poniedziałek, 11 czerwca 2012

Słoń [PG] rozdział 2






Nadal lato. 

Malunki miały przedstawiać przede wszystkim zwierzęta, bo tego życzył sobie Taemin. Minho podzielał jego zdanie, bo czuł dziwną niechęć do ludzi mających potencjalnie widnieć na ścianach jego domu- ich ewentualne potomstwo mogłoby się potem ich bać. Dlatego też ich „artysta” (czyli prosty, ale utalentowany chłopak) od siedemnastu dni malował pięknego słonia w ich coraz bardziej bajkowym salonie. 

Pracownik pociągnięciami pędzla niemal ożywał giganta. Taemin leżał na brzuchu na poduszkach, podpierając się na łokciu i czytając książkę. 

Minęło już prawie pól roku i dom zaczynał powoli wyglądać tak, jak księżniczka Taemin by sobie tego życzył- ściany były już białe, gotowe do pokrycia draperiami lub w zależności od przeznaczenia pomieszczenia, malunkami. Lub drobnymi kafelkami, jak na przykład w łazience. Wkrótce wokół ich prawie basenowej wanny pojawiła się piękna, jasnoniebieska otoczka z drobnymi motywami. 

- Dlaczego nie kupiliście domu na miejscu? Podobno nigdy nie byłeś tam dłużej niż dwa tygodnie- zagaił nagle malarz. 

Taemin musiał po raz kolejny odpowiedzieć na to zgoła irytujące i wciąż powtarzane przez poszczególne osoby pytanie. Wywrócił oczami. 

- Chcę uniknąć demityzacji- powiedział mądrze, przewracając stronę w książce. 

“Artysta” uniósł brew, biorąc jednocześnie do ręki płaską imitację fioletowego diamentu. Owe klejnociki przeznaczone były na słonia, by wyglądał jak ten z bluzki i by był jeszcze bardziej ‘żywy’. Ostatnim razem ich pies zaczął szczekać, gdy malarz dodał nowe cienie do swojego dzieła- zwierzak tak mocno uwierzył w realność. Cóż, może Eve była po prostu głupim psem… 

- Jesteś pewien, że te studia nie wyprały ci mózgu?- spytał pracownik, patrząc podejrzliwie na książkę. - Co za głupoty czytasz? 

- Nie żadne głupoty- obruszył się Taemin, przekręcając książkę i pokazując okładkę. - To „Tajemniczy ogród”. 

Zapadła chwila ciszy, podczas której malarz po prostu stał i gapił się na Taemin’a i jego książkę. Widocznie starał się zrozumieć wcześniejszą odpowiedź. 

- Nie znam- odparł w końcu, patrząc wciąż na książkę. - O co chodzi z tą twoją decośtam? 

Taemin wzruszył ramionami. Nie wiedział, czy będzie w stanie mu to wyjaśnić- Minho nie musiał nic tłumaczyć, jego chłopak po prostu go zrozumiał i zaakceptował to. Że chcą stworzyć swoją krainę tutaj, na miejscu, w tym dziwnym domu, który nie przypominał wcale typowej, koreańskiej ani nawet wschodnio-azjatyckiej zabudowy. Był inny, piękny, jak ze snu. Taemin spojrzał na słonia, który wbijał w niego swój spokojny, ciemny wzrok. 

- Po prostu nie chciałem się rozczarować. Indie będą sobie daleko, ja będę tutaj, z Minho. Tak jest lepiej. 


Zaczyna się jesień. 

Minho zszedł z drabiny, ocierając pot z czoła i czując, że przy okazji brudzi sobie czoło czerwoną farbą. Zignorował to jednak, postanawiając wziąć potem prysznic z tyłu domu (i może zaciągnąć do niego Taemin’a, by ten zrobił mu cudowny masaż karku). Mieli takie dziwne, niewidoczne dla ludzi miejsce. Miejsce to było natryskiem na świeżym powietrzu, obsadzone seledynowymi kafelkami- tam właśnie można było się odświeżyć, czasem nawet w podkoszulku, nie przejmując się niczym. 

Minho spojrzał na swoje dzieło, równo pomalowane wiszące półki. Westchnął, siadając i opierając się o ścianę. Wtedy zadzwonił słaby dzwoneczek i do pokoju miękko wszedł…rudy kot. Z pozłacaną, uroczą obróżką. Zwierzę zatrzymało się, pochylając głowę i wpatrując się w Minho żółtymi oczami. Ten tylko uniósł brew, nie przypominając sobie, by mieli kota. Wlazł przez okno? 

Wtedy do pokoju równie miękko wszedł Taemin. Minho widział tylko jego stopy, z racji tego, że jego wzrok wciąż był na poziomie kota. Nogi były zgrabne, blade, a na lewej kostce błyszczała bransoletka. Och, jak lubił się nią bawić, przesuwać po miękkiej skórze i wywoływać delikatne łaskotki. W każdym razie stopy Taemin’a stały tam gdzie stały. Minho przeniósł wzrok wyżej, przez nogi odziane jedynie w krótkie szorty, do luźnej i wielkiej jak namiot bluzki z wizerunkiem wielorękiej bogini. Aż do spiętych w uroczy kucyk włosów i paska materiału na szyi, który też wyglądał jak prawie obróżka. 

- Podoba ci się nasz tygrys?- spytał po prostu Taemin, uśmiechając się słodko i unosząc lekko brew. - W końcu, co to za królewska para bez tygryska. 

Minho także uniósł brew, widząc, jak ‘tygrys’ podąża właśnie w stronę stosu kolorowych poduszek. Zwierzak obwąchiwał wszystko staranie, po czym obrócił rudy łepek i miauknął z (chyba) aprobatą. Taemin przechylił głowę w geście całkowitego roztopienia się nad słodkością ich nowego pupila. 

- Groźny- ocenił tygrysa Minho, uśmiechając się lekko. - Jak ma na imię? 

- No Tygrys. To znaczy na razie nie mam. Na razie będzie tygrysem o imieniu Tygrys- postanowił rezolutnie Taemin, siadając obok Minho i podkulając nogi na drewnianej podłodze. - Masz czerwoną kreskę. 

Zaczął ją zmazywać, drobną dłonią trąc opalone czoło Minho. Ten nic nie mówił, po prostu patrzył na swojego pięknego kochanka i zastanawiał się, jak to możliwe, że słońce gra w tych oczach tak pięknie. Taemin zmarszczył brwi, nie zwracając już nawet uwagi na tygrysa, który podszedł do nich powoli przy akompaniamencie brzdąkającego dzwoneczka. W końcu jednak młodszy poddał się, wzdychając i biorąc kota na kolana. 

- Książę, powinienem się chyba tobą zająć pod prysznicem. 


Jesień

Jesień rozgościła się już na dobre, rozsypując wszędzie liście, które wyraźnie inspirowały Taemin’a. Pora roku nie przeszkadzało mu w planach postawienia fontanny, oj nie. Miała stanąć pod koniec października, spora, obłożona piękną, ale nie aż tak bardzo kiczowatą mozaiką, w lecie pełna krystalicznej wody, na jesień wypełniona opadłymi liśćmi a w ziemie pokryta białą czapą. Minho wyszedł na dwór, obserwując dwóch robotników stojących nad kamienną fontanną. Jeden z nich stukał w jasny kamień miarką, obserwując wodę wypływającą wysokim strumieniem. 

- Jest dobrze, szefie- poinformował go ten z miarką, z pochodzenia Japończyk. - Woda jest czyściutka. W lecie będziecie mieli radochę. Chce się pan napić? 

Minho uśmiechnął się szeroko ale pokręcił przecząco głową, patrząc na prawie ukończone dzieło. Fontanna nie miała jeszcze mozaiki, była tylko zgrabną bryłą a siedzenia bo bokach nie były całkiem dokończone. Przesunął dłonią po kamieniu, słuchając, jak robotnicy kończą dziś swój dzień i odchodzą. Gdy już zniknęli, jakiś głupi impuls kazał mu pochylić się nad wodą i wyciągnąć język po łyk wody. Była zimna, ale czysta. Wtedy jego język spotkał drugi i po chwili usta złączyły się w delikatnym pocałunku. 

- Nie słyszałem cię- powiedział Minho, gdy oderwali się już i mógł zobaczyć delikatny uśmiech Taemin’a pochylającego się nad fontanną z drugiej strony. - Gdzie masz sweter? 

- W domu- powiedział po prostu młodszy, uśmiechając się figlarnie. - Wiesz, co zrobimy w pierwszy upalny dzień? 

W pierwszy upalny dzień, kilka miesięcy później, Taemin wszedł do fontanny w samej przydługiej bokserce i szortach. Minho siedział na krawędzi, w klapkach i szortach, z włosami rozczochranymi po spaniu do południa. Taemin stanął w wodzie sięgającej do połowy łydek, przeczesując mokrą dłonią włosy i odgarniając je do tyłu, mocząc bluzkę, ukazując delikatne sutki i płaski brzuch. Mokrą stopą figlarnie przesunął po nodze Minho, zaczepiając go i zachęcając do zabawy. Wyglądał jak młoda, mokra boginka i jedynie, co mógł zrobić wtedy Minho, to wziąć go na hamak i zaopiekować się nim’. 
To było jednak już te kilka miesięcy później. 



.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz