piątek, 4 stycznia 2013

Czarno-białe węże 10/13 [I nikt niczego żałować nie będzie]

SNAKENEST 

Tutaj znajduje się zbiór cytatów do opowiadania, można to traktować jak swoisty soundtrack :] zachęcam do odwiedzenia, przeczytania i być może przesłuchania. 



1, Nazwałabym ten rozdział 'osobistym', mimo, że oczywiście nie tyczy się mnie...po raz drugi postanowiłam dać głos Jonghyunowi, chłopak zdecydowanie zasługuje na parę minut w świetle reflektorów. 


2. Liczba rozdziałów rozrosła się do 13, niczym nasz nowy rok :DD nie mam pojęcia, czy tak zostanie, ale prawdopodobnie tak. Roboczo zmieniam także dzień dodawania na piątek, ale naprawdę nie mam pojęcia, czy zawsze będę w stanie wyrobić się w szkolny tydzień...








Wentylator na suficie kręcił się leniwie, a Jonghyun nie miał pojęcia, czy sam z siebie, czy może jego niezwykły towarzysz samą obecnością wprawia bezużyteczne urządzenie w ruch. Obserwował śmigło, przez głowę znowu przeszła mu ta głupia myśl, co by było, jakby zawiesić na nim  węża, byłoby śmiesznie? Zatrząsnął się z niemego śmiechu, a leżący przy nim Taemin spojrzał na niego ze zmarszczonymi  brwiami. Byli w nieużywanej osiedlowej pralni, urządzenia stały trzema zardzewiałymi rzędami, a oni siedzieli na podłodze, opierając się o nie plecami. Woda kapała z sufitu, wypływała spod pralek, ale było przyjemnie, siedzieć tak w cieple przyjaciela. 

-Wampiry istnieją..?- spytał bez sensu młodszy, wciąż patrząc się na wiatrak.

-Jakbyś się mnie nie pytał setki razy...to nawet nie jest ciekawe. 

-A dla mnie jest. 

Nie chodziło o wampiry, wilkołaki i inne cholerstwa, po prostu chciał słuchać jego głosu, chciał z nim rozmawiać, nawet na taki absurdalny temat. Ten dzień od początku był jakiś milczący, pełen gestów i półtonu, nawet, gdy siedzieli już w tym dziwnym miejscu i nie robili nic poza patrzeniem się na jego wszechobecny rozkład. Jonghyun bał się tego, co wyczuwał pod rozgrzaną skórą przyjaciela, bał się  rozszerzonych źrenic, ale samo bycie z nim sprawiało także, że prawie zapominał o swoim smutku i wewnętrznym przeczuciu, że to, czego tak się boi, zbliża się wielkimi krokami. 

-Nie chodzi ci o nie, prawda? - spytał Taemin, mrużąc oczy - Bawisz się ze mną w jakieś podchody?

-Chcę wiedzieć o pierdolonych wampirach, to źle?- Jonghyun wybuchnął niespodziewanie nawet dla siebie samego- Nie możesz mi po prostu kurwa powiedzieć, czy one istnieją? Nie możesz?

Jego towarzysz spojrzał na niego, ale nie ostro, nie z reprymendą, może jedynie zaskoczony. Sam Jonghyun sapnął ze złością i spojrzał w głąb stojącej naprzeciw pralki. Ale jak mógł siebie winić? Od pewnego czasu nie czuł nic poza stresem, smutkiem i wewnętrzną pustką, wystarczająco udawał przed Taeminem, by nie móc raz wybuchnąć i poprzeklinać. Czuł na sobie jego wzrok i wiedział, że on doskonale rozumie, że nie chodzi tu o żadne wampiry, które może i istniały, ale Taemin nigdy żadnego nie spotkał.

- Jesteś taki głupi…- zaczął powoli Taemin, przykładając dłoń do jego policzka, po czym przesuwając ją na szyję i kark młodszego, wysyłając ciepły prąd przez jego ciało- Chodź tutaj. 

Przytulił go do siebie, może trochę jak dziecko. Jonghyun zamknął oczy i pozwolił oddać się tej chwili, ignorując ból pleców przy niewygodnej pozycji i po prostu wtulając twarz w miękkie włosy, z których taktownie wyślizgnął się wąż, zostawiając je rozpuszczone. Starszy jako pierwszy odsunął się z  uśmiechem, sięgając do jednej z pralek, by wyciągnąć z niej zawiniątko. Błyszczące, ciemne oczy spojrzały na Jonghyuna z niemym upewnieniem,  czy nie chciałby zobaczyć jego zawartości. 


-Jesteś walnięty- zaśmiał się młodszy, biorąc prostokątne zawiniątko- To czek na milion dolarów, tak? Dużo chowasz w takich miejscach? 


-To ja- Taemin pstryknął go w nos jak małe dziecko, znowu opierając się o pralkę- To ja, żebyś o mnie pamiętał. 



Jonghyun nie uśmiechał się już, gdy znalazł się poza dzielnicą i siedział na murku słabo oświetlonym przez światło latarni. Patrzył się na mocno nadszarpnięte zębem czasu, czarno-białe zdjęcie swojego przyjaciela, może jedyne, jakie miał poza tymi, jakie zrobione zostały w czasie ich znajomości. Chłopak siedział na pufie z małpą na ręku, patrząc prosto w obiektyw z zabawnie poważną miną. Z tyłu fotografia datowana była na piętnastego sierpnia 1892 roku, miejsca nie podano, ale prawdopodobnie musiało to być coś egzotycznego. Jonghyun oderwał w końcu wzrok i spojrzał przed siebie, myśląc już o czymś innym. 


To był prezent pożegnalny, tak? 



Pytanie było zasadnicze- czy nie lepiej amputować chorą nogę od razu, niż kroić ją centymetr po centymetrze, ścięgno po ścięgnie?  Jednak, dlaczego nie?! Czy Taemin nie mógł odejść, gdy Jonghyun będzie miał już te swoje osiemdziesiąt lat, dorodnego grzyba na głowie i własną, stara już też rodzinę za ścianą…Nie, on wolał uciąć Jonghyunową kończynę toporem, uśmiechając się łagodnie i opryskując sobie twarz krwią. Zostawiając liścik pożegnalny ze zdjęciem z małpą. Jjong nigdy, przenigdy nie spodziewałby się po sobie takich emocji, pesymizmu, to był jakiś obcy element w jego prostym świecie. 


Poczuł się nagle zwyczajnie całkiem sam, na tym murku, Potrzebował rozmowy, nie z psychologiem  który go nie zrozumie, nie z mamą, która uzna, że porzuciła go dziewczyna, nie z Kibumem, który latał teraz w swoim kosmosie...och tak, może powinien zapytać wszechwiedzącego księdza! Excellent idea, Mr. Kim. 

Jak mógłby zacząć? ‘Proszę księdza, mój anioł stróż mnie opuszcza’. Bez względu, ile mrożących krew w żyłach rzeczy spotkało go z powodu znajomości z tą niezwykłą osobą, nic nie zabierze mu kolorów, jakie ona wprowadziła. Nikt nie odbierze mu takiego życia, nikt!  Dlatego jeśli kiedykolwiek straciłby pamięć, Jonghyun chciałby dostać kulę w głowę. Taemin musiał być obecny choćby w jego głowie, chociaż we wspominaniach  Zaś odpowiedź księdza wyglądałaby mniej więcej: a gdzie obchodzi?’. Odchodzi niewidomo gdzie, w cholerę, pieprzyć się dniami i nocami ze swoim wielkoludem, z którym się poprztykali i całe dwadzieścia dwa lata nie widzieli.

Ile lat w takim razie ma twój anioł?- spytałby zaniepokojony rozmówca, bo dwadzieścia dwa lata to jednak dużo jak na rozstanie i sama myśl, że para z takim stażem miałaby uprawiać seks dniami i nocami…to byłoby niewłaściwe  w ten czy inny sposób.

Ano tak ponad tysiąc lat, może więcej, może mniej. On chyba sam nie wie, kiedy się urodził...o ile to właściwe słowo, to ,,urodził". Nie mam też cholernego pojęcia, czy skoro nie jest ‘wodą’, to nie wyszedł z niej jak jakaś Afrodyta….mówił mi takie rzeczy, ale jak byłem dzieckiem, myśli ksiądz, że można temu ufać…? Ja też nie.  Na głos Jonghyun powiedziałby, że ma czterdzieści, taki jeszcze przyzwoity wiek na rozrywkę. 

Dlaczego uważasz, że już nie wróci? Zawsze możesz ich odwiedzić-z braku pomysłów powiedziałby ksiądz, myśląc, że pewnie ów aniołek i jego kochaś wyjechali nad morze i mogą niedługo wrócić. Nie, proszę pana, oni wyjadą w ciemne, dzikie, kamieniste góry, gdzie mają swoje Wężowe Gniazdo, gdzie będą szczęśliwi i tam się będą pieprzyć. Widzisz mnie pan wspinającego się po skałach? Wymiękam przy wchodzeniu po schodach. Poza tym, naprawdę nie chcę im przeszkadzać. Oczywiście tego też by nie powiedział na głos, mruknąłby tylko, że jadą zbyt daleko. 

Może zaprzyjaźniłbyś się z partnerem twojego przyjaciela? A owszem, kiedyś się nawet kumplowali! Skąd Jonghyun miał widzieć, że to imię to nie przypadek? Widocznie nawet Key, taki wrażliwy według Taemina, nie mógł nic wyczuć, żadnej anomalii, żadnej energii czy innego niewidzialnego cholerstwa. Sam Minho musiał się widocznie bardzo postarać, by wtopić się w tłum Seula, tak przynajmniej wynikało z porównania relacji Taemina i jego własnych...Ciekawe, czy on wiedział, jak blisko jest Taemin przez ten cały czas? Wyczuwał jego zapach na Jonghyunie? Przecież podobno jest wilkiem….dlaczego nic nie powiedział? Dlaczego kazał Taeminowi cierpieć tyle czasu, udawać, że jest dumnym i trwać silnie, a potem płakać samemu jak jakaś Penelopa?

Nieważne…to nie była jego sprawa. 

On jest w porządku, ale naprawdę wolałbym stary układ- powiedziałaby w końcu Jonghyun, bo to prawda, nie nienawidził Minho, po prostu czuł się trochę skrzywdzony i jednocześnie bał się go, kojarząc go już z pewnymi konkretnymi zdolnościami z opowieści Taemina. Czasem przychodził pod jego pracę, widząc, jak wysiada z auta (musiał się specjalnie uczyć tylu ‘ludzkich’ umiejętności….cóż za poświecenie) i wchodzi do pracy. Po prostu patrzył, starając się sobie wyobrazić go z jego Taeminnie, w jego objęciach, splątani i całujący się czule. A kiedy odchodzą?- pytałby dalej ksiądz, chcąc wyciągnąć z niego więcej niż zdawkowe zdania. Jonghyun powiedziałby tylko, że niedługo.

Właściwie nie rozumiał, czemu akurat teraz, czasem starał doszukiwać się czegoś w liczbie dwadzieścia dwa, dwadzieścia dwa lata….może dwudziestego drugiego dnia chce się z nim spotkać? Był początek października. Może coś związanego z pełnią księżyca? Wiedział jedno- Taemin już postanowił, kiedy to zrobi. Może to jakiś wewnętrzny instynkt, niezrozumiały dla kogoś obcego, intuicja, iż właśnie teraz jest właściwy moment, nie później, nie wcześniej. Co do dnia, co do godziny, wyjdzie z domu, zawyje do pieprzonego księżyca i znajdzie tego Minho.

Nie warto myśleć ani oskarżać, tak widocznie musi być- powiedziałby, taki mądry. Tak, tak musi być, ale czy nie mam prawa oskarżać? Oskarżać go, że zostawiał mnie w taki sposób samego, ustalając sobie głupią datę i wracając do tego swojego... Tak samo jak mogę oskarżać go o wprowadzenie z równowagi Kibuma, chociaż, to i tak była wina Jonghyuna, że dopuścił do poznania tych dwóch osób. Byli jak dwa bieguny, zupełnie inni, a jednak coś ciągle ich do siebie przyciągało, żeby tylko wywołać iskrę i nawzajem zirytować. Tyle, że tylko Key na tym cierpiał. 

Ale ok, postaram się nie obwiniać "anioła". Niech idą…może wrócą?-uśmiechnąłby się nawet do tego księdza, a ten by odwzajemnił. O tak, wrócą, kiedy będzie już bezzębny, łysy, chodzący o balkoniku i przysypiający w parku. Dla nich to chwila, co znaczy te pięćdziesiąt czy ileś lat razem, w końcu sobie przypomną….Wiedział, że to nie tak, ale nie mógł myśleć inaczej. Prawdopodobnie nie zobaczy ich, właściwie jego, bo chodziło mu głownie o Taemina, przez długie lata. Zabawne, nie nauczył się niczego z tego, jak trudne i bolesne było czekanie na Minho. Jonghyun też znajdzie sobie pocieszenie, może jakąś ładną, miłą dziewczynę, może kupi drugiego psa, ale on za szybko zdechnie…Naprawdę, proszę księdza, chciałby mógł mnie zamienić w węża i nosić wszędzie w kieszeni, byłbym przeszczęśliwy. Kibum…Kibum by sobie poradził, przecież to wszechmocny diva. Nie ma co się martwić.

Tymi słowami zakończył wyimaginowaną....spowiedź, rozmowę? Pomogło mu to tyle, co nic, ale bez znaczenia też nie pozostało, prawda? Znowu spojrzał na prawie dwustuletnie zdjęcie swojego najlepszego przyjaciela, swojego życiowego przewodnika  i uśmiechnął się lekko- nie żałował ani jednej chwili. 



Key nie szukał już usprawiedliwienia dla siebie, za wracanie w tamto miejsce, za ŚWIADOME wracanie, za mącenie sobie samemu w głowie. Wszystko i tak zdawało się go tam zwabiać, prawda..? Podejrzewał, że tak naprawdę może wrócić z niczym, bo dlaczego Taemin miałby cokolwiek mu powiedzieć? Już widział siebie, jak patrzy mu w te migdałowe oczy i pyta ‘Czym jesteś?’, a ten po prostu zaciska ręce na jego szyi, albo rzuca się na niego i...reszta należała już do zbyt wybujałej wyobraźni. Tak, Kibum wiedział, że nigdy nic już nie będzie takie samo i nawet nie miał siły, by żałować czegokolwiek, nawet jego odpływającej na statku Słodkiej Nieświadomości. Czego mógłby? 

Gdy stanął przed właściwymi drzwiami, poprawił okulary z grubymi oprawkami i zapukał.  wolał nie wchodzić od razu, doświadczenia poprzednich odwiedzin nauczyły go, że lepiej nie zaczynać niezapowiedzianych wizyt w ten sposób...Zamek szczęknął, w progu stanął Taemin, z wężem owiniętym wokół szyi niczym cieniutka apaszka. Oczy chłopaka... mężczyzny...(jak go w ogóle określić?) błyszczały pod gęstą grzywką, na sobie narzucony miał cienki sweterek w trójkąty...jak...zwyczajnie. Nagle jedna ze szczupłych rąk złapała przegub Key, który drgnął z zaskoczenia takim ofensywnym ruchem. Nie wydał z siebie słowa, gdy miedzianowłosy wciągnął go powoli do mieszkania, drzwi powoli zamknęły się same z cichym kliknięciem, aż w końcu zaprowadził go do pokoju.

-To dzisiaj skin ship jest na tapecie? - spytał niemal nieśmiało Kibum, gdy uwolnił swoją rękę z ciepłej dłoni tego dziwoląga- I zawsze wiesz, że mam przyjść? 


-Może jesteś po prostu przewidywalny?


-Zabawne...- Kibum wywrócił oczami, starając się zachować dystans- Możemy usiąść...?

Taemin wskazał na poduszkę przy ścianie, przy której postawiony został niski stolik- w pokoju nie było wiele poza tymi kilkoma meblami. Cóż za gościnność! Wpadniesz do mnie, mam poduszkę i stolik? Już nigdy nie odwiedzisz nikogo tylko dla najnowszej konsoli! Key mimo wszystko jednak usiadł niezgrabnie, uważając na swoje białe spodnie i czując się trochę sztywno. Taemin siedział pod drugiej stronie pokoju, na materacu, patrząc na niego nieprzerwanie, z włosami lekko przysłaniającym twarz i dłonią rytmicznie, powoli poruszającą się na ciele...ogromnego, czerwonego węża! Dusząc atak paniki, Kibum postarał się po prostu wybrać jedno z wielu pytań tłoczących się w jego głowie i nie zwracać uwagi na gada.

-Miałeś coś wspólnego z tymi dwoma w moim domu..?- jeśli by nie miał, zabrzmiałoby to dziwnie, ale musiał zaryzykować.

-Zapewne- iskierki znowu zagrały w jego oczach, jak u psotliwego dziecka.

Czyli zarówno przystojni goście jak i szalona noc były jego sprawką, zwyczajna reakcja łańcuchowa. Ciekawe, czy bardzo uraziło go, że Kibum odrzucił jego prezenty…? Nagle poczuł ogromne zażenowanie i poczucie straty, że faktycznie mógł ich przyjąć, bawić się i jeszcze nie naraziłby się temu…temu….

-Nic nie szkodzi, wiedziałem, że jesteś bardzo wybredny- skomentował natłok jego myśli rudowłosy- Ale tak między nami…wybrałem taki prezent, bo dobrze wiem, co oznacza bycie samemu w gorączce…

-Lamersko powiedziane, ale chodzi ci o bycie napalonym?

Przez chwilę przestraszył się tego, jak szybko i bezmyślnie wypalił coś takiego, ale jego towarzysz uniósł brew z zainteresowanym uśmiechem. Cóż, z pewnością bycie demonem zawiera też w sobie inny język, ale ‘gorączka’? No bez przesady! Zmarszczył brwi, gdy przypomniał sobie o kolejnym fakcie nie pozwalającym mu od pewnego czasu zasnąć.

-Znasz Minho?- spytał powoli- On jest taki sam jak ty?

-Tak- odpowiedział równie prosto Taemin, patrząc mu w oczy i żaden mięsień na jego twarzy nawet nie drgnął- Taki sam, może nawet troszkę bardziej.

Tymczasem wąż postanowił poleżeć teraz w plamie słońca przy oknie, dlatego też spełzł z Taemina i ruszył na podłogę. Kibum zesztywniał cały z przerażenia i krzyknął rozdzierająco jak to tylko on potrafi, widząc, że potwór się przemieszcza, ale drugi chłopak uspokoił go z uśmiechem.

-Nic ci nie zrobi, spokojnie- i znowu ten uśmiech.

Kibum patrzył przez chwile w jego oczy, chcąc cokolwiek odczytać, ale widział w nich tylko iskierki igrające raz po raz. Tak naprawdę wolał go nie pytać wprost, czym jest. Wątpił, czy dało się to zamknąć w cokolwiek co było mu znane z filmów, książek, zasłyszanych historii i mądrości internetu. W każdym razie nie zadał tego pytania, pozwalając mu błąkać się gdzieś w głębi jego umysłu. Wampir nie wampir, ważne, że chyba nie chce mu nic zrobić. Chyba….

-Co cię z nim łączy…?- kontynuował w zamian poprzednią myśl. 

Co mogło łączyć tego homme fatale z jego przyjacielem ze szkoły, ciepłym misiakiem Choi Minho? Prawdopodobnie ognisty romans albo musieli być śmiertelnymi wrogami, dwóch odwiecznych antagonistów, których czas konfrontacji naszedł po latach. Jeśli zniszczą połowę Seulu podczas epickiej walki na śmierć i życie, niczym tokijska Godzilla? Być może poniosła go wyobraźnia, ale co innego mógłby pomyśleć? Minho niewątpliwie przez jakiś czas się ukrywał, a przynajmniej próbował wtopić w świat Seula, nie wiadomo z jakich powodów, ale tak było. Tymczasem Taemin spojrzał mu prosto w oczy, po raz pierwszy chyba bez tej nieodgadnionej ekspresji.

-Wszystko.

I jak w tym słowie, w jego błyszczących czarnych oczach Kibum wyczytał wszystko. Zaskakujące, jak niespodziewanie głębokie było to ich połączenie, ich niewymagające słów zrozumienie. Kibum nie wiedział, że w  jego oczach widzi wszystkie te setki lat razem, po prostu po raz pierwszy miał wrażenie, że styka się z prawdziwą miłością, a miłość to nawet śmieszne słowo dla określenia tego, co łączyło Minho i Taemina. Nie powiedział nic, kompletnie nic, dopóki rudowłosy sam nie przerwał tej niewidzialnej, złotej nici między nimi.

-Ale może chciałbyś napić się grzanego wina?


-Chyba oszalałeś, że po tym wszystkim ci zaufam i się z tobą napiję czegokolwiek- parsknął Kibum- Zapomnij. 

Oczywiście Kibum i tak się napił, a mówiąc na marginesie, wino było przepyszne. Po całym wielki kubku Kibum zasnął magicznie, prawie wypuszczając go z dłoni, opierając się o ścianę i śniąc o kolorowych rzeczach z otwartymi ustami. Jak upokarzająco, prawdę mówiąc aż nieprawdopodobne, że tylko po winie, ale chyba nikt nie miałby już wątpliwości, że to nie było tylko wino. Wąż z ciekawości podpełzł, po czym wślizgnął się na ciepłe ciało, zwijając się na kolanach.


Gdyby Taemin był jeszcze w swoim mieszkaniu, by to zobaczyć, pewnie by się zaśmiał.



17 komentarzy:

  1. -,,Tyle, że tylko Key na tym cierpiał. " - jest tutaj powtórzenie powtórzenie, lepiej byłoby się go pozbyć
    -,,wolał nie wchodzić od razu, doświadczenia poprzedniej odwiedziny nauczyły go, że lepiej nie zaczynać niezapowiedzianych wizyt w ten sposób... - 1.powinna być na początku wielka litera 2.powinno chyba być ,,poprzednich odwiedzin"
    -,,Dusząc atak paniki, Kibum postarał się po prostu się wybrać jedno z wielu pytań tłoczących się w jego głowie i nie zwracać uwagi na gada." - powinno być - po prostu wybrać - bez ,,się"
    Niesamowity rozdział... Szkoda mi Jonghyuna... Nie sądziłam, że Taemin tak go potraktuje. Podobnie sytuacja z Key - taaa... wino... Wszystko dzieje się tak spokojnie, ale z adrenaliną. Nie wiem jak to nazwać... Strasznie się cieszę z nowego rozdziału i będę wyczekiwała kolejnego. Z pewnością będzie fenomenalny.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze... teraz patrzę i wcale nie masz powtórzenia w tym pierwszym. Mój błąd, źle przeczytałam. Przepraszam, że wprowadzam w błąd.

      Usuń
    2. Błędy poprawione :] i spokojnie, w sumie to może tak wyglądać przez oba wyrazy zaczynające się na 't', jak sądzę.
      Jeśli chodzi o twoją opinię co do treści, to pozostaje mi tylko cieszyć się, że oddałam smutek Jonghyuna i pokazałam to dość nieładne zachowanie Tae...hah, właśnie o efekt spokoju pomieszanego z akcją mi chodziło :]
      Dziękuję <3

      Usuń
    3. Cieszę się, że mogłam pomóc ;)
      Genialnie piszesz, więc naprawdę dobrze się czyta i doskonale przekazujesz to, co chcesz. Przynajmniej takie odnosi się wrażenie.
      P.S. Jeśli będziesz miała chwilkę to zapraszam do odwiedzenia mojego bloga. Co prawda dopiero zaczynam opowiadanie z SHINee, ale zawsze coś. http://sham-vs-love.blogspot.com/
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
    4. Dziękuję jeszcze raz :) Zajrzałam na twojego bloga i...em....nie czytam hetero o.o Wybacz, ale naprawdę nie jestem w stanie tego robić. A już tym bardziej bez 2min....naprawdę chciałabym, ale to ponad moje siły...cóż, choroba faghaga.

      Usuń
    5. Spoko, rozumiem :) Pomęczę cię jeszcze, jak opublikuję jakiegoś one shota 2min, albo JongKey. Może przypadnie ci do gustu :P Dzięki za dobre chęci :)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  2. a już myślałam, że rozjaśnisz nieco sytuację, a tu... dalej tylko ogrom ciekawości! haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Yaaaah~ chciało mi się płakać jak Jonghyun tak sobie opowiadał. tak bardzo nie chce ich pożegnania... Wolałabym już te JongTae niż 2min,bo wiem jak ciężko przeżyje to Jjong.
    Ale 2min... 2min jest dobre. Ba! Najlepsze.
    I cieszę się że to będzie ta pechowa trzynastka ^^ Jakoś ciężko będzie się przystosować do piątku... Ale da się radę.
    I ten koniec rozdziału... Taemin po prostu sobie wyszedł zostawiając tam Key z wężami... to się diva zdziwi... :D
    Pozdrawiam i czekam na więcej~
    Twoja Kasumi ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestraszyłam się zdaniem o jongtae, ale potem mnie uspokoiłaś :DDD oczywiście, że najlepsze! Mam nadzieję, że nie wyszło to tak, jakby uczucie jongtae było więcej niż platonicznym...wtedy byłoby źle, bo to zdecydowanie nie tak :x (chciałam jeszcze coś napisać ale to chyba byłby spoiler wiec wybacz ;/)

      Dziękuję ci bardzo po raz kolejny <33

      Usuń
    2. Ohhh, nie wytrzymałabym spoileru! Zabiłabym ><
      A uczucie JongTae, to takie przyjacielskie tylko, bardzo przyjacielskie, bliskie, ale nie na tyle by iskrzyło. A 2min, uhhh.... to prawdziwa miłość. A nawet jak to Jjong powiedział, a ty napisałaś, tego nie można nazwać miłością bo to i tak za mało.

      Usuń
    3. Kocham cię że widzisz to w taki sposób <33 bardzo miło mieć takiego czytelnika, mhhm :D

      Usuń
  4. Alex, przez Ciebie mam ochotę napić się wina..

    Wiesz, że nie znam się szczegółowo na tej tematyce, ale z zapartym tchem czytam każdy nowy rozdział i ekscytuję się nim mniej lub bardziej na biologii z Chrissy. Niecierpliwie czekam na wprowadzenie do fabuły księdza, o znanym Ci imieniu, jak i romansu z wspomnianą C.

    PS: Kiedy wydajesz książkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że mogę cię wprowadzić do takiej tematyki :D tylko czekaj do kolejnego samochodu, następny level up :DD Bożebożeboże, ich tu nie będzie, chyba, że bym tak te biedne węże nazwała XD

      PS: jak znajdę na ulicy 200 zł :x

      Usuń
  5. O rany, świetny rozdział, dobrze, że znowu jest zbliżenie na Jonga. Ciekawie opisałaś jego uczucia. Żal mi go, wiadomo, między nim a Tae jest taka specyficzna więź długiej przyjaźni. Widać ich wzajemne przywiązanie, smutno będzie, jak odejdzie Taemin... Jong utraci wtedy swojego tajemniczego, ale wspaniałego, bliskiego przyjaciela, prawda? :C

    Nono, wizyta Key u Taemisia, rozmowa i wino...<3 Świetne :D

    Pozdrawiam i życzę weny! ^^

    PS To parodia mojego i koleżanki autorstwa, można zerknąć, jeśli ktoś ma ochotę ^^ Na razie jest tylko jedna parodia - i może kiedyś będzie coś od Shinee :PP
    https://www.youtube.com/watch?v=zv9heMz1Cqc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ;/ mogię mówić to setki razy, ale też utożsamiam się z Jonghyunem i sama nie mam pojęcia, co bym zrobiła w takiej trudnej sytuacji...Dziękuję :)

      parodia- haha, większość tych słów serio tam słychać XDDD chyba pierwszy raz widzę polską parodię kpopową XD no i chyba raz, ok, 'Krecimy pornola' :D

      Usuń
  6. rozdział świetny jak zwykle ~ Szkoda mi tylko Jonga, no ale musi się pogodzić się z 2min ~^^
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń