Przedmowa do opowiadania:
Przede wszystkim, ma to pewne cechy nierealistyczne choć tym razem bez żadnych czary-mary, to NIE jest supernatural. Nie znajdziecie tu demonów, czarodziejów, wampirów, przesuwania przedmiotów, prawdę mówiąc wątki nierealistyczne to jedynie opisana tu sytuacja T i M, która oczywiście nie zdarza się w prawdziwym życiu (jeśli się zdarza jest oczywiście chorobą) oraz zwierzątko jednego z bohaterów. No magic. Akcję osadziłam w dość dziwnym czasie, na pewno troszkę ich cofnęłam, chcąc wkraść tutaj nieco klimatu poprzednich dekad i uchronić się od nudnej nowoczesności (bez komórek, komputerów itd.). Także powiedzmy, że może to być mieszanka stylistyki lat 80 (ogólnie, nie jeśli chodzi o realną historię Korei!) oraz pewne elementy jednak ze współczesności. Tytuł jest inspirowany nazwą książeczki, ale nie ma z nią NIC wspólnego.
1. włosy Taemina [nie, tym razem nie są długie^ ^], 2. zwierzątko
Z Taeminem jest nas trzech: Spotkanie na pokładzie.
-Uparty durniu, chcesz, żeby twój syn skończył z prawdziwym problemem w głowie?- głos mamy był trochę piskliwy, gdy oskarżała ojca- Jak możesz pozwolić mu być sam?
-On nigdy nie jest sam- tutaj nastąpił wymuszony rechot ojca, który nagle ucichł- I odzywaj się do mnie z większym szacunkiem, kobieto. Dzieciak twojej baletnicy nic mu nie pomoże, co zrobią, założą zespół? Będzie ich czworo, może więcej?
Akurat w przypadku ich ojca obaj byli zgodni, że podczas paskudnego wypadku na nartostradzie ojcu złamała się nie tylko kość, ale także i ‘kręgosłup moralny’. Minho wolał określać to w ten sposób, jednak czasem po prostu nie wytrzymywał i wyrażał swoją opinię pod nosem, nie czując się na siłach, by nosić odpowiedzialność nie tylko za siebie i Kapitana, ale także za zimowe szaleństwo ojca i jego następstwa- przekreślenie kariery piłkarskiej (i życia). W takich momentach zawsze przypominało im się, jak Kapitan, będąc jak zwykle tym młodszym i okrutnie złośliwym, wykonał swój popisowy numer- Ojciec Ze Sztywną Nogą. Raz miał tego pecha, a właściwie bardziej pecha miał Minho, że pewnego popołudnia ‘kuternoga’ akurat wrócił skądś i zobaczył swojego syna wyśmiewającego jego kalectwo. Na szczęście lub nieszczęście Minho, wszystkie razy wymierzone kijem od miotły sprawiły, że Kapitan chyba pierwszy raz zaczął solidaryzować się ze swoim wewnętrznym ‘gospodarzem’. Było mu chyba nawet szkoda brata.
Zostawmy jednak sztywną nogę pana Choi i jego złamany kręgosłup moralny, przez który żarty z sytuacji młodszego syna (synów) zdawały się dla niego normalne. Podsłuchana przez Minho i Kapitana rozmowa nie była zwyczajną rozmową, była dowodem. Otóż kilka dni temu Kapitan, z pewnością śmiertelnie znudzony spokojem, stwierdził, że rodzice ‘gmerają’ coś za ich plecami. Minho oczywiście puścił mimo uszu tą uwagę, nie pierwszy i nie ostatni raz zmuszony do słuchania takich rzeczy, od których ucieczką zdawała się tylko muzyka. Dopiero po kilku dniach i wciąż powracających do jego uszu słowach ‘ta baletnica’ oraz po dziwnych spojrzeniach jego mamy, on także doszedł do wniosku, że może i faktycznie nie mówią mu wszystkiego. Teraz podsłuchiwał rodziców rozmawiających w kuchni, siedząc na podłodze przedpokoju i trzymając kij od miotły (którym kiedyś dostał najgorsze lanie w swoim życiu).
-Jesteś skurwielem- mama wyszeptała to tak cicho, że nie do końca jasnym było, czy sobie tego nie wyobrazili- Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, co robisz nam wszystkim.
Minho uderzył kijem o ścianę, w bezmyślnym i agresywnym geście, po czym wstał. Właściwie nie był wyjątkowo wściekły, po prostu rozmowa toczyła się jak zwykle każdego miesiąca, a on wolałby, żeby rodzice wreszcie ustali, czy się kochają czy może nie. Nie przyznałby się do tego Kapitanowi, by nie dać mu satysfakcji, ale czasem miał ochotę użyć tego kija i zrobić z niego pożytek, gdy ojciec tak poczynał sobie z mamą. W każdym razie Kapitan miał rację- planują coś za jego (uch) plecami i ma to związek z ‘dzieckiem baletnicy’ oraz z tym, by ‘nie był sam’. Owszem, ojciec miał rację, bo Minho nigdy nie był sam, ale z drugiej strony, czy o takie towarzystwo naprawdę ktokolwiek by prosił? Jedyne, czego pragnął to poznać kogoś, kto nie zdziwi się, że w jednym ciele mogą mieszać dwie osoby i nie chodzi tu o schizofrenię.
