piątek, 11 stycznia 2013

Czarno-białe węże 11/13


Wszystko chyli się ku końcowi, niczym tonący Titanic...planuję zakończyć opowiadanie w pierwszy dzień moich ferii [28.01] i jest mi trochę przykro....;/ Nawet bardziej niż trochę, bo zżyłam się z tym wszystkim...chyba czuję się jak Jonghyun. Złośliwy głos z tyłu głowy mówi mi,  że to opowiadanie nie jest czymś szczególnym dla czytającego, ale dla mnie na pewno jest niezwykłą drogą, o której opowiem w osobnej notce...mam nadzieję, że mimo mojemu niskiemu ostatnio poczuciu wartości dałam komuś trochę radości z magicznego 2min :] I także w tej osobnej notce chciałbym podziękować paru osobom z tego bloga :D 

*proszę wybaczyć mi idiotyzmy geograficzne, ale usprawiedliwiam się tym, że szukałam potrzebnych informacji, ale…zniechęciłam się. Zaryzykuję stwierdzeniem, że zabijało to magię. Proszę więc czytać, nie myśląc nad realnością krajobrazu, tylko go sobie pięknie wyobrazić w głowach :D

*ewentualne literówki także proszę wybaczyć, miałam średnio dużo czasu na korektę. 





Prawie jak kiedyś, pomyślał z przekąsem Minho, przedzierając się przez gąszcze oddzielające rzekę od podmiejskiego osiedla. Szedł szybko, po raz pierwszy od dawna pozwalając swojemu ciału i przede wszystkim nogom przypomnieć sobie, jak kiedyś wyglądało jego życie. Chwasty zaniedbanego lasku oczywiście nie przypominały jego naturalnego otoczenia, ale zawsze to jakaś odmiana od krainy betonu i ruchomych schodów. Jego nastrój trudno było określić, a na twarzy miał bezmyślny uśmiech, który wpłynął tam od kiedy po prostu rzucił cokolwiek wtedy robił, nawet nie pamiętał, postanawiając odbyć wieczny spacer, nad Han. Postanawiając..? Dość odważne słowo…on po prostu posłuchał głosu.

Gałąź zadrapała mu dłoń, ale on już się tym nie przejmował, bo doszedł do brzegu, gdzie nie rosło nic prócz zaniedbanej trawy. Rozejrzał się dookoła, nadal z tym samym uśmiechem, z rękami w kieszeniach swojego niedawno zakupionego z powodu ‘zmiany rozmiaru’, czarnego płaszcza i czekał. Jakby znowu byli razem w mieście, a jego ukochany gdzieś się zapodział, a on musiał czekać tu, w tym głupim formalnym ubraniu. Woda była gładka, spokojna jak na rzekę i to na niej skupił wzrok, podchodząc bliżej. Czy Taemin kiedykolwiek spotykał ze swoim żywiołem podczas jego obecności w Seulu? Wątpił w to szczerze, ale i tak wyobrażenie nagiego, skąpanego jedynie w chłodnej wodzie i świetle księżyca ciała przełknęło mu przez głowę, gdy ukucnął tuż nad tonią.

Coś wisiało w powietrzu, czuł to nie tylko po swoim ciele, wyczuwał oczekiwanie w powietrzu, może trochę niedowierzania, szoku, tęsknota, tak, to była tęsknota. Będąc świadom, że to nie jego żywioł i może stać się cokolwiek, biorąc pod uwagę przeróżne emocje jego ukochanego, pochylił się nad wodą i….nie. Nie będzie wybuchu, nie spotka go teraz, jeszcze nie. To zdecydowanie nie miało zdarzyć się tutaj. Wstał  powoli, nie odrywając wzroku od wody i znowu idąc, trawa szeleściła pod jego stopami. Pochylił głowę i ukrył czuły uśmiech w kołnierzu płaszcza, tłumiąc nierozważną ekscytację. Jeśli Taemin chce się bawić, to będą się bawić.

