czy choćby coś podobnego. Często próbowałam. Czasem nawet spędzałam kilka godzin próbując napisać coś sensownego. Teraz jednak się zawzięłam i obiecałam sobie, że jednak napiszę.
    Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy w ogóle Cię obejdzie ten komentarz i czy w ogóle doczytasz go do końca, bo pisze takie głupoty, że szkoda gadać... ale ja nie wiem.. Jej, piszę tak, jakby od tego zależało całe moje życie. ^^;;
    Właściwie już sama się zapędziłam i pogubiłam, tym bardziej Ty już nie będziesz wiedzieć o co mi chodzi. Wybacz.
    Przede wszystkim chodziło mi o to, że jesteś najlepsza. Kocham twój styl pisania i twoje pomysły na kolejne opowiadania. Każde dzieło, które wyjdzie spod twojej ręki jest w każdym znaczeniu tego słowa genialne. Nawet gdy jest dużo błędów mi to nie przeszkadza. Ja ich nawet nie zauważam. Gdy czytam to, co piszesz zatracam się w twoim świecie. Przeżywam to samo, co przeżywają bohaterowie. Mogę czytać Twoje opowiadania w kółko, a i tak się mi nie nudzą. Najgłupsze w tym wszystkim jest to, że teraz mam wrażenie, że tylko i wyłącznie Ty masz prawo pisać polskie 2min'y. Jesteś moją biaską i chyba już nic tego nie zmieni.
    Cokolwiek sobie o mnie pomyślisz mam nadzieję, że będziesz choćby trochę szczęśliwsza z faktu, że ujawnił się Twój kolejny fan, mimo, że dopiero po tak długim czasie ma odwagę powiedzieć „dziękuję” za Twoją pracę jaką wkładasz nie tylko w swoje opowiadania, ale także w fanarty i video.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba powinnam ci przetrzepać skórę za te niepotrzebne tłumaczenia i wątpliwości...naprawdę. Po pierwsze, trudno mi zignorować nawet malutką opinię, na którą nie mogę odpisać nic więcej niż 'dziękuję', a co dopiero takie słowa. Wracając jednak do tych twoich określeń...kochana, jaki błazen?? Dlaczego zbłaźnić, nieudacznik?? Wiesz, jednak rozumiem cię w pewnym sensie...czasem miewam opory, by pisać ludziom, co w nich kocham, bo...brak reakcji może delikatnie zaboleć. Ileż to razy pisałam ogromne komentarze, długości 4 albo 5 zwykłych a ci moi 'ukochani'...nie odpowiadali. Jeśli już, to bardzo skromnie. Sama nie wiem skąd u mnie taka wylewność i ogromna wdzięczność, ale nie wyobrażam sobie potraktowania czytelnika z góry :x Dlatego twoje obawy były zupełnie bezpodstawne! Nadal jestem tą 13-letnią dziewczynką bez własnego opowiadania, która zawsze jest 'fanką' a nikt nie zna jej...dlatego jest mi teraz dziwacznie.
      Masz linka od koleżanki? To dla mnie cenna informacja, zwłaszcza, że obie czytacie i ona wspominała coś o innych moich :] To jak sen, naprawdę! Uch, to zabawne z tymi wężami, bo ja zaczęłam się ich bać przez CBW :D Poza tym, zawsze miło słyszeć, że ktoś dzięki mnie zaczął pisać...to jednak wymaga pracy, dlatego nie łam się ;] Osobiście wolę nie pamiętać moich pierwszych prac, raczek każdy tak ma.
      Mamusiuu...czuję się bardzo bardzo dziwacznie- absolutnie nie zasługuję na takie stwierdzenia, a słowa te odbijają się jak od szyby ochronnej, jakbym oglądała o kimś film. Mój post a anonimach mówi o innym typie ludzi. Zwyczajnie zaleźli mi za skórę. Uważam, że jeśli ktoś wygłasza opinię, powinien podpisać się choćby jedną literą...Zwłaszcza, gdy coś NIEKONSTRUKTYWNIE krytykuje. Osoba, przez którą napisałam tą notkę, była non-stop niepomocnie krytyczna w stosunku do czegoś, co nawet nie było tematem bloga...i po ludzku się zdenerwowałam. Ileż można? Dlatego cieszę się, że podpisałaś się i napisałaś do mnie :]
      Tylko mój blog...nie nie nie, nie umiem już nawet myśleć o tym. Mogę się tylko powtarzać, że ja przejmuję się wszystkim, najdrobniejszym detalem, bo taki jest mój charakter. Dlatego jak miał by mnie obejść twój komentarz? Twoje słowa będę wspominać jutro i dzisiaj! Mogę powiedzieć, że blog to takie moje źródło miłych myśli...także, mówiłaś coś o olaniu Twojej osoby? Hm?
      To ja Tobie dziękuję. Szczerze. I miej na uwadze, że będę myśleć o tym, co napisałaś...osoby takie jak ty dają mi nadzieję w chwilach, gdy wątpię. Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i obyś miała miły dzień :]

      Usuń