Gdyby Minho miał opisać swoją sytuację, byłoby to niezwykle trudne bez osiągnięcia efektu stopniowego wycofywania się słuchacza. Mimo ustalonych, prostych zasad, ludzie nie umieli się ich trzymać i nie wyciągać artylerii o nazwie ‘medycyna’ czy ‘choroba psychiczna’. Pierwsza zasada: nie nazywaj tego chorobą. Druga: nie bój się mnie. Minho i jego brat bliźniak mieli po prostu to nieszczęście, że obaj zamieszkiwali jedno ciało- ciało to należało zazwyczaj do Minho. Zazwyczaj, bo zdarzały się przecież źle kończące się ‘ucieczki’ Kapitana i nie mowa tu tylko o jego wybryku ze sztywną nogą i ojcem. Ludzie od razu klasyfikowali Minho jako ‘chorego’ oraz ‘świrniętego schizofrenika’, nie mając pojęcia, że osobny byt w jego głowie nie jest niczym wytworem. Kapitan był prawdziwy, lubił sztuki walki i astronomię. I miał własne zdanie.
Nie wiedział tylko, że nie będzie żył wiecznie.
Dziewięć lat później.
‘Była baletnica’ skradła serca wszystkich, samym tylko zgięciem stópki odzianej w cienkie podkolanówki i uroczym uśmiechem. Minho wpatrywał się w twarz nowo poznanej kobiety, wyciszając sobie w głowie ciągłe trajkotanie mamy na temat ‘och jak cudownie panią poznać osobiście, pani Jung-Lee, byłam na pani przedstawieniu z mężem bodajże w 1971, była pani taka cudowna’. ‘Daisy’ była wręcz perfekcyjna, żadnego śladu kurzych łapek, zmarszczek mimicznych jak u ich mamy, jednak coś wciąż było z nią nie w porządku. Stojąc tak przy wieszaku i patrząc na kobiety oblewające się nawzajem uprzejmościami, Minho zastanawiał się, czy to jej ma pomóc. Bo nie było wątpliwości, że mama zabrała go tutaj z powodu kapitanowej sprawy.
Praktycznie jedyne, co pozostało po jego bracie bliźniaku to sporadyczne zniecierpliwienie i lekkomyślność. Minho nigdy nie był aż tak niecierpliwy.Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której denerwujący głos w głowie mówi ci, żeby zrobić coś teraz, zaraz, jak denerwujące jest to stukanie w szybę, dlaczego ten pies szczeka, uderz go kijem, zrób coś. Minho, jak widocznie milszy z braci, zazwyczaj nie słuchał takich próśb, jednak sporo zachwiały jego psychiką. Dopiero teraz odzyskiwał spokój i mógł być z siebie dumny- może dlatego mama postanowiła ‘komuś pomóc’. Przeszli do salonu (udekorowanego plakatami występów baletowych i zdjęciami z młodości) równie cudownego jak pani Lee, a kobieta siedziała tuż obok Minho, głaszcząc swoją skromną, kraciastą spódniczkę i rozmawiając z jego mamą. Minho nie mógł powstrzymać się od patrzenia w jej stronę, w stronę prawie czterdziestoletniej kobiety, która wyglądała jak nastolatka i…jak coś mogło z nią być nie tak? Powstrzymał zmarszczenie brwi i starał się znaleźć jakiś niepokojący znak, bliznę po oparzeniu, ale nie mógł nic znaleźć. Dodatkowo, rozmowa cały czas krążyła na zwyczajne tematy i z samej tylko grzeczności Minho nie zapytał, dlaczego właściwie tu są i kiedy przejdą do rzeczy. Pieprzone uzależnienie od sportu, pieprzony Kapitan i pieprzone piszczenie.
Pisk co jakiś czas rozbrzmiewał w apartamencie, ignorowany kompletnie przez jego właścicielkę. Pierwszy raz usłyszeli go, gdy nalewała herbatę, a jej drobne ramiona zadrgały. Wtedy po raz pierwszy grymas przeszedł przez jej pogodną wcześniej twarz, zdradzając, że może pani Jung-Lee zwana Daisy nie jest wcale księżniczką z bajki, baletnicą na chmurce, tylko prawdziwym człowiekiem. Potem zapiszczało kilka razy, ściągając wzrok Minho w kierunku hałasu- na antresolę. Gospodyni znowu zignorowała wszystko, jego matka jedynie spojrzała na niego pytająco, na co on odpowiedział uśmiechem. Dopiero po podaniu ciasteczek i kilku piskach, Minho (a może Kapitan) nie wytrzymał.
-Przepraszam, co to za dźwięk?- spytał grzecznie, kładąc kawałek ciastka na talerzyku przed sobą.
-Ach, to ropucha- powiedziała z delikatnym uśmiechem Daisy, składając ręce ponownie na kolanach- Chyba jakiś śpiew godowy, nie mam pojęcia. Czasem to bywa irytujące, ale nie mogłabym jej zabrać, mój syn bardzo ją kocha.
-Więc ma pani syna?- zainteresował się Minho, rzucając spojrzenie na swoją matkę, czy aby przypadkiem nie spoufala się za bardzo ze ‘sławną tancerką’.
-Nawet dwóch- zaśmiała się lekko, po czym znowu spoważniała- Niedługo jednego poznasz, myślę, że będziecie mieli sporo do porozmawiania.
Na tym skończyło się spoufalanie i dalej ciągnęło się to dziwaczne przedstawienie, którego sensu Minho nie rozumiał, ale podświadomie czuł, że będzie odgrywał w nim ważną rolę. Sama pani Lee nie wyglądała, jakby nosiła w sobie siostrę bliźniaczkę czy też bliźniaka, zdecydowanie nie. Takie osoby, w tym on kiedyś, zazwyczaj przejawiają pewną chaotyczność i być może laik nie wyczułby nic, jednak osoba obeznana zauważyłaby, że czasem przeczą sami sobie lub ich zdania są nielogiczne. Oczywiście, nie muszą od razu wyglądać, jakby coś było nie tak, nie muszą zakładać kaloszy do odświętnej garsonki, po prostu…takie rzeczy się czuje. Pani Jung-Lee zdecydowanie ukrywała coś pod fasadą elegancji i uprzejmości, ale chyba nie było to nic w rodzaju Kapitana. Mama zaś zdawała się tak oczarowana spotkaniem idolki swojego dzieciństwa, że zapomniała chyba, po co tu są i że powinna wyjaśnić co nieco swojemu synowi.
Drzwi do mieszkania otworzyły się i chwilę później z mroku przedpokoju wyłonił się chłopak. Minho mógłby przysiąc, że stoi przed nim zmodyfikowana męska wersja pani Jung-Lee, tyle, że w jaśniejszych włosach koloru miedzi i w bardziej kolorowych ubraniach. Matka spojrzała na niego z uśmiechem błogim jak tym kierowanym do Daisy, po czym wstała z podłogi i pokłoniła się na powitanie. Minho zapomniał wstać, bo osoba stojąca w przedpokoju była właściwie tak śliczna, że zgłupiał na kilka sekund. Wykrojone w kształt migdału, identyczne jak te należące do pani Jung, oczy wpatrywały się to w niego, to w jego matkę, jakby chłopak sam właściwie nie wiedział, co ma zrobić. Był wysoki, na oko niedawno osiągnął pełnoletniość.
-Taemin, idź natychmiast na górę- dopiero wtedy wszyscy przypomnieli sobie o obecności Daisy w pokoju- Przesadziłeś, doprawdy przesadziłeś. I lepiej ucisz tego płaza, bo nie ręczę za siebie.
Nie mogąc zrozumieć, co właściwie się dzieje, Minho spojrzał na swoją mamę, która nadal stała jak oczarowana. Jeśli ktokolwiek mógł naćpać się obecnością sławnej, kochanej osoby, to była to właśnie pani Choi, jego własna matka. Aż miał potrzebę uderzenia jej lekko w twarz, a może i nie lekko…pieprzony Kapitan. Nie miałby takich myśli, gdyby nie jego martwy już, pieprzony wewnętrzny brat bliźniak. Myśl o Kapitanie sprawiła, że Minho przeniósł wzrok z mamy znowu na Taemina, który zastygł w przedpokoju. Może wcale nie chodziło o Daisy i jej potencjalną siostrę bliźniaczkę, może to on, ten chłopak…gdy ich spojrzenia znowu się spotkały, Minho poczuł pewność. Nie miał szans jednak niczego sprawdzić, bo chłopak zrzucił plecak na podłogę i przeszedł szybkim, cichutkim jak chód kota krokiem po lśniącym drewnie, by wspiąć się po drabince na antresolę.
Miał bardzo ładny tyłek, nawet w tym worku, który trudno nazwać przecież spodniami.
-Um, przepraszam, że tak wyszło, ale chyba jestem dzisiaj jakaś nerwowa- Daisy usprawiedliwiła się, z powrotem kładąc ręce na kolanach- Właśnie tak się zachowuje, gdy chce mi zrobić na złość. Wie, jak tego nie cierpię. Przefarbował włosy.
Matka usiadła, chyba wyrywając się na chwilę z czaru Daisy i słuchając uważnie. Minho też słuchał, choć trudno było mu skupić uwagę, gdy ten chłopak PATRZYŁ NA NIEGO Z GÓRY. Właściwie wyczuł jego spojrzenie od razu, jakby było fizycznym dotykiem i gdy podniósł wzrok, Taemin trzymał się prętów barierki niczym więzień i patrząc na niego. Pani Lee tymczasem przechodziła wreszcie do sedna sprawy, zaczęła mówić do rzeczy, czego tak chciał Minho- okazało się, że owszem, chodzi tu o jej syna, który ma ‘brata bliźniaka’ w swojej głowie i na dowód tego, że nie jest to zwyczajny braciszek, można powiedzieć choćby to, że jego ojciec wyprowadził się z domu, a starszy brat, Taesun, uciekł od razu po wejściu w dorosłość. Minho zauważył z przekąsem, że Kapitan także nie lubił jego starszego brata, Minseoka, ale szczęśliwie ten nie okazał się aż takim dupkiem, by uciekać. Chociaż Minho nie miał prawa wiedzieć, jak nieznośny był ‘ten drugi Taemin’. Gdy spojrzał znowu w stronę antresoli, na górze nikogo nie było.
-Myślałam, że moglibyśmy porozmawiać z nim we czwórkę…- zaczęła matka, nieświadomie naśladując gest wygładzenia spodni- Specjalnie zaprosiłam tu Minho.
-Owszem, porozmawiamy, ale dzisiaj to ja najpierw muszę porozmawiać z nim na osobności. Może mi pani wierzyć, że właśnie nawywijał coś nieprzyjemnego- pokręciła głową Daisy, zerkając na Minho- Jeśli już tu jesteś, to mógłbyś mi troszkę więcej opowiedzieć o swojej sytuacji. Jesteś taki milczący.
Posłała mu delikatny uśmiech, a jego matka pokiwała głową, dając mu wreszcie prawo głosu. Minho znowu spojrzał w kierunku antresoli, ale nie dochodził stamtąd żaden dźwięk, nawet tej żaby i to chyba sprawiło, że poczuł się nieco swobodniej. Może w ten sposób zdobędzie jego zaufanie, może potem będzie łatwiej im rozmawiać. Jeśli w ogóle będą rozmawiać…W każdym razie zaczął swoją opowieść o Kapitanie, młodszym bracie, który swoją frustrację z powodu bycia tym ‘bez ciała’ wylewał w złe zachowanie, kiedy tylko miał szansę zdobyć trochę autonomii. Pominął opowieść o sztucznej nodze ojca, choć to było jedno z tych wspomnień, które ośmioletni chłopcy pamiętają raczej na całe życie, niecodziennie dostaje się kijem po plecach. Mówił za to o tym, że dopóki brat z nim był, miał lepsze oceny z nauk ścisłych, co pani Daisy skwitowała jedynie rozbawionym komentarzem, że ‘niestety’ OBAJ jej synowie są tak samo dobrzy z matematyki i żaden nie wyprzedza drugiego w innej dziedzinie poza muzyką. Wtedy Minho zapisał sobie w pamięci, że czasem rodzice, którzy osiągnęli wiele w danej dziedzinie (jego ojciec oraz pani Lee) desperacko wręcz pragną, by ich dzieci wybrały inną drogę i jeśli będzie to konieczne, zablokują ją własnym ciałem. Ojciec mówił, że prędzej pozwoli im (Minseokowi i jemu) zostać gwiazdami pedalskiego popu, niż piłkarzami, a pani Lee mówi, że nie chce, by Taemin został muzykiem czy tancerzem, bo w dzisiejszych czasach naprawdę skończy na ulicy. Powinien zostać architektem.
-Mógłbym pójść na górę?- spytał niespodziewanie Minho, spoglądając na antresolę, po czym znowu na panią Lee- Nasza rozmowa w niczym tu chyba nie pomoże, a chciałbym poznać Taemina.
Obie kobiety wyglądały na nieco zaskoczone, jego matka już miała się wtrącić, gdy pani Daisy uśmiechnęła się i stwierdziła,że czemu nie. Dodała także, że chyba za bardzo się zdenerwowała, bo ropucha piszczała od rana, a jej syn wrócił ze zmienionym kolorem włosów, niedorzeczność, że aż tak się o to wściekała. Resztki Kapitana w głowie Minho przewinęły wypowiedź kobiety jak nudną taśmę i po chwili stał już przy drabince, obserwowany przez kobiety. Zupełnie, jakby miał tam wleźć niczym Superman, wziąć Taemina na ręce i oznajmić, że oto kolejna dusza uratowana, wszystko jest ok, teraz chce go tylko zabrać na małą przejażdżkę do krainy szczęścia.
Niepewność, co powinien zrobić przyszła dopiero, gdy stanął na *pokładzie* antresoli i twarzą w twarz z chłopakiem. Ten leżał na materacu, z długimi nogami rozłożonymi na podłodze, wpatrując się w nowo przybyłego rozszerzonymi oczami. Dopiero z tej odległości było widać, że jego włosy są pocięte nierówno, ni długie, ni krótkie. Był jednak wciąż tak samo śliczny, że Minho z pewnością mógłby zeskoczyć dla niego stamtąd i wrócić z powrotem, na skrzydłach zauroczenia. Uśmiechnął się głupio i pochylił nieco głowę, gdyż sufit był niższy niż się spodziewał, na co rudowłosy wyszczerzył się radośnie. Może pierwsze lody zostały przełamane.
-Jestem Minho, może twoja mama coś o mnie wspominała- powiedział, choć wątpił, by tak rzeczywiście było.
-Jestem Tae - odpowiedział szybko drugi, podnosząc się na materacu- Przepraszam za moją matkę, choć ona potrafi jeszcze więcej, wierz mi.
Minho czuł się zaskakująco naturalnie. Jakby byli dziećmi w piaskownicy, które dopiero się poznają. Dzieci nie wstydzą się, dzieci po prostu rozmawiają. Minho, wciąż pochylając głowę, usiadł na wielkiej poduszce na podłodze. Dopiero po chwili rozejrzał się po pokoju, zauważając wielką mapę świata, mnóstwo książek, model szkieletu jakiegoś ptaka i…plakat Daisy, pewnie sprzed siedemnastu lat albo więcej, z doklejonym w miejscu twarzy zdjęciem Taemina. Zagapił się na dziwaczny plakat przez chwilę, dopóki chłopak siedzący na materacu nie rzucił w niego kulką ze skarpetek. Minho podrapał się bezmyślnie po roztrzepanych włosach i spojrzał w migdałowe oczy, które wbijały się w niej ciekawe. W oczach tych niewątpliwie błyszczał coś i to coś mówiło mu, że może ten brat bliźniak (jakkolwiek nie wiedział, który z nich ma większa kontrolę) mógłby spokojnie dogadać się z jego Kapitanem.
- Czy to bolało?- spytał Taemin, siadając po turecku i przysuwając się na skraj materacu- Kiedy pozbywałeś się tego twojego…drugiego.
- Chyba nie, nie bardzo- ocenił, ignorując fakt, że chłopak był od niego młodszy, a jednak ani razu nie nazwał go ‘hyungiem’- Dlaczego pytasz? Twoja mama na razie nic nie wspominała o pozbyciu się…
- Oczywiście, że ona tego chce- przerwał powoli chłopak- A tak, może by zrezygnowała i dała temu spokój. Niby mało prawdopodobne, bo jest głupią suką, ale zawsze mogłoby dać nam czas.
Czyli oznaczało to, że ten Taemin, z którym aktualnie rozmawiał Minho, nie był tym ‘prawdziwym’. Minho nie zdziwił się za bardzo, bo zachowywał się trochę zbyt ekscentrycznie jak na przeciętnego koreańskiego nastolatka, tym bardziej nie powinien w ten sposób mówić o swojej mamie. Ani rzucać w starszych, nowo poznanych chłopaków skarpetkami, nie zwracając się do nich z szacunkiem. Minho pokiwał głową na znak, że owszem, rozumie strach i uśmiechnął się lekko.
- Jestem dla ciebie mordercą?- Minho nie mógł powstrzymać się od zapytania, patrząc bez strachu w ciemne oczy chłopaka.
- Jesteś, ale przecież nie wiem, jaki był tamten- odpowiedział prosto rudowłosy – Może był pojebem i ci zagrażał? Wiesz, ja na pewno nie zagrażam mojemu bratu…wręcz przeciwnie, tymczasem oni chcą się mnie pozbyć. Jestem bezsilny.
Minho zmrużył oczy, obserwując go uważniej. Chyba nie był aż tak bezsilny, skoro właśnie teraz siedział tu i rozmawiał z nim, nie za pośrednictwem kartki czy swojego ‘prawdziwego’ brata, ale fizycznie. Kapitan tak naprawdę bardziej objawiał się w jego umyśle, nieustannie jak zepsute radio, które nie przestaje nadawać, no ale jeśli już dostawał tą autonomię, to kończyło się to źle. Zaś w przypadku Taemina zdawać by się mogło, że ‘wymieniali’ się ciałem i nie było to nic nadzwyczajnego, no może poza tym, że czasem wracał do domu w innym kolorze włosów lub z inną widoczną zmianą w aparycji. Oczywiście tego stwierdzić na pewno nie mógł, ale podejrzenia były dozwolone.
-Jaki był ten twój drugi? Nazywasz go jakoś inaczej czy może też Minho? Ja bym się tak pogubił.
Czasem brzmiał jak dziecko, zwłaszcza, gdy tak przechylał głowę w bok. Możliwe, że taka infantylność była rezultatem bycia ‘tym drugim’ i mniej obcującym z ludźmi.
-Kapitan, wszyscy w moim domu oprócz ojca nazywali go Kapitan- powiedział z wolna Minho, uśmiechając się na widok ożywionej i zainteresowanej ekspresji Taemina- Dlatego, że jako ON, kiedyś obciąłem sobie włosy jak bohater tego serialu, gdzie był Kapitan Spock. Chyba zrobił to z jakiejś zemsty, o ile pamiętam.
Chłopak zaśmiał się szczerze, chyba pamiętając, o kogo może chodzić. Dla Minho wspomnienie było tragiczne, bo pamiętał kolegów wyśmiewających jego fryzurę do tego stopnia, aż musiał jednemu z nich przyłożyć. Przynajmniej jednak dostał to gotowe przezwisko, które Kapitan pewnie nad interpretował jak ‘ten, który tak naprawdę steruje’ i nie musieli bawić się w ‘ten drugi’. Nagle młodszy z nich spoważniał, opierając rękę o brodę i patrząc na niego uważnie.
-Więc twoim czułym punktem jest twój ojciec, zgadza się?- zapytał cicho, rzucając pośpieszne spojrzenie w dół, poza antresolę- Reszta jest w porządku? U mnie takim rodzinnym kimś był Sun, ale pozbyliśmy się problemu.
Minho uniósł brwi, ale mimo to nie umiał zareagować reprymendą, że nie tak mówi się o swoim hyungu. Prawdopodobnie obaj doskonale rozumieli, jak to jest mieć kogoś, kto nie rozumie twojej sytuacji i zawsze jest przeciwko. Minho doszedł do słusznego poniekąd wniosku, że w rodzinie Lee nie wszystko było dobrze i tak ślicznie, jak zdawać by się mogło patrząc na panią Daisy.
-Podobasz nam się - wypalił nagle Taemin, ześlizgując się na podłogę i pochylając się niczym pantera szykująca się do skoku- Nie masz nic przeciwko, że obaj jesteśmy pedałami?
-Chyba nie- odpowiedział szybko, zaskoczony taką akcją i wyznaniem.
Uśmiechnął się znowu, bo chłopak mimo ogólnej ‘dziwnej’ aury, był po prostu rozbrajający i tak śliczny, że…pisk. Minho obrócił głowę, czując szczęknięcie w karku i automatycznie dotykając dłonią obolałego miejsca. Zastał go widok akwarium, w którym napęczniały balonik koloru piasku piszczał, wlepiając w niego szklane oczy. Balonik ten był oczywiście ropuchą.
-Lubi cię- ucieszył się Taemin- A to ważne, kiedy już podrośnie, będzie prawdziwym potworem. Matka już się go boi, a to najsłodsze…
-MINHO, MUSIMY WRACAĆ!
Taemin aż skrzywił nos na ten krzyk, zapewne powstrzymując jakąś uwagę. Może i był zbyt szczery i nie znał zasad obcowania z nowymi ludźmi, to chyba jednak wiedział, że jakikolwiek komentarz na temat jego mamy mógłby się źle skończyć. Minho wstał z poduszki, znowu pochylił głowę, uśmiechając się na pożegnanie do chłopaka, prawie zbliżając się do drabinki, gdy poczuł wokół nóg czyjeś ramiona. Taemin złapał się jego spodni, potem koszulki i podciągnął się w górę, przytulając się do niego i wtulając twarz w jego pierś.
Prawdę mówiąc, Minho czuł się tak skonfundowany sytuacją, że nawet nadęta, piszcząca żaba w akwarium nie zdołała przywołać go do rzeczywistości, bo chłopak dalej się w niego wtulał, jakby byli co najmniej kochankami spotykającymi się po latach rozłąki, a jego włosy pachniały tak słodko szponem ziołowym. Brunet bezmyślnie otoczył go ramionami, jednak nie bardzo wiedział, co zrobić dalej. Żaba pisnęła znowu i chłopak odsunął się, potknął o materac i upadł na niego, patrząc z dołu z ekspresją ofiary. Wyraźnie jednak wyglądał na usatysfakcjonowanego.
Jeśli Minho miał kiedykolwiek dostać profity z posiadania Kapitana, to może to właśnie był jeden z nich.
.
Wow. Super, jestem pod wielkim wrażeniem.Strasznie mi się podoba. Podziwiam cię, za te pomysły na opowiadania. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. (=^・^=)
OdpowiedzUsuńŁa Bezzz. Jak zwykle coś genialnego. Kocham Twoje opowiadania. Powiedz mi jakim cudem człowiek może napisać tyle opowiadań, każde świetne i bez oklepanych pomysłów? ;-;
OdpowiedzUsuńChyba jestem dziwna, bo wiem o co chodzi.. Co to za straszne zwierzę? xD Nie, może nie straszne. Jest urocze, ale mój strach do wszystkich żab zwycięża i nawet takiego słodziaka bym.nie wzięła.
Podlaskiego popu? Bezzz, serio? XD
Uścisk był uroczy. D: Jaram się każdym najmniejszym uczuciowych gestem 2MIN. Ale na 'oboje jesteśmy podałami' to musiałam uderzyć się poduszką. Bezpośredni Taemin najlepszy.
Widzę już zapowiedziane 7 części. ^^;;
Życzę weny i oczywiście czekam na next.
Pozdrawiam,
Lee Juki~.
<3
Wydaje mi się, że trzeba po prostu tak nie cierpieć 'oklepanych pomysłów' jak ja, by po prostu ich unikać ^^ Och, cieszę się, że jednak nie jest to aż tak zaplątane...A to zwierzę w zasadzie nieco podkoloryzuję w opowiadaniu, więc to na wideo jest tylko sugestią^^ Jest cudowna cudowna i ja akurat uwielbiam żaby <3
UsuńHah, kocham opisywać tą bezpośredniość ~
noo czekałam na coś nowego już jakiś czas. w sumie to przyzwyczaiłam się już, że wena cię nie opuszcza (z czego bardzo się cieszę zresztą). w sumie po przeczytaniu wstępu myślałam, że naprawdę nic nie rozumiem z tej części, ale muszę cię rozczarować (chyba?), bo w sumie wydaje mi się wszystko przejrzyste. Zupełnie wywracasz świat do góry nogami, ale to dobrze, nie jest nudno. Chwała ci za to że jesteś Polką, niby wszystko z angielskich ff rozumiem, ale męczy mnie to i tyle. Jeszcze co do opowiadania to.. no cóż, Twoje pomysły są czasami nieco szalone, ale to właśnie za to je kocham :3
OdpowiedzUsuńWena nie opuszczała ani na chwilę, ale musiałam się zdyscyplinować i zapanować nad moim uzależnieniem od pisania, w końcu ilość nie świadczy o jakości ^^ Nie rozczarowałaś mnie, wręcz przeciwnie, nie lubię jak coś jest niejasne^^ Hah, polski to piękny język choć w niektórych kwestiach moglibyśmy się postarać o lepsze słownictwo, ale ogólnie też cieszę się, że w nim piszę^^
UsuńZawsze pisałam szalone rzeczy. nawet przed 2min, więc uznaję to za komplement ^^
TO ZWIERZĄTKO. Gapiłam się na nie przez cały czas, bez żadnej reakcji, tak mnie zaskoczyłaś tym filmikiem. Takie coś w ogóle istnieje?! OMO >>>w<<<
OdpowiedzUsuńI w końcu coś dodałaś! ^^ Świetne uczucie, zaglądnąć z przyzwyczajenia na tego bloga i zobaczyć coś nowego i jeszcze z oznaczeniem 1/7 Siedem! :D
A teraz o opowiadaniu. GENIALNE. Naprawdę, jak ja uwielbiam twoje pomysły, napisałaś to tak cudownie, tak przyjemnie! Nigdy o takim czymś nie czytałam, o takich "bliźniakach". Wielkie brawa za cudownie zrealizowaną, niesamowitą koncepcję. To będzie czymś naprawdę zaskakującym, nie mogę się doczekać na koljne części ^^
Wspaniałe, dziękuję za to ;.;
Pozdrawiam i życzę weny <3
PS Zadedykowałam Ci opowiadanie, musiałam <3 Jak napisałam bodajże pod ostatnią częścią CBW, pomyślałam o tobie, gdy zaczęłam coś pisać ^^ To w podzięce, za wszystko co tworzysz ^^ --->http://yaoimarina.blogspot.com/2013/03/tylko-muzyka-part-i-yemin.html
!!!!! Zadedykowane dla mnie!! Przeczytam jak tylko odbuduję się psychiczne i uporam się z 'Lalką', mając nadzieję, że sprawiłaś mi jakiś miły prezent ;D (miły prezent czytaj: 2min). Jestem niezmiernie ciekawa, do tej pory tylko jedne osoba zadedykowała mi coś i tylko dla tego, że ja poprosiłam o to =.=. Także, zajrzę w okolicach środy.
UsuńZwierzątko jest cudowne i jego słodkość nie ma granic <3 A bliźniaki to mój wymysł, dlatego fajnie, że nigdzie tego nie widziałaś^^ można co najwyżej spotkać głosy w głowie, ale to nie to.
Uch, powodzenia z lekturą >< Tak, dla ciebie <3 W tym rozdziale raczej nie sprawię ci radości z 2min, to ff o Suju xD Ale alee, nie wykluczam, że jakaś niespodzianka gościnnie się pojawi ^^
UsuńA jeśli wkrótce jakiegoś 2mina wymyślę, to będzie cały dla ciebie ^^
Kiedyś napisałam pod ostatnią częścią CBW, że dałaś mi do myślenia oraz motywację i tak się stało, pisząc coś nowego, pomyślałam, że pod twoim patronatem uda mi się coś dłuższego, innego napisać ^^ Tak więc, ku chwale tobie chciałam Ci dać ten dedyk <3
<3
Doczekałam się czegoś nowego <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko bo zapowiada się bardzo ciekawie;)
Nominowałam Cię do Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńhttp://shineebright.blogspot.com/
Zaraz zabieram się do czytania nowego opowiadania ^^
Pozdrawiam i życzę dużo weny na przyszłość~ :3
Hahahaha mam nadziwjw,ze jak do tej pory zalapalam xd swietne to jest! A bracia Taemin są rozbrajajacy xd juz sie nie moge doczwkac kokwjnego ^^
OdpowiedzUsuńBezzz! Czekałam na coś nowego i BAM! jest~
OdpowiedzUsuńWiem, że to będzie niesamowite. Ten pomysł... Sama bym nigdy na coś takiego nie wpadła choć sama mam "siostrę bliźniaczkę". Polubiłam już "drugiego Taemina" bo jest taki otwarty. Bardzo otwarty. Ale bardzo ciekawi mnie "prawdziwy" Taemin. Skoro go ukrywa musi być siebie warty.
To opowiadanie zrodziło się w Tobie bo uważasz iż sama masz takiego "bliźniaka"? Oczywiście nie musisz odpowiadać jeśli to coś osobistego ^^
Pozdrawiam i wyczekuję następnych rozdziałów ♥
Ciekawią mnie bliźniacy, naprawdę. Chciałabym jakiegoś znać bliżej, no ale niestety...a co do mnie, wiesz, mam co najwyżej 'brata bliźniaka', czyli moją przyjaciółkę, ale nie płynie w nas ta sama krew ;/ Jesteśmy tylko 'dziećmi 2min' :D Także nie, niestety...
UsuńDrugi Taemin już niebawem :D aha, uściślając, opowiadanie zrodziło się z bardzo brudnej fantazji 2min i raczej ma niewiele wspólnego z tym opowiadaniem.
Łał. Świetnie wszystko wytłumaczyłaś. Oczywiście trzeba dokładnie się wczytać i czytać ze zrozumieniem, ale dobrze jest poczytać coś wymagającego trochę (albo trochę więcej) od mózgu.
OdpowiedzUsuńBliźniacy Taemin są tacy genialni :P Już wiem, że oboje pokocham i będę rozpaczała, gdy będziemy musieli się pożegnać z jednym z nich. Btw. żabcia jest dziwaczna, ale taka słodka :D
Właśnie za takie nowatorskie opowiadania cię kocham, wiesz?
Pozdrawiam ;3
Ogólnie staram się, by mój blog nie był takim, gdzie wszystkie ff są jednakowe i można czytać, wyłączając całkiem mózg :] Żabcia jest cudowna i znosiłabym nawet jej piski <3 filmik mnie uzależnił ._.
UsuńA co do bliźniaków to milczę :) Dziękuję~
Wow, to chyba najdziwniejszy pomysł jaki czytałam...Zresztą to już drugie najbardziej nietypowe opowiadanie jakie widziałam na twoim blogu.
OdpowiedzUsuńCzytając twojego bloga rozszerzam własną perspektywę, naprawdę, mam wrażenie że miałam szczęście wpaść na to miejsce. Podoba mi się, czekam aż zaskoczysz mnie jeszcze bardziej :D
Em, jak już wspomniałam komuś wyżej, mam słabość do dziwnych pomysłów...o tym mogli się już przekonać ludzie z mojego byłego fandomu ^^ Teraz rozwalam świat SHINee/ 2min....
UsuńBardzo cieszę się, że pomagam komuś poszerzać horyzonty i być może będzie dużo więcej osób wychodzących poza kanon 'zwykłego opowiadania yaoi' :]
Pomysł jest świetny! Doskonale napisane, cudoo! <3 Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny rozdział! Weny wiele! ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję~ Przewiduję, że na piątek będzie gotowy.
UsuńTo, co napiszę, będzie nudne i oklepane (jedyne usprawiedliwienie jest takie, że to nie jest mój pierwszy komentarz pod Twoim opowiadaniem ;P), ale nie potrafię robić nic innego podczas czytania, jak się zachwycać, począwszy od stylu pisania, przez pomysł na historię, a kończąc na sposobie ukazania 2min. (Nie spodziewałam się, że Taemin przytuli się, a właściwie wtuli się w Minho; to było tak przyjemnie zaskakujące, że aż nie mogłam czytać dalej, bo zamarłam na moment…) Utalentowana z Ciebie bestia, wiesz? W ogóle byłam zaskoczona, że pojawiało się wieloczęściowe opowiadanie i nawet już wiesz ile będzie części, i ucieszyłam się tak bardzo z tego wszystkiego i przesiąkłam tym wszystkim, że już się nie mogę doczekać się kolejnej części. I już nawet nie jest mi wstyd, że musiałam sprawdzić w google co to jest antresola [widziałam to, owszem, pewnie na jakimś filmie, i w całym swoim 22 letnim życiu (nie powinnam przywoływać tu wieku, bo to mnie jeszcze bardziej pogrąża xD ) nie przyszło mi do głowy, że to może mieć konkretną nazwę]. Od teraz to miejsce do końca życia będzie kojarzyć mi się z tym opowiadaniem i pierwszym spotkaniem 2min; i bardzo się cieszę, że będę mieć zapisany w głowie akurat ten obrazek. <3
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest nudne i oklepane, uwierz mi. Nikogo innego (starszego) na przykład nie nauczyłam nowego słowa! Jesteś tą osobą, która podnosiła moje morale na forum, ratowała mnie od całkowitego zwątpienia, choć teraz już nie musisz, bo poprosiłam o usunięcie konta i sprawa tego miejsca zamknięta. Chciałabym ci jednak znowu za to podziękować, za napisanie tych odpowiedzi wtedy, nadal wiele to dla mnie znaczy.
UsuńUścisk zaskoczył nawet mnie samą, szczerze mówiąc zachowanie T jest nie tylko opisane jako spontaniczne, ale ogólnie takie jest już od procesu tworzenia^^ Zaś liczna rozdziałów, ta siódemka chyba wzięła się z tego, że chcę spróbować tej 'szczęśliwej' liczby^^ A nóż wystarczy by zawrzeć tu wszystko co planuję dla nich? A antresole są cudowne! Ile oddałabym, by mieć takie coś w mieszkaniu....można sobie usiąść, spuścić nogi, albo leżeć jak na jakiejś chmurze, niby jesteś na pietrze, a wciąż widzisz przestrzeń^^ Zazdroszczę Taeminowi >.< I przede wszystkim, bardzo jestem dumna że nauczyła Cię nowego słowa i że będzie Ci się kojarzyć z 2MIN! <3
Nauczyłam się przez lata, że słowa nie zmieniają niczyjej sytuacji (niestety), a bywa, że mówienie działa wręcz przeciwnie, komplikuje, powoduje spięcia i ogólne niezrozumienie. Czasem lepiej milczeć i po prostu być, ale nie mogłam być inaczej niż tylko za pomocą słów, więc miałam wybór: albo milczeć i obserwować jak, w moim przekonaniu, niesłusznie się dołujesz, albo wejść w dialog, a wbrew pozorom, z wiekiem przychodzi mi to trudniej... W każdym razie, po cichu cieszę się, że w jakiś sposób wtedy pomogłam. Chociaż myślę, że beze mnie też nie poddałabyś się tak łatwo; chęć pisania i tworzenia by wygrała. :) A opuszczenie forum to słuszna decyzja; każdy powinien znaleźć miejsce, gdzie czułby się dobrze. A nie ma to jak własny blog, zaprojektowany od początku do końca przez nas samych. ;)
UsuńZaczęłaś nowe opowiadanie i się niezmiernie z tego cieszę :D
OdpowiedzUsuńByś widziała moją minę gdy tylko zobaczyłam iż coś dodałaś ;*
Mam nadzieję, że wena będzie ci dopisywała cały czas !
Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam :
http://2min-fantasy.blogspot.com/
Wpadnę na twojego bloga po poniedziałku i 'Lalce' ~
UsuńJestem pod wrażeniem. Bo po pierwsze niebanalna fabuła, niby cos w stylu schizofrenii ale jednak to nieto. Po drugie wszystko trzyma sie kupy, bo mimo czegos surrealistycznego jak brat blizniak w czujejs glowie to jednak mysli sie ze cos jednak moze dziac naprawde i nie jest jakims psycholem tylko juz taki jest. Ciekawy motyw wybralas bo jest tak elastyczny jak guma do zucia, i czytelnik nie ma peqwnosci w ktora stronę pojdziesz bo ten temat jest tak dziewiczy, bo taki przypadek niezostal jeszcze zdiagnozowany. Poczatek wydawal sietroche pogmatwany, bo wgle niewiedzialam o co chodzi dopoki nieprzeczytalo sie reszty tekstu, ale podobalo mi sie to ze nieodrazu bylo wszystko wyjasnione. Bo po trochu mozna zrozumiac jak pogmatwane sa mysli Minho, bo on musial byc niezle zagubiony ta sytuacja i czuc sie jak swir slyszacy glosy. Po 3 dobrze pomyslane jest przedstawiona stosunek tego 2 do prawdziwego u Minho a jaki jest u Taemina, czyli jaka postac przynosi brat przy opanowanym Minho a jak ten 2 przejmuje kontrole nad niesmialym Taeminem(choc tu niemam pewnosci bo jeszcze nieopisalas jaki bedzie ten prawdziwy Taewmin ale spodziewam ze beda swoimi przeciwienstwami i wiele rzeczy co Teamin by niepowiedzial, brat zrobi za niego z premedytacja)
OdpowiedzUsuńMasz słuszność, pisząc, że motyw jest dziewiczy i jak 'guma do żucia', bo faktycznie, czułam totalną wolność pisząc o tym bez naklejki 'schizofrenia'. Już samo to, że nie nazywam tego żadną znaną chorobą, a nawet zahaczam o coś nierealistycznego daje mi swobodę. Bardzo cieszę się, że doceniłaś tą koncepcję. Jeśli chodzi o początek, to podejrzewam, że raczej łatwo się tam zgubić bo jest to wyrwane z kontekstu. Także ogólna ocena, że całość trzyma się kupy uspokaja mnie^^
UsuńNie mogę nic na razie powiedzieć na temat twoich domysłów czy ogólnie na temat braci, mam nadzieję, że to, co w ostateczności się okaże, będzie dla ciebie interesujące :) Dziękuję za opinię!