Prawdę mówiąc przez taką styczność z energią Taemina, budziła się w nim niemal wilcze instynkty. Wilcze…? Brzmiało to jak usprawiedliwienie desperackiej chęci zatopienia się w tym ciepłym, ciasnym ciele, wtulenia twarzy w pulsująca szyję i po prostu posiadania go. Zmarszczył brwi, próbując odzyskać stoicyzm chwili poprzedniej, przestać myśleć nad akurat tymi potrzebami, choć skrycie wiedział, że one i tak będą jedną z sił pchających go dalej, przyciągających jak magnes. Później wewnętrzny spór przerwało mu jednak  rozpoznanie miejsca, w którym się znajdował- znajdował się już zdecydowanie poza granicami od Seula. Prawdę mówiąc, zaczynał przestawiać rozumieć, gdzie właściwie to wszystko go prowadzi, co chce zrobić Taemin. Miał jednak wybór?

-Powinieneś bardziej szanować starszych- Minho pokręcił głową ze śmiechem, znowu wchodząc w skupisko drzew i odgarniając gałęzie od twarzy.


Minho nie liczył już czasu swojej drogi, właściwie biorąc to wszystko jako swego rodzaju karę. Szedł, poddając się dziwacznej woli Taemina, który albo nie pokazywał się mu ze zwyczajnego wstydu, albo chciał go sprawdzić, jak silna jest ich więź, jak silny jest on, jak wiele może od niego wymóc. Cóż za przewrotna zamiana ról, ale on nie mógł wiedzieć, że jego ukochany ponad dwadzieścia lat temu pokonał tą drogę sam, za nim. Minho poddawał się więc bez walki, praktycznie opuszczając tereny całkiem zurbanizowane i wracając trochę inną droga, niż przybył. Z biegiem czasu góry rysowały się wyraźniej, rzeka zdawała się bardziej dzika, a bezkresne, piękne połacie zdawały się być zupełnie wolne od ludzi. Tak naprawdę jednak ta cała niespodziewana podróż była niczym wybawienie w porównaniu do poprzednich lat, które były…torturą. Czysta torturą, w zamknięciu, bez niego. Bez niego.


Gdy słońce dopiero się budziło, stanął na rozlewisku, z wodą po kostki. Zmrużył oczy, patrząc dalej, widząc całkiem zalaną, pełną drzew dziką przestrzeń. Woda wibrowała od energii, dla byle kogo niewyczuwalnej, ale on to znał, on doskonale wiedział. Zagłębił się dalej w mokradła, kładąc rękę na zwalonym pniu i wpatrując się w dal. Może parę metrów od niego, w wodzie po kolana, stał on, także trzymając się cienkiego pnia drzewa i wpatrując się w niego błyszczącymi, skrytymi za gęstą grzywką oczami. W tym momencie obaj byli trochę jak zaczarowani, pokonali dzielącą ich odległość bezmyślnie, wpatrując się w swoje twarze.

-Taemin..?

Zamiast odpowiedzi otrzymał pchnięcie z całej siły na płytko zalaną, wilgotną ziemię. Taemin zakleszczył go między swoimi nogami i zastygł, pożerając Minho wzrokiem, a jego intensywne spojrzenie nie pozostało nieodwzajemnione. Młodszy był zbyt piękny. Jeszcze piękniejszy, niż go zapamiętał, jego włosy w tym świetle ściemniały o ton, były złocisto-brązowe, skórę miał jasną,  pod oczami miał sińce i jeśli na kiedykolwiek wyglądały fascynująco, to może na nim. Czarne oczy błyszczały, rozszerzone, a woda oddawała jego emocje, wzbierając co chwilę. 

- I tylko tyle..?- sprowokował Minho z uśmiechem, przesuwając dłońmi gdziekolwiek mógł dosięgnąć. 

Taemin uciszył go spojrzeniem i nieco brutalnie przeczesał jego gęste, czarne włosy, potem schodząc dłońmi na szyję, jakby chcąc je na niej zacisnąć, kończąc tą poznawczą wędrówkę przesunięciem po szerokich ramionach. Minho tylko uśmiechnął się, bo przecież jego ukochany nigdy nie odważyłby się obrazić go słownie, miał za wielki szacunek i może dlatego pozwolił mu wyżyć się w taki sposób, przygniatając do tej ziemi i patrząc na niego jakby chciał go rozszarpać. Ale to nie było to. Taemin siedział na nim okrakiem, pochylając się na chwilę i przyciskając nos do jego szyi, wdychając zapach. Minho czuł się niesamowicie dobrze, mając wszystko, czego szukał na kolanach, będąc pod tym uwięziony, trzymając jego biodra. Dopiero, gdy Taemin jęknął mu do ucha, Minho złapał go za pośladki i zmienił ich pozycję, zsuwając go na ziemię i górując nad nim. Taemin otoczył go zaborczo ramieniem, przyciągając bliżej i łącząc ich usta po raz pierwszy.

Po dłużej chwili pierwszego, chaotycznego pocałunku Taemin oderwał się od niego, by spojrzeć zamglonymi oczami i znowu go pocałować, tak mocno, że aż popłynęła krew. Starszy poddał się znowu, zbyt pochłonięty smakiem swojego partnera. Jakkolwiek lubił czasem dokuczać mu, że nie jest prawdziwym ogniem, to oboje wiedzieli, że jest. I Minho to kochał. Trochę wody upłynęło, zanim Taemin złapał twarz Minho w swoje mokre dłonie, patrząc mu w oczy.

-Nigdy nie waż się odchodzić- powiedział powoli młodszy, jego oczy płonęły- Hyung, rozumiesz? Utopię cię, to będzie twoja najgorsza śmierć. 

-Hyung?- zaśmiał się cicho Minho, słysząc to nigdy nieużywane przez nich słowo, całując go czule w nos.  

Widząc tylko, że młodszy zmarszczył brwi z wciąż gniewnym wyrazem twarzy, czarnowłosy przyłożył swoje czoło do czoła ukochanego, kładąc mu dłoń na karku i patrząc mu głęboko w oczy. Ekspresja natychmiast złagodniała. 

-Beznadziejnie wyglądasz- odezwał się znowu Taemin, dotykając jego zwyczajnego płaszcza - Gdzie twoje futro, człowieku?

-Prawdę mówiąc, będę musiał sprawić sobie nowe- odparł Minho z krzywym uśmieszkiem, łapiąc jedną dłoń w swoją i całując jej wierzch- I ty mi pomożesz. 

Taemin zaśmiał się ochryple, być może uwalniając w ten sposób stres, niepewność, złość i wszystko to, co zebrało się podczas ich spotkania po latach, teraz zaczynającej sprawiać pozory niecodziennego randes vous.  Miało być długo, może powinni ze sobą walczyć, jak dwóch wściekłych na siebie, kochających się idiotów? Na razie nie było mowy o czymś takim, chyba, że potem Taeminowe nerwy wybuchną, ale naprawdę mieli dużo czasu. Czas całego świata, można by rzec.


*


Młodszy długo nie mógł się na niego napatrzeć, na jego przystojną, zroszoną potem i śladami podróży twarz, czarne, wilgotne włosy, oczy wpatrzone tylko w niego i nieokryte niczym ramiona, gdy po porzuceniu płaszcza był tylko w podkoszulce. Zamglone oczy ślizgały się po nim, powoli i łapczywie, chłonąc ten widok, a jemu samemu trudno było powstrzymać się od przystawania i dotykania go, ale Minho też nie był mu dłużny. Prawdę mówiąc wszystko było jak bardzo narkotyczny sen, tak odległe to wszystko zdawało się od betonu miasta…i samotności. Szli bez konkretnego kierunku, prześlizgując się między drzewami i jakby poznając się na nowo.

Wkrótce Taemin leżał twarzą do ziemi, rękę zaciskając na korzeniu i przyjmując każde pchnięcie z niewypowiedzianą miłością, nawet nie zaciskając zębów, tylko krzycząc ile tylko miał sił w płucach. Większość ich ciał znajdowała się w wodzie, zanurzona płytko, spowita w niepotrzebne materiały i rozgrzana. Minho trzymał go jedną ręką za biodra, drugą szukał po jego ciele, przesuwał paznokciami, ranił, kochał, dotykał, przyciskał do ziemi i po prostu brał. Brał go, jako swojego, nadal po tych latach, wylewając całą swoją zwierzęcą rządzę i pragnienie, wchodząc w niego głęboko i może brutalnie, biorąc pod uwagę, że był po prostu duży i minęło tyle czasu, ale żadne z nich to nie obchodziło, bo to miało być realne. Minho położył swoją dłoń  na oczach młodszego, zasłaniając je.

-Poczuj- wyszeptał Minho do jego ucha, przyciskając się na chwilę blisko jego pleców.

