czwartek, 18 kwietnia 2013

Z Taeminem jest nas trzech: Mężczyzna po północy odkopuje Zaginionego Przyjaciela

.




Tak jakoś mi się wydaje, że nie mam ochoty wychodzić z tego świata ani na sekundę... 



Mężczyzna po północy odkopuje Zaginionego Przyjaciela 



Kim Kibum nie był moim przyjacielem- druga strona potwierdziła słowa blondyna tonem pozbawionym emocji- a nawet jeśli był, to na pewno nie takim od serca. Tae mówił o nim w sposób w jaki opowiada się o znajomościach z podstawówki, z tą różnicą, że relacja tych dwóch sięgała może trzy metry głębiej niż ów przykład. Temat Kibuma nie miał jednak zostać zgłębiony i osobą, o której rozmawiali potem pod wiatą przystanku, był ojciec chłopaka. Dzień był wietrzny, wyjątkowo pechowy dla pani De Laine, która była nauczycielką gry na pianinie. Nie cierpiała sytuacji, gdy zamiast jej ulubionego ucznia przychodził ten drugi, jedno ciało, a jednak osobowości i (co najgorsze) zdolności zupełnie różne. Nie mogła wciąć na ten czas innego ucznia, a jednak dwie godziny z tym beztalenciem z pięknymi dłońmi były niezaprzeczalną stratą czasu. Pożegnali się przedwcześnie, ona z pulsującą migreną, on z policzkami piekącymi od denerwujących uwag w rodzaju 'nie mam pojęcia, jak to możliwe, że z dłońmi artysty grasz jak chłop orzący pole'. Minho poprawił mu dzień, czekając już pod wiatą przystanku numer ostatni na obrzeżach miasta. Pani De Laine, Koreanka o francuskich korzeniach, mieszkała w miejscu, gdzie komunikacja zaglądała wyjątkowo rzadko.


Chłopak miał na sobie swoją żółtą kurtkę z bykiem na plecach, której Prawy podobno nie założyłby choćby go szantażowano, bo była w pewien sposób wulgarna. Minho uważał, że kurtka pasuje do charakteru Lewego, w całej tej ostrej żółci. Wiatr dął w blaszaną konstrukcję przystanku, a chłopak mówił o tym, że bardzo chciałby mieszkać z tatą, ale niestety pani kurator jest *pindą* i nie rozumie, nic nie rozumie, bo tata jest naprawdę kochany. Najmilsza osoba na całym świecie. Może przypomina trochę rozgotowany kisiel, ale kisiel jest dobry, no powiedz że nie? Minho uznał, że faktycznie, pan Lee mógłby zostać porównany do kisielu- był flegmatyczny, łagodny, ale dobry. Potem nie nastąpiła seria sielankowych wspomnień w rodzaju 'a wtedy jeździliśmy na ryby'- Tae mówił bardzo ogólnie, można by nawet powiedzieć, że chaotycznie. Następnie stwierdził, że jego matka zwyczajnie próbuje nim manipulować i spytał, czy Minho o tym wie. Patrzył na niego przenikliwie.


- Co masz na myśli?- spytał starszy, składając ręce na piersi i opierając się o blaszaną ścianę.- Manipulować to duże słowo.


- Dlaczego więc nie wspomniała o moim prawdziwym przyjacielu?


- Prawdziwym?


Sytuacja zaczynała się robić ciekawa. Wyglądało to mniej więcej jak urywek jakiegoś tandetnego horroru, gdzie wszystko zaczyna wychodzić na jaw, a w ogrodzie spoczywają zwłoki twojej ukochanej ,,zaginionej” siostrzyczki. Co tym razem było tą 'siostrzyczką'? Zamordowany i zakopany „prawdziwy przyjaciel”? Może Daisy lubiła ukrywać niewygodne rzeczy, może miała więcej takich 'zaginionych' siostrzyczek'?


Patrzyli tak na siebie, wiatr nie przestawał wiać, buda się chwiała, kurtki szeleściły, a w mózgu Minho przetaczała się burza. Przede wszystkim poczuł się wyjątkowo nieswojo z myślą, że ktoś wodzi go za nos, w dodatku ONA- to, że była nieprzyjemną kobietą wiedział, ale że manipulantką? Po chwili takich intensywnych myśli zapytał w końcu, dlaczego nie wspomniała o tym pogrzebanym Prawdziwym Przyjacielu. Musiał być jakiś konkretny powód, dla którego nie w smak jej było, gdyby to jego Minhi poznał.


- Bo chleje- wyjaśnił obojętnie chłopak, patrząc już nie na niego, ale dalej, na pustą drogę.- Gdyby nie to, że jest non-stop skacowany od pewnego czasu, pewnie już byś go poznał. No i on boi się mojej matki, a ona dała mu na mnie szlaban.


Minho najpierw parsknął śmiechem, bo określenia jego chłopaka były absolutnie zabawne, zawsze, a jednak...po chwili się opanował i uśmiech zniknął jak za dotknięciem różdżki. To nie było śmieszne, ani trochę. Jeśli twój przyjaciel pije, to nigdy nie powinno być zabawne nawet, jeśli mówisz o tym w taki sposób. Tae oderwał wzrok od drogi i także się uśmiechnął, jakby chcąc powiedzieć, że nie, nie musi zachowywać grobowej powagi.


- Też się czasem śmiałem, gdy zasypiał na grządkach twarzą w ziemię- powiedział, a coś tańczyło w jego oczach, zwyczajna wrodzona zdolność do zwalczania sarkazmem niemiłych wspomnień.- Był moim najlepszym przyjacielem Teraz już wiesz, dlaczego napisała ci o Kibumie, a nie o nim?


Ponieważ...tak chciała budować spojrzenie Minho na tą sprawę. Olśnienie spadło nagle, było nieprzyjemne i ciężkie, zleciało niczym ołów na dno żołądka i tam się zagnieździło. Kobieta twierdziła, że Kibum to 'jedyny przyjaciel' jej synów, a wybrała go, ponieważ ten czuł sympatię do Prawego i nawinie wierzyła, że chłopak nazwie siebie jego przyjacielem. Tymczasem Lewy poinformował go o swoim przyjacielu, który mógł powiedzieć coś o wiele prawdziwszego, ale ona nie wspomniała o nim słowa...Uświadomienie zbliżało się z impetem sunącego po szynach ciężkiego, stalowego pociągu pełnego węgla. Miał wrażenie, że ten mały kamyczek kopnięty przez Lewego uruchomił lawinę, a pociąg zbliża się, zbliża, a jego ładunek i siła może się okazać większa niż tylko 'bo jest manipulantką'. Najgorszy był fakt, że...sama myśl, dlaczego miałaby nim manipulować przy użyciu fałszywych i zakopanych przyjaciół...była obrzydliwa. Dozgonnie obrzydliwa, niczym klejące się wydzieliny naszego ciała. Minho poczuł się brudny i spojrzał z niedowierzaniem w oczy swojego chłopaka, tego 'złośliwego kretyna', który wiedział to wszystko doskonale i który był mądrzejszy niż niejedna osoba, która wygłaszała o nim opinię.


