niedziela, 28 października 2012

Czarno-białe węże 2/?






Kibumowy mózg nie zaprzątał sobie głowy myślą, że ignorując Jjonga zachowuje się jak obrażalskie babsko. Miał dość. I nauki na studiach i swojej pracy w McDonald’sie i tego, że nawet nadęci redaktorzy z fashiononitsfinest.kr nie odpowiedzieli mu na emalia z jego wysmakowanym projektem garsonki damskiej. Nie wiedział, czy żałować, że złamał dane hyungowi słowo, że nie wejdzie na górę i nie otworzy drzwi- nie, nie chodziło bynajmniej o przyzwoitość. Bardziej o to, że nawet rozważał wizytę w kościele, tak był rozchwany od środka dziwacznym uczuciem. Zamiast jednak Bożej świątyni, wybrał odwiedzenie drugiej- eleganckiego butiku przy skwerze. Tak czy siak, jedno i drugie miejsce miało dla niego wyjątkowo dobry wpływ. 
Następnego dnia Key przyszedł do pracy (w nowo zakupionej koszuli z delikatnego, seledynowego materiału w niebieskie groszki), z wyćwiczonym zimnym wyrachowaniem zignorował smsa Jjonga. Przeżył dzień nienękany żadnym dziwnym uczuciem, niczym w ogóle. Gdy już z niej wychodził, humor miał tak dobry (wyjątkowo od kilku dni), że nawet rzucił monetę kucającemu pod restauracją bezdomnemu. Bezdomny poruszył się, wstając energicznie i patrząc na niego z niedowierzaniem. Bezdomnym okazał się mieć całkiem modną kurtkę, markowe adidasy i obcisłe spodnie z jednej z popularnych sieciówek.

-Mówiłem ci, żebyś spierdalał- powiedział Kibum, czując, że humor spada mu natychmiastowo- I dawaj tą kasę.

-Chciałem wyjaśnić, dobra? – powiedział zirytowany bezdomny, który tak naprawdę był Jjongyunem- Bardzo niesprawiedliwie potraktowałeś mnie i Taemina. Jak mu to powiedziałem, był naprawdę smutny, że tak to odebrałeś.

Key aż zaśmiał się szyderczo, jednak śmiech osłabł, gdy przypomniał sobie uczucie towarzyszące patrzeniu na owego chłopaka. Taemin z wężową wstążką, opierający się o balustradę i stojący tak nad nimi jak milczący i uśmiechający się lekko kat, wcale nie wyglądał na wyjątkowo speszonego czy jakby było mu ‘przykro’.  Kibum najpierw wyrwał monetę z luźnego uścisku Jonghyuna, zanim zabrał się do wyjaśnienia mu, dlaczego jest taki zdenerwowany.

-Najpierw kłamiesz mi, że twoja babcia jest chora, podczas gdy ona biega sobie rześko po TESCO w każdy wtorek, czwartek i sobotę- wyjaśnił znudzonym głosem, wrzucając monetę z powrotem do kieszeni- Potem wyciągasz mnie, kretynie, do ‘jej domu’. No i okazuje się, że to po prostu jakiś chłoptaś, z którym urządzasz sobie ran…

- Ja sobie nic z nim NIE urządzam.- powiedział stanowczo Jonghyun- No i nie jest moim bratem, to wymyśliłem na szybko…sorry. Przestraszyłeś mnie.  To mój bardzo bliski przyjaciel, niedawno się przeprowadził, to dałem mu swoje mieszkanie po dziadkach….

-A, to jakiś Edward Cullen, pojawia się w mieście i znika, nie?– zapytał ironicznie Kibum, po chwili ciszy- Kimkolwiek on jest, rób sobie z nim co chcesz. Bawicie się swoimi wężami, tylko mnie w to nie mieszajcie. Pa, a w środę nadal możemy iść nadal na ten film…

Nie zdołał pójść dalej, bo Jjong przyciągnął go mocno. Wyglądał, jakby i on miał dość tych głupich podchodów.

-Skoro już go znasz, może chciałbyś go bliżej poznać…?- zapytał z nadzieją starszy- Zawsze mówisz, że oryginalni ludzie są ciekawsi, a on jest oryginalny, nie? On potrzebuje kogoś tutaj…jego chłopak jest daleko…

Kibum stał przez chwilę, po prostu wpatrując się w pełną nadziei twarz przyjaciela. Pewne było to, że chciał poczuć się lepiej poprzez zainicjonowane przyjaźni między Key a Taeminem. Tym razem jednak jego czujny radar przeciw fałszywości nie wyczuwał żadnego kłamstwa. Co prawda nie wiedział, czy wierzyć w tą wersję o bliskim przyjacielu, o domniemanym chłopaku, który jest daleko (może uciekł, zazdrosny o dodatkowe węże w sypialni?) oraz o przeniesienie do nowego miasta. Tak samo jak wątpił, czy uda mu się nawiązać bliższy kontakt z tą dziwną osobą, której aura otaczała go jak gęsta mgła i sprawiała, że wracała do niego potrzeba wiary i modlitwy. Demon!

-Dobra. Możemy się spotkać. Możemy pójść na ten film we trójkę- powiedział w końcu Key, patrząc gdzieś w bok- Ale to tak na próbę, jak mi się nie spodoba, to masz go ode mnie trzymać z daleka. Przez niego boję się węży.

- Ja też – przyznał Jjong, śmiejąc się z ulgą i klepiąc Key po ramieniu- Dzięki Key. Wiedziałem, że jesteś w porządku. A swoją drogą, o tych wężach…nie wiedziałeś, jakie bydle trzyma w sypialni….z dziesięć centymetrów średnicy!

Pod Kibumem znowu lekko ugięły się kolana. Zdecydowanie nienawidził węży.

*

Czyżby przypadkiem było, że będąc przy straganie z tanią biżuterią, kupił akurat oryginalny, posrebrzany krzyżyk? Nie, wcale nie dlatego, że był najpiękniejszy. Łańcuszek był lekki, ciemniejszy od samego wisiorka, ale idealnie pasował do jego jasnej skóry. Key był pewny, że przetestuje go przy spotkaniu z tym wężowym chłopakiem- nie, żeby naprawdę w cokolwiek takiego wierzył, po prostu uznawał istnienie aury, złej lub dobrej. Ów dodatek był swoista ostoją odwagi, duży i piękny. Mówiąc krótko, Kim Kibum czuł się uduchowiony jak nigdy w życiu, co niezwykle cieszyło jego kochaną babcię.

Przed kinem zjawił się wcześniej, niż to konieczne, ale przynajmniej mógł zając huśtawki uczepione wysokiego sufitu. Owe huśtawki zostały zainstalowane podczas re-dekoracji starego kina i były oczywistą atrakcją, cały czas okupowane- teraz jednak jakimś cudem Key zdołał usiąść i delektować się lekturą ‘Dziennika Bridget Jones’.  
Podczas tych dwóch dni przerwy, kiedy nie widział Jonghyuna, ułożył sobie wiele w głowie. Nawet, jeśli Jonghyun nie mówił mu o swoim romansie, to mógł mieć ku temu powody- w końcu nie każdy umie przyznać się do homoseksualizmu, nawet, jeśli ma najseksowniejszego partnera. Być może bolała go duma, być może wstydził się Taemina z wężem na głowie. Nagle zamarł, gdy ta myśl przeszła mu przez głowę- a co, jeśli wybierze się z nim do kina? Jeśli załóżmy, ten opętany chłopak niefortunnie dostanie miejsce obok Kibuma i podczas seansu wyjmie z kieszeni swojego oślizgłego przyjaciela, każąc się przywitać? O nie. Kibum już przypilnuje, by z pewnością gość nie został potraktowany zbyt honorowo i posadzony między nimi. Jonghyun, jako łącznik między nimi, usiądzie na środku i kropka.

-Hej- przywitał się rzeczony Jonghyun piętnaście minut później, pięć minut przed seansem- Nie ma go jeszcze?

Key pokręcił głową, rozglądając się wokół- nigdzie nie było śladu miedzianej czupryny. Sam ubrał się w różowe spodnie, dlatego nietrudno byłoby znaleźć na tle innych ludzi stojących lub siedzących pod salą numer cztery. Gdyby Taemin tu wszedł, chcąc nie chcąc by go zauważył. Jonghyun zaklął, wkładając ręce w kieszenie i zagryzając wargę, mrucząc coś o tym, że pewnie się zgubił.

-Nie mogłeś z nim jechać?- Kibum uniósł brew, patrząc na niego jak na kretyna i wkładając ‘Dziennik do torby.

-Miałem zajęcia śpiewu, zapomniałeś? – powiedział, łapiąc za sznurek huśtawki- On nawet nie ma telefonu! Jak mu coś zrobili? Jak…

Kibum wywrócił oczami na ten bełkot, wskazując ręką za Jonghyuna. Ten obrócił głowę i ujrzał to samo, co jego młodszy kolega. Jakiś chłopak w czerwonej kurtce typu College otwierał przed Taeminem drzwi. Sam bliski przyjaciel Jonghyuna miał rozpuszczone włosy (kto by powiedział, że są aż tak długie!) a kilka kosmyków spiętych było z tyłu głowy. W niektóre wplątane były kolorowe sznurki. Był wysoki. Wyższy od swojego gentlemańskiego towarzysza o jakąś głowę. Jego ubranie można było uznać za zwyczajne, w czarnej kurtce rozpoznał tą należącą kiedyś do Jjonga- była nawet za krótka. Nowoprzybyły dziwnym instynktem od razu wyłapał wzrok Kibuma i pomachał mu, zostawiając dziwnie tęsknie patrzącego gentelmana w amerykańskiej bluzie za sobą. Wraz ze zbliżaniem się chłopaka powracało to dziwne uczucie, któremu towarzyszyło ich pierwszemu spotkaniu. Fuck- Kibum zaklął w myślach iście po amerykańsku, zapominając nawet o krzyżu wiszącym na szyi.

-Hej Kibum- przywitał się Taemin, stając przed nimi z gracją, ręce trzymając luźno przy ciele – Jestem na czas?

Key uśmiechnął się nawet szczerze, postanawiając dać szansę nowemu znajomemu i zignorować to całe dziwne uczucie (oraz to, że był jedyną osobą prócz M., która nazywała go nielubianym ‘Kibum’). Taemin rozpromienił się jeszcze bardziej i nawet radar anty-fałszywości nie wyczuł tu żadnej obłudy, bo aż chciało się odpowiadać na ten uśmiech.

*

Jonghyun nie zdążył nawet zaproponować wspaniałomyślnie, by to Taemin usiadł na środku, bo Kibum popchnął hyunga na, jak myślał, środkowe miejsce (dziewiąte). Wtedy jednak Taemin, ku jego zdziwieniu, usiadł na dziesiątym, klepiąc jedenaste i zapraszając Key do wspólnego, na pewno miłego oglądania. Jjong i Kibum nieco zdziwieni zauważyli, że obaj pomylili się z numerkami  i faktycznie, przez własną nieuwagę będzie musiał siedzieć obok niego. Na pieprzonym horrorze! Usiadł więc z kolejną porcją akcentowanego ‘fuck’ w głowie, biorąc pudełko z popcornem. Taemin patrzył na niego non-stop, nawet podczas ściągania kurtki, ale tym razem nie uśmiechając się już tak mocno. Dobrze, bo Kibum nienawidził ludzi, którzy wymuszali uśmiechy. Może nie musiało być tak źle.

Na reklamach zerknął jeszcze na kieszenie wzorzystego (brzydkiego jak sto diabłów) swetra Taemina, czy przypadkiem nie trzyma tam jakiegoś mini uroczego wężyka. Wyglądały co prawda na wypełnione, ale być może czymś niewinnym. Telefonem nie, bo go nie miał- iście hipisowskie podejście do życia. Key nie miał nic przeciw takim osobliwościom, sam czuł się wyjątkowy. Z tą miłą myślą zabrał się za oglądanie, jednocześnie zauważając z ulgą, że oczy Taemina skupione są tylko na ekranie wyświetlającym właśnie reklamy coli.

-Co onnn…- słyszał jęk Jjonga, gdy facet na ekranie zbliżał się niebezpiecznie do stojącej w kącie, drżącej kobiety-zjawy.

Kibum podzielał jego zdanie, kuląc się w fotelu. Taemin za to leżał praktycznie na swoim miejscu, z rękami nadal w kieszeniach (nawet nie tknął popcornu, który w całości zjadł on sam z Jonghyunem) i co prawda diva nie widział jego miny, ale podejrzewał, że nie był aż tak przerażony, jak połowa sali. Można było to poznać po luźnym machaniu nóg, rozkładaniu ich i składaniu w dziwny rytm, jakby w jego głowie przewijało się dużo innych myśli niedotyczących wcale nawiedzonego szpitala i akcji w nim. Ktoś na dole krzyknął, a Kibum zagryzł dłoń, by też tego nie zrobić.

Gdy tylko spokojna sytuująca na to pozwoliła, Key podniósł się z dziwnej pozycji z fotela i spojrzał na oświetloną twarz swojego nowego znajomego- w większości zasłonięta była oczywiście przez włosy, ale i tak było widać oczy śledzące bohaterów. Ani śladu strachu. Leżał tylko luźno, jakby oglądał program o misiach koala i….

-AH!- sapnął Kibum, czując, ze aż prawie go odrzuciło, spawając, że jego sąsiad z siedzenia obok, i tak przerażony filmem, podskoczył.

Ten sam, czarno-biały wężyk oplatał się wokół dłoni Taemina, sunąc leniwie ale nie zaglądając do rękawa.  A więc jednak jego przeczucia były prawdziwe! Ten kompletny świr zabrał tutaj to bydle, gotowe zabić ich wszystkich w jedną sekundę! Z krwiożerczymi zamiarami odsłaniał swoje cienkie jak szpilki ząbki, żeby….

-Nie gryzie, jest kochana- wymamrotał Taemin, nie odrywając wzroku od ekranu-  Ale pewnie nie chcesz potrzymać? Jjong się jej boi, zupełnie niepotrzebnie.

I nawet nie oderwał wzroku od ekranu, spokojnie śledząc potworną akcję. Jjong także był zaaferowany, trzymając jakiegoś obcego faceta za ramię, a obcy facet także trzymał Jjonga. Diva aż otworzył szerzej oczy, gdy Taemin podniósł się na fotelu (serce chłopaka przyśpieszyło rytm na falę tego dziwnego uczucia) i wyciągnął w jego stronę białą, elegancką rękę z wężową bransoletką. Key zmroziło- poczuł się opuszczony przez Jjonga i wszystkich ludzi, którzy powinni go teraz obronić przed tym szalonym, długowłosym demonem!

-Wymienimy się? Dam ci się z nią pobawić, a ty pokaż mi swój piękny wisiorek- powiedział Taemin, a Kibum przypadkiem zauważył na jego palcu złoty pierścień. Prawie jak obrączka.

Z całym swoim obrzydzeniem wziął do ręki węża, czując jego (jej?) śliską skórę. Oczy Taemina podążały za jego ruchami, jakby był dumny, że pokazuje komuś swoje dziecko. Zaraz jednak jego krótkie, ale szczupłe palce chwyciły wisiorek Key, pociągając go w górę i oglądając krzyż. A Kibum miał wrażenie, że z natłoku emocji zaraz eksploduje, bo przecież ten demon właśnie dotyka mu jego świętego, pięknego designerskiego krzyżyka, wąż siedzi mu na ręce, dziwne uczucie potęguje się,  a w tle martwi pacjenci szpitala mordują grupę studentów akademii filmowej.

-Dobra, weź to- powiedział w końcu drżącym głosem, wytrącając również krzyż z ręki Taemina i rzucając praktycznie węża na kolana chłopaka- Nienawidzę węży.

Rudowłosy wydął usta, udając zasmuconego, po czym znowu ułożył się na fotelu. Key dotknął krzyża i poczuł, że chyba stracił on swoją niebiańską moc i w ogóle, to był jakiś bubel. Jak tylko wróci, wrzuci go do jakiejś zamkniętej szkatułki. Dziwne uczucie nadal go nie opuszczało, przesiąkając do szpiku kości i nie pozwalając się uspokoić.




8 komentarzy:

  1. Hahaha o; No bo nie ma to jak brać węże do kina <3
    Rozdział świetny i czekam na kolejny c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe ^^
    Mogę spytać, jaki to będzie paring? Czy jeszcze nie ma określonych?
    Kibum stał się świętoszkiem i nie potrzebnie, Taemin nie jest demonem[?] więc nic ci nie zrobi[?]
    Taemin ma chłopaka? Co będzie myślał o..
    Oj, nie ważne są te moje pytania ^^
    Wyczekuję następnego rozdziału. Nieziemsko mi się podoba ♥
    Pozdrawiam, Kasumi Kuno v^^v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na twoje pierwsze pytanie jest tutaj:http://the-professionals-boy.blogspot.com/p/opowiadania.html ale mogę dodać, że nigdy nie napiszę niczego osadzonego w fandomie gaypopu bez 2min^^ 2min to więcej niż paring :D
      A na resztę pytań jak sama rozumiesz, odpowiedzieć nie mogę...dziękuję za miły komentarz <3

      Usuń
  3. Cudne *__* śmiałam się strasznie z reakcji Key :3 Generalnie bardzo mi się podoba i czekam na ciąg dalszy~~

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze? Taemin też mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę oO? Nie wiem jak odebrać twoją opinię, ale mam nadzieję, że jest w pozytywnym sensie...:]

      Usuń
  5. -,,-A, to jakiś Edward Cullen, pojawia się w mieście i znika, nie?– zapytał ironicznie Kibum, po chwili ciszy- Kimkolwiek on jest, rób sobie z nim co chcesz. Bawicie się swoimi wężami, tylko mnie w to nie mieszajcie. Pa, a w środę nadal możemy iść nadal na ten film…" - w ostatnim zdaniu jest powtórzenie słowa ,,nadal"
    Świetny rozdział ;)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. hehe.. kocham twoje poczucie humoru, nieźle się uśmiałam przy tym rozdziale.. ^^
    kreacja bohaterów jest naprawdę ciekawa, nie można się nudzić czytając to opowiadanie ;>

    OdpowiedzUsuń