Taemin poczuł i krzyknął, odchylając głowę do tyłu i nie mogąc złapać oddechu z tej surowej przyjemności. Więcej zrobić nie mógł, bo pchnięcia jego kochanka były już nieopanowane, zbliżał się koniec, dla nich obu, aż w końcu Minho skończył głęboko w nim. Taemin jęknął, przyciskając czoło do chłodnej ziemi i dając się otulić pocałunkami, przyjmując wszystko, co jego ogień miał mu do ofiarowania.  Silne ręce przewróciły go delikatnie na plecy, a on spojrzał w górę znad uchylonych powiek. Patrzył tak długo Minho, aż oplótł go nogami i podniósł się nieco, zagryzając wargę i opuszczając się znowu, biorąc go w siebie ponownie. Minho zrozumiał znak.

 Mieli…tyle czasu.

~

I nie wiadomo, ile go upłynęło, zanim zdecydowali się wspiąć na zwalony, gruby pień nad wodą. Byli cały mokrzy i brudni, ale widok mieli obłędny- światło księżyca przelewało się przez drzewa i padało na wodę. Wszystko jak dawniej- pomyślał tym razem Taemin, patrząc się w górę i  uśmiechając się lekko na świadomość, że jego ukochany chyba odpływa, przymykając oczy i wtulając twarz w jego miedziane włosy. Chyba zdawały się jaśniejsze, a może w tym świetle jego naga skóra była taka blada? A może pojaśniały, bo był szczęśliwy? Chwycił dużą dłoń Minho spoczywającą na jego udzie i ścisnął, biorąc taką teorię za całkiem przyjemną i prawdopodobną.  Nagle umysł dostarczył mu pewną informację, na którą zmarszczył brwi. Aż bezmyślnie dotknął szyi w poszukiwaniu węża- oczywiście go tam nie było.

-Musimy wrócić do miasta…

Minho milczał przez chwilę, chyba czekając, aż młodszy zacznie kontynuować. Taemin uciekł wzrokiem i znowu  spojrzał w górę, w kierunku wlewającego się światła. Trzeba było postawić sprawę jasno i klarownie, nawet, jeśli była dość…beznadziejna.

-Zostawiłem Kibuma…i muszę go obudzić…- powiedział cicho- I mój wąż…Musimy wrócić do miasta, dobrze, hyung? Mała tam została…

Przez chwilę nie był pewien reakcji, naprawdę, przez te lata rozłąki mógł nagle przestać być tym Minho, jakiego znał, tym wyjątkowym Minho. Mógł być wściekły, że zaprowadził go tak daleko, bezsensownie, a teraz nagle chce wrócić tylko na chwilę. Taemin wcale nie planował zachodzić aż tutaj, tak daleko, zagnał go tu zwyczajny wstyd i być może chęć zemsty, małej i głupiej, może chciał po prostu na niego patrzeć, z dala, z dystansu. Minho trwał tak chwilę, a potem zaczął się śmiać. Po prostu i zwyczajnie, najpierw cicho, potem głośniej, zakrywając twarz dłonią, jak zawsze, gdy coś naprawdę go rozbawiło. Wtedy ulga spłynęła po Taeminowej duszy, który też się zaśmiał, głownie z własnej głupoty i wsunął rękę w czarne włosy kochanka, jakby mówiąc, by skończył już się wyśmiewać, głupi.

-Oczywiście, przejdziemy te kilkaset kilometrów, żeby go obudzić- nie przestawał się śmiać- Czyli śpi już…jakieś dwa dni? I jeszcze poczeka?

-Nie zaszkodzi mu trochę przerwy, potrzebował jej.

-Taemin…- i gdyby byli ludźmi, powiedzieliby sobie ‘kocham cię’, ale to przecież byłoby… tak bardzo za mało.


*


-Dużo się napił?

-Wystarczająco, żeby spać jeszcze kilka lat.

Obaj stali nad śpiącym, albo raczej ‘uśpionym’ Kibumem, obserwując go niczym para kruków zebranych przy miejscu egzekucji. Nie zamierzali go jeszcze budzić, oj nie, to mogłoby nastręczyć zbyt wielu problemów i komplikacji przy rozstaniu-a to, że ono nadejdzie, było pewne. Chłopak tymczasem spał, nieświadomy spojrzeń na nim skupionych, z twarzą spokojną i nie noszącą śladu, że od trzech dni nie jadł, nie pił, nie mył się ani nie otworzył oczu. Stan ten można było nazwać zamrożeniem, bo oprócz pierwszych kilku godzin, nawet się wtedy nie śni. Miedzianowłosy odszedł parę kroków, sięgając do szuflady i wyciągając z niej węża, zostawionego tam przed wyjściem. Gad owinął mu się wokół ręki, gdy ten stanął z powrotem przy Minho.

-Chodziłeś z nim do szkoły, tak? Przyjaźniliście się?

-Przez większą część czasu- przyznał Minho, obserwując kocią twarz przyjaciela- Nigdy o niczym mu nie powiedziałem, ale byliśmy raczej blisko…praktycznie od początku mnie wyhaczył, może czuł coś podświadomie. 

-Ale nigdy nic nie powiedział?- zmarszczył brwi młodszy- Mnie wyczuł…praktycznie od razu.

-Dziwisz się?- uśmiechnął się czarnowłosy- Nawet się nie ukrywasz.


-Zastanawiałem się nawet, czy może nie ma czegoś wspólnego z tym całym medium...

Taemin trącił stopą nogę Kibuma, który nawet nie mruknął, nie poruszył się ani o centymetr. Minho  milcząco pominął hipotezę bycia 'czymś w rodzaju' medium i ukucnął przy materacu, wyciągając z wahaniem dłoń i dotykając łebek czerwonego, nieznanego mu węża. Ten otworzył natychmiast paciorkowate oczy, wysuwając język. 

-Nie widziałem go wcześniej…- powiedział z zastanowieniem Minho, nie robiąc nic poza muskaniem łusek na głowie- Gdzie jest Eve?

-Umarła- przyznał ze smutkiem młodszy, także kucając przy ukochanym i przytulając się do jego boku- Na początku, gdy się rozstaliśmy….wyżyłem się na niej, hyung. Naprawdę…to był najgorszy czas i…

-Cicho- uciął Minho, uśmiechając się lekko- Zamierzasz mnie tak teraz nazywać, hmm?

-Tak, hyung! Nie podoba ci się!?- jego entuzjastyczny okrzyk rozniósł się po pustym, szarym korytarzu.

Minho tylko zaśmiał się znowu, milcząco aprobując temu przezwisku, które w ich relacji chyba traciło swoje grzecznościowe znaczenie.

Jeśli zaś chodziło o węża…Taemin wiedział, że zwierzę zaakceptuje jego kochanka, a i tak nie miało to znaczenia, biorąc pod uwagę, jaka przyszłość je czekała. Bardziej myślał nad przekonaniem  go do zaakceptowania przyszłego, bardzo kapryśnego właściciela…Minho dotykał chłodnej skóry z dziwną ciekawością, pewne dlatego, że nie robił tego naprawdę od dawna- a pomyśleć, że kiedyś kpił sobie, że zdecydowanie za dużo węży jest w ich życiu! Taemin położył rękę na szerokich plecach i pogładził je czułym gestem, czując się zwyczajnie szczęśliwym. Minho niespodziewanie przerwał tą ciszę.  

-Jonghyuna też chcesz uśpić?

Taemin stężał, wciąż trzymając rękę na szerokich plecach ukochanego. Uśpić…? Dlaczego Minho o niego pyta, skąd wiedział, że on w ogóle będzie się nim teraz przejmował…? Serce ścisnęło się jednak boleśnie na myśl, że mógłby być taki okrutny dla dziecka, w które kiedyś przelał swoją tęsknotę i miłość do Minho. Tak, Jonghyun był zastępstwem, był naczyniem, do którego wlewał czułość, ale zdecydowanie stał się czymś więcej podczas wszystkich tych lat…Jego dzieckiem? Tymczasem, jakie mogło być rozwiązanie…? Jonghyun nie należał do ich świata.

-Masz przecież świadomość, że on i tak umrze- dodał Minho, nie żeby go dodatkowo zasmucić, po prostu stwierdził fakt- Chcesz na to patrzeć?

-Tak- odpowiedział szybko i bezmyślnie Taemin, wpatrując się tępo w twarz Kibuma- Będę przy nim, gdy będzie umierał, to oczywiste. Nie ma dyskusji, hyung.. Ale…co zrobić teraz, gdy ma przed sobą jeszcze tyle…?

Minho spojrzał na niego z lekko błyszczącymi oczami, za którymi zdecydowanie coś się kryło. Taemin uniósł brew, uśmiech wkradł się znowu na jego usta. Jego wilk był niesamowity.

-Daj nam tylko trochę czasu, potem się nim zajmiemy i...

Taemin przerwał mu pociągnięciem za włosy, łącząc ich usta w czułym pocałunku. Jonghyun musi teraz po prostu wierzyć. A Kibum…Kibum sobie poradzi, jak zawsze. Rzeczony chłopak obudził się dopiero, gdy znowu został sam w pokoju, a drzwi zatrzymały się w połowie drogi do zamknięcia.  Po chwili omiatał pomieszczenie wzrokiem, powoli i sennie, nie do końca rozumiejąc, czemu nie jest w swoim łóżku. Nagle zerwał jak się jak oparzony, wypuszczając z dłoni kubek, który stłukł się o podłogę. Wąż, leżący na jego lewej nodze, poszybował w mgnieniu oka na podłogę z gniewnym sykiem. Kibum podsunął się do ściany, przerażony.

-NIE RUSZ SIĘ!- krzyknął bezmyślnie, wpatrując się w paciorkowate oczy gada i czekając na atak, który jednak nie nastąpił- zwierzę leżało, nawet nie unosząc łba- BYDLE! 

Było jednak coś gorszego w atmosferze….mieszkanie było puste. Ale nie, puste na chwilę, jak opuszczane przez pracujących domowników. Ono było w pełnym znaczeniu tego słowa puste. Coś spadło mu w żołądku, gdy uświadomił sobie, że Taemin…odszedł. Jakkolwiek nie wiedział, co ma oznaczać ta myśl, dlaczego to zostawia takie nieprzyjemne uczucie. Odchrząknął i zszedł z materaca, omijając rozbity kubek. Taemin na pewno nie odszedł na zawsze- nie zostawiłby tego wielkiego bydlaka samego. Key westchnął i zaczął iść w kierunku korytarza i już w nim był, ale coś...było nie tak.

Słyszał szuranie. Jakby coś sunęło za nim.

Gdy zobaczył za sobą węża, podążającego za nim jak przywiązany piesek….dobrze, że miał na sobie adidasy, a nie lakierki. Trudno byłoby w takich uciekać.

*

Dostał pigułki na uspokojenie oraz chłodny ręcznik na czoło. Jakiś miły pan zapakował węża do worka i wziął go ze sobą, nie mówiąc na szczęście, gdzie go zabiera- najlepiej na biegun północny. Potwór podążał za nim krok w krok, jak wierny pies, a Kibum był na skraju zsikania się w majtki ze strachu. Szczęśliwie udało mu się dotrzeć do sklepu, gdzie dano mu jakieś proszki i zawiadomiono odpowiednie służby. Ręce trzęsły mu się niesamowicie, bo nie dość, że…tak naprawdę ostatnie godziny były dla niego niczym kolorowy kalejdoskop. Najpierw odwiedził tego popaprańca,  potem dostał grzane wino, które na pewno miało w środku jakieś prochy….i obudził się TRZY DNI PÓŹNIEJ! Co z jego pracą, babcią, Jonghyunem, koleżankami, domem, kochankiem...?

Ok, nie miał kochanka. Na razie. 

Na szczęście po prochach nie śniło mu się kompletnie nic, jakby znajdował się w próżni. Gdy jednak śpiąca królewna odzyskała świadomość, miała wrażenie, że po prostu weszła w kolejną fazę snu. Taemin zniknął, a gdy on chciał spokojnie opuścić to ponure mieszkanie, wąż sunął za nim! Ręce mu się trzęsły, gdy zmieniał stronę chusteczki na głowie i czuł jej gorąc po skórze. Trochę tu odpocznie, zrelaksuje się….potem może pójdzie do Jonghyuna i jeśli znajdzie tam tego świra, to chyba wsadzi mu pięść w gardło. O tak.

*

Z tym, że dostał węża z powrotem w anonimowej paczce pod drzwiami, Kibum pogodził się dopiero po kilku dniach. Tak jakby coś szepnęło mu na ucho, że to także jest prezent Taemina i nie należy go odrzucać. Może po prostu zostawił go na przechowanie, aż nie wróci stąd, dokąd poszedł. Nie zmieniało to jednak dość chłodnego stosunku chłopaka do jego nowego, czerwonego zwierzątka- karmił je kijem (to znaczy wrzucał mu kawałki surowego mięsa, bo żywych myszy nigdy by się nie odważył- prędzej chyba by się rozpłakał). Czasem, w wyrazach czułości, głaskał szybę, ale nic więcej.

W ten sposób Kibum został właścicielem samiczki o wdzięcznym imieniu Tae. 







11 komentarzy:

  1. ekhem...ymm..noo...tego... nie wiem co powiedzieć xd Nadal jestem na mokradłach z Taeminem i Minho. Po prostu WOW, Ekstra. Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena seksu -YAAAAAAAAAAH!
    Upomnienia o rozstaniu -zaczynam szlochać~

    No i mi wyleciało z głowy że dziś nowy rozdział, uhhh.
    I jeszcze tylko dwie części... ale to będzie dobry początek ferii, bo też zaczynam 28.

    Wracając do opowiadania, to tak boli... to rozstanie... Jonghyun... Kibum... Taemin zostawiłeś ich. Oczywiście Kibumowi dałeś węża, tak bo co. Jonghyunowi zaś po prostu wspomnienia i zdjęcie. Cudowne i wyjątkowe wspomnienia....
    Cieszę się szczęściem 2min, bo to cudowne ze znów są ~razem~ czekali na to 22 lata i w końcu się doczekali. I nawet uhonorowali to stosunkiem na mokradłach.
    Nie chce już końca opowiadania... to będzie okropne... ale często chyba będę do niego wracać.
    Twoja Kasumi, która rozpacza z powodu zbliżającego się końca ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie województwo :D?
      Hm, jeśli chodzi o scenę zbliżenia, to starałam się, by było prosto, ale jednocześnie oddać to wszystko...hmm..dawno nie pisałam zbliżeń szczerze mówiąc i cieszę się, że ci się spodobało. O to też chodziło, by inni 'poczuli' :]
      A jeśli chodzi o J i K to jeszcze zobaczymy, jak im się losy potoczą^^ Choć na razie wiadomo, łatwo nie będzie.
      Tak, jak sama pisałam, mnie jest niezwykle przykro...i miło wiedzieć, że ktoś będzie do tego wracał :)

      Usuń
    2. Mazowieckie, a ty? ^^
      Bardziej niż na tym zbliżeniu skupiłam się na więzi miłosnej. Jest taka cudowna~
      Że łatwo nie będzie to wiem... Ale dasz radę :D
      Zawsze mam przeczucie jak coś się skończy, a teraz pustka w głowie, jesteś nieprzewidywalna~

      Usuń
    3. Dolnośląskie ^^
      Taak, więź <33 hah, cieszy mnie, że zakończenie nie jest aż tak oczywiste :D Szczerze mówiąc siebie też dość zaskoczyłam, ale cii.

      Usuń
  3. To jest świetne :3 Tylko nie chcę tego końca. TT^TT
    Mam nadzieje, że szybko wymyślisz coś nowego po nim.

    Ten stosunek.. 2Min ♥
    Szkoda mi Jonghyuna. TT
    A Ki? Bummie dostał węża *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak, bardzo ładnego węża^^ jeśli chodzi o pomysł na następne, to mam, ale on musi sobie posiedzieć we mnie i chcę na razie odpocząć...W każdym razie dzięki <3

      Usuń
  4. Rany. Magia. Czuję ją <3 Kibum doświadczył kalejdoskopu zdarzeń, a ja emocji. Ta scena spotkania 2min... no, po prostu taka mocno klimatyczna, wciągająca. Zdecydowanie też poczułam to wszystko ^^

    Smutny jest fakt, że Jongkey zostali sami, ale... to chyba rzecz nieunikniona, skoro nie mogą żyć wiecznie, prawda? Ale za to podarunek coś rekompensuje ^^ Kocham momenty z Kibumem, po prostu kocham, są świetne i zawsze mnie bawią! :D
    Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że to wszystko 'poczułaś' :D no fakt, to było nieuniknione, cokolwiek by nie zrobili...i Kibum, kocham o nim pisać <3
      Dziękuję~

      Usuń
  5. Kurcze, nie wiem co napisać... Jestem pod działaniem jakiegoś uroku tego rozdziału. Naprawdę, był taki magiczny. Żałuję, że przeczytałam go dopiero teraz, ale cieszę się, że w końcu miałam na to czas :D
    Bardzo wdzięczne imię dla węża :D Takie urocze :P
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Na pewno przeczytam go wcześniej xD
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń