Film
W dzień po nagraniu
filmu, który był zarazem ostatnim dniem czerwca, nie zrobił
z nim kompletnie nic. Mechanicznie odłożył rolkę z podpisem 29.06.83 do pudełka bez wieka. Potem nastał ranek pierwszego dnia
lipca, a on tak samo zwyczajnie jak zawsze obudził się z poranną
erekcją, z którą w przypływie bezmyślnej głupawki
przywitał się jak ze starym kumplem. Chwilę potem złapał się na
tym, że właściwie miał ochotę pozbyć się jej myśląc o
Taeminie. Wszystko przez ten cholerny film, który razem
nagrali, film i kadzidła. Problem, poza natury moralnej oczywiście,
polegał na tym, że nawet nie wiedział, o którym konkretnie
miałby myśleć, bo obaj wydawali mu się pociągający na swój
sposób. Kolejny głos w jego głowie podkreślał zrzędliwym
tonem, że przecież ciało, tyłek i te gorące usta są wspólne,
więc w czym ma cholerny problem, by myśleć o Taeminie-ciele,
zamiast o którymś konkretnym? To ma nawet sens,
przyznał niechętnie Minho.
Czasem jednak człowiek
chciałby zatopić się w dobrej, pieprznej fantazji. Zwyczajnie jest
to bardziej przyjemne, niż miętolenie interesu i
zakończenie równie szybko, jak się zaczęło. Może miło
by było, gdybyśmy przyporządkowali im jakieś jeszcze milsze
cechy, prawda? (wystarczy sobie wyobrazić, jak żenujące będzie
spotkanie Taemina twarzą w twarz po takich myślach, Choi, po prostu
przestań, on jest twoim pacjentem a ty jego lekarzem, lekarze nie
myślą tak, przestań durniu). Może Lewy chciałby ci obciągnąć, na pewno
chciałby, potem wszystko spłynęłoby mu po spuchniętej dolnej
wardze i brodzie, bo jest małym niegrzecznym brudaskiem. Co jednak z
Prawym, którego sekrety trzymasz na rolce taśmy filmowej opisanej niewinnie tylko datą? Powinno być tam napisane 'Soft porn'. Pewnie już sobie to wymazałeś z pamięci, by potem móc
wrócić do tego i na nowo zadziała jak porządna dawka hery
czy czegoś podobnego. Jednak Prawy, oj to jest dopiero bestia, tacy
są najgorsi, jeszcze nie mają wielkiego doświadczenia, czytają
Szekspira i 'Dumię i uprzedzenie', a jednak wiedzą, że potrafią
wziąć twojego kut...Plusk zimnej wody prawie go otrzeźwił,
prawie, bo ten głosik, łudząco podobny do głosu Kapitana, wciąż
szemrał mu gdzieś w głowie. Zignorował go jednak, nie wiedząc,
jak spojrzy w oczy Taeminowi ani, czy za chwilę faktycznie nie
będzie podążał za tym nieprzyjemnym, obrzydliwym nawoływaniem.
- Piętnaście minut, a ja tu czekam- Minseok zastukał palcami w zegarek.- Waliłeś konia czy co?
- Nie- odpowiedział zgodnie z prawdą Minho, mijając go i czując się trochę dumnym, że tym jednym razem moralność z pomocą braku ciepłej wody wygrała.
- Nie- odpowiedział zgodnie z prawdą Minho, mijając go i czując się trochę dumnym, że tym jednym razem moralność z pomocą braku ciepłej wody wygrała.
Treść
filmu i rozmowa ogółem zdawała mu się źle zapamiętanym
snem i po porannym (z przymusu) zimnym prysznicu nie pamiętał wiele. Trening
zdawał się wybawieniem od jego umysłowego marazmu, podczas którego
wszystko robił automatycznie. Podczas treningu dawał z siebie
wszystko, wraz z potem pozbywając się nadmiaru trosk. Gdy w głowie
szumiało mu od adrenaliny i wycieńczenia, nie miał czasu na nic
innego niż szybka analiza możliwości rzutu bądź wyminięcia
przeciwnika. Zupełnie inaczej niż w jego dorywczej pracy, gdzie sam
już czworokąt składający się z lady, półek i sterty
kartonów zdawał się być 'klatką na myśli'. Ale trening
był dobry. Coś wzięło sobie jednak za cel, by dzień ten nie był
zwyczajny i już w szatni spotkał się z dziwną sytuacją, gdy jego
dwóch kolegów okazało się znać, a przynajmniej
kojarzyć
Taemina.
- Czyli stawiacie, że jeszcze nie?
- Nie powiedziałby
'cipka' na głos, raz próbowaliśmy- zdanie to wywołało
zbiorowy rechot.
Minho lubił swoich
kolegów, nawet, jeśli ci czasem zmuszali innych do wypowiadania na głos takich słów jak 'cipka' bądź zastanawiali się, kto z ofiar losu mógł ewentualnie przejść inicjację seksualną.
- A nasz Yun? Dziewica?
- Bez dwóch
zdań, Lee Taemin biega szybciej od niego.
I zaśmiali się znowu.
Minho spojrzał na nich przelotnie, nadal szukając w
torbie koszulki. Widocznie musiał się przesłyszeć, za dużo
wcześniej myślał o filmie, potem prawie ulżył sobie z tym
imieniem w głowie, ostatecznie wszystko zlało mu się w mglistą
całość. Taemin, Taemin, ciągle Taemin mnożony razy dwa. Samego
Yuna, przedmiotu rozmowy, nie było, zawsze przychodził późno, a gdy go nie było,
koledzy lubili sobie czasem z niego kpić, oczywiście w dość
'przyjacielski' sposób. Jeśli gdziekolwiek ten biedny chłopak
miał choćby dobrych znajomych, to właśnie tutaj. Wszędzie
indziej był sam lub bezlitośnie wyśmiewany prosto w twarz.
- Ta Lee też taka
zdzikowana jak nasz Yun?
- To
jest koleś, jego były
kolega. Jest pojebany, nie dziki. Teraz przyjaźni się z Minho,
więc nic już nie mówię - powiedział znacząco Janghae,
patrząc w stronę wymienionego kolegi.- Może ktoś mu zaaplikował
jakieś psychotropy i mu się polepszyło.
Minho na chwilę
zmroziło. Taemin i Yun się znali...Jang sobie z nich kpi...'były
kolega'...psychotropy...nawet przemknęło mu przez głowę wspomnienie 'Opowieści o szklance', ale zaraz o tym zapomniał. Zapanowała chwila ciszy, po której
Janghae, wciąż mrużąc oczy, zapytał, czy Minho i Taemin znają
się bliżej. I skąd, tak w ogóle, on zna takiego *bardzo
nieładne słowo*. Choi zastanowił się, jakie pułapki mogą kryć
się w tym pytaniu, jak wiele wiedzą jego koledzy i jakie mają
zdanie. O tym ostatnim dowiedział się, gdy Jang znowu nazwał
Taemina 'pojebanym', upewniając się, czy jego hyung aby na pewno
wie, kto przychodzi na jego treningi. Nie mieli szans rozwinąć
rozmowy, bo Yun wybrał ten moment, by wtoczyć się do szatni.
Zaległa cisza.
Potem
nie dane mu było ochłonąć po dziwnej sytuacji w szatni, bo
zauważył kolejną rzecz: Yun wpatrywał się w niego nieustannie,
coraz bardziej natarczywie. Chłopak był od niego rok młodszy, ale
prawie dorównywał mu wzrostem, był przy tym typem misia.
Mimo swoich problemów z występami publicznymi i czasowymi
paranojami, był świetnym graczem, doskonale zgrywającym się z
kolegami. Gdyby ktoś był odważny, mógłby stwierdzić, że
w pewnym sensie z wyglądu on i Minho wykazywali pewne podobieństwo,
oczywiście poza oczami, które u młodszego były wąskimi
szparkami. W każdym razie Yun zdawał się obserwować każdy jego
ruch, a dodatkowo, czego Minho już nie wiedział, obserwował go
także w chwilach, gdy Taemin przychodził do niego po treningu.
Minho dopiero teraz zdawał się tak naprawdę zauważyć te
natarczywe spojrzenia, jakby informacja pochodząca z wulgarnych ust
Janghae otrzeźwiła go. Były
kolega. Czy
'były' to słowo-klucz?
Gdyby nie ważniejsze
sprawy, jak na przykład problem Taeminów, Minho pewnie
pogadałby z nim po treningu, ale czas zdawał się uciekać. Pani
Daisy wysłała do niego list, w którym poprosiła o trochę
zwięzłej opinii na temat tego, jak układa się ich relacja, co
zaobserwował i właściwie, jak to się stało, że nagle jej syn
nie chce jej non-stop doprowadzać do szału. Pochwaliła go tak
entuzjastycznie, że zrobiło mu się trochę głupio, bo naprawdę
nie spodziewał się, że ma aż taki wpływ na ‘Lewego’. Mówiła
oczywiście też o Prawym, ale ten zawsze był lepiej nastawiony do
świata, jednak od czasu poznania Minho zdarza mu się powracać do
pisania no i przede wszystkim, nuci pod nosem. (ani ona ani
Minho nie mogli oczywiście wiedzieć, a przy najmniej mieć
stuprocentowej pewności, że obaj bracia są po prostu szaleńczo
zakochani i obaj w swoich głowach planują całe swoje życie
spędzić z tym wysokim, dziwnym, mądrym, przystojnym, zabawnym
człowiekiem).
Yun zaś…upomniał
się o swoje pierwszy, gdy po treningu wszyscy rozeszli się szybko,
bo wieczorem organizowana była impreza, a większość , która
nadal chodziła do szkoły i tak nie miała zajęć dodatkowych.
Wszyscy wyszli, tylko nie Minho (który planował wieczorem
zadzwonić do Taemina, leżąc przy radiu i głaszcząc łeb psa)
oraz Yun, który nie wiadomo, co chciał robić. Choi wyszedł
z pryszniców, wycierając włosy ręcznikiem, mając na sobie
tylko świeże szorty. Yun czekał już na niego przy szafkach,
stojąc sztywno jak jakiś nieporadny morderca. Minho nie przestał
suszyć włosów, ale spojrzał pytająco.
- L-lepiej z nim nie
g-gadaj…Wiem, co mówię, Minho-hyung.
- Hm? Z kim?-
oczywiście nie zrozumiał, bo raczej nie miał na myśli nikogo z
drużyny- Masz na myśli któregoś z chłopaków?
- Nie- odpowiedział
szybko, uciekając oczami i wyglądając na zdenerwowanego.
- Yun, spokojnie. Nie
denerwuj się.
Prawdę mówiąc
nie czuł się kompetentny do uspokajania swojego rozchwianego
emocjonalnie kolegi, ale chyba nieco więcej wiedział o problemach z
samym sobą niż przeciętny chłopak w jego wieku. Może sobie
poradzi. Przestał wycierać włosy i odrzucił ręcznik na ławkę,
obserwując kolegę przez chwilę, aż w końcu kontynuując
ubieranie. Nie będzie się zachowywał, jakby się go obawiał.
- Mówię o...o
Taeminie.
To szczególne
imię zabrzmiało jak odgłos gongu w ciszy szatni. Minho obrócił
głowę i spojrzał podejrzliwie na Yuna, który dalej stał
tak samo sztywno, już ubrany w bluzę i z torbą na ramieniu.
Specjalnie został, żeby go ostrzec, tylko przed czym? Może
faktycznie jego przeczucia, że Prawy coś ukrywa, były właściwie…?
Tak niewiele zdawał się pamiętać z ich rozmowy….Wszystko
zdawało się tak absurdalne, że nawet prawdopodobne. Możliwe, że
Yun chodził do klasy z Taeminem, może dał mu się we znaki i teraz
chce go ostrzec, że ich znajomość może się skończyć źle. Może
nawet znają się z jakiś sesji terapeutycznych, bo niewątpliwie
obaj kiedyś musieli na coś takiego uczęszczać. Nagle pomyślał o
elektrowstrząsach i przez chwilę miał ochotę zadzwonić z
pytaniem, czy coś tak okropnego nigdy go nie spotkało. Zamiast tego
narzucił koszulkę, zaraz potem szarą bluzę bez zamka i odwrócił
się w kierunku kolegi.
- O co chodzi?
- O-o nic. Po prostu
nie gadaj z nim- powtórzył Yun, pochylając głowę. - Jesteś
fajnym kolegą, dlatego ci to mówię. Widzę go tutaj często
i n-nie chciałbym, żebyś potem żałował. No i nie chcę go tu
widzieć.
Zapadła chwila ciszy,
podczas której Minho jedynie spojrzał prosto w ciemne oczy
towarzysza, zarzucił torbę na ramię i rzucił krótko:
- Poproszę, żeby tu
nie przychodził. Dzięki za radę.
Oczywiście nie przejął
się nią w ogóle, wnioskując, ze ten opóźniony w
rozwoju dzieciak po prostu zbyt przestraszył się zmienności
charakterów Taemina i być może nie był odporny na ostre
kolce Lewego. Oczami wyobraźni zobaczył mini-film, w którym
jednego dnia Prawy zapewnia, że twoja fryzura od garnka nie jest
taka zła, jest nawet słodka, a drugiego dnia Lewy bezlitośnie
równa chłopaka z ziemią, wyglądasz jak kmiot i kretyn,
może doprowadza go do płaczu. Zobaczył rzęsiste łzy na pulchnej
twarzy Yuna.
- Ale…
- Do jutra.
Sam
nie wiedział, czemu nagle zdenerwował go ten ich drużynowy idiota.
Oczywiście słowo to nie pasowało do niego w żadnym razie, gdy
grał, ale ktoś nie znający go w ogóle, mógłby go
spokojnie tak nazwać. Minho szedł szybko, z ręką w kieszeni i nie
przejmując się niczym, jego myśli znowu zaprzątnięte Taeminem.
Co takiego zrobił temu misiakowi, że teraz ten ostrzega go
przed…czymś? Też powinien się obawiać uświadomić sobie, że
to nie ma sensu? Co z tego, że obaj byli odrzutkami, jeśli Tae nie umie funkcjonować z drugą osobą, a to on będzie tym, któremu
dane zostanie ciało na pełen etat? Po parunastu metrach przebytych
szybkim krokiem uspokoił się nieco, zwalniając i dochodząc do
wniosku, że chyba musi w końcu obejrzeć film, który nagrał
dwa dni temu,w wieczór pachnący pomarańczą i przepełniony
wyznaniami.
Gdyby
wpadł na pomysł puszczenia dźwięków medytacyjnych, efektu
upojenia stałoby się zadość. Projektor wyświetlał na ścianie
obraz chłopaka siedzącego naprzeciwko niskiego stolika. Oczywiście
był to Taemin, czekający na pytanie, zanurzony w nikłym dymie
kadzideł o zapachu pomarańczy. Minho zadał je w końcu, jego głos
wyłonił się z maszyny jako spokojny i prawie przypominający ten
należący do doktorów w filmach. Głęboki i bez
najmniejszego drgnięcia mutacyjnego. Głos spytał o to, jaki
stosunek miał do Taemina brat. Nie, jak zwykle, co on czuje, tylko
o osąd na temat uczuć drugiego. Chłopak na obrazie nie odrywał
wzroku od swojego terapeuty, ale milczał. Smuga dymu z kadzidełek
przesunęła się wolno niedaleko jego twarzy.
Pies (szary husky z dwukolorowymi oczami,
którymi zachwycał się każdy gość) leżał w drugim kącie
pokoju, nastawiając ucho.
-
Myślę, że jest bardzo sfrustrowany, że wszyscy zdają się go nie cierpieć - powiedział w końcu Taemin, zaczesując włosy do tyłu. -
Tymczasem chodzi tylko o to, że ja zawsze umiałem się hamować, a
on nie. Dlatego miał wielu wrogów.
Jego
twarz bez grzywki była intrygująca, Minho zdecydowanie chciał ją
widzieć częściej. Miał taką szansę tylko przez
chwilę, bo miękkie kosmyki opadły z powrotem na czoło.
-
Czyli uważasz, że nie zasługuje na taką ocenę?
-
Nie zasługuje. To najsłodsza osoba, jaką możesz spotkać. Byle
komu może wydawać się gruboskórny, ale tak naprawdę ma
miękkie wnętrze. Jest jak rak. Myślę, że ktoś taki jak ty to
zauważył. Na pewno zauważyłeś, hyung.
Owszem,
prawdopodobnie już od samego początku.
Obaj Minho, i ten zamknięty na taśmie i ten realny, poczuli się
mile połechtani uznaniem ich za osoby, którym pewnych rzeczy
nie trzeba tłumaczyć. Obraz zniknął na chwilę, by pojawić się
znowu, lekko jaśniejszy.
-
Co stało się z twoim starszym bratem, Taseunem? Też był jego
wrogiem?
Podobno
sytuacja z Taesunem była podkoloryzowana przez matkę. Owszem, Lewy
niezbyt za nim przepadał, może dlatego, że hyung nie ukrywał
zniecierpliwienia nieznośnym charakterem. Trudno oczekiwać wielkiej
cierpliwości po starszym, buzującym swoimi hormonami bracie, który
musi poradzić sobie nie dość, że z samym sobą, to jeszcze z
*dwoma* braćmi. Prawy przyczynił się do pogłębiającego
konfliktu, zabierając pieniądze i praktycznie dając Taesunowi
gotową możliwość ataku na 'Lewego' brata, bo kogo najłatwiej
było oskarżyć? Oczywiście nieprawdą i wymysłem było, że hyung
uciekł- po prostu praca na wybrzeżu wydawała mu się bardziej
obiecująca niż zostanie w 'domu wariatów' i poszukiwanie
roboty w mieście. Ucieczka czy nie ucieczka, na pewno żyło mu się
szczęśliwiej w jego nadmorskiej budce niż w tym bogatym, pełnym
napięć apartamencie. Przez wyjazdem, a miał szczęście żegnać
się z Prawym, dał Taeminowi małą, śliczną szklaną rybkę.
-
Twoja mama dużo rzeczy tak wyolbrzymia?
-
Moja mama ma ogromne problemy ze swoją przeszłością, hyung-
wyjaśnił chłopak, znowu kładąc rękę na czole i zaczesując
włosy do tyłu. - Była uwielbiana, teraz...pamiętają ją tylko
starsi. Nazywali ją Daisy i tak się przyjęło. Zawsze była
gwiazdą.
-
Jest jedynaczką?
-
Tak, a jej rodzice byli właścicielami teatru. Pochodzę, jeśli mogę
to tak nazwać, z dobrych sfer. Ze strony mamy oczywiście. Jak
wyobrażasz sobie mojego tatę, hyung?
Pytanie
było proste. Tylko, czy Minho kiedykolwiek wcześniej wyobrażał
sobie jego ojca? Z początku oczywiście miał mglisty pogląd,
niezarysowaną sylwetkę mężczyzny w eleganckiej kamizelce,
materiałowych spodniach i eleganckich butach, z okularami w drogich
oprawkach. Z pewnością ktoś także z wyższej półki, ktoś,
komu nie jest na rękę zajmowanie się rozhisteryzowaną żoną,
nawet, jeśli jest taką ślicznotką. Tym bardziej, jeśli
rozhisteryzowana żona ciągnie za sobą jeszcze bardziej
rozhisteryzowane dziecko. Wyobrażał sobie, że mężczyzna najpierw
wpłacał duże sumy na lekarzy, aż poddał się, kupił domek za
miastem i znalazł nową, młodą żonę.
-
Mój tata jest człowiekiem bardzo skromnym- przyznał w końcu
Taemin, widząc, że jego rozmówca nie ma pojęcia, co
powiedzieć. - Zajmował się oświetleniem podczas jej występów.
Tak, był przystojny, ale to wciąż mezalians, a one są piękne
tylko w literaturze.
I
uśmiechnął się uśmiechem osoby, która czyta o
mezaliansach i wcale nie wstydzi się, że jest osiemnastoletnim
chłopakiem, któremu jedynymi dozwolonymi lektorami zdają się
być horrory.
-
Wiesz, jak to musiało wyglądać, gdy przedstawiała swojemu
otoczeniu jej męża? On jest tylko...zupełnie jak...gruba
koleżanka dla ładnej dziewczyny. Poprawiacz samooceny. Innego
powodu dla ich małżeństwa nie widzę.
-
Może chciała zaszaleć z kimś spoza towarzystwa.
Chłopak
uśmiechnął się szczerze. Nagle spoważniał, kręcąc się, jakby
było mu niewygodnie, aż w końcu przerwał krótkie
milczenie.
- Chciałbyś wiedzieć,
dlaczego mama tak naprawdę nie znosi Tae?
Oczywiście, że
chciał. Nawet słuchając tego już drugi raz, Minho czuł
obrzydliwe dreszcze. Historia była aż nieprawdopodobna.
,,Opowieść o szklance"
Matka
była wściekła, stała w progu domu jak rozjuszony byk, z
policzkami piekącymi, rozpiętą garsonką i wciąż eleganckim kokiem.
'Chodź tutaj natychmiast, przeklęty bachorze!' - bachor, tak go
wtedy nazwała, bo uciekał przed nią, chował się jak złośliwa
małpa za tamtym fotelem. Jej mąż znowu narobił kłopotu samym
faktem, że istniał, swoją ciastowatą twarzą i łagodnym
usposobieniem obiecywał temu łobuzowi gruszki na wierzbie. Taemin
popełnił jeden znaczący błąd, gdy postanowił faktycznie wyjść
zza fotela i pobiec do drabinki. Zapomniał o swoich śliskich
skarpetkach, przez które poślizgnął się, stracił kilka
sekund, a mama zdążyła go przez to złapać za nogi, gdy wchodził
na antresolę. Piął się jednak wyżej, w rozpaczliwej walce o
swoją godność, w złośliwej satysfakcji, że jeśli już tam
wejdzie, będzie nie do dosięgnięcia dla niej, wtedy może
przyjedzie tata. Słyszał brzdąkanie jej bransoletki. Gdy był na
górze, dostrzegł pustą szklankę. Wszystko trwało chwilę,
mama zdawała się groźnym potworem z czarno-białej kreskówki,
szklanka była bombą, a on musiał uratować świat, musiał wejść
na swoją antresolę i pokonać potwora. Zrzucił bombę- trzask!-
bomba trafiła idealnie- trzask szkła uderzającego o ziemię- bomba
wybuchła! Odwrócił się całkiem na drabince, czując
zwolnienie uchwytu na swoich nogach i zobaczył mamę z wolna
osuwającą się na ziemię, jak szmaciana pacynka wujka. Upadła z głuchym tąpnięciem, oczkiem w pończosze, formując małą kałużę krwi
na idealnie błyszczących panelach. Taemin, ten zły okropny
przerażający Taemin spojrzał na dół, widząc już nie
pokonanego potwora, ale matkę z resztkami szkła we włosach. Wtedy
Taseun wszedł do środka i zastygł w przerażeniu.
Prawie
zamordował swoją matkę, huczało
w głowie obu Minho i tego nagranego i tego prawdziwego. A
teraz ona chce zabić jego i co na to powiesz? Przez chwilę miał
ochotę powiedzieć jej na przekór, że to Lewy jest tym
pierwszym....jak by zareagowała? Zbladłaby? Zrezygnowała?
Wyrzuciła by syna z domu po przeprowadzeniu oddzielenia? Brakowałoby
jej, jak jej 'Dobry synek' gra na pianinie? Prawy
patrzył na niego z pewnym smutkiem, a starszy podświadomie
wyczuwał, że nie smuci się z powodu mamy, szkoda mu po
prostu brata. Jeśli miał wątpliwości, jak głęboka była więź
braci, to właśnie miał odpowiedź.
-
Może wrócimy teraz do waszego tematu...? Dlaczego Tae mówi,
że jesteś w pewnych sprawach 'gorszy'? Co ma na myśli?
-
Chodzi ci to, że czasem sugeruje, że jestem puszczalski i tym podobne?
-
Chyba tak, chyba też i o to.
-
Ponieważ ja już robiłem to z chłopakiem, a on nie- odparł
prosto Taemin.
Uprawiał
już z kimś seks.
-
Dobrze, on co prawda czuł poranne skutki i to jego bolało
siedzenie, ale rozumiesz, nie on *mentalnie* stracił dziewictwo.
Czuł się ,,wykołowany”.
Sama
myśl, że Taemin zbliżył się już z jakimś chłopakiem w tak
intymny sposób sprawiła, że coś opadło w żołądku Minho.
Odrzucił jednak wszelkie myśli. I tak nie był święty, też nie
mógł mu oddać niczego 'po raz pierwszy', więc nie miał
prawa się boczyć, tym bardziej, że nawet nie powiedzieli sobie nic
oficjalnie, a mina Taemina wskazywała, że poczuł się winny.
Upojenie zapachem kadzideł chyba na chwilę opadło, bo chłopak
miał rozszerzone oczy i wyglądał, jakby zaraz miał wybąkać to
okropne 'Chyba nie jesteś zły, że ja już nie jestem...?”.
Oczywiście, że nie był zły. To naprawdę nic nie znaczyło, bo
nie chodzi o to, by być pierwszym, tylko najlepszym i
najważniejszym, prawda?
-
To jak z piciem. Mógłbym wypić cały dzban wódki, ale
to on może obudzić się z pękającą głową. I się obudził.
-
Rozumiem.
-
Lubię seks.
Minho
pamiętał, że automatycznie rozszerzyły mu się oczy, w sekundowym
zaskoczeniu na taką otwartość, ale i tak usilnie zapewnił samego
siebie, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. Mieli być ze sobą
szczerzy.
-To
raczej naturalne- odparł luźno.
-
Robiłem to tylko raz, ale już wiem, że mi się podoba i nie boję
się bólu- zapewnił, patrząc mu w oczy i akurat w tym
momencie na obrazie wyświetlanym prze projektor pojawiło się
techniczne zakłócenie. - Dlatego on nazywa mnie...wiesz jak.
Po prostu się przekomarza. Wie, że jeśli nie ty, to nikt inny....ups.
Zapadła
cisza ciężka jak ołów, Minho doskonale pamiętał swoją
reakcję- spojrzenie prosto w oczy chłopaka i stężenie wszystkich
mięśni twarzy. Czy to mogło oznaczać, że...Lewy ma nadzieje na
coś więcej? A mówiąc dokładniej, obaj okazali się mieć
tą samą nadzieję? Chociaż popełnił błąd: Lewy chciał, nie miał nadzieję. Prawy wyglądał na lekko zakłopotanego, ale z
drugiej strony, jakby wcale mu się to nie wymsknęło. Powiedział
to naumyślnie.
Poza
tym, seks. Gdzieś w dole brzucha Minho skręciło mu się parę
wnętrzności i kilka obrazów przemknęło mu przez głowę,
nawet podczas oglądania tego po raz kolejny. Zrzędliwy głos w jego
głowie miał rację. Taemin patrzył na niego z projektora, z
włosami nie do końca opadniętymi na twarz, dlatego łatwo było go
sobie wyobrazić leżącego pod nim, ze skórą zroszoną
potem, z rozchylonymi ustami i proszącego o więcej. Hyung. Coś
podświadomie mówiło mu, że kochanie się (przede wszystkim
różnica w określeniu tego) z Taeminem byłoby inne niż
wszystkie stosunki, jakie odbył w życiu i byłoby tak idealnie
nieperfekcyjnie, jak w tym beznadziejnym wyobrażeniu. Żaba na
obrazie poruszyła się gwałtownie, ale nie zapiszczała ani nie
zeskoczyła ze stołu.
-
Czy teraz zapytasz mnie, jak często to sobie robię?
-
Nie miałem zamiaru, ale jeśli chcesz- Minho był zbyt wytrenowany
przez lata obcowania z Kapitanem, by bać się tematów
seksualności- Możesz mi o tym opowiedzieć.
Sam
Taemin zaś wyglądał na zaskoczonego takim spokojny odzewem.
Zapewne całe życie tępiony był przez wszechobecną
świętoszkowatość. Minho nie mógł tego zobaczyć na
obrazie, ale wiedział, że w tym momencie uśmiechnął się
zachęcająco i konsternacja na twarzy Taemina ustąpiła także
lekkiemu uśmiechowi. Młodszy wyglądał, jakby właściwie ta
zachęcająca odpowiedź wybiła go z rytmu, bo jak to tak, ktoś
nagle reaguje zwyczajnie i co ja mam teraz powiedzieć? Chłopak
znowu zaczesał włosy i spojrzał prosto w projektor.
-
Fantazjuję dość często, nawet regularnie.
-
Jak często?
-
Wieczorami. Czasem w nocy, gdy nie mogę spać...mam bezsenność-
wyjaśnił, zagryzając wargę w pauzie między kolejnym wyznaniem.
W
miarę oglądania tego filmu i przypominania sobie całej rozmowy,
Minho miał wrażenie, że właśnie obala wszelkie mity narosłe w
rodzinie Lee. Jak do cholery, matka mogła być tak ślepa, myśląc,
że jej synowie są jak czarny i biały kwadrat, każdy ma tylko
swoje określone cechy i broń boże, jak Prawy mógłby robić
coś złego, oczywiście, że Lewy kradnie pieniądze i wpycha swoje
ohydne łapska w spodnie od piżamy, myśli brudne myśli o
niewinnych chłopcach. Tak naprawdę bracia byli jak symbol yin i
yang, w każdym była cząstka białego i cząstka czarnego. Lewy
zaskakiwał bezpośredniością, zaś Prawy potrzebował czasu, by
wyjawić komuś swoją prawdziwą, wilczą naturę.
-
Nie umiałbym powiedzieć ci, o czym myślę, ale mógłbym ci
kiedyś pokazać- po tym stwierdzeniu Taemina, zapadła chwilowa
cisza.- Chciałbym...nie wiem, czy powinienem to teraz mówić.
W sumie mieliśmy rozmawiać psychologicznie.
-
Seks jest sprawą także psychologiczną- odpowiedział z pewną dozą
nonszalancji Minho, najwidoczniej podchwytując już całkiem klimat.
Mówił
o swoich seksualnych, niespełnionych pragnieniach zupełnie lekko i
tak ładnie, jakby znowu opowiadał mu dzieje II wojny światowej lub
perypetie jednej z dynastii chińskich, jakby zamiast każdego 'seks'
mówił 'stulecie' lub jakby w miejsce 'we mnie', wskakiwało
niewinne 'na południu'. Obraz zachwiał się parę razy, dopóki
młodszy nie spytał, czy jego hyung nie ma jeszcze jakiś pytań
dotyczących brata, choć nie wie, czy zdoła odpowiedzieć- na takie
tematy raczej nie rozmawiają.
-
Nie musisz o nim mówić. Chyba i tak będę musiał już iść.
-
Nie zostajesz na noc?
Po
tym przepełnionym żalem i zaskoczeniem pytaniu nastąpiło już
tylko pożegnanie, a potem obraz na ścianie, zamglony od kadzideł,
zgasł. Pies wyszedł, ale Minho nie zwracał na to uwagi, skupiony
na własnych myślach. Złożył ręce na piersi, wpatrując się w
pustą ścianę i błądząc od tematu seksu do matki Taemina.
Prawdę mówiąc nie wiedział, czy podjął dobrą decyzję,
stawiając między nimi stół- dystans sprawił, że Taemin
powiedział dużo, może za dużo? Może teraz żałuje, czuje się
zakłopotany, że wyjawił tak intymne szczegóły swojego
życia i dodatkowo jeszcze zdradził coś związanego ze swoim
bratem? Zwłaszcza tą makabryczną historię? (a co, jeśli Yunowi też rozbił coś na głowie). Przynajmniej z tej rozmowy
dowiedział się, że jego rosnące na sile uczucie jest
odwzajemnione, przynajmniej w przypadku Lewego. To akurat nietrudno
było zgadnąć po jego zachowaniu, lecz Prawy...Prawy był zagadką.
Bez fałszywej skromności, oceniając tylko po faktach, raczej
podobał się chłopakowi fizycznie, ale co dalej? Podziw w
oczach...oddanie...a może Minho tylko to sobie dopowiadał?
Niewątpliwie, Taemin był trudną zagadką.
Po
dwunastej w nocy Taemin zadzwonił (stało się to nawykiem także
dla Prawego, który chyba uznał, że za wiele dzieje się za
jego plecami), jak zwykle od pewnego czasu, pytając hyunga, czy aby
nie obejrzał filmu, bo ma taki dziwny głos. Przez chwilę Minho był
niemal podniecony, że chłopak pokaże mu, o czym fantazjuje
(godzina była odpowiednia), ale musiał się rozczarować. Podobno
rozmowy przez telefon leczyły bezsenność Tae skuteczniej niż
chwile przyjemności.
-
Jesteś homoseksualistą?- ojciec przywitał go w kuchni, trzymając
laskę w dłoni, a drugą rękę kładąc bezwładnie na stoliku.
Minho
na początku zesztywniał takim nagłym atakiem, ale po chwili
opanował się i znowu spojrzał na ojca tak samo, jak od paru lat.
Może kiedyś się go bał, ale teraz raczej facet nie miałby z nim
szans, zresztą, był już całkiem dorosły i w perspektywie miał
przeprowadzkę (tylko 'rehabilitacja' po Kapitanie i teraz sprawa z
Taeminem odsuwały jego plany w czasie), więc nie czuł zagrożenia.
Szkoda, że tak trudno było mu pamiętać czasy, gdy tata był po
prostu silny, był wspaniały, jak superbohater. Wypadek zniszczył
nie tylko jego gnaty, jak mówiła mama. Minho wszedł dalej do
kuchni, zuchwale pociągając łyka wody ze szklanej butelki i
spoglądając prosto w oczy ojca.
Szkoda,
że nie zwrócił uwagi, że ojciec nie powiedział 'pedałem',
tylko 'homoseksualistą'.
-
Tak.
W
kuchni słychać było tylko szum pralki i przelewanie się płynu w
butelce. Czuł się trochę jak wtedy, na boisku, gdy Taemin siedział
na trybunach, a on stał na niższym rzędzie, jednak wciąż był
taki wysoki, taki fajny. Z tą różnicą, że wtedy można
było porównać tą sytuację do samca prężącego się przed
samicą, a teraz czuł się bardziej jak wilk przy zagonionym w kąt
starym dzikiem. Jego siedzący na taborecie ojciec zdawał się być
taki stary, ale jednak wciąż dzik, wciąż silny i niedający się
łatwo pogryźć wilkowi. Mężczyzna nie odrywał od niego wzroku,
mierzyli się tak przez chwilę i wszystko było taką totalną
abstrakcją, bo może jeszcze dwa lata temu ojciec uderzyłby go tą
laską czy zagroził wyrzuceniem z domu.
-
Myślałem, że spotykałeś się z tą terapeutką.
-
Kiedyś- odpowiedział od razu Minho, wzruszając ramionami.- Czy
romans z kobietą oznacza, że nie mogę być...pedałem, tato?
Dziwił
się swojej bezczelności, ale możliwe, że Lewy w pewien sposób
tak na niego wpływał. Bardziej jego sposób myślenia: skoro
u kogoś jest i tak gorszy, to dlaczego miałby nie mówić
tego, co myśli...nie obchodziła go jego reputacja. Jaką reputację
miał Minho przed ojcem? Mina mężczyzny nie mówiła
właściwie wiele, nie było na niej furii i może to wywołało małe
wyrzuty sumienia w jego synu, bo przecież wychowano go na
uprzejmego, dobrodusznego człowieka, a on robił takie świństwo.
Gdy więc ojciec poprosił go o spoczęcie na krześle naprzeciw, ten
zrobił to bez sprzeciwu. Sytuacja przybrała intrygujący obrót.
-
Dlaczego pytasz...? Podsłuchiwałeś, prawda? - nie użył
agresywnego tonu, to było zwykłe pytanie.
-
Musiałem- odpowiedział ojciec, niespodziewanie biorąc postawioną
przez Minho butelkę i odsuwając ją od nich.- To uświadomiło
mnie, jak wiele dzieje się za moimi plecami w tej rodzinie.
-
Jak myślisz, dlaczego tak jest?- to pytanie było już
agresywniejsze, zwłaszcza z wyzywającym wzrokiem. - Gdybyśmy ci
powiedzieli, nigdy byś się nie zgodził. Chodzi tylko o pomoc.
Zaczynał
się na powrót irytować. Ojciec wyglądał za to na
spokojnego, chyba nie miał ochoty na kłótnię. Powiedział,
że zaczął coś podejrzewać i jedynym sposobem, by sprawdzić, czy
ma rację, były takie metody jak podnoszenie słuchawki i słuchanie.
Początkowo był oczywiście wściekły, jednak pigułki od lekarza
pomogły mu nie zareagować 'jak zwykle'. Na wieść o tym, że jego
ojciec chodzi do psychologa, nerwy Minho opadły jak za dotknięciem
różdżki, bo stawiało to wszystko w zupełnie innym świetle.
Owszem, wiedział, że ojcu jest trudno żyć z czymś takim, że
musiał z aktywnego, kochającego swój sport człowieka
zmienić się w pół kalekę, a wszystko przez ten
beznadziejny wypadek. Wszystko przez ten feralny skręt, feralne
drzewa, feralny wtorek na zimowisku. Minho rozluźnił ramiona, o
których nawet nie wyczuł, jak bardzo napięte są w
agresywnej postawie.
-
Tak, Minho, każdemu było kurewsko ciężko. Wyżywałem się na
was, a jak już poprawiła się sytuacja z tobą i twoim bratem,
zacząłem chodzić do lekarza. Pomagał mi.
-
Dlaczego nic nam nie powiedziałeś?- spytał Minho, patrząc mu w
oczy. - Pozwoliłeś nam myśleć, że podoba ci się bycie
takim chujem. Niszczenie mi połowy dzieciństwa.
Jeśli
ojciec był szczery, to i on będzie. Mężczyzna milczał, chyba
samemu nie znajdując odpowiedzi na te pytania. Gdzieś tam za mgłą
zmęczenia Minho mógł dojrzeć w nim swojego starego tatę,
który brał go na barana, zabierał do parku rozrywki, uczył
grać w piłkę i grał w gry razem z Minseokiem. Prawdę mówiąc,
przez swoje zajmowanie się dochodzeniem do siebie i potem Taeminem,
nie bardzo zauważył, że jego tata odmłodniał wizualnie, twarz mu
pojaśniała, jego ruchy były energiczniejsze. Z rutyny jednak i
przyzwyczajenia do widzenia tylko zmęczonej twarzy, do dogryzania
mamie, nie zauważył zmiany. Pokręcił głową i to była jego
odpowiedź na te wszystkie wyznania. Przynajmniej wiedział już, że
jego ojciec nie był aż tak bezmyślnie okrutny, jak zdawać by się
mogło. I może jego 'kręgosłup moralny' nie został złamany do
końca, może nadal ich kochał i może nawet zdolny byłby zabrać
ich za miasto, gdyby nie noga oczywiście.
-
Jaki jest właściwie cel tej rozmowy...?
-
Chciałem spytać, czy jesteś w związku z tym chłopakiem, którego
leczysz.
-
Nie leczę go.
Oczywiście,
że mógł wysnuć takie wnioski. Dla ojca to zawsze była
choroba, nieważne, ile razy powtarzało mu się, że, do jasnej
cholery, to po prostu wypadek. Nadal to jego synek, jego Minho. Ojciec, po usłyszeniu takiej
odpowiedzi, najpierw popatrzył na niego długo, po czym kiwnął
głową z cichym 'przepraszam'. Wszystko było tak abstrakcyjne, że
Minho chciało się uszczypnąć samego siebie by sprawdzić, czy na
pewno nie śni. Może to te kadzidła, które znowu wdychał,
kiedy Tae odwiedził go pod nieobecność rodziców i zapalił
w ich pokoju. Tym razem o zapachu kwiatu róży.
-
Więc jesteś z nim w związku czy nie?
-
Nie jestem, ale go lubię- przyznał szczerze. - Dlaczego cię to
interesuje...tato? Przecież wiem, że nie chciałbyś, żebym był...
-
To nieistotne na tym etapie, Minho. Zbyt wiele czasu spędziłem na
dyrygowaniu, teraz chciałbym go po prostu poznać. Tyle.
Gdy
potem Minho siedział na podłodze swojego pokoju, nie bardzo umiał
zrozumieć, co zaszło. Czy ojciec właśnie przeszedł
najcudowniejsza przemianę, spotykaną tylko w książkach, czy może
miał w tym jakiś ukryty interes? Może pewnej nocy zobaczył
światło, wytoczył się z łóżka, pokuśtykał do kuchni i
zastał tam Matkę Bożą, mówiąca do niego, by wreszcie
wziął się cholera jasna w garść, bo cierpią wszyscy, włącznie
z nim. Gdyby jednak to wcale nie była Matka Boska, to kto lub co?
Nie wierzył w samoistną przemianę ojca, coś musiało się stać.
Może mama zagroziła rozwodem, może miał jakieś guzki, które
wykryte szybko nie uaktywniły się, przez co liznął smak śmierci,
ale wciąż miał czas na zmianę swojego życia. Może umierał?
Minho
poczuł wtedy przemożną chęć zadzwonienia do Taemina i
porozmawiania, o czymkolwiek. Powiedzenia mu, że skoro ojciec
sugeruje, że są parą, to może niech będą razem. Są wyrzutkami,
wszyscy troje, niech będą razem, może niech zaproponuje to temu,
który odbierze słuchawkę, szczęśliwa loteria na bycie
życiową miłością Choi Minho, proszę zgłaszać się pilnie!
Szybko odgonił te myśli, bojąc się, że rozmowa zabrnęłaby za
bardzo w tematy rodzinne, ale przecież sam Taemin miał
wystarczająco dużo problemów z własną...Wtedy zadzwonił
telefon.
Minho
uśmiechnął się. Może przeznaczenie wiedziało, co robi.
.
Kobieto... niszczysz mi psychike (pominmy, że nikłą). To jest jedno z najlepszych, najbardziej kreatywnych opowiadań, jakie ostatnio czytuje *.* Prawda, że początkowo się gubiłam (teraz też mi się zdaża) ale staram się ogarniać ;) po tym rozdziale skrzętnie zbieram szczękę i wszystkie zęby. Właśnie wkładam wszystko na miejsce (łącznie z oczami, które wyszły mi z orbit) >.< TEGO się po Prawym nie spodziewałam! Totalny szok! I te poranne rozmyślania Minho (zakrztusiłam się czekoladowym jajkiem, jak to czytałam) ;) Kurczę nawet nie potrafię sobie wyobrazić co się będzie dalej działo (i z którym prześpi się Minho >.<)!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :3
Przepraszam za te kłopoty z częściami ciała ale nie żałuję :D Miło jest zaskakiwać czytelnika. Hah, myślę, że takie szokowanie ludzi jest bardzo bliskie Prawemu, także wszystko poszło zgodnie z jego planem :]
UsuńŻal mi siebie, bo jestem takim giwnem i nie wiem jak to sensownie skomentować, więc będzie bez sensu. Ale to dlatego, że dziś dostałam 2 cudowne party (Twój i Alice), że nie wiem co pisać. Bezzz, ja nie wiem, nie rozumiem, kocham bardzo. okok. Serio to dla mniebzawiele i ten kom będzie takim śmieciem, że możesz go usunąć, bo asdsadsaa To jest tak genialne i tak piękne i nie wiem kogo kocham i ten film i ten Taemin i ten Minho i to opowiadanie i moje rozdygotane emocje. Skręcałam się cały rozdział i będę się skręcać do następnego parta. Tak. Giwno to ja ........ Przepraszam Bezzz wiedz, że kocham Ciebie i Twoje opowiadani i tego Minho i obu Taeminów i dlatego tak reaguje i wql kończe bo to bez sensu. Pisz, a ja będę przy tym zdychać. :))))))
OdpowiedzUsuńE tam 'giwnem' (rozśmieszyło), zawsze odwalasz porządną robotę, więc bądź sobie rozstrojona ile chcesz. To miłe, że udaje się czasem z czytelnika wydobyć takie chaotyczne zdania, to świadczy, że jakiś efekt został osiągnięty^^ Obojętność największym wrogiem...
UsuńDziękuję za tyle miłości <3
A mnie nie zryłaś psychiki tym rozdziałem :P Byłam na niego tak mentalnie przygotowana, że przyjęłam go (że tak powiem) "na klatę".
OdpowiedzUsuńTa rozmowa (albo raczej film), łał... No naprawdę fascynujące. Nie spodziewałam się czegoś takiego po tym nieśmiałym i grzecznym Taeminie, a tutaj takie rzeczy! Gratuluję Minho, że potrafił być taki opanowany.
Rozmówki Taeminów z Minho to taki fajny nawyk xD Po prostu następny rozdział to będzie jakaś wielka bomba (przynajmniej w moim odczuciu). Normalnie nie mogę się doczekać... I teraz już całkowicie będzie ich razem trzech. Chyba. Bo tak w sumie to tylko ty wiesz na tym etapie co będzie się działo dalej. Ajj... Ale mnie zżera ciekawość. Genialne, po prostu genialne!
Pozdrawiam ;3
Ciekawe jakby to było w realnym życiu, gdyby taki aniołek wyjechał z takimi sekretami. Wtedy efekt byłby jeszcze lepszy ^^ Cóż, hmmm, mam kłopoty z trzymaniem gęby na kłódkę, dlatego nic na temat przyszłości bohaterów nie mówię i wycofuję się!
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :]
A więc takie rzeczy skrywał ten Prawy diabełek... Ahaha, ich rozmowa zabrnęła bardzo daleko, w ciekawe rejony. Bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńI ta sprawa z Yunem. Jak Taeminowie zaleźli mu za skórę, że aż tak się boi, hm... zobaczymy wkrótce mam nadzieję ^^
Zaskoczyła mnie przemiana ojca Minho. To bardzo dobrze, mam nadzieję, że ich relacje będą tylko lepsze (i że ojciec jednak nie umiera i to było przez objawienie xD)
Naprawdę lubię twoje opisy, porównania, nawiązania, bardzo ubogacasz tym opowiadanie, co czyni go jeszcze (o ile to możliwe) lepszym. Kocham i podziwiam, genialna Bezzz <3
Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na Yuna i tatę M :D no cóż mogę powiedzieć, wszystko się okaże, dlatego muszę uciąć temat. Cieszę się, że lubisz moje opisy! Staram się, by były jak najbarwniejsze i by ukazywały rzeczywistość w dość drobiazgowy sposób. Dziękuję~
UsuńJuż piątek; nadal zastanawiam się, co napisać. Sceny z tego rozdziału ciągle przewijają się przed moimi oczami. Zadziwiające, jak wiele jest niedomówień między ludźmi i każdy żyje z własnym przekonaniem, a gdy zaczynają ze sobą rozmawiać, wszystko wydaje się być całkiem inne, bo nagle relacje na linii Minho – ojciec nabrały nowego kształtu, kilka słów od Yuna rzuciło nowe światło na postać Taemina, a do tego wyznania zapisane na taśmie pobudzają myśli. Hmm. I chyba zaraz po przeczytaniu, a właściwie to po zdaniu "Nie umiałbym powiedzieć ci, o czym myślę, ale mógłbym ci kiedyś pokazać", nawiedziła mnie myśl, która zasugerowała, że podczas stosunku 2min Taemin odzyska swoją jedność, będzie po prostu Lee Taeminem. I aż krzyknęłam w myślach: "Tak! To będzie to! Moment łączący wszystko!" A potem stwierdziłam, że jednak trochę mnie poniosło. xD
OdpowiedzUsuńCzekam, by dowiedzieć się, co przeznaczenie zaplanowało. ;)
p.s. Nocne rozmowy telefoniczne przypomniały mi o piosence Kavinsky - Nightcall . Tak jakoś. :)
Zanotowałam w myślach, że przewijały ci się sceny stąd, to miła świadomość^^ Hmm, jak wspominałam, nikt nie jest albo zły albo dobry, każdy ma swoje powody, by zachowywać się w pewien sposób. Trochę mi nawet szkoda tej postaci ojca, w sumie jak ktoś ma choleryczny charakter, to uziemienie jest najgorszą rzeczą ;] Hah, ciekawa koncepcja! Obudziła w mojej głowie dość ciekawą wizję, gdy bracia zlewają się w jedno i Minho może usłyszeć głosy obu, gdy proszą o więcej i mówią mu, czego pragną. Szkoda tylko, że to mało wykonalne...jeden może uwielbiać szczypanie w tyłek, a drugiego będzie to drażnić ;] (przykład przypadkowy, żeby nie było).
UsuńSprawdzę piosenkę jak tylko będę w nastroju do słuchania, na razie wystarcza mi cisza. Ech, jeszcze szkoła zabiera mi trochę dnia jutro...
A zatem; najpierw mam wielką przyjemność przywitać koleżankę po fachu z wielkim żalem, że dopiero teraz pisze ten komentarz, po prawe pół roku ;_;
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką twoich ficków. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jesteś dla mnie inspiracją, gdyż gdy tylko mam kryzys, włączam sobie Czarno-Białe Węże, WAGs and... Boyfriend, albo Spytaj Lady_TaeTae (moje ukochane ficki ^^) i od razu mi lepiej. Twój styl jest taki inny, zaskakujący i zachwycający. Nie mam nigdy żadnych zastrzeżeń, to aż nieprawdopodobne... Ale tak jest. Naprawdę gratuluję dobrej roboty ^^
Co do samego ficka, jak każde twoje dzieło ma w sobie tą podniecająca nutkę tajemniczości, którą tak uwielbiam *-* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i życzę wszystkiego dobrego ^^
~Yesiek.
Także miło mi cię powitać :D 'Fanka' - to słowo budzi we mnie zdumienie i niedowierzanie- ale niezwykle pozytywne. Zdziwiłam się także, że wymieniłaś WAGs...zawsze wydawało mi się takim michałkiem, a jednak je wyróżniłaś:] Dziękuję!
OdpowiedzUsuńŻyczę ci za te miłe słowa równie miłego...końca dnia. I poniedziałku.