- Tak, hyung, tak- użył tego zwrotu głównie po to, by wsączyć w swoją wypowiedź jeszcze więcej sarkazmu.- Robi to tylko dlatego, żeby nie czuć się potem winną.


- Bo gdy ja orzeknę źle, nie będzie to jej winą- dokończył Minho, czując, jak zaczyna mu się robić sucho w ustach.- Jeśli pozwoliłbym na zabicie niewłaściwego z was i...


- I powiedziałbyś, jak ona chce...czyli, że Taemin jest pierwszy...i jeśli odwaliłby kitę, bo to nie byłaby prawda...wtedy winny byłbyś ty, Minho. Teraz rozumiesz doskonale, dlaczego podsunęła ci Kibuma. Myślała, że ci na mnie nagada, ale nie ma suka pojęcia, że on jest najszczerszą osobą, jaką tylko możesz sobie wyśnić w koszmarach.


Siedzieli tak chwilę, dopóki młodszy nie przysunął się i nie przystawił głowy do głowy swojego chłopaka. Żółta kurtka zaszeleściła w kontakcie z granatową należącą do Minho, a starszy nie wykonał żadnego ruchu, by pogłębić ta chwilę czułości. Wystarczyło tylko zetknięcie głowami, jakby w ten sposób telepatycznie przekazywali sobie wszystkie informacje i szczegóły misternego planu manipulacji, jaką zaplanowała Daisy. Autobus przyjechał spóźniony, prawie pusty. Nie należał do głównej komunikacji miejskiej, był jednym z tych żółtych, bez automatycznych drzwi i z szarymi siedzeniami w środku. Minho zapytał o więcej informacji na temat Zakopanego Przyjaciela dopiero, gdy ułożył sobie już wszystko w głowie. Pociąg trafił go z imponująca siłą, ale nie zmiażdżył całkowicie, dzięki czemu zdołał się pozbierać, nie bez brudu i szram oczywiście, ale jednak...wciąż żył. Całe szczęście jak na człowieka, który właśnie dowiedział się, że miał być znieczuleniem dla planującej morderstwo matki, czuł się dość dobrze. Tymczasem Taemin spojrzał na niego badawczo, jakby cały czas oceniając jego reakcje.


- Nazywa się Jinki, jest ode mnie sześć albo siedem lat starszy- powiedział w końcu, bezmyślnie stukając w brudną szybę autobusu.- Jego rodzice to znani neurochirurdzy, znałem go z mojej dzielnicy...no ale co z tego, że był kasiasty, jak zawsze lubił dawać sobie w planik. Na imprezach był jak automat, potrafił stać wyprostowany i ciągnąć. Stał tak i ciągnął szklana za szklaną. Nic po nim nie było widać. Mocny łeb. Rozumiesz jednak, że wtedy moja matka tylko chichotała z niego z koleżankami, ale wtedy był jeszcze dla niej okej? Póki sobie żył w tym ich pałacu...


Przestał być okej, gdy wyprowadził się z domu i zaczął żyć na swój własny rachunek. Oczywiście był zdolny, studiował, ale miał też pewne dodatkowe zainteresowanie. Tae bawił się z nim, gdy był mały, rozmawiał z nim na filozoficzne tematy, gdy podrósł oraz odwiedzał go, gdy Jinki najczęściej przyjmował go ze spoconą twarzą albo w samych majtkach. Podobno, jeśli miał na sobie tylko wełniane majtki, wtedy był naprawdę pijany. Jeśli ubrany był normalnie, to można było być pewnym o procentach w jego krwi, ale nie dawał po sobie poznać, zawsze był wesoły, miał całkiem dobre przemyślenia, przydatne rady oraz kiepskie żarty. Uwielbiał czytać książki, literaturę mógłby cytować obudzony w środku nocy i to właśnie on zaraził Prawego pięknem słów. Niestety, wspomniane dodatkowe zainteresowanie nieco zmieniło jego życiową drogę. Matka na tym etapie przestała przyzwalać na przyjaźń jej synów z tym moczymordą, który tylko mącił mu w głowie i pewnie zamierzał wpędzić w nałóg alkoholowy. Na nic zdawało się błaganie Prawego (który także przyjaźnił się z mężczyzną), że Jinki jest niezwykle mądry, czyta książki, których nawet on nie rozumie, na nic zdawało się krzyczenie Lewego...zabroniła i już. Przyszła do mężczyzny w swojej garsonce w prążki, dała adres klinki i powiedziała, że ma odprawiać jej syna z kwitkiem i żadnych kontaktów, panie Lee, bo zawiadomię policję. Oczywiście na niewiele zdała się jej interwencja, w końcu czy kiedykolwiek bracia się nią przejmowali? Jedyny efekt, jaki odniosła, to półroczna, chwilowo udana kuracja Jinkiego. Mężczyzna owszem, pojechał do ośrodka, ale dwa miesiące potem wrócił do swoich przyzwyczajeń, nierzadko lądując twarzą w ziemi na swojej działce bądź czytając 'Hamleta' swoim roślinkom.


- Najmądrzejsza osoba, jaką znam- powiedział Tae, tym razem stukając w miękkie siedzenie naprzeciw.- Cholera, spotkałbym się teraz z nim, zaprowadziłbym cię do niego gdybym miał pewność, że akurat nie zalał się w trupa.


Minho także poznałby owego gentlemana, gdyby miał taką pewność. Nie wiedział, czy widok zmarnowanego, skacowanego człowieka jest najlepszym dla niego w sytuacji, gdy dopiero co przeżył wewnętrzne zdarzenie z pociągiem pełnym metaforycznego węgla. Wyobraził sobie przez chwilę, jak to by było, gdyby jego ojciec pił. Zdecydowanie gorzej, patrząc obiektywnie, jednak on nie wiedział, jaka sytuacja mogłaby by być gorsza od takiej, w której twój ojciec odgrywa rolę zgorzkniałego komendanta, który złość z powodu nieotrzymania medalu wylewa na rekrutach. Spojrzał na twarz swojego chłopaka, delikatną i ładną twarz z łagodnymi rysami, perłowymi ustami i jasnymi w chłodnym świetle tego dnia oczami. Dlaczego ten chłopak zawsze wybierał trudniejszą drogę? Dlaczego zawsze stawał okoniem, rozbijając matce szklankę na głowie, ubierając się wbrew zasadom, farbujący włosy, upierający się, by mieć za przyjaciela pijaka i moczymordę. Prawy także kochał Jinkiego, ale zostawmy Prawego, on przecież nie buntuje się...cały czas, jak jego brat. Minho podziwiał tego chłopaka i czuł się coraz bardziej dumny, że ktoś taki jest jego. Był tak bardzo dumny z nich obu, że pocałował go krótko w policzek. Brązowe oczy spojrzały na niego z błyskiem, a żółty trampek nadepnął mu na stopę.


- Nie w autobusie, hyung- sparodiował swojego brata, uśmiechając się jednak bardzo szeroko.


Ktoś z pasażerów powiedział w nieznanym kontekście 'kosz', przypominając Minho o pewnej sprawie. Do tej pory starał się unikać sytuacji, w których Taemin miałby zbliżać się do hali sportowej imienia Kim-Haejuka, jednak samo 'bycie parą' zobowiązuje przynajmniej do poinformowania, że za kilka dni gra się ważny mecz.


- Gramy w czwartek z czerwonymi.


- Zapraszasz mnie na swój mecz?- wystrzelił jak z rakiety Tae, otwierając szeroko oczy- Wow...wreszcie czuję, że mam faceta sportowca! Brawo, Choi, wreszcie ci się zebrało!


Zaczął bić mu brawo, a kilka obecnych w autobusie osób obejrzało się do tyłu, mały chłopiec nawet klasnął w dłonie parę razy. Minho starał się zachować neutralny wyraz twarzy, ale w sytuacji, gdy jego chłopak darł się na pół autobusu, było to naturalnie niezwykle trudną sztuką. Może zasłużył. Może faktycznie powinien bardziej dać mu do odczucia, że 'ma faceta sportowca'.


Po kilku żenujących sekundach zrobił głupią minę i podrapał się po głowie.


- Super- podsumował jego chłopak i uśmiechnął się mocno, bez obnażania zębów.- Jeśli Taemin się wtarabani, możesz mu ode mnie sprzedać kopa. Albo niech go nie wpuszczą, bez zaproszenia wypad. Ja mam zaproszenie OD MOJEGO CHŁOPAKA. BO MÓJ CHŁOPAK GRA W DRUŻYNIE. Jaki masz numer?


- Trzy.


- Ok, Trzy. 


Minho nie spodziewał się, że miłość to uczucie chwilami tak bardzo fizyczne, że aż bolą cię policzki i ciepło rozchodzi się po ciele.




Kilka dni później, czwartek.



Lewy znowu miał pecha.


Taemin kopnął piętą szeleszczące pudełko, ale nie na tyle szybko, by jego hyung tego nie zauważył. Był znowu ciepły, ale wciąż wietrzny dzień, za ponad godzinę odbywał się mecz. Taemin 'wtarabanił się' bezczelnie, ale Minho nie kopnął go w tyłek, tylko lekko go w tę część ciała uszczypnął- nieco przeraził go błysk w oku Prawego, bynajmniej nie świadczący o niezadowoleniu z takiego dokuczania. Wspięli się na antresolę i nawet mimo ciągłego uważania na to, by nie uszkodzić sobie głowy o niski strop, Minho zauważył ten szybki ruch. Zanim jego chłopak zdołał zareagować, schylił się i wyciągnął pudełko z rogu, w jaki zostało zapędzone. Krzykliwe 'Kkum' oraz hasło reklamowe 'Zaśniesz jak niemowlak' odznaczały się na granatowym tle gdzieniegdzie ozdobionym gwiazdkami. Spojrzał znad opakowania na Taemina, który spoglądał na niego ze swojej pozycji na materacu wielkimi, błyszczącymi oczami. Nie kryło się w nich jednak poczucie winy, a powinno. 


Minho zdawał sobie doskonale sprawę, czym jest bezsenność. Kiedyś także ją miał, to normalne, gdy ma się współlokatora i nie chce się oddać swojej autonomii. Zwłaszcza, gdy zaczynasz słyszeć cichy, dochodzący jakby z końca korytarza głos. Autor jakieś biografii nazwał to kiedyś fazą 'powitania', kiedy mięśnie wiotczeją, jeszcze nie śpisz, słyszysz odgłosy otoczenia, ale głos twojego brata czy siostry dociera do ciebie jak źle nastrojone radio. Żeby jednak dojść do tego stanu, musisz namęczyć się trochę i poprzewracać z boku na bok, bo oczy są szeroko otwarte, jakby twój duch nie chciał rozstawać się z ciałem i witać nowego gospodarza. Jeśli zaś chodzi o sam sen, to bliźniacy potrafią spać długo. Nie mają jednak snów, ponieważ w czasie braku zwiększonej aktywności jednego ośrodka, dwa mogą się ze sobą porozumiewać i odbywa się prawdziwa 'rozmowa w głowie'. Niejeden psycholog dałby się pokroić, by móc wysłuchać czegoś takiego. Minho wiedział to wszystko, ale nic nie tłumaczyło tabletek nasennych. Jako (aha, oczywiście) jego lekarz, musiał wybić mu z głowy takie praktyki..lub zwyczajnie zabronić, już jako chłopak. 


- Nie powinieneś...


- Hyung, miej do mnie trochę zaufania- odparł spokojnie chłopak, nadal nie zmieniając wyrazu twarzy.- Mam i miałem lepsze sposoby na bezsenność.


- Fajnie, więc dlaczego to tam skopałeś? - spytał ironicznie, unosząc brew- Niewinny by tak nie zrobił.


- Spanikowałem, że tak właśnie możesz pomyśleć, doktorze- wywrócił oczami, poprawiając swoją koszulkę z bohaterami 'Kubusia Puchatka'- Mama mi je kupuje, a ja sobie rozkruszam a proszku jakoś się zawsze pozbędę. 


Minho spojrzał mu w oczy, upewniając się, że na pewno nie kłamie, ale potem uznał, że to głupie podejrzenie. Zazwyczaj i tak rozmawiali do późna, więc jeśli cokolwiek usypiało chłopaka, to nie tabletki, tylko jego głos lub jakiś bardzo nudny temat. W ramach 'przeprosin' chłopak pociągnął go za sznurki bluzy, naciągając je do granic możliwości i powodując, że Minho praktycznie wtoczył się w jego objęcia. Szamotali się chwilę, próbując znaleźć dobrą pozycję dla kogoś wysokiego na takiej małej powierzchni, ale w końcu się udało. Minho siedział na ziemi z plecami opartymi o młodszego. Zapatrzył się przez chwilę na mapę świata wisząca na ścianie, nawet nie orientując się, że jego myśli odpływają w jakiegoś nowe rejony, na przykład zastanawiał się, czy w Indiach nadal są tygrysy albo czy nie odważałby się przeczytać 'Księgi 1000 i jednej nocy' mimo, że to byłoby trochę uciążliwe...Taemin przeczesywał mu włosy palcami, mówiąc coś bez sensu. O dziwno nie pomyślał o gorącym temacie ostatnich dni, Jinkim.


- Jaki miałeś sposób na bezsenność, zanim mnie poznałeś? - spytał Minho, jakby w ich rozmowie wcale nie było przerwy na tygrysy i księgi.


- Śpiewałem, żebyś przyszedł.


- Hm?


Chłopak zaczął się kiwać , ale szybko okazało się, że to tylko wybijanie rytmu piosenki, która zapewne wciąż była żywa w jego głowie. Half past twelve; And I'm watching the late show in my flat all alone; How I hate to spend the evening on my own- śpiewał, tonem, w którym krył się powstrzymywany śmiech, z ładnie brzmiącym akcentem. Minho zaśmiał się za niego, poddając się rytmowi ciała swojego chłopaka, który kiwał nim równie entuzjastycznie jak samym sobą. Starszy nawet nie zauważył, że od pięciu minut powinien się zbierać, jeśli chce zdążyć na tramwaj. Taemin zajął go jednak lepiej niż rzeczywistość, kontynuując.


Gimme gimme gimme a man after midnight! ; Won't somebody help me chase the shadows away!- to śpiewał, unosząc ręce wysoko i machając nimi - Gimme gimme gimme a man after midnight!; Take me through the darkness to the break of the day!


- Piętnaście po drugiej!?


- Wiedziałem, że tak będzie- Taemin bez powodu wybuchnął śmiechem, wciąż rozweselony swoją piosenką- Weźmiemy mój rower, będziemy nawet wcześniej. Mamusiu, idę na mecz MOJEGO CHŁOPAKA!


Bliźniacy mieli czasem sporo wspólnego.


Faktycznie, pięć minut potem jechali już razem, to znaczy Minho jechał, a Taemin siedział na bagażniku, obejmujący go luźno. Wiatr na szczęście nie był duży, dlatego rozmawiali z łatwością- gdy potem wspomina się takie chwile, zawsze myśli się, że dla nich warto żyć. Minho nigdy w życiu nie czuł się tak optymistycznie nastawiony do wszystkiego jak w tym właśnie okresie, w czasie zakochania powoli przekwitającego i zamieniającego się w prawdziwą miłość. Taemin zdawał się czuć to samo, a bicie jego serca jakby wybijało rytm także w ciele starszego. Było dobrze, tak dobrze.


Dodatkowy czas można spożytkować różnie. Oni całowali się za halą, wcale nie zauważając, że ktoś do nich podszedł. Na ich szczęście lub nieszczęście nie był to trener, tylko Yun. Chłopak wpatrywał się w nich wielkimi oczami, nie czyniąc żadnego ruchu, by przerwać im ich małe randes vous. Minho trzymał rękę na ścianie tuż przy głowie Taemina, który mruczał co jaki czas z przyjemności, zawsze twierdząc, że *ich* chłopak jest absolutnym mistrzem całowania, tak samo zresztą sądził Lewy. Tymczasem Yun stał jeszcze dwie minuty, nie wykonując żadnego ruchu i dopiero gdy para rozłączyła się, prawie podskoczyli. Wszyscy troje. Minho uniósł brwi, nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację, a Taemin oblizał spuchnięte usta, wbijając wzrok w dość dobrze mu znaną osobę.


- O co chodzi, Yun?- spytał Minho, czując się bardzo niezręcznie, że ktokolwiek widział go w takiej sytuacji jak wymiana czułości ze swoim chłopakiem.- Zaczynamy dopiero za piętnaście trzecia...


Chłopak nie powiedział nic i to jeszcze bardziej zagęściło atmosferę. Stali wszyscy troje, aż w końcu Taemin złapał delikatnie ramię Minho i odciągnął go, wymijając trzeciego powolnym, jakby prowokującym krokiem. Nie pytał, o co chodzi, po prostu dał się prowadzić za róg, aż pod drzwi hali, gdzie zebrało się już trochę ludzi. Tam brązowowłosy przystanął, znowu oblizując usta i uciekając wzrokiem. Niecący natrafił na Yuna, który przywędrował za nimi aż tutaj, zatrzymując się przy rogu i dalej obserwując ich, z ekspresją jelenia czekającego na śmierć pod kołami ciężarówki. Minho wbił w swojego chłopaka pytające spojrzenie, aż w końcu Prawy odwzajemnił je i powiedział, dlaczego zaistniała taka dziwaczna sytuacja. Oczy jego hyunga prawie wyszły z orbit.


- To był on?


- Tak- potwierdził młodszy, jego usta zadrgały w parodii uśmiechu.- Nie najgorszy- tutaj zrobił pauzę, upewniając się, że jego chłopak zrozumiał podwójne znaczenie tegoż przymiotnika.- Ale kompletnie bez zrozumienia sytuacji. Znałem go z ośrodka, a zawsze był taki przymilny, więc pomyślałem, że mógłbym go wykorzystać do...eksperymentu. Mam nadzieję, że nie narobię ci kłopotów.


- Raczej nie, o ile on mnie kiedyś nie potnie- powiedział ni to żartem, ni to poważnie Minho, drapiąc się po głowie.- Zaskoczyłeś mnie, Minnie.


- Nazwałeś mnie Minnie!- rozpromienił się chłopak, jakby właśnie przed chwilą nie przyznał się, że to właśnie z Yunem uprawiał seks .- Tata zawsze tak do mnie mówi...Ty tak ładnie to wypowiadasz.


Minho wywrócił oczami i przeczesał włosy Taemina, wplatając w nie palce i czule dotykając kciukiem jego policzka. Nie był zły o jego przeszłość, po prostu niesamowicie skołowała go ta wiadomość. Przynajmniej teraz wiedział, dlaczego Yun ostrzegał go przed Taeminem...biedak nie wiedział, że dla niego taki gwałt nie byłby w żadnym razie traumatycznym przeczuciem. Minho wypuścił powietrze z ust, zastanawiając się, czy coś dziwniejszego od dowiedzenia się, że Yun uprawiał z kimś seks, z jego własnym chłopakiem na dodatek, może się w ogóle zdarzyć. Jeśli wydawało mu się, że jego poprzednie życie było szalone, to widać, że nie znał wtedy jeszcze braci Lee.


Mecz był dobry, a jeśli Minho miał obawy, że zacznie się peszyć pod spojrzeniem swojego chłopaka, to mylił się. Był właściwie tak zajęty samą grą, że spojrzał w stronę widowni raz, może dwa, co potem Taemin skomentował jedynie tym, że bycie ze sportowcem wcale nie wygląda tak, jak się to przedstawia w filmach. Żadnego faworyzowania, jakby cię po prostu nie było na tej widowni. Yun zabłysnął jak zwykle, ale podczas przerw nie cieszył się sukcesami, tylko wpatrywał się w niego nieustannie wielkimi oczami. Minho tylko raz zaprzątnął sobie tym głowę, między jednym potężnym łykiem wody a drugim. Był dużym chłopcem, raczej by sobie poradził nawet, gdyby jego chłopak miał niecne plany. Byłby hipokrytą, twierdząc, że nie ma podobnych. Zostawili jego temat aż do nocy, kiedy niewinnie leżeli pod jedną kołdrą na materacu Minho, postukując się co jakiś czas udami czy kolanami. W każdym razie to pod cienką warstwą ciemności Taemin opowiedział o wszystkim po raz pierwszy komukolwiek poza swoim bratem.


Yun cierpiał z powodu chronicznej nieśmiałości, której nabawił się z nie do końca jasnych, ale na pewno poważnych powodów- cokolwiek ją powodowało, chłopak zawsze stał na marginesie każdej społeczności. Dzieciak całe życie miał pecha, aż w końcu jego bezzębny los uśmiechnął się do swojego wyrzutka i dał mu coś w prezencie. Mając dziewięć lat, trafił do tworu zwanego ,,domem pomocy” o wdzięcznej nazwie Kolorowy Fortepian. Grał tam na instrumentach, mówił pod nosem wierszyki, aż w końcu wydobyli z jego nieciekawej osobowości choć jeden talent- koszykarski. Taemin uczęszczał do tego 'domu pomocy' odkąd skończył trzynaście lat i upatrzył go z tylko sobie znanych powodów. W przeciągu ich znajomości Taemin mógł wypowiedzieć siedem milionów czterysta dwadzieścia pięć tysięcy słów, zaś Yun...może dwieście. Nie przeszkadzało im to jednak siedzieć ze sobą na przerwach w szkole, Yun mógł odbijać piłkę czy bawić się zamkiem od bluzy, a jego towarzysz mógł nawijać, czytać złote sentencje na głos czy zastanawiać się nad ważnymi aspektami życia. W wieku szesnastu lat Taemin zainteresował się seksem na tyle poważnie, że postanowił zastosować swoją wiedzę w praktyce. Yun zdawał się doskonałym, milczącym kompanem, choć królik doświadczalny przeraził się, mówiąc delikatnie. Minho wpatrywał się w sufit, nie czując nic poza lekkim wrażeniem, że coś jest nie w porządku, ale taka reakcja akurat nie dziwi- opis sytuacji, w której prawie upośledzony umysłowo chłopak jest ujeżdżany jak ospały ogier przez swojego atrakcyjnego fizycznie kolegę w magazynie na materace gimnastyczne...budzi dziwne uczucia. Właściwie trudno jest cokolwiek powiedzieć w takiej sytuacji ani zrozumieć Taemina, bo jednocześnie, owszem, Yun był łatwym i milczącym obiektem badań seksualności, ale na Boga żywego, Taemin mógł mieć na dobrą sprawę kogoś o wiele lepszego! Wybrał jednak jego, mały składzik i pełną, nieco cyniczną kontrolę nad Yunem. 


Ten przyznał, że moralnie postąpił bardzo źle, ale nie umie żałować czegoś, co dało mu tak wiele do myślenia i co stało się tak dawno. Minho milczał, ale wewnętrznie zgadzał się z nim w pewnym sensie i nie oceniał. Każdy ma swoje grzeszki, każdy ma swoją szklankę na głowie matki i każdy ma swojego Yuna. Siedemnastoletni Minho pieprzący swoją terapeutkę na jej rozklekotanym fotelu także nie zasługiwał na medal.




Ktoś, najpewniej dorosły już mężczyzna, opuścił domek na drzewie w głębi lasu. Drabinę (oryginalna spróchniała niemal całkowicie) musieli przynieść sami, co nie nastręczyło wielu trudności- Lewy miał dużo zabawy przez sam fakt, iż musieli iść prosto i w pewnej odległości, niemal do siebie krzycząc. Farba odpadła z większości okiennic, ale podłoga i ściany domku stały pewnie, musiał wykonać go jakiś porządny tata. W tym miejscu Taemin postawił kolejny krok w drodze odkrywania seksualności (po zapoznaniu się z przyjemnością, jaką dawały dłuższe i nieco grubsze jiż jego własne palce Minho) i swoją ciepłą dłoń zamienił na usta.


Wiedzieli, że seks nie będzie odgrywał największej roli w ich związku, ale akurat Taemin został obdarzony niezwykłą wręcz inteligencją seksualną, jeśli można użyć takiego terminu. Minho słyszał o inteligencji emocjonalnej, która oznaczała, że człowiek obdarzony wysokim jej ilorazem rozpoznaje uczucia w innych i sam dobrze swoje rozumie, umie także przeżywać więcej niż przeciętniak. Taemin zdecydowanie posiadał takie cechy, ale jeśli chodzi o seksualność...musiał być także i w tej kwestii inteligenty! Ciekawość, chęć do eksperymentów, brak wycofania i niepokoju spowodowanego widmem bólu...Przecież dla niego nie miało to większego znaczenia, jeśli w negatywnych odczuciach można znaleźć przyjemność i jeśli to właśnie one są droga, jaką musimy pokonać, by trafić do siódmego i dalszego nieba. Czasem napominał nawet, że mógłby łaskawiej spojrzeć na możliwość głębszego i poważnego studiowania seksuologii. Szczerze mówiąc, Minho zorientował się, że zachowywał się nieco nie w porządku nie prostując mylnego przekonania Taemina, iż teraz uważa go za 'perwersyjną dziwkę'. Minho wcale tak nie uważał i dlatego wyprowadził go z tego błędu, co zaowocowało pierwszą w życiu próbą seksu oralnego.


Warto wspomnieć też o tym, że pocałunek po seksie oralnym wcale nie jest obrzydliwy, a w zasadzie mówić tak mogą tylko przewrażliwieni heterycy. To nie był pierwszy raz, gdy ktoś sprawiał mu przyjemność w taki sposób, a oceniając obiektywnie, nie było to ani lepsze, ani gorsze 'wykonanie' niż wszystkie potrzebne. Może za dużo śliny, może zbyt chaotycznie, ale w takich chwilach Minho nawet nie myślał o cholernym obiektywizmie. Było mu po prostu diablo dobrze i w jakiś sposób jego chłopakowi także. Wyjątkowy rodzaj seksualnego altruizmu.

Przytulił go potem mocno, podświadomie czując, że tego właśnie potrzebował Taemin po każdym akcie swojej seksualnej natury. Chłopak ten przypominał staromodny zegarek, owszem, wyglądał skomplikowanie, ale jeśli już poznało się jego mechanizmy, nie wydawał się już taki tajemniczy. 



-Dobrze ci obciągnął?


-Bardzo dobrze- Minho zaśmiał się, a siedzący obok niego Tae odpowiedział uśmiechem.


Podczas rozmów z Lewym z pewnością nauczył się bezpośredniości, choć oczywiście sam wolał nie używać tego typu określeń. Można to nazwać po prostu dobrym wychowaniem, w jego domu tak się nie mówiło już. Tylko zasada 'dobrego domu' miała się nijak do Lewego, który wywodził się, z można powiedzieć, najlepszego domu, a wystarczy spojrzeć na powyższą wypowiedź. Minho to jednak nie przeszkadzało, ani trochę. Wyciągnął rękę i pogłaskał chłopaka po policzku w czułym geście, za chwilę jednak kładąc rękę z powrotem na deskach. Siedzieli w ich domku, tym samym, w którym kilka dni temu Prawy pierwszy raz pokazał, jak bardzo chętnym studentem jest i w którym znowu spali na łyżeczkę, jakimś cudem unikając wymrożenia się całkowicie w nocy. Podobno Minho był wyjątkowo skuteczną Dużą Łyżką, bo młodszy ani razu nie poczuł chłodu, choć jego hyung nie mógł powiedzieć tego samego. Teraz jednak byli tutaj razem z Lewym, wcześniej postarali się też o dekorację, czyli sznur lampek biegnący wokół drewnianego pomieszczenia. Lampki wyglądały jak choinkowe, były po prostu większe i jednolicie białe. Nastrój był perfekcyjny.


-Może ja też bym mógł?- Taemin pochylił się nad swoim chłopakiem, opierając swoje czoło o jego, muskając ustami policzek- Obawiam się, że on znowu mnie wykołuje, a ja zostanę z bolącym tyłkiem...


Minho zastanawiała osoba Lewego. Mianowicie czasem wydawało mu się, że jemu wcale nie zależy na intymnym kontakcie. Zupełnie, jakby jego brat rozładowywał całe napięcie, jakie może znajdować się w ciele nastolatka, a jego zainteresowanie seksualnością i światem zmysłów było...wystarczające za ich obu. Zabawne, bo przecież 'Lewy' oznacza grzeszny, stojący po stronie diabła, a tymczasem wystarczało mu mokre całowanie po szyi, handjob i okazjonalnie palce- zawsze podczas takich zbliżeń chichotał, Minho szybko odkrył, że czasem tak objawia się u niego podniecenie. Pomijając jednak to, ich relacja zdawała się nie potrzebować niczego więcej. Nie był nieśmiały. Po prostu na świecie i w jego chłopaku-koszykarzu, jak nazywał go od czasu meczu, było tyle ciekawszych rzeczy niż seks.


Dlatego tak bardzo zdziwiło go następne pytanie.


- Nie chciałbyś iść ze mną na całość, hyung?


- Bardziej zastanawia mnie, czy ty byś tego chciał.


Chłopak patrzył na niego badawczo, jakby sprawdzając, co może się kryć pod taką odpowiedzią. Po chwili uśmiechnął się lekko.


- Oczywiście, że tak. Chociaż to nie mój priorytet. I tak miałem już w sobie twoje palce i podobało mi się.


- Palce to nie to samo. 


- Wiem, miałem pełną wersję pewnego ranka, gdy mój braciszek pobawił się w dżokeja z tym frajerem Yunem- odparł spokojnie Taemin.- Chciałbym to z tobą zrobić, bo cię kocham i tylko tobie ufam. Tylko tobie bym na to pozwolił, rozumiesz? Chcę to poczuć. 


- Może poczujesz nad morzem- wymsknęło mu się to właściwie bezmyślnie.


Młodszy aż podniósł głowę, patrząc na niego rozszerzonymi oczami. Jego mina jasno mówiła, że nie śmie nawet podejrzewać, że chodzi mu właśnie o to...o ucieczkę. Owszem, mówili czasem o tym całym morzu, zgadzali się ze sobą, ale tym razem wszystko zabrzmiało tak...realniej. Minho nie zmienił wyrazu twarzy, jedynie uśmiechnął się lekko, upewniając go. Możliwe, że jego chłopak zawsze żartował i nigdy tak naprawdę nie brał wszystkiego na poważnie, może chciał zostać, może chciał zostać dla taty, dla szkoły, dla czegokolwiek. Takie myśli zdawały się bardzo niedojrzałe w konfrontacji z prostym, mocnym wyznaniem miłości i zaufania, jakim właśnie usłyszał. 


- Będziemy się...um...kochać...? Nad morzem- powtórzył młodszy z wolna, kiwając głową i patrząc mu poważnie w oczy.- Jeśli znowu będzie ci się narzucał, powiedz mu, że ma czekać do morza. Obiecaj mi to, Minho.


- Obiecuję- i z sercem znowu wypełnionym nadzieją, uścisnął dłoń swojego chłopaka w geście zakładu. 





.

13 komentarzy:

  1. Sensowny komentarz, sensowny komentarz.. hshshshs, okokok Dobra.
    I znów, rozdział przeczytałam wczoraj, ale byłam takim trupem,że nie dałabym rady napisać komentarza, albo znów by wyszło coś w stylu 'ahgfhsdgujasgfugweuigfjhgfdjhgfdj super" A tego nie chciałam zostawiać.
    Na początku myślałam, że tym 'prawdziwym przyjacielem' był Jjong. Serio, spanie głową w ziemi to w jego stylu [wybacz Jj], ale jednak mądrala mi do niego nie pasuje... Więc w sumie Onew ok.
    Tae jest taki uroczy w tym swoim buntowniczym świecie. TT TT Uwielbiam jak jest taki rozentuzjazmowany. Ale ma pecha. Mehh, dlaczego. Znaczy nie mam nic przeciwko Taeminowi, ale Tae zawsze nie trafia.
    No spodziewałam się, że to Yun. Ale też miałam cichą nadzieje.. No cóż. Biedny chłopak.
    "Siedemnastoletni Minho pieprzący swoją terapeutkę na jej rozklekotanym fotelu także nie zasługiwał na medal." Sorry not sorry zginęłam. okokokok dlaczego.
    Nigdy jakoś nie potrafię skomentować opisanych części.. intymny. Jak zwał tak zwał. Bo w sumie co mogę napisać. Ale lubię też bezpośredniość Lewego. Dogadałabym się z nim pewnie. Znaczy nie w takich kwestiach. Przyjacielem mógłby być. Życzę mu powodzenia żeby jego brat mu nie wparował. Ach, i ucieczki też im życzę. Będzie dobrze uwolnić się od matki Taeminów.

    Zostawiam po sobie ten bezsensowny potok słów, życzę weny i oczywiście czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Lee Juki~.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jonghyun?! Szczerze mówiąc, nawet nie pomyślałam o nim w takim kontekście...no nic, mam nadzieję, że ci nie sprzykrzyłam tego wyobrażenia za bardzo :x Nadzieję? Zastanawia mnie, jaka to nadzieja była...na kogoś bardziej ogarniętego :D?
      Hm, zabiłam cię tym zdaniem?
      Dzisiaj niestety mój mózg nie pracuje dobrze, ale dziękuję ci bardzo za wierne odzywanie się tutaj :]

      Usuń
    2. Nie oczywiście, że nie. W sumie mogłaś dać jakiekolwiek imię. No nie ważne. XD
      Hmm.. Nie koniecznie na kogoś bardziej ogarniętego tylko.. Jak to ująć.. Dobra, skoro nawet się przy takim czymś nie pocałowalo to musiał być ktoś nierozgarnięty. (co ja pisze xX)
      Minho.. Minho... Jak się chce to można i na kozetce. Ale nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie powinnam właściwie...
      Nie ma za co. TT TT

      Usuń
  2. No, wreszcie się jako-tako zebrałam do skomentowania... Jestem idiotką, że zdecydowałam się tak późno zacząć czytać "Z Taeminem jest nas trzech", choć w pewnym sensie to dobrze... dla mnie. Miałam te kilka części od razu. ^^ Dlatego też wczoraj wieczorem i dzisiaj rano )konkretnie coś o 4:30, nie mogłam spać~) wisiałam na swojej biednej komórce, czytając to cudowne opowiadanie. (A jak się skończyło to zaczęłam resztę z Twojego zaplecza literackiego, w wyniku czego zostały mi tylko "Czarno-białe węże", za które i tak się pewnie wieczorem wezmę).
    Po prostu strasznie lubię Twój styl, bezpośredniość i niecodzienną wyobraźnię. Nawet nie przeszkadzają mi opisy miejsc, które zwykle raczej mnie irytują, bo wolę skupić się na sednie opowiadania. U Ciebie jednak nie drażnią mnie ani ociupinkę, a w szczególności nie w partówce "Słoń", którą wręcz pokochałam. Była taka subtelna, delikatna... Idealna, by na chwilę uciec od tej szarej rzeczywistości - w piękno Indii i kotów - Tygrysów.
    Przechodząc jednak do obecnego opowiadania. Po pierwsze... jeszcze nigdy, naprawdę nigdy, nie czytałam tak kreatywnego opowiadania. Choć bardziej kojarzy mi się to z rozdwojeniem jaźni, niż z schizofrenią, to po przeczytaniu wszystkiego do tej pory - stwierdzenie "choroby" opuściło moją głowę. Tu chodzi o coś więcej.
    Nie jestem w sumie określić, czy bardziej lubię Lewego i Prawego. Właściwie to każdy jest na swój sposób wyjątkowy, inny - choć podobny, po przecież są jednością. Czasem jedynie gubię się w tekście, nie wiedząc, czy piszesz Lewym czy Prawym. Jak używasz określenia Tae - od razu wiem, o którego chodzi, ale jak wspominasz Taemin to nie wiem, czy to tak ogólnie, czy o Prawym. Z czasem to niby samo wynika; chyba poznałam obu na tyle dobrze, by ich rozróżnić, zupełnie jak Minho.
    Właśnie. Co do Minho. Cała jego rola jest nieco pokręcona, sama nie wiedziałabym, jak postąpić. Znaczy... oczywiście, że chciałabym zatrzymać obu Taeminów (jeden to cudowny chłopak, dwoje to w ogóle . C: ), tylko zastanawia mnie sprawa, jak oni sobie z tym poradzą. Nie chodzi mi o sam ich ten szalony trójkącik, bo radzą sobie świetnie (swoją drogą Minho to ma dobrze. Seks z jednym, bieganie z drugim, rozmowy z obojgiem... sielankowo). Raczej mam na myśli, jak zdołają uciec matce Taeminów. Nie rozumiem kobiety, chce zabić jednego, oni tego nie chcą, to niech może po prostu ich puści wolno. No, ale to Twoja wizja i nie będę się wrzynać. ^^
    I jeeej, to zwierzątko Taemina jest urocze! Tak fajnie kumka. Wzbogaciłam mnie o wiedzę, że coś takiego w ogóle ISTNIEJE. xD
    Będę powoli kończyć ten wywód, aż boję się przeczytać drugi raz ten komentarz, więc może tego nie zrobię. XD Dopowiem jeszcze, że ja również ani na chwilę nie chcę wychodzić z tego świata. Okropnie mnie wciągnął!
    Naah, miałam tyle napisać jeszcze rano, a teraz wszystko wyleciało mi z głowy. Pod następnym, na którego będę czekać niecierpliwie, coś też wyskrobię. c:
    Pozdrawiam!
    [yoru-ni-sasayaku]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Um...zaskoczyła mnie twoja opinia niesamowicie, a zwłaszcza jej długość! Nie będę ukrywać, że jestem bardzo bardzo uradowana posiadaniem takiej wypowiedzi tutaj <3
      Czyli że w takim krótkim czasie przeczytałaś tyle...wow. Jestem pełna podziwu. Ach, CBW, no to życzę miłej lektury- mam jeszcze malutki sentyment do tego opowiadania, mimo, że moim ulubionym nie jest.
      Wiesz, ja też nie znoszę przesadzonych opisów, ale z drugiej strony mam bardzo żywą wyobraźnię i chcę przekazać to wszystko czytelnikowi. Dlatego staram się zgnieść opis do czegoś prostego, ale możliwie zawierającego jednak szczegóły...bo jak to tak, mają żyć w białym świecie, bez mebli, budynków, tkanin? To dodaje smaczku, choć czasem się przesadza z ta przyprawą. Ciekawe, że wspominasz o Słoniu, bo mnie akurat zebrało się na wspominki...
      Jeśli chodzi o Taeminów, to wiem, że może się to gubić...staram się jak mogę wyjaśniać o którego chodzi, ale nie bardzo lubię operować Prawym i Lewym ;/. Czuję, że im tym uwłaczam.
      Sprawa Daisy. Ja widzę to tak- kobiecie uciekł jeden syn, a że drugi został i 1/2 tego syna ma potencjał- zdolny i w ogóle, to chciałaby go zatrzymać jako trofeum. A jeśli umrze, to jakoś to przeboleje, jej świadomość zepchnie winę na Minho...nie jestem psychologiem, dlatego to jest kulawe, ale nie aż tak niemożliwe.
      Bardzo bardzo dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jak mi się zbierze to może wyjść i dłuższa, więc... szykuj się. XD
      Znaczy ja już Cię znam z forum, więc trochę tam czytałam, dopiero potem odkryłam, że masz bloga... no tam chyba tylko raz u Ciebie skomentowałam, w sumie nie wiem~ przepraszam! :D
      Słoń miał coś takiego ciepłego w sobie, także jak i Wiedźma. Ogółem to każde Twoje opowiadanie to całkiem inna historia, wszystkie jednak równie dobre. ^^
      No tak, określenie Lewy brzmi jakoś tam obraźliwie. W sumie sam Tae tego nie lubi, prawda? :)
      No to z Daisy zrobiłaś prawdziwą sucz. :D Tak czy siak - nie lubię jej. Ale przypuszczam, że bez jej postaci byłoby trochę nudno...

      Usuń
  3. Wczoraj po przeczytaniu chciałam napisać sensowny komentarz, ale dziś wiem, że mi to nie wyjdzie. Wybaczysz, prawda? ;)
    Nie wiem czy już to pisałam, ale jestem pod wielkim podziwem tego jak i co piszesz. Chylę czoła przed tym, jak starannie, niezauważalnie i płynnie przemieszczasz się między wątkami. Ta twoja umiejętność jest niesamowita i nie potrafię przestać się nią ekscytować.
    Nie spodziewałam się moczymordy, ale inteligentnego "prawdziwego przyjaciela" Onew. Minho się z nim spotka...? Przynajmniej tak myślę.
    Teksty Lewego są tak powalające xD I jeszcze ta jego słodka zazdrość o "brata". Po prostu nie mogę :D
    Wyprawa(?) nad morze... Coś czuję, że będzie zarąbiście. A przynajmniej będę trzymała za to kciuki, choć znając trochę twoją twórczość jestem w stanie stwierdzić, że moje trzymanie kciuków i tak jest zbędne :P
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczenie niepotrzebne, bo wszystko jest sensowne :) Mamuniu, takie słowa zawsze działają tak samo :x staram się nieustannie pracować nad stylem, by mnie było przyjemniej tworzyć i czytelnikowi oczywiście czytać. Cieszy mnie informacja o płynności wątków, bo lubię czasem powtykać ich troszkę więcej.
      Tak tak tak Lewy i niewyparzona gęba <3
      Dziękuję!

      Usuń
  4. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że mimo wszystko Jinki jest piękny w swoim upadku. Uzależnienie od alkoholu to poważna sprawa, i och, jeśli ludzie w ten sposób próbują zabić swoją wrażliwą duszę, to wielka szkoda, wielka, ale Jinki, właściwie nie wyłapałam, co jest przyczyną wlewania przez niego procentów w gardło, ale mimo wszystko zamiłowanie do literatury u niego pozostało i jest w tym coś wzruszającego, ale jednocześnie tragicznego, bo czy można w pełni rozumieć i odbierać słowa, gdy jest się w jakimś stopniu znieczulonym? Ale spodobało mi się, że i Lewy i Prawy poczuli do niego sympatię i bronili przed matką. Tutaj mogłabym zrozumieć jej pewne obawy, co do tej znajomości, ale tak naprawdę Jinki nie był groźnym człowiekiem, a alkohol nie wywoływał u niego agresji i chyba tyle dobrego w tym całym nieszczęściu.
    Daisy z każdym rozdziałem traci w oczach, i jak widzę po komentarzach, nie tylko u mnie. ;) Kibicuję, aby chłopakom udało się uciec nad morze. Zwłaszcza, że Minho złożył taką poważną obietnicę. Zastanawiam się, czy odbędzie się jakieś kuszenie ze strony „Prawego Taemina”. ;> Ale zapewne jak to się dalej potoczy, dowiem się w następnych rozdziałach.
    Pozdrawiam ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się, by wyszło właśnie coś takiego- on zdecydowanie nie kojarzy mi się z osobą agresywną...wręcz przeciwnie. Nawet jako wrak miały w sobie to małe świecące coś, co go odróżnia. wrażliwość. Pomysł na jego uzależnienie wzięłam z wypowiedzi prawdziwej Key o piciu Jinkiego, także nie czuję się zbytnio winna, że mu to zrobiłam :x a przyczyna...cóż, przyznam szczerze, że nie zagłębiałam się w to i wątpię, czy zostanie to wyjaśnione. Minho raczej się nie dowie, a przecież to wszystko, całą historię znamy z jego głowy.
      Dziękuję za opinię i także pozdrawiam :]

      Usuń
  5. Spóźniony komentarz, przepraszam, ale miałam egzaminy gimbazjalne i teraz znalazłam czas, żeby w spokoju i pełnym szczęściu przeczytać tą część.

    Już po samym opisie polubiłam Jinkiego w tym wydaniu. Mimo jego stoczenia się na alkoholowe dno. Taka artystyczna, zagubiona dusza. Mam nadzieję, że go poznamy :)
    Podejrzewałam, że to mógłby być właśnie Yun, po tych jego ostrzeżeniach. No cóż, biedny chłopak, ale po zetknięciu się z Prawym nie ma odwrotu, czyż nie?
    Lewy jest kochany. To jak się cieszył ze swojego chłopaka-koszykarza, świetne ^^ Szkoda, że tak ciągle Prawy mu się wgryza :P
    Ich własne sielskie gniazdko nad morzem, oby im się spełniło to marzenie!
    Miła sceneria, taka klimatyczna i magiczna, te lampki, domek na drzewie... perfekcyjna do tych wszystkich opisanych czynności.
    To jest szósta część, czyż nie? Miało być siedem, z tego co pamiętam, o nie, szkoda, że się już kończy </3

    Świetna część! Naprawdę cudownie piszesz.
    Pozdrawiam serdecznie.

    PS WHY SO SERIOUS?! Comeback Shinee, widziałaś, co myślisz? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że poszło ci dobrze i masz jakieś ciekawe widoki na przyszłość :]
      Miło słyszeć, że Jinki jest pozytywnie odbierany...o to chodziło! (równie mocno cieszę się z faktu, iż Lewy także nie jest traktowany chłodniej od brata). Jeśli zaś chodzi o ilość części, to tak jakby...opowiadanie się rozrosło. Także na pewno nie jest to przedostatnia cześć, a ile będzie- na pewno mniej niż 12 :]
      Comeback...? Nie widziałam i nie zamierzam. Moja sytuacja z szajni jest dość skomplikowana, ponad rok temu zamknęłam kpopoego tumbla na 4 spusty i spaliłam za sobą mosty, słowem...zostałam z 2min, SHINee jako zespół i muzyka dla mnie NIE istnieje. Może to dziwne, ale mam ku temu swoje powody :x także wybacz mi, ale ja nic o nich nie wiem i nie mogę z tobą o tym porozmawiać :x Tak jeszcze gwoli wyjaśnienia, żeby nie wyszło to dziwnie, to siedziałam z nimi około 2 lat, a potem wyrosłam z kpopu. Tae i Minho (oraz Jinki, Kibum i Jjong) to dla mnie coś zupełnie innego, odrębnego, świetne osoby, dlatego ich zabrałam ze sobą wychodząc z fandomu <3

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Jakoś poszło, w miarę dobrze, dzięki ;) Cóż, żadnych widoków nie mam jak na razie, nie mam zielonego pojęcia co bym mogła w przyszłości robić ._.
    Świetnie, że będzie więcej części! <3
    O, nie wiedziałam, nie wiem jakie to były powody, ale to w sumie nieistotne :) To właściwie pokazuje, że każdy z Shinee jest bardzo ciekawą i kochaną osobistością. I że można tworzyć z nimi takie cudowne opowiadania jak twoje ^^ Dobrze, że zostawiłaś przy sobie 2min <3

    OdpowiedzUsuń