środa, 27 czerwca 2012

Syn Jjong'a [chap. 1.] NC-17











Minho wiedział o rodzinie Jjong’a wiele, czasami zdecydowanie zbyt dużo. Dodatkowo wiele informacji było ze sobą sprzecznych i dość nielogicznych. Minho sam wiedział, czy są prawdziwe, możliwe, że Jjong po prostu lubił dużo gadać i tyle. No i zdarzało mu się kłamać. Często. 

- Wczoraj kupił mu aparat, czyli jednak mają kasę…głupia dziwka 

O chłopaku Jjong’a wiedział tyle, że był wredny, puszczalski i że to przez niego trafił do więzienia. Minho widział go parę razy- modnie ubrany, spedalony i dość miły przy bliższym poznaniu. Zazwyczaj spotkania pary zaczynały się bardzo romantycznie- pocałunki przez szybę etc. a kończyły się kłótnią i ostentacyjnym wyjściem Key’a. Cóż, widocznie chłopak miał charakterek. 

- Czyli gadałeś z nim wczoraj? -spytał od niechcenia Minho, biorąc napoju energetyzującego- Mówiłeś, że nie powiesz im o przyjeździe. 

Jjong pokręcił głową, opierając się o szybę okna lokalu i wzdychając. Wyglądał trochę menelsko, ale przecież to był ich pierwszy przystanek i nie zdążyli się jeszcze ogarnąć. Mieli jeszcze przed sobą sporo kilometrów w upale, więc żaden z nich nie przejmował się wyglądem. 

-Co ty…pytałem tylko, co tam u nich- powiedział znudzonym tonem- Chyba bym musiał być pojebany…zabrałby Taemin’a i spierdolił gdzieś, zanim bym tam dojechał. 

Nie ma to jak zgodna, kochająca się para. Czasami Minho miał wrażenie, że Jjong i ten Key byli swego rodzaju starym małżeństwem, bo tak właśnie się zachowywali. 

Minho spojrzał na niego sceptycznie w myślach, jednak nic nie powiedział. Szczerze mówiąc, też miał ochotę zobaczyć się z tym Key’em (wolał jednak nie mówić tego zazdrosnemu jak cholera Jjong’owi). Nie zrozumiałby, że Minho tylko lubił jego chłopaka, nic poza tym. Po porostu zdawał się być troszkę bardziej normalniejszy od Jjong’a, o ile to dobre określenie. 

- Zastanawiałem się, jak wygląda teraz Taeminnie…pewnie urósł, ha…Na pewno zmienił fryzurę, mała ślicznotka. 

Znowu dość nielogiczna informacja. Minho wiedział, że Jjong ma syna- z początku wierzył, że owo dziecko ma około dwa-trzy latka. W końcu sam Jjong miał niewiele ponad dwadzieścia, więc jego dziecko nie mogło liczyć więcej. Pewnie było efektem wpadki z jakąś przypadkową dziewczyną, to zepsuło związek z Key’em… 

I wszystko pasowałoby idealnie, gdyby nie parę informacji, które burzyły logikę. Na przykład o tych włosach. Albo to, że Taemin miał jakiś występ taneczny, że Key ubiera go zbyt wyzywająco, że Jjong zabije każdego, kto zbliży się do jego synka. Zazwyczaj trzylatki nie ubierają się wyzywająco ani nie tańczą. I przeciętni faceci nie mają ochoty się do nich zbliżać. No ale to tylko teoria. 

- Masz w ogóle jakieś jego zdjęcia? –spytał Minho, ciekaw, jak wygląda ten sławny Taemin. 

Ogólnie z początku Minho cieszył się, że spotka małego Taemin’a. Naprawdę lubił małe dzieci i zabawa z synkiem najlepszego przyjaciela mogła by fajna. Potem dopiero zaczęły pojawiać się wątpliwości, jak mały był ten cały Taemin. Kupować mu samochodzik czy książeczkę? Cóż, problem w tym, że biedny Minho nie wiedział, jakimi zabawkami aktualnie bawił się mały Taemin. 

- Ten pojeb mi nic nie wysłał…Raz przyniósł, łaskawie…mówiłem ci, że kupił mu aparat? 

Minho przytaknął i wrócił do swojego napoju. Jjong kontynuował skarżenie się na swojego chłopaka, co jakiś czas wtrącając informacje o Taemin’e. Kelnerka patrzyła już na nich krzywo- w końcu to od ich stolika padało najwięcej przekleństw. 

Ogólnie Jjong powinien wykorzystać swoją przepustkę trochę lepiej, niż niespodziewany powrót do rodziny po trzech latach nieobecności. Prawdopodobnie będzie kolejna kłótnia, pobije się z Key’em, dołoży sobie lat w pierdlu…Minho jednak nic nie mówił, tylko postanowił mu pomóc i zawieźć go tam. Może uda mu się go przypilnować. Przynajmniej na to liczył, już teraz planując ułagadzanie złego chłopaka Jjong’a. 

- Podobno opitolił się na łyso – powiedział nagle Jjong, rechocząc złośliwie – Chcę to zobaczyć, ja nie mogę…pewnie obrzydliwie, jeszcze gorzej niż jak miał blond… 

Dziwne, ale Jjong nigdy nie przyznał się, jak bardzo kręci go jego chłopak. Minho wyczuwał to w jego słowach i wiedział, że „dziwka’ oznacza w ustach Jjong’a „kochanie” a „brzydki” znaczyło „seksowny, zajebisty”. Minho wiedział, że jego przyjaciel wciąż kocha swojego chłopaka i odwrotnie, mimo tych karkołomnych kłótni. Słodkie. 

- Mam nadzieję, że pozwoli mi…wiesz, jak wrócę…- rozmarzył się- Od dawna nie miałem dobrej dupy… 

To już nie było raczej romantyczne. Minho uśmiechnął się porozumiewawczo. Cóż, może nie ubrałby tego w takie słowa, ale on też „od dawna nie miał dobrej dupy”. Miał nadzieję, że znajdzie kogoś w mieście Jjong’a. Raczej nie był pierwszym do przelotnych znajomości, ale krótki romans nie byłby zły…zbyt długo był sam. 

-Taa…- powiedział Minho dość sceptycznie- Już widzę, jak ci pozwala. Na jego miejscu wywaliłbym cię, zanim… 

-Zamknij się!- Jjong próbował go sięgnąć nogami pod stołem, jednak nie udało mu się. 

Minho uniósł brwi, powstrzymując się przed komentarzem na temat krótkich nóg. Zamiast tego dokończył napój jedynym łykiem i wrzucił pusta puszkę do kosza. Idealny rzut- dziewczyna siedząca nieopodal spojrzała na niego z uznaniem i mrugnęła kokieteryjnie. Uśmiechnął się, ponieważ był miłym chłopakiem i spojrzał za okno, chcąc być już z powrotem w aucie. Wcześniej miał na myśli raczej chłopięcy tyłek, więc nie było mowy o rozpoczęciu flirtu. 

- Mam tylko nadzieję, że nie znalazł sobie kogoś, bo dołożą mi dożywocie…Albo od razu powieszą, nie wiem. 

To oderwało go od rozmyślań o wszelkiego rodzaju chłopięcych, okrągłych, ciasnych tyłeczkach…To nie tak, że Minho był opętany wizją seksu czy coś- był po prostu zdrowym dwudziestolatkiem z długoterminowym seksualnym postem. Zaśmiał się cicho i spojrzał na niego lekko zdziwiony. 

-Bo? 

Jjong zrobił pełną nienawiści minę i wyglądał, jakby to, co zaraz powie był jak najbardziej poważne. 

-Bo zajebię jego i tego typa. Taemin’a wezmę ze sobą, jedyny sprawiedliwy w całym tym domu…pewnie mnie złapią, ważne, że się zemszczę. Najwyżej zajmiesz się Taeminnie, tylko uważaj co robisz, pedofilu… 

Minho uniósł ręce w obronnym geście, wciąż się uśmiechając. Miał dość niejasne wrażenie, że jego słowa mógłby się okazać prawdę, bo Jjong bywał nieobliczalny. W końcu raz już prawie kogoś zabił, może nie chciał dokładnie tego, ale fakt faktem niemal pozbawił człowieka życia. Raczej nie bije się nikogo z pokojowymi zamiarami… 

- Spokojnie…jak zwykle przesadzasz. Uspokój się. 

Jjong też się uśmiechnął, znowu opadając na oparcie i pogrążając się znowu w myślach. Pewnie miał nadzieję, że mimo tej małej niespodzianki wszystko będzie dobrze, że uda mu się spędzić ten czas bez kłótni z Kibum’em i że między nim a Taemin’em będzie wszystko okej. Bez szalonych kłótni, pistoletów i wyskakiwania przez okno. 






- Co on zrobił z tym domem? 

Cóż, Minho miał podobne pytanie w głowie, jedynie w trochę grzeczniejszej wersji. Najpierw uderzyły go różowe ściany na zewnątrz, ale obaj z Jjong’iem przyjęli to raczej na luzie- Key kochał róż, więc było całkiem normalne. Zignorowali nawet różowe schody na ganek i kiczowate, białe ławeczki w ogrodzie. 

Sam ogród był nieco zaniedbany, ale miał swój urok. Nawet te grube, brzydkie i tandetne krasnale porozrzucane po całej powierzchni. Jjong o mało nie przewrócił jednego, grubaska z wiadrem w ręku. Wtedy przeklął po raz drugi, chociaż obiecał sobie, że powstrzyma się od wulgaryzmów. 

-Te…te obrazy…czego on uczy Taemin’a?! To jest pornografia! 

Pierwszą rzeczą, jaka ich uderzyła, były portrety umięśnionych, na wpół nagich mężczyzn. Jeden wisiał w holu, drugi w pokoju wspólnym a na piętrze był wielki kalendarz z przystojnym modelem. I parę obrazków o podobnej tematyce. Cały kalendarz był obrysowany w serduszkach i napisach w dwóch charakterach pisma. 

Na szafach zwisały różnokolorowe boa, na kanapach walały się kapy i koce w panterkę, ciuchy i inne pierdoły. Dom był mieszaniną bałaganu i czystości- nie dało się jednoznacznie stwierdzić, co przeważa. Niby nieporządek, a jednak ładnie i czysto. 

- Mówiłem mu, żeby nie malował ścian…żeby nie brał swoich mebli… 

Minho niegdzie nie zauważył dziecięcych zabawek- może Taemin już się nimi nie bawił? A może wszystkie były w jego pokoju? Jak do tej pory nie otworzyli czerwonych drzwi (ten dom nie trzymał się żadnej zasady kolorystycznej) więc nie znali wyglądu pokoju dziecka. 

Pokój Key’a był tajemniczo zamknięty, a różowe drzwi nie chciały zdradzić swojego sekretu. Było jednak pewne, że nikogo nie ma w domu. Nawet jeśli drzwi były otwarte, co było kompletnym idiotyzmem. Cóż… 

- To jakiś koszmar…wyszedłem z normalnego domu, zastałem jakiś burdel…CZY TO SĄ KAJDANKI? 

Na ścianie, na wieszaku wisiały puchowe, różowe kajdanki. Jjong wyglądał, jakby miał zaraz je zniszczyć. Albo, jakby miał zemdleć, bo zrobił się strasznie blady. Cóż, ten Key rzeczywiście był trochę walnięty- w domu, gdzie jest dziecko, raczej nie trzyma się na wierzchu takich rzeczy. Na stole leżały jakieś magazyny z równie przystojnymi panami, też popisane. 

Minho doskonale rozumiał przerażenie Jjong’a: jeśli wcześniej był to biały, schludny domek z schludnym wystrojem a teraz przypomniał agencję towarzyską, to było to zrozumiałe. Minho usiadł na kanapie w panterkę i spojrzał wyczekująco na Jjong’a. Nie będą tu przecież tak po prostu stać i czekać niewidomo na co. 

- Co robimy? – spytał Minho, chowając kluczyki od samochodu do tylniej kieszeni- Chyba nie zamierzasz cały dzień łazić po domu i… 

-Nie, daj spokój- powiedział w końcu Jjong, drapiąc się po głowie- Chodź do kuchni, zjemy coś. Może zaraz wróci Key z Taemin’em, wszystko sobie wyjaśnimy….juz mnie wkurwił… 

Jjong poszedł pierwszy, bo Minho został na chwilę. Jego uwagę przyciągnęło wielkie zdjęcie Key’a na całej powierzchni ściany. Wyglądał tam jak prawdziwa Diva- błyszczące ciuchy, boa, pewna siebie mina i wyzywające spojrzenie. Bardzo ładne zdjęcie. Cóż, nie ma to jak skromność i nieśmiałość… 

- Dzień dobry…chciał pan coś? Akurat gospodarza nie ma, więc musi pan załatwić ze mną… 

Minho usłyszał nowy, obcy głos. Uniósł brwi i wszedł szybko z pokoju, ciekaw, kto to taki. Tuż przed Jjong’iem stał obcy koleś w szlafroku w kurczaki. Było zadziwiająco podobny do sprzedawcy hot-dogów czy innego gówna który kiedyś pracował przed pracą Minho. Może to był nawet on..? 

- Kim jesteś i co kurwa robisz w moim domu? 

Koleś spojrzał na niego zdziwiony doborem słów i atakiem na swoja osoba. W sumie Minho go rozumiał- Jjong był obcą osobą, która nagle przyszła rano do domu i jeszcze na niego krzyczał. Jjong podszedł do niego bliżej, lustrując go wzrokiem. Koleś był na boso, wyglądał, jakby dopiero wstał. Minho kiwnął mu głową na powitanie. 

- Pana domu..? Przepraszam, może się pomyliłeś…Key nie ws… 

Jjong zacisnął powieki i Minho modlił się, żeby nie zrobił nic złego i żeby faktycznie nie popełnił podwójnego morderstwa. Ten wziął kilka uspokajających oddechów, spojrzał gdzieś w kąt i myślał intensywnie. Minho spojrzał przepraszająco na kolesia, a ten uśmiechnął się do niego nagle. Chyba go poznał, bo czasem Minho kupował coś u niego, gdy nie miał czasu na porządne żarcie. 

-Okej…załóżmy, że jesteś zajebistym bliskim przyjacielem. Okej. Kiedy wróci Key?- spytał Jjong niespodziewanie, próbując okiełznać złość. 

Minho był z niego naprawdę dumny, bo widać było, że ledwo opanowuje złość. Trzeba mu będzie potem pogratulować, nie ma co. Koleś uśmiechnął się lekko i podrapał się po głowie. Wyglądał raczej komicznie na boso, w tym głupim szlafroku i w rozczochranych, brązowych włosach. 

- Może jutro rano..? Chyba nie uda mu się dzisiaj wrócić…a co? 

Jjong rzucił mu ostre spojrzenie. Raczej nie wyglądał, jakby był w nastroju do miłej pogawędki.

-Nico. Nic mu nie mów o nas, tym bardziej nie dzwoń. Przyjedziemy około 11 jutro, ok.? 

Koleś przytaknął ze zdziwioną miną, po czym Jjong skinął na Minho i zeszli razem po schodach. Wyglądało na to, że będą musieli wynająć pokój w jakim hotelu, zamiast spać w wielkim domu Key’a. Życie bywa dziwne. 






- Szmata…jak zwykle, mogłem się tego spodziewać…ale z takim FRAJEREM?! 

Minho od paru minut musiał wysłuchiwać tego wszystkiego, dlatego skupił się na prowadzeniu. Jechał bardzo wolno, bo szukali miejscowego hoteliku- miał być właśnie w tej okolicy. Jjong siedział na swoim siedzeniu, z łokciem opartym o drzwi i wkurzoną miną. Minęli grupkę czarnoskórej (!) młodzieży, gdy Jjong nagle poderwał się i niemal wyleciał przez okno. 

-STÓJ! Czy to był…cofnij się do tych typów tam, ja nie wierzę… 

Minho zatrzymał się zdziwiony i cofnął się lekko. Koło sklepu stała grupa nastolatków- afroamerykanów. Wszyscy raczej wysocy i młodzi, i gdyby Minho gustował w tak egzotycznych towarach, to nawet przystojnych. Dość osobliwy widok w Korei, ale cóż, bywało i tak. To była dość dziwna dzielnica, można powiedzieć. 

Dopiero wtedy zauważył między nimi innego chłopaka, który był przez nich prawie otoczony. Nie widział z bliska, ale mógł stwierdzić, że był piękny. Ze swoją jasną skórą wyróżniał się między towarzyszami jak rajski ptak. Wdzięczył się między nimi i cieszył się ich uwagą, rozmawiając niemal z każdym z nich. A oni prężyli mięśnie. 

Jjong wysiadł, podchodząc do grupki i krzycząc coś. Chłopak wyglądał na nieco zdziwionego, ale w gruncie rzeczy pozytywnie. Ciemni chłopcy śmiali się coś po angielsku, ale Jjong kompletnie ich zignorował. Złapał chłopaka za ramię i przyprowadził do auta, praktycznie rzucając go na tylnie siedzenie. 

To była okazja, by przyjrzeć mu się dokładnie. Miał długie, rude włosy spięte w uroczy kucyk. Jego sercowata twarz była słodka i niewinna, co dopełniało jeszcze lśniące oczka. Te usta…I długie, odkryte przez króciutkie szorty nogi. Naprawdę nie chciał wiedzieć, czego ten chłopak szukał u bandy ciemnoskórych chłopców. I jeszcze będąc w takim stroju. 

-Dzień dobry…- przywitał się chłopak, uśmiechając się i poprawiając białą bokserkę- Minho-hyung. 

Minho nie miał pojęcia, skąd chłopak go zna, ale uśmiechnął się mimo wszystko. Skoro znał Jjong’a, to może znał i jego, nigdy nic nie wiadomo, co o nim opowiadał jego przyjaciel. 

-Hej- opowiedział, ruszając powoli w międzyczasie. 

Jjong wyglądał, jakby miał strzelić chłopaka w twarz. Odwrócił się szybko i wbił w niego spojrzenie. 

- Co ty do cholerny z nimi robiłeś? Przecież to jacyś… 

- Jesteś rasistą? – po raz pierwszy wyglądał na zirytowanego- zmarszczył brwi i spojrzał na niego z wyrzutem. 

-Nie o to chodzi! Chcesz, żeby cię zgwałcili? Przecież oni są jacyś…dzicy…jak ty w ogóle wyglądasz…wiedziałem, że z Key’em nie wolno cię zostawić, wiedziałem… 

- To raczej nie byłby gwałt, Jonghyun-hyung… 

To powiedział o wiele ciszej i prawdę mówiąc, Minho bardziej wywnioskował to z jego miny. Jjong wziął znowu kilka głębokich oddechów i Minho podziwiał dziś jego samokontrolę. W końcu ukryl twarz w dloniach i przeczesał włosy palcami. 

-Ok. To jest Taemin, mój syn. Już „znasz” Minho. 

Cóż, więc to jest właśnie słynny Taemin. I widocznie nie jest trzylatkiem, nie bawi się autkami i teraz Minho rozumiał, dlatego Jjong tak bardzo bał się, że jakiś koleś będzie chciał go dotknąć.

Minho czuł, że samemu ma takie pragnienie. Zwłaszcza przez te odkryte nogi, mleczną skórę, pełne usta…Taemin był perfekcyjny. 

1 komentarz:

  1. Hahahaha ;D Opis domu Key mnie rozwalił! >w< Kocham to opowiadanie! <3 Teraz lecę czytać dalej! ^^

    OdpowiedzUsuń