Kibumowy zdrowy rozsądek uderzył go kijem bejsbolowym w tył głowy. Owszem, chłopak z własnej woli wybrał się do północnej części dzielnicy Haewoon*, ale nie do końca chyba miał świadomość, po co. Gdy otoczyły go już popękane betony i niskie bloczki, uświadomienie ułożyło się w prostą, ale nieprzyjemną myśl: coś go do Taemina po prostu przyciągało. I to 'coś' wymyśliło sobie, że chodzi o wspólny prezent 'na szybsze wyzdrowienie' dla ich hyunga.
Istna komedia.
Będąc już jednak we właściwym kompleksie bloków, 'czemuś' udało się odebrać broń rozsądkowi, a jego czerwone lakierki wystukiwały rytm o szary beton. Jak on nienawidził takich bloków- bez życia i charakteru, stare, odrapane, z długimi korytarzami…Może dlatego Kibum czuł się tu jeszcze bardziej pewny siebie, w tych błyszczących lakierkach i cytrynowej kamizelce. Przez głowę przeszła mu myśl, że pewnie Taemin też musi wyglądać tu jak rajski ptak, w swoich kolorowych poncho i włosach niczym marchewka. O tak, z pewnością czuje się wyjątkowy, ten rudy skurwiel. Key zmrużył krótkowzroczne oczy na widok odrapanych drzwi i zardzewiałej blaszki z numerem ‘152’. To tutaj.
Stuknął lakierkami ostatni raz i zadzwonił do drzwi, by nie być tak niekurtuazyjnym jak kiedyś, gdy wparował do mieszkania. Prawdę mówiąc wnętrzności zaczynały mu się skręcać na myśl o spotkaniu z tym człowiekiem, ale…nie, dość. Stał już pod jego drzwiami, zero możliwości odwrotu. Uniósł brew na mały szczegół- piórko przyczepione do klamki- i wbrew swojej woli nacisnął ją. Pierwsze, co zauważył na wejściu, to łuna światła okraszając pokój i jakieś dziwaczne, ciężkie ciepło. Wszędzie. Wziął głęboki oddech i przeszedł dalej, nie mogąc uwierzyć żadnemu ze swoich zmysłów. Gdy stanął w progu pokoju, katalog ze sklepu internetowego wypadł mu z rąk.
- Oj, Kibumie…- pokręcił głową Taemin, nie unosząc nawet wzroku znad ogniska i uśmiechając się do siebie- Nigdy się nie zmieniaj.
Kibum zignorował uprzejmą prośbę. Pośrodku pokoju płonęło ogromne ognisko, z niewytłumaczalnych względów wcale nie zadymiające całego pomieszczenia, jedynie oświetlające je pomarańczową łuną. Płomienie szalały, ale z drugiej strony wszystko zdawało się być pod kontrolą, jak tygrys na łańcuchu. Ale stop. On zrobił sobie ogromne ognisko na środku pustego pokoju w pieprzonym, szarym apartamentowcu, siedział przy nim niczym Indianin, w tym swoim głupim pledzie i piórkach we włosach! Jak pijany musiał być Key, który sądził, że z tym człowiekiem uda mu się nawiązać jakiekolwiek sensowne rozmowy na tak przyziemny temat jak prezent dla Jonghyuna? Wolne żarty, co chciałby mu dać? Rozprutego niedźwiedzia z wężem w żebrach? Butelkę szczochów smoka?
-Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał- w głosie Taemina nie było pretensji, brzmiał bardziej jak uprzejme zaskoczenie porządnej pani domu- I chyba nie mogę zaoferować ci herbaty.
-Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał- w głosie Taemina nie było pretensji, brzmiał bardziej jak uprzejme zaskoczenie porządnej pani domu- I chyba nie mogę zaoferować ci herbaty.
- Gdzie jest Jjong?- wypalił Key, zupełnie bezmyślnie, choć i tak nie widział go już dobre trzy dni- TY POJEBANY ŚWIRZE!
-Oddychasz nim- uśmiechnął sięTaemin, jego czarne oczy świeciły jak onyks zza płomieni, gdy wskazywał na ognisko i zwęglonego coś w jego środku- On też lubił odwiedzać mnie w nieodpowiednich momentach.
Przez chwilę Key zastygł i naprawdę nie wiedział, czy żartuje, tak poważny miał głos. Płomień znowu wyskoczył tak wysoko, że cofnął się o krok, prawie się potykając. To był chyba sygnał, żeby sobie poszedł.
Miał ochotę zawyć ze wściekłości, ale żaden dźwięk nie wydobyłby się z jego ściśniętego strachem gardła. Jak można żartować o zabiciu swojego przyjaciela, co gorsza, spaleniu go, zaraz po tym, gdy faktycznie poparzył sobie ręce?! W pokoju było niewyobrażalnie gorąco, jak ten popapraniec mógł siedzieć w tym wełnianym pledzie i włosach rozpuszczonych..? Kibum lubił oryginalność, ale to było za wiele. To był obłęd. Zamrugał oczami, czując, że żar je gryzie, po czym na odchodnym dodał, że chciał razem kupić prezent dla Jonghyuna i żeby Taemin pomyślał nad czymś z tego- i kopnął katalog w jego kierunku.
Wracając szedł tak szybko, że lakierki stukały chyba po całym budynku, a jego ręka przeczesywała włosy w poszukiwaniu osiadłej na nich, okropnej sadzy. Pot spływał po nim strumieniami….a jednak coś w nim wiedziało, że i tak będzie chciał tam wrócić.
Komedia.
*
Tymczasem Taemin spojrzał litościwie na leżący na ziemi katalog, nie zamierzając nawet patrzeć do środka. Wiedział, co spodobałoby się Jonghyunowi (który oczywiście spał teraz bezpiecznie w swoim mieszkaniu, nieświadomy , ale tego prezentu raczej nie mógł mu dać teraz ani kiedykolwiek w obecności Kim Kibuma. Nie planował też aż tak bardzo przestraszyć i zgorszyć chłopaka, ale nie jego winą było, że wybrał tak nieodpowiedni dzień na wizytę. Dzień z Minho. Znowu przeniósł wzrok w kierunku ognia, który trzeszczał głośno, mówiąc do niego. Wyciągnął dłonie, a płomień natychmiast owinął mu się wokół ręki jak wąż.
Kibum miał rację. To był obłęd.
Dotykając ognia choć trochę, odrobinę, czuł, że ma namiastkę Minho w dłoni. Był trochę jak żywe stworzenie. Syknął, gdy ból lekko dał o sobie znać, ale nie mowa tu o bólu cielesnym. Ogień by już go nie skrzywdził, nigdy. Zamknął na chwilę oczy.
Patrzył na siebie z czarnymi włosami ostatni raz, choć wtedy nie miał o tym oczywiście pojęcia. Pochylił się i wsadził dłoń w zimną wodę, kolorowe piórka w jego włosach zagrały w odbiciu. Kiedyś umiał nosić ich całkiem sporo, prawda? Dzieciak….Mgliście pamiętał swoją jeszcze trochę pyzatą buzię, usta jasne i różowe…jego skóra wydawała się przy czarnych włosach bledsza, nieprawdaż? Tak zawsze mówił Minho, sunąc po niej palcami. On pamiętał to wszystko dużo lepiej, dla Taemina to był po prostu okres kończącego się dzieciństwa, a wtedy nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, zwłaszcza, gdy wszędzie wokół nie było luster, jak teraz. Wtedy miał tylko wodę- jego wodę. Gdyby teraz nieco oddalić się wzorkiem od jego sylwetki, zdawałby się taki mały na tle górskiego jeziora, doliny i olbrzymich szczytów Himalai, przytulony do kamienia i patrzący w toń.
Potem był już przy w chacie, w której środku wszędzie wisiały skóry. Minho chyba zaraz po nim wszedł do niskiego pomieszczenia, schylając głowę i wywołując tym złośliwą uwagę młodszego, który natychmiast nazwał go wielkoludem- bo jak inaczej? Był wielki, tak o nim mówił zawsze, a w wyjątkowym znaczeniu od czasu, gdy kochali się po raz pierwszy. Zagryzł wargę na samą myśl i spojrzał niby nieśmiało na Minho.
-Tylko się nie uderz w głowę- powiedział, przeczesując jego gęste, czarne włosy.
-Ty już się o to nie martw- pokręcił głową Minho, potem powiedział coś jeszcze, ale pamięć teraźniejszego Taemina zawodziła w tej kwestii. To było tak dawno.
Potem oczywiście siedzieli przed paleniskiem, bawiąc się ogniem, nadal jeszcze z pomocą Minho, który musiał trzymać go za dłonie, gdyby tylko ogień się zbuntował. Tak naprawdę Taemin czasem miał ochotę bluźnić i naprawdę bywały momenty, gdy gardził swoim własnym żywiołem, wodą. Teraźniejszy Taemin tylko kręcił głową na swoją głupotę, taki był wtedy młody, ogień, ogień, ogień….Minho zawsze się z niego śmiał, mimo wszystko jednak zawsze pomagając mu zbliżyć się do płomieni, by zaakceptowały go tak, jak jego. Często też Taemin prosił o to tylko po to, by móc poleżeć plecami o pierś ukochanego i czuć jego gorące dłonie na swoim brzuchu. Wtedy myślał, że jest nie ma większej przyjemności niż ta.
Ogień ogrzewał mu twarz, a on pamiętał to wszystko, jak kochali się na tej prawie glinianej podłodze, podczas gdy wtedy w ich kraju mogły właśnie odbywać się krwawe walki, a oni byli daleko, razem, jego Minho całował go powoli i uśmiechał się do niego jak tylko on potrafił. Zabawne, Taemin nie mógł dokładnie pamiętać siebie w czarnych włosach, a widok Minho nad nim, potu na jego skórze i drobnej blizny na prawym policzku miał wryte w pamięć jak nic innego. Może się powtarzał, ale był wtedy taki młody, to wszystko miało takie znaczenie…nadal ma. Pamiętał swoje łapczywe, rozedrgane dłonie na biodrach Minho, gdy ten był w nim, pamiętał, jak palce ślizgały się po opalonej cudownie skórze.
-To był piękny niedźwiedź- skomentował później Taemin, siedząc plecami do Minho i patrząc na ścianę.
Coś łupnęło głucho i obrócił się szybko, widząc oczywiście, że to jego wielki ukochany uderzył głową o futrynę. Aż uśmiechnął się z rozczuleniem, bo Minho mógł sprawiać imponujące wrażenie, przystojny i ciemny, ale tak naprawdę bywał niezdarny i zdarzały mu się wypadki, z których śmiali się obaj. Teraz jednak nie miał miny w rodzaju ‘przestań się śmiać, bo cię spiorę’, był….zaszokowany. Przeszedł powoli przez próg.
-Minho…?- zapytał Taemin, gdy uśmiech zszedł mu z ust.
Ten nie odpowiedział, a przynamniej Taemin nie pamiętał, co wtedy powiedział. Może, że go kocha, może coś więcej, ale chwilę potem siedział już przy nim, z głową ukrytą zagłębieniu jego szyi i odgarniał jego włosy i całował go po szyi, łapczywie, jakby chciał go zjeść. Tak właśnie pomyślał jego dziecinny umysł, ale gdy Minho złapał go lekko za włosy, przepuszczając je potem przez palce, zrozumiał, że coś jest nie tak. I w tym samym jeziorze, w którym poprzedniego dnia widział siebie jako rumianego, czarnowłosego chłopca, stał blady ktoś o włosach niczym ogień. W pewnym sensie wszedł wtedy w dorosłość.
Otworzył oczy, mrugając przez chwilę na żar szczypiący go nieprzyjemnie. Wiedział, że jakkolwiek obaj zawinili w pewnym sensie, to Minho nie będzie mu miał tego długo za złe…długo. Chociażby pamiętając te ciepłe, czarne oczy, które nie opuszczały go tak długo, pilnowały go przez taki szmat czasu…a on to z własnej głupoty stracił. Potarł czoło, na którym sperlił się pot (jakkolwiek człowiekiem trudno go było nazwać, to jednak przejawiał pewne cechy związane z tym rodzajem, na przykład pocenie się) i odrzucił od siebie temat Minho. Wolał nie ryzykować podpaleniem całego budynku i puszczenia z dymem jego uroczych sąsiadów, państwa Lee wraz z ich córeczką. Gdyby znowu stracił kontrolę….
Biedny Jonghyun i jego poparzone ręce.
Znowu zobaczył katalog. Kibum. Uśmiech wpłynął na jego usta- doskonale wiedział, że małe psoty były idealne na pozbycie się tego nieprzyjemnego humoru związanego ze wspomnieniami. Wyciągnął dłoń i palec, pozwalając płomieniowi wspiąć się na niego. Wąż musnął go języczkiem po uchu.
-Kibum, złociutki….skoro mi już o sobie przypomniałeś…pozwól mi trochę się z tobą pobawić.
Kibum w pół śnie, pół świadomie zauważył, że w telewizji leci program o wężach. Próbował otworzyć oko, ale było to widocznie zbyt trudne dla jego zmęczonego pracą i doświadczeniami z domowym ogniskiem organizmu, dlatego też poddał się. I śnił. Śnił o Taeminie płonącym na stosie jako czarownica i patrzącym mu w oczy, o sobie jako wieśniaku na widowni, a potem nagle jako kolejnym skazanym, czuł płomienie i ból, a potem śniła mu się jego babcia, nie wiedzieć czemu, robiąca pranie. Może to coś oznaczało w senniku? Nie zmieniało to faktu, iż koszmar z paleniem na stosie sprawił, że spocił się jak świnia. Potem zasnął znowu i przyśniła mu się już tylko ropucha, na co uśmiechnął się nawet przez sen, bo to przecież takie Minho-podobne zwierzę, a dzisiaj znowu razem jedli lunch. Co prawda jego kumpel zachowywał się nieco nieobecnie, ale nadal można było z nim pogadać bardziej sensownie niż z Jonghyunem. Jego hyung (jeśli już udało mu się z nim spotkać) zachowywał się co najmniej, jakby Roo znowu zdechła lub cokolwiek innego, równie koszmarnego zdarzyło się w jego życiu- uśmiechał się rzadziej, , a pytania o samopoczucie zbywał ‘okej’. Może zerwał z Taeminem?
Najwyższy czas. Teraz, po zobaczeniu, co wyprawia się w mieszkaniu rudego, Key wiedział, kto musiał być odpowiedzialny za ten wypadek z poparzeniem. Co za kretyni!
Na cudowną myśl o zerwaniu tego koszmarnego związku uśmiechnął się już nie przez sen, ale leżąc na kanapie, powoli się wybudzając. Starał się wyrzucić z umysłu obraz Taemina ze snu, zostawiając tylko babcię z praniem, ropuchę oraz myśl o końcu związku JongTae. Jasnym było, że zakończy się to w taki sposób, że świr albo tak przestraszy starszego, że ten ucieknie, albo po prostu ruda piękność zerwie z nim, znajdując sobie kogoś ‘większego’. Tylko wyrzuty sumienia, spowodowane najpewniej BYCIEM POWODEM wypadku Jjonga, trzymały go jeszcze przy starszym. Ha! Z uczuciem bezmiernej satysfakcji przełączył na inny kanał, nie będąc już zainteresowanym Animal Planet. Oglądał przez chwilę, gdy nagle dzwonek do drzwi przerwał jego rozmyślania. Wstał, poprawiając rozsypane w nieładzie włosy i wyprostował bluzkę. Pewnie sąsiadka chciała znowu pożyczyć trochę klipsów do prania.
-Czy to pan Kim Kibum?- wymruczał najprzystojniejszy blond facet, jakiego kiedykolwiek widziały kocie oczy Kibuma- Jestem pewien, że tak. Słyszałem, że to prawdziwa piękność.
-Tak, a o co chodzi?- spytał niepewnie projektant, mierząc natręta wzrokiem, siłą woli powstrzymując ego szybujące w górę na zasłyszany komplement- Pan z jakiejś agencji?
Facet uśmiechnął się czarująco, wyciągając zza pleców butelkę wina i opierając się o framugę drzwi. Miał na sobie atłasową marynarkę, jasną koszulę i seksowny, drogi zegarek na ręce. Kibuma zatkało. Po pierwsze nie miał bladego pojęcia, co ten blond przystojniak znalazł się pod jego domem ani dlaczego wyglądał zupełnie jak ładny pan z numeru magazynu, który trzymał w rękach podczas pierwszego spotkania z Taeminem. Nie wiedział też, jak zareagować na tą jawną propozycję gorącego, wyczerpującego seksu ani picia wina z tym seksownym nieznajomionym. W jego głowie pojawiło się za to oczywiste wyjaśnienie całej sytuacji- był przecież wrzesień, pewnie koleżanka z pracy zamówiła mu striptizera.
-Przepraszam ale…nie jestem zainteresowany…
- Naprawdę, księżniczko?- zniżył nonszalancko głos.
Tym razem już zirytowany Kibum wyjaśnił mu, że tak i że ma już wynosić się w podskokach, bo on ma pracę do wykonania. Musiał nawet uciec się do fizycznego usuwania gościa za drzwi, a facet stał chwilę, opierając się dziwnie zbyt twardo jak na siłę, z jaką Kibum go wypychał. Po chwili paniki blondyna ustąpił jednak nagle, schodząc po schodkach. Potem Kibum wyjrzał jeszcze tylko przez okno, widząc, że facet staje przed płotem domu, jakby nie bardzo wiedział, co ma zrobić, a potem po prostu otwiera butelkę wina i idzie, pociągając łyka. Kibum uznał, że może dać temu zdarzeniu pierwsze miejsce na liście ‘najbardziej dziwnych, szalonych i niedających się w ogóle opisać’. Oraz na ‘zmarnowane okazje’. Pocieszał się jedynie tym, że nie jest jakąś…dziwką, żeby dać się dotykać jakiemuś facetowi nie wiadomo skąd. Nawet zamówionemu z dobrej woli.
Odrzucał od siebie myśli, że coś innego było tutaj nie w porządku. W powietrzu.
Nie wiedział jednak, że dzień później to wydarzenie będzie musiało odstąpić miejsca na liście ‘dziwnych’ innemu, gdy wejdzie do sypialni, a tam na łóżko będzie leżał już nagi facet, tym razem brunet, z lampką szampana w dłoni i miseczką truskawek zasłaniającą przyrodzenie. Kibum czuł się jak zahipnotyzowany, gdy podchodziło powoli do łóżka, wszystko wokół się rozmyło, a facet dotknął jego policzka, chwytając go w końcu za podbródek. I być może trwałby tak dalej w tym zahipnotyzowaniu, gdyby nie piskliwy głosik rozsądku, docierający coraz wyraźniej i wyraźniej zza mgły upojenia tym bóstwem w jego łóżku.
-Żeby go tam nie było, żeby go tam nie było…- wyszeptał rozpaczliwie, kładąc się na drzwiach sypialni zaraz po tym, jak rozsypał miskę truskawek, uderzając natręta z pięści w twarz- Jak nie będzie, to idę po egzorcystę. Jak będzie, to dam się przelecieć. Nie. Policja.
Uniósł telefon ale upuścił go z rąk, gdy zobaczył, że facet i tak stoi już przed nim, z krwią lecącą ciurkiem z nosa, ale wciąż uśmiechnięty. Kibum obejrzał się w panice za siebie- nadal leżał na drzwiach, za którymi powinien być koleś z dyndającym swobodnie penisem. Z czystego przerażenia jednak, Key mógł zrobić tylko jedno- uciec w cholerę.
*ponieważ nie chcę udawać, że znam Seul, wymyślałam sobie dzielnicę szarych, niskich blokowisk :]
Świetny . XD Czekam na kolejny. To opowiadanie jest trochę pogmatwane ale coś rozumiem.. ^^" Mam nadzieje że w przyszłych rozdziałach wyjaśnisz coś więcej .XD
OdpowiedzUsuńZ pewnością jakoś się rozjaśni^^ Dziękuję ~
UsuńJenyjenyjeny!
OdpowiedzUsuńPrzeraziłam się gdy Taemin powiedział że Kibum oddycha Jjongiem..
Cały rozdział był jak koszmar.. *śmiech* Komediowy horror, z panikującym Kibumem który ma problem z jakąś chodzącą seks bombą z magazynu..
Wspomnienia Taemina.. normalnie jakbym tam była.
I tak, Taemin to ruda wiedźma która dostała przydomek "skurwiel".
Tak bardzo czekam na to spotkanie 2min, ale tak bardzo mi szkoda Jonghyuna..
Co robić? Co robić~!
Trzeba czekać. Więc będę czekać ^^
Pozdrawiam, zrozpaczona, że musi czekać tydzień na nowy rozdział Kasumi.
Ps. Gdy sie obudziłam pierwsza myśl: Bezzz doda dziś nowy rozdział! ♥
Naprawdę się starałam, jakkolwiek nie zamierzam udawać, że umiem pisać prawdziwe horrory^^ Kingiem nie jestem, niestety ;/ myślę, że ten 'komediowy horror' będzie odpowiedni.
UsuńRuda wiedźma <3 wszystko zaczęło się od pomysłu Taemina-wiedźmy, a rozrosło do czegoś takiego, zaryzykujmy, że głębszego^^
O naprawdę tak pomyślałaś :O? Jest mi niezmiernie miło <3
Wspomnienia Taemina były tak magiczne, że właściwie nie wiem co napisać. Wql piszesz z taka magią, że jak się zacznie czytać to nie da się przestać. Wiedziałam, że coś jest an rzeczy skoro w tych obrazkach co pokazywałaś pod Taeminem była woda, a pod Minho ogień. Już chyba zaczynam rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Genialny pomysł, serio. Nie spotkałam jeszcze takiego czegoś.
OdpowiedzUsuńAkcja z Kibumem mnie rozwaliła. XD Niech zgadnę to Taemin zaserwował mu trochę rozrywki?
Miło, że jesteś systematyczna i w każdą niedziele pojawia sie nowy rozdział. ^^
Lee Juki~
Tak, to była podpowiedź~ mogę też dodać, że te żywioły nie wzięły się zupełnie znikąd i poza tym, to do Minho po prostu pasuje ogień, płomień, ciepło *o* Cieszę się, że podoba ci się ta idea :3
UsuńDobrze kombinujesz. Rozwinięcie akcji Kibuma w następnym rozdziale, jak sądzę XD Szczerze mówiąc nigdy w moim życiu nie byłam tak systematyczna, jeśli chodzi o opowiadania :D
Jakim cudem nie zauważyłam, że dodałaś tydzień temu nowy rozdział? [._.]
OdpowiedzUsuńNo cóż, nadrobiłam ^^ Cudowne. Intrygujący początek z tym ogniskiem, wspaniale magiczne wspomnienia Taemina, świetna końcówka (Taemisiowe rozrywki hehe^^)
Naprawdę, wciągająca, oryginalna fabuła.
Pozdrawiam i życzę weny ^^
O mamo, chyba pierwsze polskie zdrobnienie imienia Tae, które mi się podoba :O Taemiś. Haha, cieszę się, że ci się podobało <3 ogólnie to dodaję co niedzielę, już jest nowy rozdział^^
Usuń,,Jak nie będzie, to idę po egzorcystę. Jak będzie, to dam się przelecieć." - Mój ulubiony moment :D Myślałam, ze padnę :P
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny. Co tu dużo pisać... Kawał dobrej roboty i tyle :)
Pozdrawiam ;3